Stanisław Bednarz
Nasze okolice też nawiedzały
trzęsienia ziemi o dość dużej skali oceniane na 6° w skali Richtera.
Najsilniejsze było 3 grudnia
1786 r. - epicentrum tego trzęsienia ziemi zlokalizowane było w okolicach
Myślenic. Wstrząsy odczuwano w pasie od Wrocławia przez Kraków po Lwów (również
na Słowacji i w Czechach). W Kętach trwało jak pisał niezapomniany Ambroży Grabowski: trzy pacierze. Gdyby
wystąpiło ono dzisiaj byłaby to katastrofa i mówiłoby się nie tylko o
zniszczeniach ale i ofiarach.
Wstrząs spowodował zniszczenia:
w Krakowie burzyła się woda w Wiśle, w kościołach spadały gzymsy i tynki,
samoczynnie odzywały się dzwony. Znów podobnie jak podczas trzęsienia w XV
wieku zarysowało się sklepienie w kościele św. Katarzyny w Krakowie i kościół
zamknięto. W Tyńcu miała miejsce zerwa skalna widoczna do dziś. Ambroży
Grabowski słynny krakowski antykwariusz i kronikarz ciekawych zdarzeń
pochodzący z Kęt pisał że w Kętach:
Ziemia się
nadzwyczajnie trzęsła, ściany w domach ruszały, powały trzaskały, okna
brzęczały, a z słabszych szyby wylatywały, dachy się z jednej strony na drugą
przechylały, deseczki i gonty zlatywały, kury z grzęd pospadały, zgoła wielki
strach na ziemi już ostatniego ginienia okazywał się. W ziemi zaś wielki gruch
wzruszył się i tak się widziało jakoby wozów ciężko obładowanych wielki gmin z
szelestem szedł. W kościołach sklepienia się padały, mury rozstępowały. Na
ratuszu kęckim zegar z trybów wyskoczył i we dzwon uderzył, w innych zaś
miejscach dęby do połowy łamało, w lasach drzewa obalało. Trwało to trzęsienie
ziemi przez trzy pacierze. U karmelitów na Piasku wyraźniej ucierpiały mury,
Fizyk zajęty przygotowywaniem do druku dysertacji o trzęsieniu ziemi poczuł jak
chwieją się ściany. Opary o zapachu siarki utrzymywały się w mieście przez kilka dni, a „przestraszenie obywatelów tak było wielkie, że
niektórym krew puszczać musiano”.
Lata 1785-1786 były aktywne w
trzęsienia ziemi: wcześniej 25 sierpnia 1785 roku trzęsienie w sile M6,0 miało
swe epicentrum koło Wisły, ale u nas nie było odczuwalne. Z kolei 27 lutego
1786 roku trzęsienie M5,2 wystąpiło na północ od Cieszyna. Prawdziwy rój.
Profesor Janusz Pagaczewski geofizyk
brat znanego pisarza Stanisława Pagaczewskiego - autora „Przygód
Baltazara Gąbki” i brat jordanowskiej malarki Jadwigi Pagaczewskiej w swym katalogu trzęsień ziemi z 1972 roku
przedstawił mapę graficzną tego trzęsienia z 3 grudnia 1786. Wynika z niej że w
Jordanowie musiało być mocno odczuwalne, tylko nie miał kto zdać relacji. Od
tego czasu nie odnotowano w Polsce aż tak silnych wstrząsów.
Moje 3 grosze
Ostatnie odczuwalne
trzęsienie ziemi w Jordanowie miało miejsce w dniu 30.XI.2004 roku o sile M4,7
z epicentrum pod Skrzypnem w tzw. Pienińskim Pasie Skałkowym – zob. „Trzęsienia
ziemi na Podhalu” https://wszechocean.blogspot.com/2013/03/trzesienia-ziemi-na-podhalu-1.html
i dalsze. Na szczęście u nas nie było tak
silnych trzęsień ziemi, jak w XIX wieku, kiedy to w dniu 15.I.1858 roku miało
miejsce trzęsienie ziemi o sile 9 st. MSK, a jeszcze silniejsze miało miejsce w
dniu 28.VI.1763 roku, kiedy to wstrząsy osiągnęły siłę 9-10 st. MSK! Kroniki
mówią, że było to regularne „terremoto” i w Czechach, Słowacji i Austrii nie
ostał się żaden murowany dom… Trzęsienie to trwało – bagatela! – 36 godzin! Jego
epicentrum znajdowało się na Słowacji. Prawdziwy koszmar. Wstrząsy odczuwano w
połowie Europy. Nie muszę chyba mówić, jakie wywołały przerażenie. Dzisiaj
straty materialne by poszły w miliardy euro…