wtorek, 19 lutego 2019

Abasowie – postrach jakuckich lasów


Z Abasami mogą walczyć tylko najpotężniejsi szamani...

Jelena Łjakina


Zgodnie z jakuckim eposem, znaleźć sposób na Abasów był w stanie tylko Ułu Tojon – pogromca złych duchów i patron szamanów z Wierzchniego Świata. Mógł on ukarać każdego demona, który mu się naraził według jego zasług.

Wedle legend rdzennych mieszkańców Jakucji, świat ludzi jest ściśle związany ze światem duchów. Prawdę powiedziawszy, jego mieszkańcy – jak zwykle – odnoszą się do człowieka z obojętnością. Wyjątkiem od tej reguły są Abasowie, które wedle legend, zgromadziły w sobie wszystkie nieczyste siły znane z europejskich krajów. One potrafią uprzykrzać ludziom życie także w nasze dni. I potwierdzają to liczne relacje naocznych świadków.


Zabawa na „zakazanym terytorium”


Ta smutna historia wydarzyła się kilka dziesięcioleci temu, w jednym z zamiejskich, leśnych pensjonatów w okolicy Jakucka. Aby odpocząć od gwaru wielkiego miasta, przyjechały tam dwie rodziny z synami trzecioklasistami. Chłopcy szybko się zaprzyjaźnili i szybko zaczęli penetrować teren wokół pensjonatu. Plac zabaw dla dzieci szybko się im znudził i postanowili zbadać leśne otoczenie tego kurortu.

Wkrótce dzieci natknęły się na niewielką polankę, na środku której rosło drzewo – całe obwieszone wstążkami i szmatkami – jakie dawno temu miejscowi przynosili tam jako dary dla duchów. Miejskie dzieci były dalekie od wsiowych przesądów, początkowo z ciekawością oglądali szmatki wiszące na gałęziach, a potem zerwali z niej wstążkę, która im się spodobała. I naraz zza drzewa wyszedł dziwny człowiek o ciemnej karnacji skóry, wielkimi oczami i o wzroście co najmniej dwóch metrów. Ujrzawszy to straszydło, dzieciaki rzuciły się do ucieczki i zatrzymały się dopiero przy drzwiach do pensjonatu.

Jednakże dziwne to wydarzenie nie pozostało bez następstwa. Wieczorem chłopiec, który zerwał wstążeczkę, wystąpiła wysoka gorączka i zmarł w drodze do szpitala.

Typowy wygląd Abasa

To wszystko ma jedno imię


Oczywiście, dzisiaj nikomu nie przyjdzie do głowy wiązać nagłą śmierć dziecka z dziwnym spotkaniem na polanie. Jednakże jeszcze 100 lat temu wszystko byłoby inaczej – wiarę w potęgę i perfidię Abasów, Jakutom nie mogły wykorzenić ani chrześcijaństwo ani lata radzieckiego ateizmu.

A to wcale nie było i jest proste, bowiem samo słowo „aba” po jakucku znaczy tyle co „zło”. Tak się nazywa te istoty nieczyste, odznaczające się perfidią demonów, złośliwością zombie i krwiożerczością wampirów.

Zgodnie ze starymi podaniami Abasowie są bezcielesnymi złymi duchami, władające siłami magicznymi, ogromną siłą fizyczną i mogące przemieszczać się z niewiarygodną prędkością. Oni potrafili materializować się przed ludźmi w postaci wielkiego, czarnego człowieka z jednym okiem, jedną ręką i jedną nogą. Jednakże czasem przyjmowali także postać ogromnej ludzkiej sylwetki bez głowy lub wyglądającego tak jak odrąbana nora, ręka czy głowa. A dopełnieniem tego przerażającego obrazu służył ohydny zapach przypominający smród rozkładającego się trupa.

Na przestrzeni wieków, spotkania z Abasami w lesie czy w polu nie przynosiły ludziom niczego dobrego. Władając magiczną siłą, demony te rzucały czary na głowę podróżnika tak, że nawet najmniejszy kotek mógł rzucić człowiekiem o ziemię, po czym wywlekał z niego duszę, która była jego ulubionym przysmakiem. Dowodem na to są trupy ludzi bez najmniejszych obrażeń na ciele, które od czasu do czasu znajdowano w tajdze w ciągu wielu stulecia, a nawet w dniu dzisiejszym.

Poza tym Abasowie, podobnie jak diabli, wodzą ludzi na pokuszenie, zmuszają ich do dokonania złych czynów i nasyłają ciężkie choroby na całe osiedla ludzkie. Czasami perfidny demon przybiera postać pięknej kobiety, aby skusić pojedynczych myśliwych w czasie ich nocnego czuwania. W takim przypadku miłośnika damskiego towarzystwa zamiast cielesnych uciech czekała okrutna śmierć od kłów potwora.


Jak się ratować?


Trzeba powiedzieć, że znalezienie sposobu na tą siłę nieczystą było niełatwo! Zabić Abasa się nie da, bowiem ex definitio jest on już martwy, a miejsce ich przebywania to Niższy Świat czyli świat umarłych.

Nawet po przybyciu do Jakucji prawosławia ludzie ze zdumieniem odkryli, że wszystkie „ochronne” zabiegi: chrzest, modlitwy i woda święcona na Abasów nie wywierają jakiegokolwiek wpływu.

Rozprawić się z nimi mogli tylko i wyłącznie najpotężniejsi szamani, którzy podstawiali w miejsce duszy – na którą polowały te demony – jakąś inną ofiarę. Jeżeli Abasowie byli bardzo silni, udobruchać go mogło tylko życie (dusza) jakiegoś zwierzęcia domowego. Natomiast demon z mniejszymi aspiracjami zadowalał się wstążkami, monetkami i szmatkami (zob. foto) zawieszonymi na gałęziach specjalnego szaman-drzewa, które rosło na specjalnym, świętym miejscu.
Starzy Jakuci dowiedziawszy się o incydencie z dziećmi odpoczywającymi w pensjonacie stwierdzili, że chłopcy natknęli się na jedno z takich drzew. Nie wykluczone, że „właściciel” drzewa zabrał duszę chłopca, który pokusił się na jego własność.

Należy powiedzieć, że takich specjalnych drzew w Jakucji jest dużo i w dniu dzisiejszym. Miejscowi odnoszą się do nich z głębokim uszanowaniem, aby nie obruszyć na siebie gniewu złego ducha. Wszak tego, kto podniesie nań rękę czeka straszna kara.

Jakieś 10 lat temu, w jednym z rejonów Jakucji zdarzyła się taka historia. Pewien automobilista, który do tego czasu sceptycznie podchodził do starych ludowych wierzeń, przejeżdżając koło świętej polany z szamańskim drzewem zrobił małą potrzebę prosto na jego korzenie. Ale nie zdążył nawet odjechać z „miejsca przestępstwa” paru kilometrów, kiedy poczuł jak kokpit napełnia się smrodem gnijącego mięsa. Mężczyzna nie zmniejszył prędkości i zaczął kręcić głową w poszukiwaniu źródła ohydnego zapachu i naraz ze zdumieniem odkrył, że obok niego na miejscu pasażera siedzi jakieś stworzenie w starodawnym jakuckim ubiorze, obwieszone mnóstwem ozdóbek i patrzy na niego nieruchomym wzrokiem. Automobilista ze strachu o co mało nie wjechał do rowu, ale udało mu się zapanować nad samochodem. Nieznany towarzysz podróży jechał z nim do granicy pierwszego zamieszkałego osiedla, a potem znikł rozpływając się w powietrzu, zaś smród w kokpicie samochodu znikł dopiero po kilku miesiącach.

Szamańskie drzewo

Techniki bezpieczeństwa


Jednakże od wielu wieków uważa się, że Abasowie naprawdę obawiają się zwyczajnej… dzikiej róży (Rosa canina)! Dlatego to właśnie mieszkańcy jakuckich osiedli sadzą dzikie róże w obejściach i wokół swoich domów. Także zarośla tejże rośliny mogą stać się nielichą twierdzą dla samotnych podróżnych i myśliwych, którzy napotkali na złowrogiego demona.

Ponadto przez długie lata szamani radzili swym klientom przy spotkaniu z Abasem w bezludnym miejscu, w żadnym wypadku nie uciekać od niego, bowiem demon i tak dopadnie uciekiniera i zabierze jego duszę. A jeśli po prostu zejdzie mu się z drogi, to jest szansa na ratunek.

Przykładem na to, że ta rada jest dobra, może służyć takie oto wydarzenie. Latem 1950 roku, pewien kołchoźnik wracał z odległego pola do swej wsi. Przeszedłszy równo pół drogi mężczyzna ujrzał, jak na spotkanie z nim idą trzy dziwne postacie wysokiego wzrostu w szarych bluzach z kapturem. One rozszerzały się ku dołowi i przypominały kształtem ogromne butelki. Kołchoźnik od razu zrozumiał, że spotkanie z tymi potworami nie przyniesie mu niczego dobrego, dlatego pośpiesznie zszedł im z drogi i skryć się w przydrożnych krzakach. Jak się spodziewał, dziwni „butelkowi ludzie” nie zwrócili nań najmniejszej uwagi i przeszli obok.

Wielu mieszkańcom Jakucji doskonale wiadomo, że nie należy niepokoić miejsc, w których Abasowie mają swe miejsca osiedlenia się.

Kilka lat temu, dwoje wieśniaków postanowili rozpracować buteleczkę w opuszczonej zagrodzie nieopodal ich wioski. Miejscowi starali się trzymać od niej jak najdalej, odkąd jej gospodarze znikli bez śladu w dziwnych okolicznościach. Jednak jak wiadomo, pijani mają zawsze morze po kolana! Rezultat ich biesiady okazał się być opłakanym – jeden z biesiadników został znaleziony martwy w izbie opuszczonego domu, zaś drugi postradał rozum i do końca swoich dni opowiadał wieśniakom o wysokim, czarnym człowieku z wielkimi gorejącymi oczami, który się pojawił z sufitu by doszlusować im do kompanii.


Moje 3 grosze


Takie wydarzenia mają miejsce nie tylko w Jakucji. Na jesieni ubiegłego roku podobny incydent miał miejsce we wsi Toporzysko k./Jordanowa w woj. Małopolskim. Pewnego październikowego wieczora bawiące się dzieci zauważyły idącą w ich stronę sylwetkę wysokiej postaci w kapturze. Postać ta szła raz lewą, raz prawą strona drogi. Zdjęte strachem dzieciaki jak najszybciej uciekły do domu, niemniej jednak pstryknęły tej postaci kilka zdjęć – zob. - https://wszechocean.blogspot.com/2018/11/ce0-o-zmierzchu.html. Ciekawe jest to, że w okolicy rosło kiedyś olbrzymie drzewo – tzw. Mapna Lipa (lipa, którą umieszczano na mapach) licząca sobie kilkaset lat. Czyżby więc także i u nas zdarzały się spotkania z jakuckimi demonami?


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 39/2018, ss. 36-37
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz