środa, 3 kwietnia 2019

Kosmiczny zwiad


Jeden z satelitów z serii Kosmos


Walerij Jerofiejew


Pod koniec maja 1972 roku, w Moskwie doszło do bezprecedensowego ze względu na swe znaczenie, wydarzenia: do stolicy ZSRR przyleciał z oficjalną wizytą prezydent USA Richard Nixon. Do tego czasu, w ciągu 200-letniej historii rosyjsko-amerykańskich i radziecko-amerykańskich stosunków, zaoceaniczny przywódca przebywał w naszym kraju tylko raz – na słynnej konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku, kiedy Franklin D. Roosevelt przyleciał na Krym na spotkanie z Josifem Wissarionowiczem Stalinem i Winstonem Churchillem. A do tego czasu w stolicy Rosji amerykański prezydent nie był ani razu.

Richard i Thelma Nixonowie w Moskwie

Za kulisami wielkiej polityki


Celem tej oficjalnej wizyty Richarda Nixona w Moskwie było podpisanie Traktatu o Ograniczeniu Zbrojeń Strategicznych, który wszedł w życie pod nazwą OSB-1/SALT I. w imieniu strony radzieckiej, podpis pod Traktatem złożył Sekretarz Generalny KC KPZR Leonid I. Breżniew. To historyczne wydarzenie miało miejsce w dniu 26.V.1972 roku, i było ono jak przyznały obie strony rezultatem dogonienia przez nasz kraj wojskowego parytetu z USA, w pierwszym rzędzie w sferze zbrojeń rakietowo-jądrowych.

I tylko wąskiemu kręgowi specjalistów było wiadomo o wielkiej roli, jaką w zabezpieczeniu tej kruchej międzynarodowej równowagi odegrało ultrasekretne w tym czasie, przedsięwzięcie, które teraz nazywa się AO Rakietno-Kosmicziesskij Centr Progress i znajduje się w Samarze (wtedy Kujbyszew). Od momentu jego powstania w 1959 roku jego dyrektorem był zastępca głównego konstruktora – dr n. techn. Dimitrij Ilicz Kozłow, późniejszy dwukrotny Bohater Pracy Socjalistycznej.

Ze wspomnień ówczesnych pracowników MSZ ZSRR, w tym także szefa radzieckiej dyplomacji Andrieja Gromyko, wiemy dzisiaj, że tajne negocjacje na temat tekstu SALT I i o warunkach jego podpisania toczyły się w Moskwie, Waszyngtonie, Genewie, Wiedniu i Helsinkach w czasie wielu lat. Zasadniczą sytuacją, z którą partnerzy nijak nie mogli sobie dać rady, dotyczyło porozumienia stron co do kontroli wypełniania tego Traktatu. No i w rzeczy samej – jak oszacować dokładną liczbę rakiet i głowic jądrowych w armii drugiego państwa, kiedy politycy obu stron – mówiąc delikatnie – sobie nie dowierzali podejrzewają siebie i zatajanie przed nimi jakiejś części strategicznego potencjału?

Dzisiaj niektórzy analitycy uważają, że właśnie wskutek nieosiągnięcia porozumienia w sprawie szacowania potencjałów Traktat SALT I mógł być nie podpisany w 1972 roku. I tak by było, gdyby nie tajne prace ultrasekretnego kujbyszewskiego centrum w dziedzinie obserwacji satelitarnych powierzchni Ziemi. Kiedy na biurko ministra obrony ZSRR, a potem samego genseka, położono dokładne zdjęcia amerykańskich stanowisk startowych rakiet Titan i Minuteman, tajnych lotnisk strategicznych bombowców, baz morskich z rakietowymi okrętami podwodnymi, wykonane przez nasze satelity zwiadowcze, dla radzieckich przywódców stały się one lepszym argumentem dla SALT I.

Te zdjęcia o niesłychanej jak na owe czasy jakości, i to faktycznie uchroniły świat przed zagrożeniem jądrowym konfliktem, którego następstwa byłyby katastroficzne dla całej Ludzkości. Znany dziennikarz i pisarz Jarosław Gołowanow w swych publikacjach odniósł się do tej sytuacji tak:
- Dimitrij Ilicz Kozłow został, wedle oceny swej pracy, wszechświatowym twórcą pokoju… Satelity Kozłowa tworzą „nadzwyczaj problematyczną” III Wojnę Światową… on wypełnił wielkie – nie techniczne, ale polityczne zadanie…

AO RKC Progress pracuje nad montażem rakiety nośnej Sojuz-2 w programie Ruś

W góry lepiej widać


A wszystko zaczęło się jeszcze w latach 50-tych, kiedy radzieckiemu wywiadowi wpadły w ręce informacje o pracach amerykańskich uczonych z NASA nad kosmicznym satelitą szpiegowskim. Kierownictwo ZSRR już wtedy zdawało sobie sprawę z tego co będzie, kiedy CIA zacznie dostawać z kosmosu zdjęcia najbardziej ukrytych zakątków terytorium naszego kraju. Przecież nawet kamery fotograficzne zamontowane w samolotach zwiadowczych U-2 z wysokości 20-22 km doskonale obfotografowywały Semipałatyński Poligon Atomowy oraz nasze fabryki broni A i C oraz kosmodrom Tiuratam (ówczesny Bajkonur) oraz inne podobnie sekretne obiekty. No to co mówić o kosmicznym fotozwiadowcy, który z wysokości 200 km mógłby zobaczyć połowę europejskiej części ZSRR?

Na te amerykańskie prace należała się szybka i adekwatna reakcja. Praktyczna praca radzieckich aparatów zwiadowczych rozpoczęła się dnia 17.III.1962 roku, kiedy na orbitę wokółziemską został wystrzelony obiekt DS-2, który w radzieckiej prasie został nazwany Kosmos-1. W krótkim czasie zostały wprowadzone na orbitę satelity Kosmos-2 i Kosmos-3. Pierwsze trzy loty Kosmosów miały czysto testowy charakter i miały za zadanie sprawdzić zmiany wprowadzone do rakiet nośnych, po niepowodzeniach w 1961 roku, i kontrola wszystkich systemów (11.XII.1961 roku, start aparatu kosmicznego zakończył się awarią III stopnia, a satelita został zniszczony – przyp. red. „Tajn XX wieka”)

Pierwszy radziecki satelita, który stał się autentycznym obserwatorem, został wprowadzony na orbitę 26.IV.1962 roku. Wystrzelony tego dnia Zenit-2 wraz z blokiem E był przygotowany w Kaliningradzie (teraz Korolew), a jego dwa pierwsze stopnie jak u poprzednich, powstały w zakładzie Progress w Kujbyszewie. Oficjalnie satelita ten otrzymał nazwę Kosmos-4.

Podstawową część swego zadania – sprawdzenie działania kamer fotograficznych w warunkach przestrzeni kosmicznej – aparat wypełnił, ale tym niemniej jego lot nie obył się bez przykrych problemów. Już wkrótce po wejściu na orbitę dzięki ulotowi powietrza z butli doszło do niesprawności systemów orientacji przestrzennej, z tego też powodu lądownik po trzech dobach został spuszczony na Ziemię. I chociaż czas lotu Kosmosu-4 mijał w trybie pracy, to udało się uzyskać wiele zdjęć powierzchni Ziemi o dużej rozdzielczości, w tym terytoriów państw członków NATO.

Satelita z serii Kosmos. Pawilon Kosmos. Wystawa Osiągnięć Gospodarki Narodowej ZSRR

Nasza odpowiedź Ameryce


Przez wiele lat Dimitrij Ilicz Kozłow nie raz opowiadał o wysokim poziomie technicznym naszych pierwszych fotozwiadowców.
- W Stanach Zjednoczonychwspominał on analogiczne aparaty orbitalne pojawiły się dopiero po udanych startach naszych pierwszych Zenitów-2. Oczywiście, że Amerykanie bardzo szybko zrozumiali, że radzieckie satelity fotografują z kosmosu ich ważniejsze obiekty obronne, i dlatego zaczęli je dokładnie maskować. Ale ta „maskirowka” nie zawsze była udana. Pamiętam, jak jeden z naszych obiektów pewnego razu odnotował zadziwiający fakt: on złapał na film jak w jednym z rejonów USA z jednej niepozornej góry wyleciał … samolot wojskowy. Okazało się, że w tym miejscu Amerykanie zbudowali podziemne lotnisko, które z orbity widoczne nie było. Ale startu samolotu nie udało się im ukryć, no i tym samym amerykański obiekt wojskowy dzięki naszej technice zwiadowczej został wykryty i zlokalizowany.

A w środku lat 60-tych miało miejsce całkowicie niezwykłe wydarzenie: do radzieckiego rządu zwrócili się przedstawiciele amerykańskiego kierownictwa z prośbą o … sfotografowania z naszego satelity terytorium 8 stanów USA, co było im potrzebne do stworzenia dokładnych map geograficznych tych obszarów. Jak mi potem powiedziano, prośbę tą spełniono, przekazano zdjęcia o doskonałej jakości, za co Amerykanie zapłacili w walucie. A Amerykanie poszli na taki krok dlatego, że w tym czasie u nich nie było takich satelitów, które mogłyby robić z kosmosu takie zdjęcia powierzchni Ziemi z taką ostrością.

W następne lata, w CSKB zostały opracowane i puszczone do produkcji seryjnej różne typy aparatów kosmicznego zwiadu – cała rodzina Zenitów, różne typy satelitów Jantar, Orlec i in. Już potem – jak w tajemnicy opowiadali weterani kosmicznego wywiadu – te satelity z wokółziemskiej orbity łatwo mogły odczytać np. numer limuzyny prezydenta USA.

Z okazji 20-lecia powstania CSKB za zasługi w rozwoju specjalistycznej techniki dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z 25.VII.1979 roku przedsiębiorstwo zostało odznaczone Orderem Lenina. Na mocy tego samego dekretu za wybitne zasługi w zakresie stosowania technik specjalnych Dymitrij Kozłow został odznaczony Orderem Lenina i Złotym Medalem Sierpa i Młota. Pierwszątaka nagrodę otrzymał on jeszcze w 1961 roku po locie Jurija Gagarina. A po drugiej „gwiazdeczce” w ojczyźnie Kozłowa – mieście Tichorieckie, Krasnodarskiego Kraju – odsłonięto jego brązowe popiersie.

Dwukrotny Bohater Pracy Socjalistycznej Dimitrij Ilicz Kozłow zmarł w wieku 89 lat i 6 miesięcy. Zmarł w Samarze w dniu 7.III.2009 roku i został pochowany z honorami na miejskim cmentarzu. Na jego pogrzeb przybyło dziesiątki tysięcy ludzi, pracujący i służący w zakładzie Progress i CSKB – tych placówek, w których pracował on przez pół wieku.


Źródło – „Siekrietnyje archiwy”, nr 11/2018, ss. 10-11
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz