niedziela, 28 lipca 2019

Zombies dla tow. Stalina


Wielka Trójka - ich służby pracowały nad przekształceniem ludzi w bezwolne marionetki...


Irina Szlionskaja


Powiadają, że w latach 50-tych radziecki gensek Nikita Siergiejewicz Chruszczow wydał nieoficjalny rozkaz – wysyłać do psychuszek tych, którzy będą mówić o nowosybirskim eksperymencie z urządzeniem Radioson.

Wyobraźcie sobie społeczeństwo składające się z samych przestrzegających prawa obywateli, lojalnych absolutnie i myślących tylko „prawidłowo”. Oczywiście coś takiego jest możliwe. Przecież – o ile wierzyć można różnym niezależnym źródłom – eksperymenty masowego zombizowania ludzi na świecie idą już od dawna, i w tej sferze odnotowano znaczne osiągnięcia…


„Mózgowe radio” psa Durowa


Na początku ubiegłego stulecia, fizyk i inżynier-elektryk Bernard Każinskij postawił hipotezę, że ludzki mózg emituje fale radiowe, które może odbierać inne żywe stworzenie. Uczony zabrał się za pracę nad „mózgowym radiem” będącego w stanie przekształcać mózgowe impulsy na sygnały dźwiękowe, które można przesyłać na wielkie odległości. 

Każinskij z powodzeniem występował ze swymi wykładami na temat swego odkrycia w lepszych europejskich i amerykańskich uniwersytetach, a także przeprowadził serię demonstracyjnych eksperymentów w Kanadzie. Rozumie się, wszystko to działo się pod ścisłym nadzorem radzieckich specsłużb. Wreszcie uczonemu nakazano powrócić do kraju i tam kontynuować swe badania.

Dnia 17.III.1924 roku w Moskwie, w obecności specjalnie zwołanej komisji został przeprowadzony eksperyment, w toku którego przy pomocy emitora o niskiej częstotliwości radiowej operator wydawał polecenia zwierzętom, jeden z psów z cyrku Władimira Durowa poszedł do sąsiedniego pomieszczenia, wybrał z półki wskazaną książkę i przyniósł ją swemu panu. W opinii zebranych doświadczenie się udało. Udane się okazały także eksperymenty, w których uczestniczyły inne cyrkowe psy.

Jednakże wszystko to miało nieoczekiwany efekt: kiedy eksperyment się zakończył, zwierzęta przestały reagować na ustne polecenia treserów. Najwidoczniej w ich mózgach coś się „zablokowało”. Wreszcie eksperymenty z psami przyszło zakończyć.


Żołnierze-zombies


W latach 30-tych kontynuatorzy Każinskiego postanowił dopracować zbudowany przez niego aparat, aby poddać procesowi zombizowania Armię Czerwoną. Zaczął on marzyć o „spójności mas” i podwyższeniu gotowości do pracy ludzi radzieckich, żeby oni sami pracowali bez wytchnienia dla dobra ojczyzny. On miał nadzieję, że udoskonalone mózgowe radio pomoże osiągnąć ten cel. Ale się wyjaśniło, że „zombizujące” technologie nie są do zastosowania w skali całego narodu i plan się nie uda, tak więc trzeba by było zastosować inne metody tam, gdzie nie dało się zastosować tych technologii.[1]

Jeżeli wierzyć źródłom, to detale eksperymentu z żołnierzami są tak utajnione, choć przyznano iż wyniki eksperymentów były całkiem udane.


Efekty uboczne


Są dowody na to, że technikami „zombizowania” interesowano się także w nazistowskich Niemczech. Wedle nieoficjalnych danych, w 1934 roku, pod Berlinem pojawiło się tajne laboratorium, które założył pracownik wywiadu płk Walter Nicolai. Pracowało w nim około 1500 fizyków, medyków i psychologów. Wszyscy oni trudzili się nad zbudowaniem przyrządu manipulującego ludzką świadomością tak, by człowiek wykonywał bez szemrania czyjeś rozkazy. Obiektami eksperymentów byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Do jakich rezultatów udało się im dojść? Ale skutki tych doświadczeń okazały się nie przewidziane: w większości przypadków człowiek demonstrował symptomy szaleństwa albo szybko umierał… Uważa się, że prawie wszystkie dokumenty dotyczące tych badań zostały zniszczone pod koniec wojny: naziści nie chcieli, by ich prace wpadły w ręce wroga.[2]  

Podobnym niepowodzeniem zakończyły się eksperymenty prowadzone przez CIA, którzy chcieli powtórzyć doświadczenia niemieckich uczonych, np. na koreańskich jeńcach wojennych. Próby „prania mózgów” Koreańczykom i zrobienie ich lojalnymi wobec Amerykanów dawały całkiem identyczne rezultaty: obłęd albo śmierć.[3]


„Bezsenny” gaz


Pod koniec lat 40-tych, radzieccy chemicy opracowali specjalny gaz, dzięki któremu ludzie będący pod jego wpływem, mogli nie spać przez 15 dób. Eksperymenty odbywały się w komorze ciśnień przystosowanej do długiego przebywania w niej. Znajdowały się w niej meble, książki i inne niezbędne przedmioty, regularnie podawano wodę i pożywienie, a także ów „bezsenny” gaz. W ścianach znajdowały się iluminatory, przez które eksperymentatorzy mogli obserwować przedmiot eksperymentu.

Przedmiotem eksperymentów byli ci, których uznano za „wrogów ludu”. Obiecano im, że jeżeli dobrowolnie się zgodzą na udział w doświadczeniach, to skróci się im wyrok. W trakcie eksperymentu jego uczestnikom wolno było się kontaktować ze sobą.

Po sześciu dobach mieszkańcy komory przestawali ze sobą rozmawiać, za to od czasu do czasu podchodzili do mikrofonów zamontowanych dla porozumiewania się z eksperymentatorami i „stukali” na swych współtowarzyszy niedoli: co kto powiedział do drugiego na towarzysza Stalina i władzę radziecką… 

Po dziesięciu dobach niektórzy zaczynali biegać po komorze wydając przy tym głośne okrzyki, a dwóch z nich zaczęli naraz rwać książki i mazać ich stronice swymi ekskrementami. Tak upaćkanymi stronami usiłowali oni zakleić iluminatory. Kiedy iluminatory były już zaklejone, eksperymentatorzy nie mogli widzieć, co się dzieje w środku i weszli do środka.

Wszyscy uczestnicy eksperymentu leżeli cicho na swych miejscach i nie reagowali na ich wejście.


„My nie chcemy więcej wyjść na wolność”


Sprawdziwszy pracę oprzyrządowania i uporządkowaniu pomieszczeń, pracownicy oznajmili, że jutro wszyscy będą wolni. I tutaj zamknięci jak na komendę zwrócili głowy w ich stronę i oznajmili unisono: My więcej nie chcemy wyjść na wolność

Medycy z towarzyszeniem ochrony weszli do komory i zaczęli oglądać swych podopiecznych. Wyjaśniło się, że jeden z nich nie żył, przy czym ktoś rozdzielił jego ciało i część jego fragmentów znalazła się w kanalizacji. Nie wiadomo, co mogło się stać narzędziem zbrodni, bowiem w komorze nie było metalowych przedmiotów.

Kiedy żołnierze spróbowali wyprowadzić ich z komory, ci rzucili się na nich. Gołymi rękami zabili pięciu z nich. (!!!) Wszyscy mieszkańcy komory okazali się być szaleńcami, furiatami.

Przyszło porządnie wentylować pomieszczenia i podać tym nieszczęśnikom końskie dawki morfiny. Związanych rzemieniami przeniesiono ich do pomieszczenia, gdzie aplikowano im narkotyki i próbowano wykonać EEC mózgów. Ku zdumieniu badaczy, ich aktywność mózgowa była całkiem zwyczajna, ale kiedy zekowie[4] zapadali w narkotyczny sen, odnotowywano od nich zupełny brak mózgowej aktywności, jakby oni byli martwymi.

Rezultaty eksperymentu okazały się na tyle zdumiewające, że podjęto decyzje o fizycznej likwidacji wszystkich poddanych temu eksperymentowi. Po rozstrzelaniu ich trupy spalono, tak że nie wiadomo jakie było oddziaływanie gazu na tkanki.

W kilkanaście lat później, jeden z pracowników NKWD, który brał udział w tej operacji ponoć opowiedział o jej szczegółach zagranicznym dziennikarzom…


Zgubny RADIOSON


Jeszcze cały szereg źródeł głosi, że w 1954 roku przy Ministerstwie Zdrowia ZSRR zostało utworzone Laboratorium Badań Psychicznych Specjalnego Przeznaczenia (PION). W nim opracowywano metody wpływania na mózg człowieka przy pomocy specjalnych urządzeń i środków psychotropowych. Uczonych i ich mocodawców interesowała nie tylko modyfikacja ludzkiego zachowania, ale i „wmówienie” organizmowi rozlicznych patologii. To mogło być bardzo użyteczne do neutralizacji rozlicznych „wrogich elementów”.[5]   

Pod kierownictwem prof. Borisa Połockiego, który wcześniej pracował z Każnickim, została opracowana instalacja RADIOSON. Pierwsze próby miały miejsce na poligonie pod Nowosybirskiem. W charakterze królików doświadczalnych wystąpiło 145 żołnierzy służby zasadniczej. Przy pomocy tego urządzenia pogrążono ich w głęboki sen. Kiedy żołnierze się obudzili, to obserwowano ich dokładnie, by wychwycić jakieś efekty uboczne. Przez rok wszystko było w porządku i badacze zaczęli już zacierać ręce z radości. I naraz wszyscy uczestnicy eksperymentu zaczęli umierać jeden po drugim. Ten fakt stał się gwoździem do trumny dalszej kariery gen. GRU Iwana Sierowa.

Czy w dniu dzisiejszym przeprowadza się podobne eksperymenty? Oficjalnych informacji o tym nie ma, a nieoficjalnych – ile chcesz. Np. pewne osobistości twierdzą, że jeszcze niedawno nielegalne mityngi rozpędzano przy użyciu generatorów psychotronicznych. Albo to, że sieci łączności telefonii komórkowej mają równoległą funkcję wpływania na mózg i to w różnych celach. Dlatego też każdy, kto posługuje się telefonem komórkowym jest potencjalnym zombie…


Źródło – „Tajny XX wieka”, nr 13/2019, ss. 20-21
Przekład z rosyjskiego - © R.K.F. Leśniakiewicz



[1] Echa tych planów można usłyszeć w powieściach sensacyjnych i fantastyczno-naukowych z czasów ZSRR.
[2] Co nie jest do końca prawdziwe, bowiem większość tego rodzaju dokumentów została przejęta przez Amerykanów i Brytyjczyków w trakcje operacji wywiadowczych na terytorium Niemiec. Podobnie było w strefie radzieckiej.
[3] Zob. także praca zbiorowa „Zamachowcy, terroryści i szare eminencje” - https://hyboriana.blogspot.com/2019/07/zamachowcy-terrorysci-i-szare-eminencje_26.html - gdzie opisano jedną z prób wpływania na mózg falami radiowymi.
[4] Więźniowie – od słów Zakład Karny.
[5] Zob. A. i B. Strugaccy – „Przenicowany świat” i in.