MS "Alta"
Ostatnio media
podały informacje o dwóch statkach-widmach, które znaleziono w dwóch
lokalizacjach Wszechoceanu:
1.
Irlandia: sztorm Dennis wyrzucił statek widomo, który od lat dryfował na
Atlantyku
Tajemniczy gość zacumował w
niedzielę na zachodnie wybrzeże Ballycotton w hrabstwie Cork w Irlandii – to
efekt niezwykle potężnego sztormu DENNIS,
który szalał w weekend nad Atlantykiem.
Statek-widmo MS Alta
osiadł na skałach irlandzkiego wybrzeża po tym, jak przez ostatnie dwa lata
dryfował na morzu. Nikogo nie znaleziono na pokładzie.
Według doniesień
irlandzkiego inspektora 250-metrowy statek towarowy został zbudowany w 1976 r.
i nie zanieczyszcza tego obszaru.
Dokładna ścieżka, którą
obrał przez lata, pozostaje tajemnicą, chociaż statek towarowy pod banderą
Tanzanii widziano, jak dryfował przynajmniej dwukrotnie, zanim trafił do
Irlandii.
Według danych Coast Guard
News w 2018 r. amerykańska straż przybrzeżna uratowała 10 członków załogi MV Alta.
Załoga pozostawała na statku przez prawie dwadzieścia dni, zanim dopłynęła
pomoc w szczycie wyjątkowo aktywnego sezonu huraganowego.
Przepłynęliśmy
ponad 1300 mil morskich, aby dostać się na uszkodzony statek przed przewidywaną
ścieżką huraganu Leslie i zabraliśmy 10 członków załogi na pokład. Wszyscy
jesteśmy dumni z naszego udziału w tej skoordynowanej akcji Straży Przybrzeżnej,
by uratować tę załogę – mówił wówczas komandor Travis Emge, dowódca amerykańskiej
straży przybrzeżnej Cutter Confidence.
Amerykańska Straż
Przybrzeżna dowiedziała się o osieroconym statku dopiero 30 września 2018 r.,
około 11 dni po tym, jak statek zaczął dryfować na oceanie. Załoga Alty
była w drodze z Grecji na Haiti, kiedy maszyna uległa awarii w odległości około
2800 kilometrów na południowy wschód od Bermudów. Niestety, członkowie załogi
nie byli w stanie dokonać napraw.
Co ciekawe, zaledwie sześć
miesięcy temu statek-widmo był widoczny u wybrzeży Afryki, a na początku
września 2019 r. zauważyła go brytyjska załoga okręgu HMS Protector. John Tattan z Ballycotton RNLI Lifeboat
Operations powiedział portalowi Irish Examiner, że tego typu zdarzenia występują
w Irlandii „raz na milion”.
Rozpoczął
swoją podróż od zachodniego wybrzeża Afryki, na zachód od wybrzeża Hiszpanii,
na zachód od wybrzeża Anglii i na wybrzeże Irlandii –
powiedział Tattan. Nigdy wcześniej nie
widziałem niczego podobnego – oznajmił. Dodał, że to dziwne, iż statek nie
został wykryta przez jeden z wielu statków rybackich u wybrzeży południowego
wybrzeża, zanim dopłynął do brzegu.
Choć statek nie stanowi
żadnego zagrożenia, służby zaapelowały do mieszkańców, by nie zbliżali się ani
nie próbowali wejść na jego pokład. Znajduje
się na niebezpiecznym i niedostępnym odcinku wybrzeża, i jest w niestabilnym
położeniu – ostrzegły miejscowe władze.[1]
A mnie nasuwa się pytanie, czy nie
chodzi czasem o jakiś trefny ładunek, np. bombki czy inne strzelające zabawki bynajmniej nie na choinkę?... I jeszcze
relacja świadka z HMS Protector, który sfotografował statek-widmo na Atlantyku:
Dwa dni temu HMS Protector odkrył na morzu
najprawdopodobniej opuszczony statek handlowy na Środkowym Atlantyku.
Zbliżyliśmy się do niego w celu skontaktowania się z nim i udzielenia pomocy,
ale nikt nie odpowiedział! Ponieważ trwa dochodzenie nie jesteśmy w stanie dać
wam więcej informacji na temat tego wydarzenia…[2]
I jeszcze jeden
kwiatek z tej łączki. Znaleziono kolejny statek-widmo, tym razem na Oceanie
Indyjskim:
2.
Statek widmo koło Rangunu. Zagadka rozwiązana
Policjanci z Mjanmy badający
opuszczony statek, który osiadł na mieliźnie niedaleko Rangunu, odkryli jego
tajemnicę.
Zardzewiały MS Sam
Ratulangi PB 1600 został dostrzeżony przez rybaka. Ostatni ślad po
jednostce pochodzi sprzed 9 lat. Wstępne dochodzenie wykazało, że silniki i
urządzenia statku są w pełni sprawne.
Pusty kontenerowiec był
holowany do fabryki zajmującej się złomowaniem statków. Jak ustalono, z powodu
złej pogody przerwały się przyczepione do niego kable. Sam Ratulangi PB 1600 był
niesiony prądem, aż dotarł w okolice Rangunu - podaje „Fox News”.
By ustalić lokalizację
holownika, użyto radaru. Członkowie załogi holownika MV Independence zeznali, że opuścili Dżakartę 13 sierpnia. Zmierzali
do Bangladeszu. Trudne warunki pogodowe zaskoczyły ich na południe od rzeki
Rangun.
Kontenerowiec został
zbudowany w 2001 roku. Mierzy ponad 177 metrów. Gdy w 2009 roku po raz ostatnio
odnotowano jego położenie, statek był u wybrzeży Tajwanu.[3]
A skoro już o
tajemnicach mowa, to czym jest stwór znaleziony na jednej z pacyficznych plaż Meksyku
znaleziono dziwne zwierzę wyrzucone przez fale na brzeg. Oto, co podaje portal
o2.:
Kryptyda czy mutant?
Na plaży w
meksykańskim kurorcie Destiladeras odnaleziono przedziwne stworzenie.
Przypominało ono delfina, ale pozbawionego płetw oraz oczu. Zagadka pochodzenia
stworzenia oczekuje teraz na rozwiązanie.
Nie ma oczu ani
płetw. Nie mają pojęcia, co to za stworzenie
Mieszkańcy
leżącego leżącego nad Pacyfikiem Destiladeras byli zadziwieni znaleziskiem, na
które natrafili na brzegu w zeszłym tygodniu. Z daleka wyglądało jak delfin
wyrzucony na brzeg. Jednak gdy podeszli bliżej, okazało się, że jest to coś dużo
bardziej strasznego.
Nie jest pewne,
czym właściwie jest zwierzę. Na pierwszy rzut oka przypomina węża lub węgorza z
głową delfina. Jak donoszą lokalne media, żaden z rybaków nie widział wcześniej
podobnego stworzenia.
Zdjęcie,
wrzucone na facebook'ową stronę Documental Nyarit, od razu pobudziło ludzi do
tworzenia kolejnych teorii. Zdaniem niektórych brak narządu wzroku wynika z
tego, że zwierzę żyje normalnie na bardzo dużych głębokościach.
Miejscowi
twierdzą, że mogło ono zamieszkiwać okolice miejscowości Puerto Vallarta, gdzie
głębia oceanu wynosi ponad 1000 metrów. Na takich głębokościach nie dochodzi
już światło, więc oczy po prostu nie były zwierzęciu potrzebne.
Oznaczałoby to,
że ludzie natrafili na nowy gatunek podmorskiej istoty. Skoro tak, to jego
przedstawicieli musi być dużo więcej.
Bardzo możliwe
również, że stworzenie była po prostu zmutowanym delfinem. Zdaniem niektórych
jest to po prostu wynik delfiniego poronienia, a oczy i płetwy zwyczajnie nie
zdążyły się jeszcze rozwinąć. Zwierzę wygląda jednak na dość wyrośnięte, co
budzi kolejne pytania.
Niektórzy
internauci uznawali sceptycznie, że zdjęcia są po prostu fałszywe. Ktoś
sfotografował na plaży martwego delfina, po czym komputerowo wymontował mu oczy
oraz płetwy, by wzbudzić sensację.
Na rozwikłanie
zagadki trzeba zaczekać, aż sprawą zajmą się biologowie. Co jakiś czas morskie
głębiny wyrzucają na brzeg nieznane nauce stworzenia. W zeszłym roku w
Tajlandii mieszkańcy odnaleźli m.in. osobliwą, śluzowatą istotę. Na
przypominające kosmitów stwory często natrafiają też rybacy poławiający w Morzu
Barentsa, między Norwegią a Rosją.[4]
Osobiście nie widzę
w tym nic kosmicznego. Być może jest to zwykła murena czy konger, które spotyka się tam
wśród raf. Nie zapominajmy, że Wszechocean to niemal ¾ powierzchni naszej
planety, znamy jakieś 10% (szacunek optymistyczny!) jego dna, więc może w nim
być wszystko: od kryptyd i zwierząt z zamierzchłych epok geologicznych aż po
Syreny i podmorskie bazy Kosmitów…