środa, 9 grudnia 2020

Jak kapusta kiszona uratowała tysiące marynarzy

 


Stanisław Bednarz

 

Gnilec vel szkorbut morderca marynarzy. Pomiędzy rokiem 1600 a 1800 na szkorbut zmarło aż  1 milion marynarzy, więcej niż przez wszystkie inne choroby, katastrofy i bitwy.. Willem Barents zabrał spore zapasy - soloną wołowinę, wędzony boczek, szynkę i ryby, , groch, fasolę, kaszę, mąkę, olej, i sól. Do popicia zaś piwo, wino i brandy. Zrazu wszystko szło dobrze, ale z powodu zimna popękały beczki z piwem, a zapasy jedzenia uzupełniane o mięso upolowanych niedźwiedzi na niewiele się zdały - Barents z każdym dniem traci siły. 20 czerwca 1597 r. umiera. Czy uwierzyłby, że ocaliłoby go trochę kiszonej kapusty?

Cynga dopadała marynarzy podczas trwających miesiące rejsów, a nazywano ją gnilcem lub szkorbutem. W 1497 r. płynący do Indii Vasco da Gama stracił przez szkorbut aż 100 spośród 160 członków załogi.. Marynarze narzekali na zmęczenie i słabość, ich twarze stały się zielonożółte, oczy podkrążone, a dziąsła zaczęły barwić się niebieskawo i boleśnie puchnąć. Próba ugryzienia suchara kończyła się wypadnięciem zęba. Chorzy zaczynali cuchnąć jak trupy. Umierali w męczarniach.

Ta sama plaga zabiła też ponad dwie trzecie ludzi Ferdynanda Magellana podczas wyprawy dookoła świata. Gdy wycieńczona eskadra dopłynęła do Polinezji, marynarzy przywróciły do zdrowia banany, orzechy kokosowe.

Choć dosyć wcześnie szkorbut był kojarzony ze złym jedzeniem, to długo nikt nie potrafił sprecyzować, co w marynarskiej diecie należałoby zmienić. Zabierano wyłącznie to, co wydawało się niezbędne i nie mogło się szybko zepsuć. Cztery lata po śmierci Barentsa James Lancaster, wprowadził na jednym ze statków Kompanii Wschodnioindyjskiej obowiązek regularnego spożywania cytryn i pomarańczy. Załoga dotarła do portu w komplecie. Ale musiało minąć jeszcze półtora wieku, żeby jedzenie cytrusów było na statkach powszechne.








Stało się to pod wpływem szoku, jaki w angielskiej flocie wywołał los marynarzy admirała George’a Ansona. Z 1900 ludzi, którzy wyprawili się na Pacyfik w 1740 r., do domu powrócił ledwie co piąty! Człowiekiem, który przekonał admiralicję, był James Lind, lekarz ze Szkocji. Lind dowiódł, że kilka łyków soku, którym początkowo marynarze gardzili jako napojem niemęskim, już po kilku dniach przywraca choremu siły.

W marynarce wojennej Wielkiej Brytanii do przysługującego rumu dodawano sok z cytrusów, we francuskiej do brandy i ich nie powalało. Gorzej, gdy trasa rejsu była tak wytyczona, że zaopatrzenie się w sok było niemożliwe. Ale wtedy z pomocą przyszła kapusta. Skuteczność tego naturalnego specyfiku sprawdzili już kiedyś wikingowie. Jej skuteczność okazała się stuprocentowa…

Potwierdzenie przypuszczeń, znaleziono  w pismach Katona i Pliniusza. Cook, który w 1769 r. wyruszył w rejs, zastosował się do zaleceń  co do kiszonej kapusty i zakończyło się sukcesem. Podczas wypraw polarnych żywiono się  surowym mięsem fok co też zapobiegało szkorbutowi.

Z nadejściem parowców, gdy podróże stały się krótsze, szkorbut przestał nękać marynarzy Na naukowe zdefiniowanie skarbu, którego brak wywołuje szkorbut, trzeba było czekać aż do lat 20. XX wieku. Dokonał tego Albert Szent-Györgyi, węgierski biochemik, który z papryki wyizolował pewną szczególną substancję i podejrzewał, że jej niedobór odpowiada za rozwój szkorbutu…

Amerykanin Charles Glen King ten sam związek pozyskał z cytryn i zidentyfikował jako witaminę C. W 1937  Szent-Györgyi otrzymał Nagrodę Nobla. Jako pierwszy syntezy witaminy C dokonał pracujący w Bazylei, a pochodzący z rodziny polskich Żydów z Włocławka Tadeusz Reichstein. On też dostał Nagrodę Nobla, w 1950 r.