Niedawno w Internecie
natknąłem się na artykuł, który zainteresował mnie ze względu na możliwość
istnienia we Wszechświecie obiektów, które kwestionują teorie na temat
powstania i istnienia Wszechświata i jego wieku. O jednym z nich mówi artykuł Radka Kosarzyckiego, a oto i on:
TOI-561
b to planeta skalista z czasów, gdy nie powinno być planet skalistych
Astronomowie analizujący dane z
kosmicznego teleskopu TESS odkryli kolejną egzoplanetę.
Jest to planeta skalista, krążąca bardzo blisko swojej gwiazdy, przez to bardzo
gorąca, zdecydowanie za gorąca, aby na jej powierzchni istniało życie. Można by
zatem powiedzieć, że to nic ciekawego. Jest dokładnie odwrotnie.
TOI-561
b,
bo takie oznaczenie otrzymała nowo odkryta planeta, jest wyjątkowa pod jednym
względem. Gwiazda macierzysta tej planety należy do tzw. gwiazd grubego dysku.
Tutaj, krótkie wyjaśnienie.
Droga Mleczna jest galaktyką
spiralną. W przekroju poprzecznym można wyodrębnić cienki dysk, w płaszczyźnie
którego wokół supermasywnej czarnej dziury Sgr
A* krążą młode gwiazdy, w tym także Słońce ze swoim układem planetarnym.
Cały cienki dysk galaktyki zanurzony jest w grubym dysku, który tym samym
rozciąga się wyżej nad cienki dysk. Jest to obszar, do którego z cienkiego
dysku z czasem wyemigrowały już stare gwiazdy. Takie stare gwiazdy, dużo
starsze od Słońca charakteryzują się nieco innym składem chemicznym.
W Wielkim Wybuchu powstał wodór,
hel i lit. Pierwsze gwiazdy były gwiazdami niezawierającymi żadnych cięższych
metali, bowiem ich po prostu nie było. Ciężkie pierwiastki dopiero musiały
powstać we wnętrzach gwiazd. Z czasem, pod koniec życia gwiazd, gdy
eksplodowały jako supernowe, roznosiły po swoim otoczeniu wytworzone w toku
życia cięższe pierwiastki, niejako „zanieczyszczając” nimi gaz i pył, z którego
powstawało kolejne pokolenie gwiazd. Zatem każde następne pokolenie miało coraz
wyższą tzw. metaliczność (w astronomii metalem określa się zasadniczo wszystkie
pierwiastki cięższe od wodoru i helu).
Stąd też młodsze gwiazdy tworzące
cienki dysk galaktyki mają w sobie znacznie więcej metali od starszych gwiazd
dysku grubego, co można ustalić w toku obserwacji spektroskopowych.
Gwiazda TOI-561 ma znacznie mniej metali niż Słońce. Jej wiek szacuje się
na ok. 10 mld lat, co jest wartością ponad dwukrotnie wyższą od wieku Słońca.
Gwiazda znajduje się 86 parseków (~280 ly od Ziemi w konstelacji Sekstansu –
przyp. R.L.), więc nie jest od nas przesadnie odległa.
Zważając na to, że planety
powstają bardzo szybko po powstaniu gwiazdy, zanim jeszcze intensywne wiatry
nie wywieją z okolic gwiazdy gazu i pyłu, to można założyć, że planety
charakteryzują się tym samym wiekiem co ich gwiazdy macierzyste.
I tutaj dochodzimy do bohaterki
tego artykułu: planety skalistej 50 proc. większej i trzy razy masywniejszej od
Ziemi. Mimo tego, że tak ona i jej gwiazda powstały ponad 10 miliardów lat
temu, kiedy metali było mniej, to powstała planeta skalista. Może to wskazywać,
że niezależnie od obfitości metali, planety skaliste powstawały już w bardzo
młodym wszechświecie. Jest to pierwsza i jedyna jak dotąd planeta skalista
odkryta przy gwieździe z dysku grubego galaktyki.
Do niedawna istniało przekonanie,
że przez długi czas jeżeli powstawały jakieś planety to raczej były to gazowe
olbrzymy, bo w otoczeniu wczesnych gwiazd nie było materiałów, z których
mogłyby powstawać planety skaliste. Owszem, gęstość tej konkretnej planety jest
niższa niż naukowcy się spodziewali, co zdaje się potwierdzać, że zawiera ona
mniej metali niż jej odpowiedniczki z czasów obecnych (niczym planeta Terminus
z Fundacji, klasycznej powieści science-fiction autorstwa Isaaca Asimova).
Obecnie TOI-561 b znajduje się tak blisko swojej gwiazdy, że okrąża ją w
ciągu zaledwie 11 godzin. Czyli w ciągu jednej ziemskiej doby, na tej planecie
mijają dwa lata. Niewielka odległość sprawia, że na powierzchni planety panuje
temperatura ponad 2000 K.
Oczywiście w takiej sytuacji o
żadnym życiu na powierzchni planety nie może być mowy, aczkolwiek nie oznacza
to, że wcześniej planeta nie znajdowała się dalej i nie panowały na niej bardziej
zdatne do życia warunki.
To właśnie jest jeden z
fascynujących aspektów tej planety. Jeżeli faktycznie okaże się, że planet
skalistych we wczesnych wszechświecie było dużo, to trzeba będzie założyć, że
wiele z nich też musiało znajdować się w takich odległościach od swoich gwiazd,
że na ich powierzchni mogły panować warunki podobne do ziemskich, teoretycznie
umożliwiających istnienie życia.
Skoro obecnie poszukujemy
pozaziemskich cywilizacji zakładając, że na innych, odległych planetach mogło
powstać życie i wyewoluować do poziomu inteligencji zdolnej do kontaktów
międzygwiezdnych, to teraz będziemy musieli uznać, że takie same procesy mogły
zachodzić nie tylko daleko w przestrzeni, ale także w odległej przeszłości.
To oczywiście czyste spekulacje,
ale jeżeli 10 mld lat temu powstała jakaś planeta skalista, krążąca w takiej
odległości od swojej gwiazdy, że na jej powierzchni mogła istnieć woda w stanie
ciekłym i mogło powstać jakieś życie, to takie życie do czasów obecnych miałoby
10 mld lat na ewolucje. Jeżeli – hipotetycznie – na takiej planecie życie
ewoluowałoby w tempie podobnym do tego na Ziemi, to na naszym obecnym etapie
mogło równie dobrze znajdować się 4 czy 5 mld lat temu. Zważając na tempo
rozwoju cywilizacji na Ziemi, na postępy w nauce, można zatem przypuszczać, że
takie hipotetyczne życie mogło osiągnąć poziom rozwoju dużo wyższy od naszego
już miliardy lat temu.
Oczywiście od tego czasu już
dawno taka cywilizacja mogła się unicestwić i zniknąć, nie pozostawiając po
sobie żadnego śladu. Zanim jednak zniknęła, mogła być równie dobrze zdolna do
podróży międzygwiezdnych. Pomyślcie, że zaawansowane cywilizacje techniczne
mogą być nie tylko pieśnią przyszłości, ale paradoksalnie mogą być też częścią
odległej przeszłości. Taka myśl – przynajmniej mnie – strasznie pobudza
wyobraźnię. A odpowiada za to odkrycie jednej planety krążącej wokół jednej z
najstarszych gwiazd w naszej galaktyce. Czego chcieć więcej.[1]
Moje
3 grosze
Wydaje mi się, że
jednak istnieje wyjaśnienie i to proste, ale zaskakujące. Mamy tu do czynienia
podobnie jak w przypadku niektórych gwiazd – z planetą-przybyszem z innego
wszechświata. Na pierwszy rzut oka brzmi to niedorzecznie, ale istnieją
poszlaki wskazujące na to, że Wszechświat jest starszy, niż to się zakłada – a zatem
liczy sobie ponad te 13,8 mld lat wyliczone przez naukowców-kosmologów, albo
jest nieskończony w przestrzeni i czasie, a my mieszkamy tylko w jego młodszej
części, albo jest wiele wszechświatów, z którymi przebiega wymiana
materii/energii i stąd się biorą wszystkie dziwne rzeczy, które obserwujemy, a
Wszechświat jest jednym z tych młodszych… - pisałem już o tym na tym blogu. Oczywiście
na razie nie mamy możliwości tego sprawdzić, ale w przyszłości, po opanowaniu
technologii lotów kosmicznych i chronomocji, będzie to – jak uważam – całkowicie
możliwe.
W miarę rozwoju technik
obserwacyjnych będzie się wykrywało coraz więcej takich osobliwości, które będą
korygowały nasze poglądy kosmologiczne i dzięki temu będziemy mieli coraz
bardziej jasny obraz Uniwersum w którym przyszło nam żyć.