środa, 26 maja 2021

Na progu Nieznanego (3)



 Nierozmienialny „tysiak”

 

Rusłana Kowskaja

 

Pamiętacie epizod z kultowej powieści braci Strugackich Poniedziałek zaczyna się w sobotę, w którym bohater popada w kłopoty z milicją dzięki nierozmienialnej kopiejce? Na pewno wielu z was słyszało legendę o tzw. nierozmienialnym rublu. Mnie w życiu udało się zetknąć się z czymś podobnym!

 

Rzadkie imię

 

Cztery lata temu (2015 r.), ja – studentka V roku nauki w Instytucie Języków Obcych wracałam po wykładach do domu. Szłam i głęboko się zamyśliłam patrząc pod nogi. I naraz zauważyłam jak wśród jesiennych liści błysnął zielenią banknot. Podniosłam go i zaczęłam oglądać. Tysiącrublówka. Na jego skraju, równym pismem, czerwonym tuszem napisano: Dla Rusłany.

Rzecz w tym, że mam na imię Rusłana i bardzo zdziwił mnie taki zbieg okoliczności, bo może imię jest bardzo rzadkie. Pomyślałam: może ktoś postanowił mnie rozbawić? Rozejrzałam się wokół siebie w poszukiwaniu znajomej twarzy, ale nic podejrzanego nie zauważyłam. Zaczęło padać, ludzie się spieszyli, i nikt nie zwracał na mnie uwagi.

Zatrzymałam tego tysiaka dla siebie. Pomyślałam – A co mi tam, czemu miałby przepaść? Kupiłam sobie za niego w kosmetycznym wodę toaletową, o której dawno marzyłam, ale nie mogłam sobie na nią pozwolić z powodu braku finansów. Wtedy wynajmowałam mieszkanie i na wszystkim oszczędzałam, by mieć na czynsz – tak więc rzadko pozwalałam sobie na wydatki.

 

Poprzez 1000 km

 

Wiosną świętowałam swe urodziny. Dostałam od gości prezenty, w tym kopertówki. Jakież to było moje zdziwienie, kiedy w jednej z kopert znalazłam tą samą tysiącrublówkę.

- Dostałam ją jako resztę w supermarkecie i od razu zdecydowałam, że podaruję ją tobie – powiedziała przyjaciółka, od której dostałam tą kopertę.

- No i wróciła do mnie – pomyślałam wtedy.

Tym razem moją cenną imienną tysiącrublówkę wydałam w czasie letniego wyjazdu do Soczi, gdzie pracowałam w dziecięcym wakacyjnym obozie. Wydałam i zapomniałam, a zimą znów w niepojęty sposób wróciła do mnie! Dorabiałam sobie jako korepetytorka języka angielskiego z uczniami w ich domach. i oto pewnego razu ojciec jednego z moich podopiecznych rozliczył się ze mną przy pomocy takiego właśnie, „mojego” tysiaka! Byłam skrajnie zdumiona i zainteresowana, czy nie odpoczywał on w lecie z rodzina na południu. Pokręcił przecząco głową i powiedział, że już od dawna nigdzie nie jeździł. Przyjrzałam się dokładnie banknotowi: nie było żadnych wątpliwości – to była dokładnie ta sama tysiącrublówka! Po prostu niewiarygodne! Ona wróciła do mnie pokonując tysiąc kilometrów! Wtedy zdecydowałam, że nie będę jej wydawać i pozostawię ją sobie na pamiątkę.

 

Na przedniej szybie

 

Upłynął rok, kiedy byłam odwiedzić przyjaciółkę, do mieszkania, które zajmowałam włamali się złodzieje. Oni zabrali stareńki laptop, aparat fotograficzny i nawet kuchenkę mikrofalową. Rzecz jasna zabrali też wszystkie pieniądze, jakie miałam, i oczywiście mojego tysiaka. Niestety, nie udało się złapać tych złoczyńców.

Wkrótce zdecydowałam się pojechać do Moskwy. Mieszkała tam moja siostra-bliźniaczka, która od dawna zapraszała mnie do siebie. Pomogła mi zaczepić się w biurze tłumaczeń. Pracy było dużo, płacili za nią całkiem przyzwoicie, dlatego też w ciągu roku spełniłam swoje marzenie i wzięłam kredyt na zakup samochodu. I tak oto, zupełnie niedawno, po pełnym pracy dniu, siadam za kierownicę i widzę – na szybie, pod wycieraczką znajduje się jakiś papierek. Okazało się, że była to znajoma tysiącrublówka z podpisem Dla Rusłany. Nie wierzyłam własnym oczom!

Ciekawa jestem, jak długo nie będzie się ze mną rozstawać mój nierozmienialny tysiak? Chociaż jestem pewna, że jak jego kiedyś tam wydam, to on i tak do mnie wróci…

 

Źródło: Niewydumannyje Istorii, nr 52/2019, s.18

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz