środa, 30 czerwca 2021

Pył z asteroidy znaleziony w kraterze Chicxulub potwierdza przyczynę wyginięcia dinozaurów

 



Jake Parks

 

Chociaż impakt asteroidy był przypuszczalną przyczyną masowego wyginięcia dinozaurów 66 mln lat temu, uczeni znaleźli dowody zamykające sprawę.

 

Asteroidamordercadinozaurów

 

Tak można przełożyć słowo Dinosaurasteroidkiller – asteroidę, która uderzyła w Półwysep Jukatan 66 mln lat temu, zabijając 75% życia na Ziemi w tym wszystkie nie-ptasie dinozaury.

Ok. 66 mln lat temu, asteroida wielkości miasta przebiła się przez ziemską atmosferę i uderzyła w płytkie wody przy Półwyspie Jukatan w Zatoce Meksykańskiej. Kosmiczny atak artyleryjski wyżłobił krater o szerokości 125 mil (200 km) na powierzchni Ziemi, unosząc w powietrze pióropusze wyparowanych skał i gruzu, które globalnie blokowały widok Słońca na lata lub dekady. Po początkowym wybuchu zmniejszone światło słoneczne spowodowało spadek temperatury powierzchni Ziemi nawet o 50 stopni Fahrenheita (28 stopni Celsjusza), pomagając w masowym wymieraniu, które zabiło 75 procent życia na Ziemi.

Ale w końcu kurz opadł.

Szybko już w latach 80. naukowcy odkryli ślady pyłu asteroidy, znajdując go rozproszonego po całym świecie w tej samej warstwie geologicznej, która odpowiada wyginięciu dinozaurów. W następnej dekadzie w Zatoce Meksykańskiej odkryto krater Chicxulub. A ponieważ krater wydawał się być w tym samym wieku co globalna warstwa skalna wzbogacona pyłem asteroid, naukowcy byli prawie pewni, że rozpracowali historię śmierci dinozaurów.

Teraz wydaje się, że nowe badanie oficjalnie zamknęło sprawę na dobre. Nazwany na cześć pobliskiego miasta, krater Chicxulub znajduje się tuż przy morzu. Nowe dowody potwierdzają, że miejsce to jest prawie i bez wątpienia epicentrum śmierci dinozaurów.

Najnowsze dowody pochodzą z próbek rdzeni skalnych pobranych z samego krateru Chicxulub, który jest zakopany pod dnem morskim w Zatoce Meksykańskiej. W najnowszym badaniu opartym na tych próbkach, które zostały zebrane podczas misji w 2016 roku współkierowanej przez University of Texas w Austin, naukowcy twierdzą, że znaleźli charakterystyczny znak pyłu asteroidy. Występuje w postaci irydu, który jest powszechny w niektórych typach asteroid, ale rzadki w skorupie ziemskiej.

W próbce pobranej z pierścienia szczytowego krateru naukowcy odkryli najwyższe stężenie skały z pyłem irydowym, która zawiera również mieszaninę popiołu z osadu uderzeniowego i oceanicznego. Ta próbka również pokazuje podwyższone poziomy innych pierwiastków powszechnie kojarzonych z asteroidami, co skutkuje chemicznym odciskiem palca, który przypomina pył asteroidy znaleziony na całym świecie w latach 80. XX wieku i dokładnie odpowiada geologicznej lokalizacji samego uderzenia.

 

Widzimy tutaj fragment rdzenia skalnego z krateru Chicxulub, w którym badacze odkryli koncentrację irydu, znacznika materiału asteroid, zmieszanego z popiołem z uderzenia i osadów oceanicznych.


Międzynarodowy program odkrywania oceanów

 

Połączyliśmy wyniki z czterech niezależnych laboratoriów na całym świecie, aby upewnić się, że mamy rację” – powiedział główny autor Steven Goderis, profesor geochemii na Vrije Universiteit Brussel, w komunikacie prasowym.

- Jesteśmy teraz na poziomie zbiegu okoliczności, który geologicznie nie dzieje się bez związku przyczynowego – dodał Sean Gulick, profesor w UT Jackson School of Geoscience i współautor badania. 


CDN.

wtorek, 29 czerwca 2021

Szukając Planety nr 9

Dziewiąta Planeta według wizji artysty


Jake Parks 

 

Powoli i dziwnie orbitujący obiekt wydaje się być masywnym i na razie niewidzialnym światem czającym się w zewnętrznych peryferiach Układu Słonecznego. Ten hipotetyczny świat nazwany Planeta 9 wydaje się być Superziemią albo Subneptunem, a którego orbita, której afelium znajduje się dziesiątki razy dalej niż odległość od słońca karłowatej planety 134340 Pluton.

Nieco ponad rok temu trójka astronomów ustanowiła rekord dla najdalszego obiektu, jaki kiedykolwiek odkryto w Układzie Słonecznym. Ponieważ mały świat został znaleziony ponad trzy razy dalej od Słońca niż Pluton, zespół trafnie nazwał go FarOut.

Ale niesamowita odległość FarOut wynosząca około 123 jednostek astronomicznych czyli 1,94 · 10^-3 ly – gdzie 1 jednostka astronomiczna (AU) jest równa średniej odległości między Słońcem a Ziemią (150 mln km) – nie jest jedyną rzeczą, która czyni ten świat intrygującym. W ostatnich latach ta sama grupa badaczy odkryła kilkanaście innych niezwykle odległych ciał. I, ku ich zaskoczeniu, ustalili, że wiele z tych obiektów zbliża się do Słońca lub osiąga peryhelium mniej więcej w tym samym punkcie przestrzeni.

Naukowcy uważają, że ta rosnąca lista skupionych obiektów – której częścią jak podejrzewa się jest FarOut – jest najlepszym dowodem na istnienie nieodkrytego świata czającego się na zewnętrznych obrzeżach naszego Układu Słonecznego. Świat ten jest zwany Planetą Dziewiątą.

 

Znajdowanie odległych obiektów

 

Scott Sheppard i jego zespół wnieśli ostatnio wiele wiadomości ze względu na stale rosnącą listę odległych odkryć. Dzieje się tak dlatego, że Sheppard, astronom z Carnegie Institution for Science, oraz koledzy astronomowie Chad Trujillo z Northern Arizona University i David Tholen z University of Hawai'i, przeprowadzają jak dotąd najbardziej kompleksowy przegląd obiektów Układu Słonecznego poza Plutonem. Według Shepparda, odkąd badanie zespołu rozpoczęło się w 2012 r., odkryto około 80% wszystkich obiektów Układu Słonecznego odkrytych poza 60 AU.

Ale Sheppard i jego zespół jeszcze nie skończyli. Spodziewają się, że w ciągu najbliższych kilku lat ich badania zauważą wiele bardziej odległych i słabych obiektów transneptunowych (TNO), które są zamarzniętymi, skalistymi ciałami znajdującymi się za Neptunem w regionie zwanym Pasem Kuipera.

- Do tej pory w naszym przeglądzie pokryliśmy około 25 procent nieba – mówi Sheppard.

I chociaż FarOut, o szerokości około 310 mil (500 kilometrów), jest prawie na granicy obserwacyjnej ich teleskopów, im większy obiekt, tym łatwiej go dostrzec. Tak więc, mówi Sheppard, powinni być w stanie wykryć kilka nieco większych obiektów znajdujących się jeszcze dalej.

Poprzez swoje badanie Sheppard i jego zespół pracują nad zwiększeniem liczby znanych odległych obiektów, takich jak FarOut. To, jak mają nadzieję, da im lepsze wyobrażenie o tym, co wyrównuje orbity wielu z tych odległych ciał, prawdopodobnie pomagając im w końcu wyśledzić Dziewiątą Planetę.

Sheppard podkreśla jednak, że FarOut nie jest jeszcze dowodem na istnienie Planety Dziewiątej. Ponieważ FarOut jest tak, cóż, bardzo odległy, bardzo trudno jest określić jego orbitę. To sprawia, że ​​trudno jest stwierdzić, czy nowe znalezisko jest rzeczywiście członkiem unikalnej grupy TNO, która wskazuje na istnienie Dziewiątej Planety, czy też jest to tylko zwykły obiekt w stosunkowo nudnym, choć odległym miejscu, orbita.

Chociaż Sheppard i jego zespół są już całkiem pewni prędkości FarOut (a tym samym jego odległości), aby potwierdzić orbitę FarOut, muszą najpierw zebrać więcej zdjęć obiektów poruszających się po niebie.

- Potrzebujesz rocznych obserwacji, aby rzeczywiście wyliczyć jego orbitę – mówi Sheppard. A ponieważ nie mają jeszcze rocznych danych dla FarOut, mówi: - potrzebujemy kolejnej obserwacji w listopadzie [2019], aby rzeczywiście uzyskać wiarygodną orbitę.

W chwili pisania tego tekstu Sheppard z niecierpliwością czeka na nowe dane z listopada.

Ale FarOut nie jest jedynym światem, który może pomóc wskazać drogę do Planety Dziewiątej. W październiku 2018 roku naukowcy ogłosili potwierdzenie kolejnego odległego odkrycia o nazwie 2015 TG387, które w duchu Halloween nazwali Goblin. Chociaż lodowa skała o szerokości 200 mil (320 km) została po raz pierwszy zauważona w odległości około 80 jednostek astronomicznych, ma ona szczególnie ekscentryczną orbitę, co oznacza, że ​​oddala się wyjątkowo daleko od Słońca.

- Orbita Goblina jest bardzo duża. Ma półoś wielką wynoszącą około 1000 AU - mówi Sheppard, - co oznacza, że ​​jednokrotne okrążenie Słońca zajmuje około 40.000 lat.

Ze względu na czas potrzebny Goblinowi na ukończenie pojedynczej orbity, zespół potrzebował trzech lat obserwacji po początkowym odkryciu w 2015 roku, aby określić dokładną trasę na niebie. Ale kiedy już to ustalili, dowiedzieli się, że ekscentryczny TNO dochodzi do peryhelium niemal w tym samym punkcie kosmosu, co garść innych godnych uwagi obiektów. Należą do nich wcześniejsze odkrycie przez zespół 2012 VP113 (którego nazwali Biden jako ukłon w stronę „VP” w nazwie) oraz Sedna, planeta karłowata o średnicy około połowy Plutona odkryta w 2003 roku.

To właśnie ta niedawno zidentyfikowana grupa obiektów skupionych wokół peryhelium, którą Sheppard nazywa „ekstremalnymi TNO”, sugeruje, że niewidoczna i masywna planeta ukrywa się na obrzeżach naszego Układu Słonecznego.

 

Polowanie na Planetę Dziewiątą

 

Wraz z rozwojem potężnych teleskopów do przeglądów, a także wyrafinowanego oprogramowania, które może przeszukiwać ogromne ilości danych jak nigdy dotąd, dopiero teraz zaczynamy przeszukiwać odległe zakątki Układu Słonecznego w poszukiwaniu lodowych planet karłowatych i tym podobnych. Ale odkrycie tej szczególnej klasy ekstremalnych TNO wskazuje, że planety karłowate mogą nie być królami i królowymi Pasa Kuipera. Zamiast tego istnieje coraz więcej dowodów sugerujących, że kolosalny świat o masie od pięciu do 15 razy większej niż masa naszej własnej planety czai się daleko poza nią, odgrywając rolę lalkarza w dziwnie skupionym zbiorze odległych ciał.

Scott Sheppard i Chad Trujillo zdobyli nagrodę Farinella 2019 za swoją pracę badającą i charakteryzującą obiekty w zewnętrznym Układzie Słonecznym.

W 2016 roku astronomowie z Caltech Konstantin Batygin i Mike Brown opublikowali artykuł zatytułowany „Dowody na istnienie odległej gigantycznej planety w Układzie Słonecznym”. W nim omawiają unikalną populację TNO, które zbliżają się do Słońca w przybliżeniu w tym samym punkcie przestrzeni, pomimo różnych trajektorii orbitalnych. Według tego badania prawdopodobieństwo, że takie grupowanie jest wynikiem przypadku, wynosi około 0,007% (lub 1 : 14.000). Co więcej, na początku 2019 r. Batygin i Brown wykazali również, że istnieje tylko około 0,2% szans (lub 1 : 500), że takie zgrupowanie jest wynikiem błędów obserwacyjnych.

- Na podstawie grupowania obiektów, które znajdujemy, które są daleko, takie jak Goblin - mówi Sheppard, - planeta super-Ziemia, która znajduje się kilkaset jednostek astronomicznych od nas, może prowadzić je na pozycję.

Dzięki najnowocześniejszym symulacjom naukowcy spodziewają się, że Planeta Dziewiąta (czasami nazywana Planetą X) będzie na nieco ekscentrycznej orbicie, która zabiera ją na około 400 AU (czyli 6,33 · 10^-3 ly) od Słońca. Ale, jak mówi Sheppard, - planeta może znajdować się do około 1500 AU/0,024 ly w bardziej masywnych modelach planet.

 

Ale jeśli Dziewiąta Planeta naprawdę istnieje, dlaczego krąży tak daleko od Słońca?

 

To wciąż mocno dyskutowane pytanie.

- Istnieją dwie główne teorie dotyczące tego, w jaki sposób planeta się tam dostała – mówi Sheppard. - Najbardziej prawdopodobny scenariusz, który lubię nazywać »karczami z rodziny olbrzymów«”. W tym scenariuszu dziewiąta planeta uformowała się obok Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna, które według Shepparda prawdopodobnie rozpoczęły swoje życie w ciągu około 5 do 15 lat. AU siebie nawzajem. „Prawdopodobnie istnieje kilka obiektów o masie Ziemi i większych, które uformowały się w tym obszarze” – mówi.

Podczas formowania się Planety Dziewiątej.

- Dorosła do kilku mas Ziemi, ale potem prawdopodobnie zbliżyła się zbyt blisko Jowisza i Saturna i została wyrzucona na zewnątrz.

Skończyło się to wypchnięciem wciąż tworzącej się Planety Dziewiątej ze strefy wchłaniania materii, co zahamowało jej wzrost, zanim mogła osiągnąć rozmiar prawdziwej gigantycznej planety.

Alternatywnie, jak mówi Sheppard - może to być przechwycony obiekt z innego układu gwiezdnego. Ponieważ gwiazdy powstają z masywnych obłoków kondensującego gazu i pyłu, rodzą się w żłobkach, a nie w izolacji. Tak więc na początku historii Układu Słonecznego Słońce było otoczone wieloma innymi pobliskimi gwiazdami, które oddziaływały ze sobą grawitacyjnie. Według Shepparda oznacza to, że inne gwiazdy wyrzucały obiekty ze swojego układu planetarnego, więc prawdopodobnie wiele swobodnie latających planet zostało wyrzuconych ze wszystkich tych różnych gwiazd. A jeśli jedna z błądzących planet zbliżyła się zbyt blisko Słońca, istnieje szansa, że ​​została przejęta przez nasz własny Układ Słoneczny, w którym od tamtej pory pozostaje.

Jednak, aby Słońce mogło uchwycić taką planetę, musiałbyś ją jakoś spowolnić – mówi Sheppard. - Więc to jest wątpliwy czynnik. Chociaż przechwycenie wyrzuconej planety nie jest najłatwiejsze, Sheppard wskazuje, że może się to zdarzyć. Na przykład, mówi, prawdopodobnie we wczesnym Układzie Słonecznym było znacznie więcej gazu i pyłu, co oznacza, że zbliżająca się planeta „mogła zostać spowolniona i przechwycona przez tarcie”.

Istnieje również trzecia możliwość: Układem Słonecznym wstrząsnęła w przeszłości wędrująca gwiazda. W badaniach opublikowanych w zeszłym roku astronomowie ogłosili odkrycie egzoplanety HD 106906 b, która ich zdaniem została wygnana na dużą, zaburzoną orbitę dzięki parze przelatujących gwiazd, które zbliżyły się zbyt blisko jej układu. Według Batygina możliwe jest, że podobny proces mógł mieć miejsce, gdy Słońce wciąż znajdowało się w pobliżu innych gwiazd ze swojej gromady narodzin.

 

Udowodnienie istnienia Planety Dziewiątej

 

Problem z Planetą 9 polega na tym, że aby mieć stuprocentową pewność, że istnieje, musimy to zobaczyć na własne oczy. Na szczęście, mówi Sheppard, - nasze badanie ma na celu nie tylko znalezienie planety, ale potrojenie znanej [liczby] bardzo odległych obiektów. Te bardzo odległe obiekty to te, które są wrażliwe na planetę, a dokładniejsze określenie trendów w ich gromadzeniu się pomoże nam zlokalizować planetę i pokazać, że jest prawdziwa.

Nawet podwajając znaną liczbę ekstremalnych TNO krążących daleko poza Neptunem (a który jest obecnie około tuzina), naukowcy sądzą, że mogą sprawdzić, czy Dziewiąta Planeta naprawdę tam jest, czy nie. A co ważniejsze, zwiększona ilość planetek może pomóc im w dalszym precyzowaniu dokładnego miejsca, w którym znajduje się Dziewiąta Planeta na swojej orbicie. Ale na razie Sheppard mówi:

- Żaden z najbardziej odległych obiektów peryhelium z dużymi półosiami wielkimi oczywiście nie sprzeciwia się trendowi tworzenia klastrów, ale znowu mówimy o niewiele więcej niż garstce obiektów.

Chociaż fascynujące jest zastanawianie się, czy ukryta planeta o masie wielokrotnie większej niż Ziemia chowa się w zewnętrznym Układzie Słonecznym, istnieją pewne alternatywne teorie, które próbują wyjaśnić zgrupowane orbity ekstremalnych TNO bez obecności Planety Dziewiątej. Na przykład niektórzy badacze sugerują, że zaburzanie orbity Dziewiątej Planety może być spowodowane przez odległy i masywny dysk małych, lodowych obiektów – lub być może nawet pierwotną czarną dziurę wielkości piłki do baseballa o podobnej masie, która została przechwycona przez Układ Słoneczny.

 

Jednak - hipoteza planety jest najprostszym i najlepszym wyjaśnieniem – mówi Sheppard. - Masywny dysk może być możliwy, ale nie widzimy tam żadnego masywnego dysku, a gdyby taki istniał, byłoby to trudniejsze do wytłumaczenia niż posiadanie jednej planety. A jeśli chodzi o teorię czarnej dziury, Batygin mówi:

- Ważną rzeczą do zrozumienia jest to, że wszystkie obliczenia mogą nam powiedzieć, że jest to masa Dziewiątej Planety, a nie jej skład. Tak więc w zasadzie Planeta Dziewięć może być planetą, ziemniakiem, czarną dziurą, hamburgerem itp., o ile parametry orbity są prawidłowe.

Tak więc, chociaż istnienie i dokładna natura Dziewiątej Planety wciąż jest przedmiotem debaty, zespół Shepparda prowadzi obecnie najszerszy i najgłębszy przegląd Układu Słonecznego, jaki kiedykolwiek powstał, aby dowiedzieć się na pewno.

- Zawsze lubię mówić, że jest bardziej prawdopodobne, że [Planeta Dziewięć] tam istnieje. Powiedziałbym, że gdzieś w przedziale od 80 do 90 procent.

 

- Głównym powodem, dla którego jestem tak podekscytowany tą pracą - mówi Batygin, - jest to, że istnieje krótkoterminowa możliwość determinacji obserwacyjnej w taki czy inny sposób.

Ale na razie Sheppard mówi:

- To ekscytujące patrzeć na niebo, którego nikt nigdy nie wyobrażał sobie tak głęboko, jak my. To tak, jak powiedział Forrest Gump: Każde zdjęcie, które robimy, jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, co znajdziesz.

 

Moje 3 grosze

 

A zatem istnieje pewna nadzieja – mała bo mała, ale większa od zera – że Planeta #9 jednak gdzieś tam w przestrzeni zewnętrznego Układu Słonecznego jednak istnieje i to w odległości 0,024 ly, a może więcej. Dlaczego podaję te odległości w przeliczeniu na lata świetlne?

To oczywiste – jestem optymistą i zdaję sobie sprawę z tego, że lecąc poza Układ Słoneczny będziemy liczyli odległości nie w jednostkach astronomicznych, ale w latach świetlnych. Zależność jest taka:

1 ly = 63.241 AU

Będzie to miało ważkie znaczenie w nawigacji kosmolotów, które będą leciały do gwiazd lub stamtąd wracały. Autorzy wszystkich space oper zakładali, że poza orbitą Plutona niczego nie ma – no może jakieś pojedyncze skały i pył, ale poza tym niczego. Tak samo sprawy się miały z innymi układami planetarnymi innych gwiazd – tam też było czysto i voila! Dolatywało się do innych planet i tram organizowało garden parties z Kosmitami ku radości wszystkich stron Kontaktu. A tu guzik – okazuje się, że jest Pas Kuipera a dalej Obłok Oorta. Panie i panowie astrogatorzy – wbijajcie wzrok w ekrany radarowe i noga z gazu. Bo inaczej czeka was los nieprzyjaciół Enterytów, którzy na pierścieniu ochronnym kosmicznych raf Arageny byli polegli sromotnie.

Idąc tropem tej myśli, jeżeli miałbym szukać śladów życia w Kosmosie, to w pierwszym rzędzie właśnie tam. Nie, nie chodzi mi o wraki statków kosmicznych, ale o ślady Ich pobytu po przebyciu oceanu pustki, kiedy z radością powitali pierwszy kawałek stałej materii…

Czy istnieje Planeta Dziewięć? Być może tak – byłby to dziwny świat – być może przypominający przerażające majaczenia H.P. Lovecrafta czy prof. Iwana Jefriemowa. Świat ciemny, ale ciepły, mokry i sprzyjający życiu z białka węglowego. Wszak takie postacie życia znamy z naszej Ziemi… - choćby na dnie Wszechoceanu w otoczeniu tzw. „palaczy” – kominów hydrotermalnych.

 

Źródło: https://astronomy.com/magazine/2020/01/in-pursuit-of-planet-nine

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz

niedziela, 27 czerwca 2021

Rozpad międzygwiezdnego „gościa”?

 

Początek rozpadu międzygwiezdnego obiektu 2I/Borisov sfotografowany przez HST


Stanislav Mihulka

 

Międzygwiezdna kometa 2I/Borisow się rozpada?

Niedawne przybliżenie się do Słońca najprawdopodobniej stało się przyczyną rozpadu międzygwiezdnej komety 2I/Borisow. Świadczą o tym obserwacje z Teleskopu Kosmicznego Hubble’a (HST).

Kometa 2I/Borisow, która niedawno stała się drugim znanym „gościem” z kosmosu, który odwiedził Układ Słoneczny, może wkrótce zniknąć. Obserwacje z początku marca pokazują, że kometa prawdopodobnie się rozpada. Potwierdzają to zupełnie nowe obserwacje z końca marca, wykonane przez HST.

Od 4 do 12 marca polski projekt naziemny OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment) zaobserwował dwa niezależne pojaśnienia komety Borysowa, które odpowiadają rozpadowi jądra komety. Następnie inny zespół ekspertów skupił się na komecie i obserwował ją za pomocą HST. Na zdjęciach z 23 marca na komecie nie było nic, co wskazywałoby na zmiany w jej strukturze.

 

Pierwsze znamiona rozpadu

 

Jednak obserwacje z 28 i 30 marca uchwyciły oznaki prawdopodobnego rozpadu komety Borysowa. Widać, że zmienia się kształt jądra komety, co odpowiada takiemu rozpadowi. HST prowadzi obecnie dalsze obserwacje i wkrótce możemy poznać więcej szczegółów na temat losu tej niezwykłej komety.

Międzygwiezdna kometa Borysow przeleciała wokół Słońca w grudniu ubiegłego roku. Wydaje się, że takie podejście może być dla niej fatalne. Teraz, gdy kometa opuszcza Układ Słoneczny, może się rozpaść, zanim będzie mogła polecieć w przestrzeń międzygwiezdną. Ale dla astronomów z pewnością nie jest to powód do smutku. Teraz mają szansę zdobyć cenne informacje o składzie komety Borysowa i porównać ją z kometami w Układzie Słonecznym.


Moje 3 grosze

 

Ciekawym jest fakt, że mniej więcej od tego czasu HST zaczął szwankować, a od dnia 16.VI.2021 r. przestał w ogóle reagować na polecenia z Ziemi. Dziwnie to pasuje do poprzedniej informacji na temat przelotu obiektu 1I/’Oumuamua, który mógł zaktywizować czujniki rozstawione na Ziemi i obiektach Układu Słonecznego przez UAP/UFO operujące w Układzie. Być może jedno z takich właśnie urządzeń wyłączyło HST, zaś sam rozpad 2I/Borisov jest tylko częścią jakiegoś szeroko zakrojonego programu realizowanego przez Obcych na naszej planecie. Oczywiście jest to tylko hipoteza i nic nadto.

Rzecz jasna nie ma niczego lepszego do prowadzenia międzygwiezdnych działań rozpoznawczych jak kosmolot zamaskowany jako kometa czy asteroida i mieści się w sześciopunktowym programie kontaktu jako rozpoznanie niejawne.  Możemy wkrótce spodziewać się kolejnego pasażu podobnej „komety” czy „asteroidy” z otwartej przestrzeni międzygwiezdnej. To byłby swego rodzaju znak, że jesteśmy w polu czyichś zainteresowań. Kiedy to będzie? Nie wiem i trudno mi to określić. Nie zapominajmy, że wobec ogromu odległości w Kosmosie jesteśmy pyłkami, a nasz czas to ułamek ułamka promila sekundy w skali czasu kosmicznego…

 

Źródło – 100+1 - https://www.stoplusjednicka.cz/konec-vesmirneho-navstevnika-mezihvezdna-kometa-borisov-se-rozpada

Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz

sobota, 26 czerwca 2021

Uczeni rozwiązali zagadkę Trójkąta Bermudzkiego

 


Nataša Slánská

 

Wiadomo, czemu giną tam statki i samoloty. Co topi statki w Trójkącie Bermudzkim?

 

Oceanolog Simon Boxhall z Uviversity of Southampton wskazuje na godne uwagi fenomen naturalny, który nie był wyjaśniony przed 50 laty, a uczeni nie chcieli uwierzyć w jego istnienie. Chodzi o wielkie fale – ekstrafale, które są zdolne do wywrócenia dużych i stabilnych statków jakby to były małe łódeczki.

- Początkowo sądzono, że są to tylko jakieś mity morskie albo legendy, ale jak tylko pojawiły się systemy satelitarne zdolne do mierzenia wysokości fal to okazało się, że uczeni ujrzeli mnóstwo fal o wysokości >30 m – powiedział Boxhall.

Ekstrafale według niego nadchodzą przypadkowo i nieoczekiwanie, ale zawsze są pochodnym efektem sztormu.

- Nie jest możliwe, by taka fala pojawiła się na spokojnym morzu, jak to niekiedy pokazują na filmach – uzupełnił uczony tym, że ten właśnie fenomen może być przyczyną znikania statków w Trójkącie Bermudzkim, jednakże nie da się pod to podciągnąć wszystkie przypadki tego rodzaju.

Według niego gigantyczne fale przychodzą przypadkowo i nieoczekiwanie, ale zawsze są zjawiskiem towarzyszącym sztormowi morskiemu.

 

Według naukowca dużą rolę w zagadce odgrywają statystyki. Obszar Trójkąta jest jednym z najpopularniejszych miejsc rejsów wycieczkowych, a cumuje tu nawet jedna trzecia wszystkich prywatnych amerykańskich statków.

- Raport roczny Straży Przybrzeżnej z 2016 r. wykazał, że 82 procent wypadków na morzu było spowodowanych przez niedoświadczone załogi. Nie dziwi nas, że wypadki zdarzają się tutaj – mówi Boxall.  

Jego australijski kolega Karl Kruszelnicki podziela ten pogląd:

- Trójkąt Bermudzki zajmuje całe 700.000 kilometrów kwadratowych oceanu, a także jest bardzo ruchliwym miejscem w pobliżu równika, gdzie wiele osób wyjeżdża na wakacje.

 


Kruszelnicki jest również przekonany, że żadne siły nadprzyrodzone nie odegrały roli w zniknięciu Lotu 19, który rozpoczął spekulacje na temat tajemniczych zjawisk. Sprawa dotyczyła pięciu bombowców, które wystartowały z bazy na Florydzie 5 grudnia 1945 roku podczas dwugodzinnej misji szkoleniowej nad Atlantykiem. Podczas lotu wszystkie samoloty straciły łączność radiową z bazą i zniknęły bez śladu wraz z 14 członkami załogi. Jeszcze bardziej straszliwy los spotkał 13 mężczyzn z ekipy ratunkowej wysłanej do pilotów. Tajemnicze tło zniknięcia Lotu 19 zaczął analizować w 1964 roku pisarz Vincent Gaddis i narodziła się tajemnica Trójkąta Bermudzkiego.

Jednak według Kruszelnicky'ego tego pamiętnego dnia na morzu panowała zła pogoda, fale osiągnęły wysokość 15 metrów. Jedynym doświadczonym pilotem był kierownik lotu, porucznik Charles Taylor i to on mógł odegrać znaczącą rolę w tragedii.

- Przybył do bazy na kacu tego ranka, odleciał bez zegarka i dwa razy w przeszłości zgubił drogę do samolotu – opisał go Kruselnicki.

 

Według relacji radiowej, twierdzi naukowiec, piloci stracili orientację i Taylor postanowił poprowadzić samoloty dalej na wschód, chociaż jego podwładny zaproponował wycofanie się z powrotem na zachód. Bombowce najwidoczniej rozbiły się daleko nad otwartym oceanem, gdzie szanse na znalezienie ich wraków były niewielkie.

Samolot ratunkowy wtedy nie zgubił się w tajemniczy sposób, ale eksplodował.

- Kilku świadków widziało eksplozję i znaleziono wrak – powiedział Kruselnicki. - Był to typ samolotu, który nazywano Latającą Bombą Gazową. Wojsko USA wycofało je z eksploatacji po wypadku w pobliżu Florydy.

 

Moje 3 grosze

 

No niby wszystko jest OK. Wielkie fale czy jak kto woli ekstrafale rzeczywiście mogą zagrażać statkom, które pojawią się im na drodze. Owszem 30-metrowa fala może zatopić statek, ale czy tak na pewno i do końca? A co z samolotami – czy one też ulegają ekstrafalom?

Prawda leży jak zwykle, gdzieś pośrodku. Statki mogą być topione przez ekstrafale, fale solitonowe, poduchy słodkiej wody, metan czy wreszcie infra i ultradźwięki (głos morza) mgły magnetyczne czy tajemnicze kryptydy w rodzaju Krakena czy/i Megalodona…

Póki ich nie znaleziono, cały czas są w grze.

 

Źródła:

·        MSN - http://www.msn.com/cs-cz/zpravy/historie/v%c4%9bdci-rozlu%c5%a1tili-z%c3%a1hadu-bermudsk%c3%a9ho-troj%c3%baheln%c3%adku-v%c3%ad-pro%c4%8d-miz%c3%ad-lod%c4%9b-i-letadla/ar-AALlsjN?ocid=sf

·        www.foxnews.com  

·        www.independent.co.uk

Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz

piątek, 25 czerwca 2021

Gość z dalekich stron Układu Słonecznego

 

Kometa Hayakutake

 

Stanislav Mihulka

 

TNO – transneptunowy obiekt podobne do ogromnej komety, które obiega Słońce raz na ponad 600.000 lat, zbliży się mniej więcej do orbity Saturna. Na skrajach Układu porusza się mnóstwo tajemniczych obiektów, o których nie wiemy prawie nic. W przyszłych latach nasze poznanie tych obiektów można by rozszerzyć – jeden taki obiekt poruszający się po swej wydłużonej i wielkiej orbicie, już w tym dziesięcioleciu zbliży się do Słońca.   

Obiekt ten niesie oznaczenie 2024 UN271. Astronomowie odkryli go całkiem niedawno, w czasie obserwacji Dark Energy Survey, które trwały w latach 2014-2018. Wedle astronomów, chodzi o TNO podobny do komety. I nie jest to żaden ptaszek. Specjaliści szacują średnicę tego obiektu na 100-330 km. Jeżeli 2014 UN271 jest kometą, to jest to megakometa o niesłychanych rozmiarach!

 

Czas obiegu – 612.190 lat!

 

Ale najciekawszą rzeczą na 2014 UN271 (poza jego wielkością) jest orbita wokółsłoneczna. Rozciąga się ona od wewnętrzną częścią Układu Słonecznego aż do Obłoku Oorta, przy czym okres obiegu trwa 612.190 lat. Aktualnie obiekt znajduje się w odległości 22 AU od Słońca, czyli mniej niż do Neptuna. Najbliżej Słońca będzie w roku 2031, kiedy zbliży się doń na 10,9 AU, co zbliżone jest do orbity Saturna.

Wcześniej obiekt UN271 z 2014 roku powinien tworzyć typową formę komety, czyli komę i warkocz, pod wpływem nagrzewania się promieniami słonecznymi. Dla astronomów będzie to fascynująca okazja do szczegółowej obserwacji i analizy zwiedzającego z krawędzi Układu Słonecznego. Niestety dla publiczności bez sprzętu astronomicznego nie będzie to takie widowisko.

Bardzo trudno jest przewidzieć, czy kometa stanie się dużą kometą, ponieważ na jej jasność ma wpływ wiele czynników. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli kometa ma duże i aktywne jądro, przejdzie blisko powierzchni Słońca i nie znajduje się za Słońcem w momencie największej jasności, ma duże szanse, że będzie dużą kometą. Choć kometa C/1973 C1 Kohoutek w 1973 roku spełniła wszystkie te kryteria, oczekiwany spektakl nie odbył się. Kohoutek sprawił nam kosmiczny zawód! Natomiast wręcz przeciwnie, kometa C/1975 V1 Westa, która pojawiła się trzy lata później i choć nie stała się dużą kometą, ostatecznie zrobiła ogromne wrażenie.

Tak już nawiasem mówiąc, to pozaukładowa kometa 2I/Borisow zaczęła się rozpadać, ale to jest już inna historia… 

 

Źródło - 100+1 - https://www.stoplusjednicka.cz/ke-slunci-se-priblizi-masivni-navstevnik-z-dalekych-koncin-slunecni-soustavy

Zob. także: https://spidersweb.pl/2021/06/2014-un271-zmierza-w-nasza-strone.html?fbclid=IwAR1-nFtbdiXufovH37Hc7Qi2Atw2bvw3XYIb_W2Uf9QJD1kKZ1wclqbAh4w

Przekład z czeskiego - (C) R.K.F. Leśniakiewicz

czwartek, 24 czerwca 2021

Harwardzki profesor o 1I/’Oumuamua

 


M. Kornmesser (NASA)

 

Profesor z Harvardu mówi, że obcy statek kosmiczny mógł pozostawić czujniki, a międzygwiezdny gość 1I/'Oumuamua może się do nich dostroić.

 

Złapaliśmy sygnał

 

Astronom z Uniwersytetu Harvarda, dr Avi Loeb, sugeruje, że starożytna obca cywilizacja mogła obsadzić Ziemię czujnikami dostarczającymi odczyt tego, jak to jest w strefie mieszkalnej naszego Układu Słonecznego, a obserwacje nowych niewyjaśnionych zjawisk powietrznych (UAP) mogą być oznaką obserwacji istot pozaziemskich.

W szczególności mówi, że obiekt międzygwiezdny ‘Oumuamua mógł być statkiem kosmicznym wysłanym w celu dostrojenia się do ich sygnałów, napisał Loeb w nowym artykule w „Scientific American”. To niezwykłe wyjaśnienie łączące dwa oddzielne tematy – trajektorię ‘Oumuamua i ostatnie obserwacje UAP[1] – ale przynajmniej interesujące jest rozważenie wszystkich możliwości zaawansowanego życia poza Ziemią. I nawet jeśli okaże się, że ten pomysł jest trochę na wyrost, Loeb zasugerował, że więcej badaczy powinno zacząć obserwować niebo, aby sami mogli dotrzeć do sedna rzeczy.

 

No to ruszamy

 

Loeb, który ma tendencję do pisania o czysto teoretycznych hipotezach pozaziemskich z niezwykłą pewnością siebie wywnioskował, że nadchodzący raport wywiadowczy na temat UAP nie miałby szans na dotarcie do opinii publicznej, gdyby dziwaczne obserwacje stanowiły zagrożenia dla ziemskiego bezpieczeństwa, takie jak drony z Rosji lub Chin. Dlatego argumentował, że obserwacje, o których słyszeliśmy, są albo zjawiskami naturalnymi, albo pojazdami z innego świata.

Co jeśli - pomyślał Loeb - UAP mają jakiś związek z ‘Oumuamua, międzygwiezdnym obiektem, który wszedł do naszego Układu Słonecznego w 2017 roku, który, jak wielokrotnie sugerował, mógł zostać wysłany przez Kosmitów?

Jako możliwy dowód Loeb wskazuje, że ’Oumuamua wiruje wokół, gdy szybuje w przestrzeni kosmicznej, podnosząc prawdopodobieństwo, że jej szersze, bardziej płaskie powierzchnie zawierają sprzęt zdolny do odbierania sygnałów z jakichkolwiek ukrytych czujników, które mogły zostać podrzucone przez wcześniejsze sondy.

- Ale zamiast po prostu zastanawiać się nad możliwymi scenariuszami, powinniśmy zebrać lepsze dane naukowe i wyjaśnić naturę UAP – napisał Loeb w „SciAm”. - Można to zrobić, rozmieszczając najnowocześniejsze kamery na teleskopach szerokokątnych, które monitorują niebo. Niebo nie jest sklasyfikowane; tylko czujniki należące do rządu są. Poszukując niezwykłych zjawisk w tych samych lokalizacjach geograficznych, z których pochodziły raporty UAP, naukowcy mogli wyjaśnić tajemnicę w przejrzystej analizie otwartych danych.

 

Możliwy związek pomiędzy ‘Oumuamua a UAP

 

Jeśli niektóre UAP okażą się technologią pozaziemską, mogą pozostawić na Ziemi czujniki, dostrajające się do kolejnego statku. A jeśli ‘Oumuamua jest takim statkiem? Pisze Avi Loeb:

 

Mój kolega zauważył kiedyś, że każdego ranka od słynnej paryskiej piekarni ciągnie się długa kolejka klientów na ulicę. „Chciałbym, żeby ktoś czekał na moje prace naukowe z taką samą niecierpliwością, jak paryżanie chętnie czekają na swoje bagietki” – powiedział.

Jest jednak jeden wyjątek od tego życzenia. Zawiera świeże dowody naukowe, że nie jesteśmy jedynymi inteligentnymi gatunkami w kosmosie. Ostatnio mamy dwa źródła na dowodzące powyższego:

·        Po pierwsze: wywnioskowano, że międzygwiezdny obiekt odkryty w 2017 roku, ‘Oumuamua, ma płaski kształt i wydaje się być ustawiony od Słońca, jak gdyby był to żagiel słoneczny. Ten „naleśnik” koziołkował raz na osiem godzin i pochodził z rzadkiego stanu lokalnego standardu spoczynku, który uśrednia ruchy wszystkich ciał niebieskich w pobliżu Słońca.

·        Po drugie: Pentagon ma przedstawić Kongresowi raport stwierdzający, że niektóre niezidentyfikowane zjawiska powietrzne (UAP) są prawdziwe, ale ich natura jest nieznana. Gdyby UAP pochodziły z Chin lub Rosji i stanowiły zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, ich istnienie nigdy nie zostałoby ujawnione opinii publicznej. Stąd uzasadnione jest stwierdzenie, że rząd USA uważa, że niektóre z tych obiektów nie pochodzą od człowieka. Pozostawia to dwie możliwości: albo UAP są naturalnymi zjawiskami ziemskimi, albo są pochodzenia pozaziemskiego. Obie możliwości oznaczają coś nowego i interesującego, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy. Badanie UAP powinno zatem przenieść się z zajmowania punktów dyskusji administratorów bezpieczeństwa narodowego i polityków na arenę nauki, gdzie badają ją naukowcy, a nie urzędnicy rządowi.

 

Wiele lub nawet większość UAP może być zjawiskami naturalnymi. Ale nawet jeśli jedno z nich jest pozaziemskie, czy istnieje jakikolwiek możliwy związek z ‘Oumuamua?

Wywnioskowana obfitość obiektów podobnych do ‘Oumuamua jest nierozsądnie duża, jeśli mają one czysto naturalne pochodzenie. Wraz z Amayą Moro-Martínem i Edem Turnerem napisałem artykuł w 2009 roku, obliczając liczbę skał międzygwiazdowych na podstawie tego, co wiadomo o Układzie Słonecznym i zakładając, że te skały zostały wyrzucone z podobnych układów planetarnych krążących wokół innych gwiazd. Populacja obiektów potrzebnych do wyjaśnienia odkrycia ‘Oumuamua przekracza oczekiwaną liczbę skał międzygwiazdowych na jednostkę objętości o rzędy wielkości. W rzeczywistości w Układzie Słonecznym w dowolnym momencie powinien znajdować się biliard obiektów podobnych do ‘Oumuamua, jeśli są one rozmieszczone na losowych trajektoriach z równym prawdopodobieństwem poruszania się we wszystkich kierunkach.

Ale liczba ta jest rozsądna, jeśli ‘Oumuamua była sztucznym obiektem w ukierunkowanej misji w kierunku Słońca, mającej na celu zebranie danych z nadającego się do zamieszkania regionu w pobliżu Ziemi. Można się nawet zastanawiać, czy „Oumuamua mogła pobierać dane z sond, które zostały już wcześniej rozsiane na Ziemi. W takim przypadku cienki, płaski kształt ‘Oumuamua mógł być kształtem odbiornika. Stąd ‘Oumuamua została popychana przez światło słoneczne nie w celu napędzania, ale jako produkt uboczny jej cienkiego płaskiego kształtu. Podobnym impulsem odbicia światła słonecznego bez warkocza komety były cechy sztucznego dopalacza rakietowego, który został zidentyfikowany w 2020 roku przez ten sam teleskop Pan-STARRS, który odkrył ‘Oumuamua. Ten sztuczny obiekt o nazwie 2020 SO nie został zaprojektowany jako żagiel słoneczny, ale miał cienkie ściany o dużym stosunku powierzchni do masy do innego celu.[2]

W tej chwili możliwość, że jakiekolwiek UAP są pozaziemskie, jest wysoce spekulacyjna. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę tę możliwość dla zabawy, to kierunek lotu ‘Oumuamua mógłby potencjalnie mieć na celu skanowanie sygnałów ze wszystkich kierunków obserwacji. Poprzednikiem ‘Oumuamua mógł być statek, który niepostrzeżenie i tajnie umieszczał małe sondy w ziemskiej atmosferze, ponieważ odwiedził go zanim Pan-STARRS rozpoczął swoją działalność. Zgodnie z tą wymyślną linią rozumowania ‘Oumuamua mogła wyglądać, jakby pochodziła z neutralnego lokalnego miejsca postoju, który służy jako lokalny „galaktyczny parking”, tak aby jego pochodzenie pozostało nieznane.

Ale zamiast po prostu zastanawiać się nad możliwymi scenariuszami, powinniśmy zebrać lepsze dane naukowe i wyjaśnić naturę UAP. Można to zrobić, rozmieszczając najnowocześniejsze kamery w teleskopach szerokokątnych, które monitorują niebo. Niebo nie jest sklasyfikowane; tylko czujniki należące do rządu są. Poszukując niezwykłych zjawisk w tych samych lokalizacjach geograficznych, z których pochodziły raporty UAP, naukowcy mogli wyjaśnić tajemnicę w przejrzystej analizie otwartych danych.

Jak zauważyłem to w mojej ostatniej książce pt. „Pozaziemianie”, nie lubię opowieści science-fiction, ponieważ fabuły często naruszają prawa fizyki. Ale powinniśmy być otwarci na możliwość, że pewnego dnia nauka ujawni rzeczywistość, która wcześniej była uważana za fikcję.

 

Źródło – „Scientific American”

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz



[1] Unknown Aerial Phenomena – Nieznane Zjawiska Powietrzne.

[2] Okazało się, że obiekt 2020 SO jest przedmiotem bliskim Ziemi i identyfikowanym jako booster rakiety nośnej Surveyor 2 Centaur, której lot zaczął się 20 września 1966. Obiekt został odkryty przez Pan-STARRS 1 z Haleakala Observatory, HI, w dniu 17 września 2020 roku został on początkowo wzięty za sztuczny obiekt ze względu na małą prędkość względem Ziemi, a później na zauważalne skutki ciśnienia promieniowania słonecznego na jego orbicie. Obserwacje spektroskopowe przeprowadzone przez NASA Infrared Telescope Facility w grudniu 2020 r. wykazały, że widmo obiektu jest podobne do widma stali nierdzewnej, co potwierdza sztuczny charakter obiektu.  Po potwierdzeniu obiektu jako śmiecia kosmicznego, obiekt został usunięty z bazy danych Minor Planet Center w dniu 19 lutego 2021 r. (Wikipedia)