Ostrzeżenie od domowego
ducha
Nie byłam świadkiem opisanych tu wydarzeń, o których to
opowiadanie. Ale o nich opowiadały moja babcia i mama, i ja uważam, że jest
mało prawdopodobne, by wymyśliły tą historię.
Życie na walizkach
W naszym mieście (Nowosybirsk) znajdują się dwie dzielnice –
Liesopierewałka (co można przetłumaczyć jako Przeładunek Drewna) i Zaton (czyli Łacha), które rozdziela niewielka zatoka rzeki Ob. Babcia mieszkała
na jednym brzegu, a jej córka, znaczy się nasza mama ze swym mężem, na drugim.
Na początku lat 80-tych, w lecie, w Lesopierewałce zaczęły
płonąć domy. Pożary zdarzały się każdej nocy. Ludzie bali się iść spać. Stało
się jasne, że grasuje jakiś podpalacz-piromaniak, ale ująć się go nie udało.
Mieszkańcy osiedla zorganizowali dyżury nocne, patrolowali ulice w kilkanaście
osób. Dyżurowała i milicja, ale domy zapalały się już to na jednej ulicy, już
to na innej.
Mama opowiadała, że oni siedzieli na walizkach: mieli
spakowane niezbędne rzeczy i dokumenty, żeby w razie pożaru wziąć je i uciec z
domu. W tym czasie miałam dwa lata. Babcia bardzo to wszystko przeżywała za
naszą rodzinę.
Zwierzęca sierść
Któregoś wieczoru, babcia zamknąwszy okna jak zwykle,
poprosiła w myślach domowego ducha opiekuńczego: Gospodarzu nasz, jeśli coś się zdarzy, to mnie obudź. I położyła
się spać.
- Obudziłam się w nocy mając nieodparte wrażenie, że ktoś
podszedł do mojego łóżka – opowiadała nam babcia. – Otworzyłam oczy. Przede mną
stał mężczyzna nieco podobny do dawno zmarłego waszego dziadka Miszę. Nie byłam
w stanie się poruszyć, a on położył się obok mnie i w te odezwał się słowa: Stęskniłem się za tobą. Ale jeżeli coś się
stanie, ty pluń na mnie. Przysunęłam się do niego, głaszczę po głowie,
patrzę na niego. Dokładnie to Michaił. Objęłam go ramionami, a tam gęsta sierść
jak u zwierzęcia. Przestraszyłam się, krzyknęłam i widmo znikło. W powietrzu
rozszedł się niepokojący zapach spalenizny. Wstałam i bojąc się, by się coś nie
stało, zaczęłam odmawiać modlitwy. Wcześniej Misza mi się nigdy nie śnił…
Rozrywka dla
przestępców
I właśnie tej nocy wybuchł pożar u sąsiadki. Nasze domy
stały obok siebie. Nikt nie zginął, ale jej dom spłonął do cna.
- No i gospodarz przyszedł do mnie uprzedzić o czekającym
nieszczęściu. Stąd właśnie ten zapach spalenizny – mówiła potem babcia. –
Domowe duchy opiekuńcze zawsze przychodzą do pechowych czy radosnych wydarzeń,
już to w osobie mężczyzny – gospodarza domu, już to małego staruszka. Czasami
nie pokazują się na oczy, a tylko stukają albo grzmią uprzedzając o czymś tam.
Częściej ukazują się – na wypadek pecha czy dobrego zdarzenia – szczególnie
młodym dziewczynom przed zamążpójściem, „przetrzymują” je w domu rodzicielskim.
Wkrótce milicja ujęła podpalacza. Okazał się nim człowiek,
który zgrał się w karty przestępcom i miał podpalać domy w ramach spłacania
długów. Takie to były zabawy kryminalistów.
Moje 3 grosze
Być może kogoś dziwi to, że w zracjonalizowanym XX i XXI
wieku zdarzają się takie historie. No cóż, Anglia ma swój Hogwart, Francja
swoją Akademię Bleu Baton, południowi Słowianie swój Instytut Magii Durmstrang,
Amerykanie swój WizzTech, ale tylko Rosjanie mają aż dwie placówki naukowo-magiczne:
sołowiecki Instytut Badań Czarów i Magii (INBADCZAM) oraz kitieżgradzki
Instytut Magotechniki (NUINU). Ciekawe, nieprawdaż?
Żarty na bok. To oczywiste – Zachód jest zracjonalizowany, a
Rosja wciąż – mimo 70 lat racjonalistycznego prania mózgów – pozostała w głębi
duszy przy starych wierzeniach i starych religiach. Wszechrosyjska Cerkiew
Prawosławna nie może dać sobie z tym rady, podobnie jak inne kościoły
chrześcijańskie i niechrześcijańskie działające na terytorium tego
gigantycznego kraju. Owszem, w miastach jeszcze mają one jakieś wpływy, ale im
dalej od nich, tym wpływy te maleją i wreszcie znikają. Pozostaje wolna Natura
i jej prawa. Pozostali szamani, szeptuchy, zamawiacze, czarownicy, znachorzy i
inni ludzie, dla których Stara Wiara i Stara Nauka są codziennością.
To dlatego właśnie Rosjanie i ludy Syberii są tak
przywiązani do starych bogów i starych wierzeń. To właśnie tam, na ogromnych
przestrzeniach Rosji panują słowiańscy bogowie, w domach mieszkają duchy
opiekuńcze, na ludzi czyhają zmory i kikimory, a na cmentarzach pokazują się
widma i upiory. I daremnie walczą z nimi popi i księża różnych wyznań – nie uda
im się, bo to jest Ich ziemia i Ich wyznawcy. Zaimportowana z Bliskiego Wschodu
religia przeminie, a Oni tu pozostaną. Tak było, jest i będzie…
Julia Worobiewa
Źródło: Niewydumannyje
istorii, nr 40/2019, s.26
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz