wtorek, 27 lipca 2021

Obcy we Wszechoceanie?

 


Robby Berman

 

Pozaziemskie ET mogą być wokół nas o czym możemy nawet nie wiedzieć – twierdzi NASA. Obce życie może być tak różne od naszego, że nie jesteśmy nawet w stanie rozpoznać go jako życie.

W 146 odcinku serialu „Star Trek – The Next Generation” jego autorzy w końcu odnieśli się do oczywistego problemu ze science fiction: jak to się dzieje, że bez względu na to, gdzie tam wychodzimy, obcy wyglądają mniej więcej tak jak my? Oczywiście, prawdziwą odpowiedzią jest to, że grają je ludzie, ale science fiction pomogło nam zaszczepić w nas powszechne oczekiwanie, że istoty pozaziemskie będą miały ręce, nogi, głowy, nie wspominając o kręgosłupach, skórze i tak dalej. W końcu małe, zielone ludziki - LGM to wciąż mężczyźni.

Ale nawet na Ziemi nie reprezentujemy normy. Jest o wiele więcej owadów niż ludzi, a w oceanach? Ojej! Zobacz gigantyczne robaki rurowe.

Dlaczego na Ziemi (przepraszam) istoty pozaziemskie miałyby wyglądać jak my, a nawet być rozpoznawalne jako żywe istoty dla naszej ograniczonej wyobraźni? Skąd wiemy, że nie mieszkają już wśród nas, unoszą się, pełzają, nie latają w pobliżu?

Dyrektorka Instytutu Astrobiologicznego NASA, dr Penelope Boston, wygłosiła niedawno przemówienie programowe na sympozjum Zaawansowanych Innowacyjnych Koncepcji NASA.

- To nie tak, że możesz wejść do nowego środowiska ze swoim uroczym robotem na jakiejś innej planecie, spojrzeć na ziemię i iść w jej życie! Zamiast tego jest: „O rany, coś niebieskiego i ma miedziany sygnał, a nie wiem” – a potem musisz to zbadać.

Dr Boston pokazała tłumowi galerię ziemskich stworzeń znalezionych w jaskiniach, stworzoną przez jej własnego syna.

Boston określa to jako wielkie wyzwanie astrobiologii: po prostu umiejętność rozpoznawania życia, kiedy je widzimy. Nasze narzędzia genetyczne zawodzą, jeśli chodzi o badanie nieznanych form, a z jej poczuciem, że życie poza światem może być dziwne i mikrobiologiczne, nie będziemy mieli pojęcia, z kim się spotykamy. To nie jest tak, że z naszą ograniczoną wiedzą możemy z całą pewnością ustalić warunki podtrzymujące życie. W trudnych warunkach na całym świecie znajdujemy żywe stworzenia, o których nasze obecne rozumienie mówi nam, że nie może ich być.

Astrobiolożka zakończyła swoją rozmowę ostrzeżeniem, że lepiej wymyślmy technologię rozpoznawania życia w jakiejkolwiek formie, zanim faktycznie spotkamy się z Kosmitami. Bo jeszcze tego nie zrobiliśmy.

 

Moje 3 grosze

 

Już od pewnego czasu śledzę dyskusję toczącą się w gronie oceanologów, egzobiologów i astronomów na temat możliwości zasiedlenia Ziemi przez Kosmitów, ale nie na ziemi czy pod ziemią, ale we Wszechoceanie naszej planety. Problem w tym, że my nie znamy nawet 10% powierzchni dna Wszechoceanu, co wychodzi właśnie w czasie takich akcji poszukiwawczo-ratowniczych jak choćby wraka francuskiego Airbusa z lotu AF447 w 2009 czy malezyjskiego Boeinga 777 z lotu MH-370 w 2014 roku, kiedy to nieznajomość reliefu dna oceanicznego utrudniła znacznie poszukiwania…  

Myśl jest zdrowa – wszak 71% powierzchni naszej planety stanowi Wszechocean kipiący życiem. Dlatego nie dziwię się, że Obcy przejawiają większe zainteresowanie naszymi wodami niż lądami… A z drugiej strony Oni już nie są Obcymi, skoro tu mieszkają, czyż nie? Ale to już kwestia filozoficzna. Bo to, że Oni tutaj mieszkają i nawet działają wydaje się być pewnym. Być może są to rozumne głowonogi czy inne istoty, które my postrzegamy jako zwierzęta, a w rzeczywistości są one kimś zupełnie innym. Wszak nie dociekliśmy jeszcze natury Nieznanych Obiektów Podmorskich - USO, które same w sobie mogą być (ale oczywiście nie muszą) istotami rozumnymi.

A zatem badania powinny być prowadzone, bowiem ich kontynuacja ma głęboki sens. Możliwość istnienia obcego życia w wodach Wszechoceanu jest bardziej realna niż się to nam wydaje!   

 

Źródło - https://bigthink.com/robby-berman/et-could-already-be-among-us-and-we-wouldnt-know-says-nasa

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz