niedziela, 6 lutego 2022

Czarna postać

 


Margarita J. Nosowa

 

Historia, którą się chcę z Wami podzielić, miała miejsce bardzo dawno – jeszcze przed rewolucją.

 

Choroba młodszego syna

 

Mój dziadek Taras Ilicz i babcia Anna Jegorowna byli prostymi chłopami. Pragnę podkreślić, że moja babcia nigdy nie odznaczała się skłonnościami do fantazjowania. Była zawsze kobietą myślącą, rzeczową i konkretną.

Dziadkowie mieszkali w chutorze w głuchym lesie, daleko od cywilizacji. Starszego syna Wanię wyprawili do wsi, gdzie mieszkali ich krewni, a z nimi pozostał młodszy. Miły i grzeczny chłopczyk Miszeńka nie stwarzał im kłopotów

- Nasze słoneczko – mówili o nim rodzice, a chłopczyk mówił do mamy maminka a do ojca tato.

Pewnego razu, pod koniec jesieni Miszka zaczął kaszleć i gorączkować. Mama leczyła go jak umiała: ziołami, mlekiem i kompresami. O pomocy lekarskiej nie było o czym mówić, bo kogo wtedy obchodziły wiejskie dzieci? Chłopczyk gorączkował, dyszał ciężko, miotał się w swym łóżeczku i nie spał w nocy. Jego stan wciąż się pogarszał.

 

Dziwna Cyganka

 

I oto pewnego razu Anna Jegorowna upadła na kolana przed ikonami, w modlitwie o wyzdrowienie syna. A ojciec machinalnie wziął łopatę i zaczął kopać na zagonie, na którym nigdy niczego nie zasiał. Tam rosły tylko chwasty. Anna Jegorowna zobaczyła przez okno swego męża i zaczęła się zastanawiać, co on tam robi? A Miszeńka w malignie zaczął wołać:

- Tato, tatusiu mój, chodź do mnie! 

Anna Jegorowna rzuciła się ku mężowi:

- Taras! Chodź do domu! Szybciej! Miszka ciebie woła!

Ale on nie słyszał, nie reagował, tylko kopał jak szalony. Widząc, że nie panuje nad sobą, babcia powróciła do domu. I naraz widzi: od strony lasu ku domowi zmierza jakaś wysoka, czarna postać. Twarzy nie widać, tylko nisko opuszczony kaptur. I nie widać było dłoni, wsunięte były do rękawów i skrzyżowane na piersiach. Ubrana w czarną szatę do ziemi. Idzie tak po bezdrożu porośniętym burzanem i kępami traw. I to idzie tak, jak po równej drodze.

- Cyganka – pomyślała babcia – przestraszy Miszkę.

- Cyganko! – krzyczała babcia – napoję cię i nakarmię, tylko nie wchodź do domu, bo tam jest chore dziecko!

Ale czarna postać literalnie niczego nie słyszała.

 

Weszła pierwsza

 

I co ciekawe: babcia stała przy domu, a potem rzuciła się do środka, ale Cyganka pierwsza weszła do izby i ukryła się za drzwiami.

Anna Jegorowna wpadła do domu zaraz za nią i przeszukała wszystkie izby – nieznajomej nigdzie nie było. Pochyliła się nad łóżeczkiem, a w nim leżał spokojnie już martwy Miszeńka.

Babcia przeżyła 89 lat, wychowała troje dzieci, zaś sześcioro pochowała. Tą historię opowiadała wnukom i prawnukom niejeden raz – tak nią wstrząsnęła wtedy. I na koniec nas straszyła:

- No i powiedzcie mi wy uczeni – za uczonych babcia uważała tych, co skończyli choćby osiem klas – wy wszystko wiecie. A według was, co to było?

Milczeliśmy.

- A ja wiem, kto wtedy wszedł w mój dom. To była Śmierć. Widziałam Śmierć na własne oczy. To ona zabrała Miszeńkę!


 Od Czytelników

 

Czytając ostatni wpis na Pańskim blogu autorstwa Margarity Nosowej przypomniałem sobie podobną historię zasłyszaną od mojego ojca, a którą to przekazał jego z kolei ociec, którego nigdy nie miałem okazji poznać. Zmarł kilka lat przed moimi narodzinami. Ojcowizna znajdowała się w niedużym siole sąsiadującym z trzech stron z lasem. Dziś jest to pełnoprawna dzielnica miasta gminnego, skąd rzut beretem do Rzeszowa z racji budowy S19 Via Carpathia.

Ale do rzeczy.

Ojciec mi opowiadał, jak to jego ojciec z kolei przekazał mu historię, kiedy jeszcze mieszkali pod jednym dachem (mój ojciec przez 18tką wybył na Śląsk), że wracał pod wieczór, kiedy było już ciemno, ze stodoły. W pewnym momencie ujrzał, jak koło sąsiedniej chałupy przemieszczała się postać kobiety. Przemieszczała w znaczeniu - niczym nad gruntem sunęła niczym obłok. Widziadło skierowało się w stronę lasu, gdzie znikło.

I co?

I okazało się, że w tym mniej samym mniej więcej momencie kobieta z tego domu właśnie oddała ducha.

Trudno podejrzewać mojego dziadka o fantazjowanie. Nie znałem go osobiście, jak mówiłem, ale z opowieści mojego ojca słyszałem, że ten Piłsudczyk, służący w Tarnopolu, to twardo stąpający po ziemi racjonalista. Zresztą, jak i mój ojciec, któremu również zdarzyło się dostrzec dziwne cienie. Jedna z takich sytuacji miała miejsce jeszcze na ojcowiźnie, w stajni. Czy była to tylko gra świateł i cieni? Czy mózg czasem płata figle? Trudno dziś ocenić tą sytuację.

Także i mnie zdarzyło się widzieć 17 lat przed pożarem naszego domu dziwny cień kątem oka. Była piękna, wiosenna pogoda. Potężne, drewniane drzwi do piwnicy były lekko uchylone. Lecz przysiągłbym, że coś mającego kształt ludzkiego cienia przemknęło do piwnicy. W tym samym roku, w jesieni, o mało co nie zaspałem do szkoły. Była to klasa maturalna. W przejściu do mojego pokoju stała matka i wołała, bym się szykował do szkoły. Gdy udała się do kuchni... przysiągłbym, że w drzwiach stał wysoki czarny cień. W tym wypadku jestem jednak w stanie wyjaśnić to gwałtownym wyrwaniem ze snu, kiedy świadomość ludzka wciąż balansuje jeszcze pomiędzy światami. Niemniej było to bardzo intrygujące. (M.K.)

Coś podobnego przeżył także mój pradziadek, który wracał do domu ze stacji kolejowej w Jordanowie oddalonej od jego domu o jakieś 2 km. Otóż przechodził on obok pewnego domu na ulicy Kolejowej i naraz ujrzał przed sobą jakąś kobietę, która szła właśnie do tego domu. Weszła tam i …

…I następnego dnia dowiedział się, że właśnie o tym samym czasie i w tym właśnie domu zmarła pewna osoba – kobieta chorująca od dłuższego czasu.

Także mój ojciec miał podobne spotkanie w czasie powrotu do domu. Rzecz w tym, że kobieta owa zapytała go o osobę, która ongi mieszkała na ulicy Kolejowej, i od pewnego czasu mieszkała w Nowym Targu. Kiedy ojciec powiedział to tej nieznajomej, ta bez słowa rozwiała się w powietrzu. Po pewnym czasie ojciec dowiedział się, że w tym samym czasie w Nowym Targu zmarła osoba, o którą dopytywała się ta nieznajoma. Później ojciec opowiadał, że spojrzał Śmierci w twarz i to przeżył… NB, w naszej rodzinie krąży wiele podobnych historii o Śmierci i jej znakach.  (Arystokles)

Źródło – „Niewydumannyje Istorii” nr 35/2021, s. 24

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz