Stanisław Bednarz
…czyli opisanie podróży uczonej
pociągiem retro z Teresą Bednarz.
Był to ostatni wakacyjny kurs.
Ludzi co nie miara. Pociąg odchodził ze skansenu o 14-tej. Nasz bohater to Ty-42-107.
Parowozy serii Ty42 budowano w Polsce tuż po wojnie na podstawie pozostawionej
przez Niemców dokumentacji, gotowych części i podzespołów lokomotyw serii Ty2
(niemiecka seria 52). Budowa i parametry techniczne obu serii są identyczne.
Niemcy budowali podczas wojny serię 52
także w Fabloku i Cegielskim. Ten pochodzi z Cegielskiego. Prezentowany
egzemplarz trafił do Chabówki z lokomotywowni Rybnik w 2007 roku. Został tutaj
odbudowany i przywrócony do pełnej sprawności technicznej w 2013 roku… Producent:
HCP, Poznań, rok budowy 1946, nr fabr. 2849. Od 1942 do 2007 służył w
lokomotywowniach Górnego Śląska.
Parowóz sapał, stękał, pocił się
wydawał ludzkie odgłosy przypominał dobrotliwe zwierzę. Kółka miał malutkie,
było ich pięć, rzucał się w oczy długi kocioł, szczelnie zamykana budka maszynisty,
dziwny beczkowy tender, dymnica kotła,
zamykana dziwnymi spinkami, boczne blachy odchylające strumień powietrza ku
górze; z krótkiego komina unosił się leniwie czarny jak sadza dym. Dwa
kompresory, umieszczone z przodu, zwłaszcza podczas postoju wydawały dziwne,
trochę niepokojące, metaliczno-owadzie dźwięki, powtarzając śpiewnie, jakby po
chińsku „tyng-ssssyyy”, „tyng-sssyyyy”.
Nastawiałem się na wspaniałą, ciemnozieloną OKz-32,lub jej młodszą siostrzyczkę „Uszatkę” TKt-48, zgrabną
niczym zabaweczka , pojadę ciężkim towarowym frontowym.
Parowóz ciągnął 3 wagony na początku PRL–owskiego turystycznego ryflaka i trzy wagony pruskie (a ściślej niemieckie) z lat 20 i
30–tych. Pragnęliśmy „austriaka” (tzw. kowbojkę) ale nie było, wybraliśmy
niemiecki wagon klasy 3 serii Ci aby ominąć wyścielane siedzenia 2 klasy bo lubi tam pluskiew siedzieć. Zamówione
przez Niemieckie Koleje Państwowe (DR) dwuosiowe wagony trzeciej klasy z
otwartymi pomostami stanowiły budowaną w Niemczech od 1928 roku serię
znormalizowanych wagonów stalowej konstrukcji. Odbudowany w ZNTK w Ostrowie
Wielkopolskim w 1992 roku wagon otrzymał wystrój wnętrza odpowiadający dawnej
klasie 4 kolei niemieckich.
Na stacji Chabówka minęliśmy inny
pociąg retro, aż z Nowego Sącza, prowadził go niestety spalinowóz SM-42
z trzema ryflakami, ale znaczy to że
trasa z Nowego Sącza jest nadal drożna.
Początkowo jechaliśmy doliną Raby
aż do Mszany zatrzymując się w Rabce
Zarytym i Mszanie Dolnej, po drodze minęliśmy upadająca zamkniętą
stacyjkę w Rabie Niżnej. W powietrzu pachniało jesienią. Wokół trasy mnóstwo
amatorów foto-stopów. Atrakcje prawdziwe zaczęły się od Mszany Dolnej. Parowóz
fukał jak zagniewana kotka wyrzucał ogromne ilości sadzy, które do tej pory mam
we włosach bo stałem na pomoście i pogwizdywał radośnie. Wreszcie po pochyłości
sięgającej 2,7% dowlekliśmy się o 15:04
do prześlicznej stacyjki w Kasi nie Wielkiej. Stacja plenerowa szkoda trochę,
że zieleń ogołocona i nie zadbana
stanowiła plener dla wielu filmów m.in. Katyń.
Na stacji nowa tablica poświęcona
Apolinaremu Dziewulskiemu z
Krościenka inżynierowi kolejowemu , któremu sam cysorz w dniu otwarcia wręczył
szpilkę od krawata z brylantem. Rozrzutność jak na Habsburga.
Tu pociąg zrobił 1,5 godzinna
przerwę w sam raz aby kolejka krzesełkową wyjechać na grzbiet masywu Śnieżnicy
i stamtąd podziwiać piękny krajobraz aż po Kraków, na zdjęciach nie wyszedł ale
gołym okiem był widoczny ponieważ pomiędzy Śnieżnicą, a Krakowem nie ma żadnych
wzniesień, W miejscu stacji górnej rozpoczyna się dziki rezerwat Śnieżnica.
Potem zjazd gdzie widać było cała
Kąsinę w tym nowy kościół w którym
włodarzy ksiądz Maciaszek z Bystrej,
jest i stary zabytkowy.
Zjeżdżając widać było jak
pociąg cierpliwie oczekuje. Potem odjazd
16:34 i fantazyjna jazda w dół aż do skansenu, który osiągnęliśmy o 17:42.
Jesteśmy odurzeni dymem parowozu i szczęśliwi wspomnieniem młodości, przełomem
lata i jesieni i ludzką empatią zgromadzonych miłośników kolei.