sobota, 29 kwietnia 2023

Czarnobyl, 26.IV.1986 roku

 


 

Stanisław Bednarz

 

Gawęda  wspomnieniowa. Opowieść o pamiętnej katastrofie w Czarnobylu, wyrozubach, podgrzybkach, Bacutilu,  rozprzestrzenianiu się pyłu radioaktywnego. 

Dziś mamy 26 kwietnia 2023 roku i pogoda jest bardzo chłodna. Ale ów kwiecień 1986  roku był bardzo ciepły, o tej porze  przyroda była bardzo rozwinięta, pasły się krowy nawet na Orawie z reguły opóźnionej wegetacyjnie.

Przypomnę, co robiłem owego 26 kwietnia 1986 roku, gdy nastąpiła katastrofa czarnobylska. Rano o 4-tej z kolegą Markiem Janiakiem  pojechałem na Czarną Orawę pod bacówkę na wielkie klenie, które brały jak opętane. Najpierw koło 4:30 zajechaliśmy pod zakłady utylizacji „Bacutil” w Spytkowicach aby z wielkich bawolich głów wytrzepywać na posadzkę grube białe robaki. Smród był w promieniu 500 metrów od zakładów. Robaki przesypywaliśmy do wiaderek z trocinami. Ciężko to było wszystko dowieźć, gdyż poruszaliśmy się Komarkiem. Po podsypaniu zaczęły brać olbrzymie klenie, wszystkie ponad 35 cm, największy 47 cm. Używałem wtedy ostatni raz wędki archaicznej z bambusa pieprzowego zresztą doskonałej.

Zaintrygowały mnie te klenie potem się zorientowałem ż są to czarnomorskie odmiany tzw. wyrozuby - Piotr Żmuda. Osiągają  długość 40–50 (maksymalnie 70) cm i masę 1–1,5 (maksymalnie 7) kg.  Wtedy   26 kwietnia 1986.miała miejsce katastrofa w Czarnobylu. Myśmy łowili, a tam płonął reaktor i ginęli ludzie.

Nikt nie zdawał sobie sprawy z katastrofy w Czarnobylu bo  dopiero 28 kwietnia dowiedziano się o niej.

28 kwietnia, dwa dni po katastrofie, o godz. 5:33 stacja monitoringu radiacyjnego Służby Pomiaru Skażeń Promieniotwórczych w Mikołajkach zarejestrowała aktywność izotopów promieniotwórczych w powietrzu ponad pół miliona razy większą niż normalnie...

Początkowo polscy naukowcy przypuszczali, że gdzieś nastąpiła eksplozja atomowa. Jednak analiza promieniotwórczych zanieczyszczeń jednoznacznie wskazywała, że ich źródłem może być tylko pożar reaktora atomowego. Dopiero o godz. 18-tej specjaliści dowiedzieli się z radia BBC, że chodzi o Czarnobyl. Wskazuje to na silną blokadę informacji.

Do południowej Polski  skażenie dostało się około 30 kwietnia. Więc wtedy na rybach nie nałapaliśmy się cezu i jodu. Jednak okolice Babiej Góry i Orawy w okolicach 30 kwietnia - 1 maja  dostały na tle Polski dość dużą dawkę (>18 kBq/m²).

Ciekawe jest ze lata 1987, 1988, 1989, 1990 to okres masowego wysypu podgrzybków lasach Lipnicy Wielkiej. Były ich masy i to wielkich (Marek Kramarczyk). Badania wykazały, że skażenie radioaktywne promieniotwórczym cezem-137 tych grzybów było wysokie przekraczające dopuszczalne normy. Z drugiej strony aby to zaszkodziło trzeba by codziennie jeść po parę kilogramów. Potem to się uspokoiło. Podgrzybek to dziwny grzyb  smaczny ale lubi różne świństwa. Na przykład w lasach otaczających  Fabrykę Armatur w Jordanowie , gdy nie działały filtry pyłów mosiężnych   podgrzybki w masowych ilościach występowały  w lasku koło Armatur. Unikałem ich.


 

Moje 3 grosze

 

Pamiętam ten czas. Służyłem wtedy w GPK Świnoujście. 27 kwietnia o 8-mej rano MF „Pomeranią” przybyła do Polski wycieczka szwedzkich dzieci z dwiema opiekunkami. Od razu zadały mi pytanie o poziom skażenia promienistego w Świnoujściu i okolicach. Oczywiście nie wiedziałem o niczym, a one pokazały mi „Svenska Dagbladet” z informacją o katastrofie w Czarnobylskiej EJ. Powiadomiłem przełożonych, a ci dalej – dowódcy i szefa zwiadu w PB WOP w Szczecinie oraz D WOP. Oni też nic nie wiedzieli. Zwrotnie otrzymaliśmy rozkaz bezzwłocznego meldowania o wszelkich zmianach sytuacji radiologicznej w Europie. Sprawa była nagląca, bo zbliżał się 1 Maja...

A w Świnoujściu nieświadomi niczego ludzie zażywali kąpieli słonecznej na plaży i działkach. Spokojnie zbierali nowalijki, sadzili, siali, kopali. Pamiętam, jak słońce nas „strzaskało”, na opalonych twarzach świeciły bielą tylko oczy i zęby. Nie wiadomo, jaką dawkę promieniowania β i γ wchłonęliśmy wtedy. Potem miałem kłopoty z tarczycą – jakieś guzki, które po pewnym czasie zniknęły. Być może dlatego, że radioaktywny jod-131 został „wypłukany” z organizmu przez normalny jod z aerosolu morskiego… Inni ludzie używali do tego celu płynu Lugola. 

W maju i czerwcu na Przystani Promów Morskich myto silnym strumieniem wody skażone lory i wagony (<200 kBq/m²) jadące do Szwecji i Danii. To było bez sensu, bo radioaktywny pył unosił się w powietrzu, a skażona woda spływała do kanału portowego, a potem do Zatoki Pomorskiej. Ale trzeba było coś robić, by uspokoić ludzi.

A potem we wrześniu na Pomorzu Zachodnim mieliśmy klęskę urodzaju podgrzybka brunatnego. Faktycznie - zawierał on duże ilości radionuklidów cezu – konkretnie 137Cs, którego T1/2 wynosi 30 lat, a zatem przestanie on być niebezpieczny gdzieś koło roku 2140. Na szczęście - jak twierdzą nasi atomiści - należałoby zjeść co najmniej 5 kg suszu grzybowego, by zaszkodziło to człowiekowi. Prędzej wysiądzie wątroba i nerki, niż dostanie się choroby popromiennej, ale...

Jeszcze tak à propos grzybów. Kiedy powróciłem do Jordanowa w 1987 roku, to znajdowałem i u nas i w Tatrach podgrzybki, rydze i inne grzyby o dziwnie zdeformowanych owocnikach. Niektórzy usiłowali mi wytłumaczyć je chorobami wirusowymi, co było o tyle dziwne, gdyż ani nigdy przedtem ani nigdy potem czegoś takiego nie zaobserwowałem, a zatem przyczyna musiała być inna. Grzyby wchłaniają radioaktywny cez i toksyczne sole metali ciężkich. Pamiętam, jak piszczały nasze liczniki G-M, kiedy kontrolowaliśmy susz grzybowy z Ukrainy, który wypromieniowywał od 200 μSv/h i więcej, w trakcie kontroli radiometrycznej na Łysej Polanie.   

Po 1986 roku stwierdzono zwiększoną ilość zachorowań na raka, co również starano się ukryć i to była ta prawdziwa zbrodnia ówczesnych władz ZSRR, które bały się zakłócenia obchodów 1 i 9 maja.