niedziela, 13 sierpnia 2023

Ot i takie to kino…

 

Lodołamacz typu NS Lenin

To było w 1966 roku. Radzieckie atomowe okręty podwodne tylko co ukończyły rejs dookoła świata bez zawijania do portu po to, by pokazać całemu światu kuzkinu mat’.[1] Ale tego było za mało. Zdecydowano popłynąć na Biegun Północny – tam latem bywają płonie.[2] Do bazy przyjechało Wojenkino, aby sfilmować historyczny moment. Załadowali ich na okręt i popłynęli na Biegun Północny. Znaleźli połynię i wynurzyli się, wyładowali filmowców z aparaturą i zaczęli kręcić. Należało pokazać wynurzenie okrętu w lodach, desant na lody, wciągnięcie na maszt czerwonej flagi. Potem na odwrót – powrót do okrętu i zanurzenie. W rzeczywistości przyszło to wszystko sfilmować w odwrotnym porządku: najpierw flaga, potem załadowanie na okręt, zanurzenie, a już na końcu wynurzenie. Wszystko idzie normalnie, flaga łopocze, ekipa powróciła na okręt, woda zabulgotała i okręt poszedł pod wodę.

Filmowcy to wszystko cudownie utrwalili. Ale coś tam nie wyszło z pracą sterów i okręt zniosło, dowódca dał po gazie i połynię zgubili. Okręt z napędem atomowym to wielkie urządzenie – większe od czteropiętrowca – niezbyt zwrotne. Pod wodą nie da się obserwować przy pomocy peryskopu.

No i owszem – szukali przez 5 godzin! Znaleźli i wypłynęli. Kiedy okręt wypłynął, filmowcy rzucili swe aparaty i rzucili się do niego wpław, nie mieli łodzi czy tratw. I kiedy próbowano ich uprosić, by zrobili jeszcze wynurzenie, którego oni nie zrobili – to nikt nie mógł ich zmusić do ponownego zejścia na lód. I prawda – tam było strasznie bez żywności i namiotów i polarnej odzieży specjalnej i tylko z kamerą na Biegunie Północnym.

 

Źródło – „Tajny SSSR” nr 3/2018, s. 45.

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas – Leśniakiewicz   



[1] Słynne powiedzonko Chruszczowa na forum ONZ, tu: groźba pod adresem całego świata.

[2] Miejsca wolne od lodu.