poniedziałek, 2 października 2023

Polskie piekiełko na granicy

 


Ostatnim rozpalającym emocje Polaków tematem dyskusji i polemik jest granica naszego kraju i to, co się na niej dzieje. Faktem jest i to bezspornym, że na naszej wschodniej granicy z Białorusią, od dwóch lat trwa szarpana wojna hybrydowa, w której nie ma bitew, mas wojsk, starć i bombardowań, ostrzału artyleryjskiego, itd. itp.  Są tam za to białoruskie służby i naganiani przez nich „migranci” z krajów tzw. trzeciego świata, którzy zwabieni możliwością łatwego przedostania się do krajów Unii Europejskiej – tego socjalowego Euroraju, gdzie wystarczy być uchodźcą i można żyć nic nie robiąc, na koszt Europejczyków – pchają się przez granicę do Polski.

Kiedy w 1990 roku mój szef polecił mi sporządzenie raportu w sprawie potencjalnych zagrożeń granicy kraju i naszego odcinka granicy w rejonie Tatr, to zwróciłem uwagę na to, że „migranci” będą atakowali nasze wschodnie i południowe granice. Wykonałem mapę zagrożeń z uzasadnieniem względami politycznymi, ekonomicznymi i religijnymi. To opracowanie poszło najpierw do Nowego Sącza a potem do Warszawy. Odpowiedź była jedna: „nierealne” i komentarz:

- Wicie rozumicie, my tu w Warszawie lepiej wiemy, co nam grozi i z jakiego kierunku.

No cóż, ci z Warszawy zawsze lepiej wiedzieli. Tylko że nic nie robili, i w latach 1990-94 odnotowaliśmy dwie fale migracji z kierunku Rumunii i Bułgarii – byli to Romowie pragnący dostać się do Niemiec.

Ale jeszcze wcześniej mieliśmy falę Turków i Kurdów uciekających do Szwecji i innych krajów skandynawskich i do RFN. Po zabójstwie szwedzkiego premiera Olofa Palmego w lutym 1986 roku, szwedzkie władze trochę ochłonęły i przestały przyjmować Turków i Kurdów, których kierowaliśmy do Berlina Zachodniego. Takich „fal” było więcej, ale ja pamiętam te w czasie mojej służby na granicach Polski. Takie były początki inwazji na Europę.

Ale to, co dzieje się teraz ma inne źródło, a jest skutkiem celowej i przemyślanej polityki Rosji wymierzonej w Europę. Putin zamierza odrestaurować Związek Radziecki w granicach sprzed 1914 roku. Innymi słowy mówiąc – przywrócić status quo ante anno MCMXIV. Nawiasem mówiąc tak pisze o tym Antoni Ferdynand Ossendowski – znany przedwojenny pisarz, który w powieści biograficznej „Lenin” (1923) tak opisuje plany żydowskich komunistów względem Europy. Niestety – cywilizowany świat nie wyciągnął żadnych wniosków z tych wydarzeń. Wojna w Polsce się skończyła, ale dla Lenina i ZSRR był to początek drogi, bowiem komunistyczni dogmatycy ani myśleli poprzestać na jednej, przegranej wojnie. Eksport Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej miał nastąpić wskutek nie tyle militarnego angażowania się ZSRR w konflikty, ale w rozniecanie starych waśni i rozpalaniu nowych zarzewi wojen w zamorskich posiadłościach należących do europejskich państw kolonialnych, co obserwujemy także i dzisiaj – o czym później. Ossendowski ujmuje to tak:

…Zaczniemy nową grę! […]

Zaczniemy nową grę! – powtórzył Lenin uderzając pięścią w stół. – Przeczuwał ją filozof-marzyciel Włodzimierz Sołowiow. Podniesiemy Azję przeciwko Europie! Podniesiemy Hindusów, Murzynów i Arabów przeciwko Anglii, Francji i Hiszpanii! Wzniecimy rewolucję kolorowych przeciwko białym ludom. Staniemy na czele ruchu rękami żółtych, czarnych i brązowych towarzyszy obalimy stary świat! Musimy ze Wschodu czerpać siły dla naszego dzieła! Rozpocząć pracę nad zwołaniem kongresu Azjatów. Ogłosimy „świętą wojnę” (dżihad???) przeciwko Anglii, tej twierdzy kapitalizmu i odwiecznego ładu. Miliard uciemiężonych ludzi stanie w naszych szeregach!  (A.F. Ossendowski – „Lenin”)

Co nam to przypomina? Czyż ten plan nie jest realizowany teraz w stosunku do Europy przez kogoś, komu zależy na wybuchu w niej III Wojny Światowej, a wszystko zgodnie z polskim przysłowiem „gdzie się dwóch bije, tam trzeci korzysta”? W tej chwili wygląda na to, że mocarstwa kolonialne zaczynają płacić frycowe za wieki kolonialnego wyzysku i ograbiania krajów tzw. trzeciego świata. Dżihad wisi nad Europą jak miecz Damoklesa, a wszystko za sprawą ucisku, wyzysku i grabieży Azjatów, Afrykańczyków i rdzennych Amerykanów, którzy wreszcie upominają się o swoje. Powstałe niedawno Państwo Islamskie – ISIS głosi to wprost.




Niektórzy twierdzą, żem rasista, faszysta, neohitlerowiec i co tam jeszcze, że z rozkoszą bym się nurzał we krwi „migrantów” i „uchodźców”, itp. brednie chorych mózgów. Nie, to nieprawda. Szanuję emigrantów, którzy przybywają do Polski i znajdują tu drugą ojczyznę. Tu mieszkają, pracują, robią interesy, mają dzieci, płacą podatki i żyją jak normalni ludzie. Są u nas – w Jordanowie - Anglicy, Irlandczycy, Rumuni, Hindusi, Rosjanie, Ukraińcy i kto tam jeszcze. Powoli wrastają w nasz krajobraz i ubogacają go. I takim należy się przyjaźń i szacunek. Tak samo jak wszelkim Gastarbeiterom ze wszystkich stron świata, którzy przybywają do nas do pracy na jakiś czas. Ich praca wspomaga naszą gospodarkę i wpływa na poziom i naszego życia. To nie jest przecież ich wina, że przybywają z obszarów potwornej biedy wywołanej przez rozmaite reżimy, wojny i kataklizmy naturalne. Takim ludziom należy się pomoc.

Pogardzam natomiast wszelkimi leserami, obibokami, niebieskimi ptakami i nierobami, którzy przybywają do UE tylko i wyłącznie po darmowy socjal i lekkie życie, łatwe i chętne kobiety, dzieci na handel żywym towarem. Takich, którzy nic nie potrafią poza żarciem i namnażaniem się jak bakterie na pożywce, i z których nie ma żadnego pożytku. To tacy jak oni tworzą potem zamknięte enklawy, getta, dzielnice nędzy i wszelkiego rodzaju mafie w Europie Zachodniej. I to tacy jak oni właśnie chcą się przedostać do Polski bez żadnej kontroli. To przed takimi jak oni zamknęli granice ich arabscy „bracia w wierze”. To oni stanowią zagrożenie i to oni posługują się kobietami i dziećmi jak żywymi pociskami korzystając z naszej litości i gościnności. 

Taka jest prawda o tych ludziach, którą teraz chce zakrzyczeć jedna znana reżyserka filmowa i grupa nawiedzonych celebrytów, robiąc film, który wywołał wiele hałasu w Polsce i za granicą. Nie będę komentował tego koszmarnego, antypolskiego i jadowitego gniota, który wywołuje łzy u mniej odpornych psychicznie i słabych umysłowo jednostek, a który tak naprawdę jest przedwyborczym spotem reklamowym partii o nastawieniu antypolskim i antyrządowym. Nie kocham tych rządów, ale tej partii też nie kocham. Dość powiedzieć, że obie te partie odebrały mi ¾ emerytury i wylały na głowę kubły pomyj. Bez śledztwa, bez sądu, bez prawomocnego wyroku… I to tylko dlatego, że stałem na straży polskich granic służąc w WOP i SG. Doprawdy ojczyzna mi się pięknie odpłaciła za 20 lat służby i sterane zdrowie…

Ale powróćmy jeszcze do migracji i „migrantów”. Wydaje się, że państwa kolonialne Europy płacą teraz trybut za wielowiekowe ograbianie Afryki i Azji ze wszystkich możliwych dóbr i za stosunek białych kolonizatorów do krajowców. Polska nie ma tej haniebnej karty w swej historii – wprawdzie niektórym oszołomom marzyły się kolonie w Brazylii i Madagaskar – ale na szczęście do tego nie doszło. I właśnie dlatego nie powinniśmy brać udziału w planach relokacji „migrantów” z innych krajów UE, bo i z jakiej racji? I tutaj całkowicie popieram działania tych rządów.

A afera wizowa? – ktoś zapyta. No cóż – handel wizami zaczął się już we wczesnych latach 90-tych, sam pamiętam, jak wychwyciliśmy kilka przypadków, kiedy obywatele różnych krajów jeździli do Polski na paszportach prywatnych z wizami… dyplomatycznymi! Co więcej, w sprawę byli zamieszani wysocy dostojnicy Kościoła katolickiego. I co? I nic. Sprawie ukręcono łeb, oficerowie SG ją prowadzący poszli „pod kapelusz” i na tym się skończyło. Inaczej być nie mogło za rządów AWS i UW.

Obawiam się, że afera wizowa skończy się podobne – kogoś się zdejmie ze stanowiska, kogoś się ukarze jako kozła ofiarnego, po jakimś czasie się wyciszy i koniec. Kropka. The end.

Tylko że będziemy musieli wyrabiać sobie paszporty i starać się o wizy, bo Unia wykopsa nas ze Strefy Schengen jako niewiarygodnego partnera. I na tym się skończy. Za pazerniactwo i sprzedajność kilku urzędasów odpowie cały naród. I dobrze – może go to czegoś (wreszcie!) nauczy?

 

Kpt. SG w st. spocz. Robert Leśniakiewicz