Ostatnim rozpalającym emocje
Polaków tematem dyskusji i polemik jest granica naszego kraju i to, co się na
niej dzieje. Faktem jest i to bezspornym, że na naszej wschodniej granicy z
Białorusią, od dwóch lat trwa szarpana wojna hybrydowa, w której nie ma bitew,
mas wojsk, starć i bombardowań, ostrzału artyleryjskiego, itd. itp. Są tam za to białoruskie służby i naganiani przez
nich „migranci” z krajów tzw. trzeciego świata, którzy zwabieni możliwością
łatwego przedostania się do krajów Unii Europejskiej – tego socjalowego
Euroraju, gdzie wystarczy być uchodźcą i można żyć nic nie robiąc, na koszt
Europejczyków – pchają się przez granicę do Polski.
Kiedy w 1990 roku mój szef
polecił mi sporządzenie raportu w sprawie potencjalnych zagrożeń granicy kraju
i naszego odcinka granicy w rejonie Tatr, to zwróciłem uwagę na to, że
„migranci” będą atakowali nasze wschodnie i południowe granice. Wykonałem mapę
zagrożeń z uzasadnieniem względami politycznymi, ekonomicznymi i religijnymi.
To opracowanie poszło najpierw do Nowego Sącza a potem do Warszawy. Odpowiedź
była jedna: „nierealne” i komentarz:
- Wicie rozumicie, my tu w
Warszawie lepiej wiemy, co nam grozi i z jakiego kierunku.
No cóż, ci z Warszawy zawsze
lepiej wiedzieli. Tylko że nic nie robili, i w latach 1990-94 odnotowaliśmy
dwie fale migracji z kierunku Rumunii i Bułgarii – byli to Romowie pragnący
dostać się do Niemiec.
Ale jeszcze wcześniej mieliśmy
falę Turków i Kurdów uciekających do Szwecji i innych krajów skandynawskich i
do RFN. Po zabójstwie szwedzkiego premiera Olofa Palmego w lutym 1986 roku,
szwedzkie władze trochę ochłonęły i przestały przyjmować Turków i Kurdów,
których kierowaliśmy do Berlina Zachodniego. Takich „fal” było więcej, ale ja
pamiętam te w czasie mojej służby na granicach Polski. Takie były początki
inwazji na Europę.
Ale to, co dzieje się teraz ma
inne źródło, a jest skutkiem celowej i przemyślanej polityki Rosji wymierzonej
w Europę. Putin zamierza odrestaurować Związek Radziecki w granicach sprzed
1914 roku. Innymi słowy mówiąc – przywrócić status
quo ante anno MCMXIV. Nawiasem mówiąc tak pisze o tym Antoni Ferdynand
Ossendowski – znany przedwojenny pisarz, który w powieści biograficznej „Lenin”
(1923) tak opisuje plany żydowskich komunistów względem Europy. Niestety –
cywilizowany świat nie wyciągnął żadnych wniosków z tych wydarzeń. Wojna w
Polsce się skończyła, ale dla Lenina i ZSRR był to początek drogi, bowiem
komunistyczni dogmatycy ani myśleli poprzestać na jednej, przegranej wojnie.
Eksport Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej miał nastąpić
wskutek nie tyle militarnego angażowania się ZSRR w konflikty, ale w rozniecanie starych waśni i rozpalaniu
nowych zarzewi wojen w zamorskich posiadłościach należących do europejskich
państw kolonialnych, co obserwujemy także i dzisiaj – o czym później.
Ossendowski ujmuje to tak:
…Zaczniemy
nową grę! […]
Zaczniemy
nową grę! – powtórzył Lenin uderzając pięścią w stół. – Przeczuwał ją
filozof-marzyciel Włodzimierz Sołowiow. Podniesiemy Azję przeciwko Europie!
Podniesiemy Hindusów, Murzynów i Arabów przeciwko Anglii, Francji i Hiszpanii! Wzniecimy rewolucję kolorowych przeciwko
białym ludom. Staniemy na czele ruchu rękami żółtych, czarnych i brązowych
towarzyszy obalimy stary świat! Musimy ze Wschodu czerpać siły dla naszego
dzieła! Rozpocząć pracę nad zwołaniem kongresu Azjatów. Ogłosimy „świętą wojnę”
(dżihad???) przeciwko Anglii, tej twierdzy kapitalizmu i odwiecznego ładu.
Miliard uciemiężonych ludzi stanie w naszych szeregach! (A.F. Ossendowski – „Lenin”)
Co nam to przypomina? Czyż ten
plan nie jest realizowany teraz w stosunku do Europy przez kogoś, komu zależy
na wybuchu w niej III Wojny Światowej, a wszystko zgodnie z polskim przysłowiem
„gdzie się dwóch bije, tam trzeci korzysta”? W tej chwili wygląda na to, że
mocarstwa kolonialne zaczynają płacić frycowe za wieki kolonialnego wyzysku i
ograbiania krajów tzw. trzeciego świata. Dżihad wisi nad Europą jak miecz
Damoklesa, a wszystko za sprawą ucisku, wyzysku i grabieży Azjatów,
Afrykańczyków i rdzennych Amerykanów, którzy wreszcie upominają się o swoje.
Powstałe niedawno Państwo Islamskie – ISIS głosi to wprost.
Niektórzy twierdzą, żem rasista,
faszysta, neohitlerowiec i co tam jeszcze, że z rozkoszą bym się nurzał we krwi
„migrantów” i „uchodźców”, itp. brednie chorych mózgów. Nie, to nieprawda.
Szanuję emigrantów, którzy przybywają do Polski i znajdują tu drugą ojczyznę.
Tu mieszkają, pracują, robią interesy, mają dzieci, płacą podatki i żyją jak
normalni ludzie. Są u nas – w Jordanowie - Anglicy, Irlandczycy, Rumuni,
Hindusi, Rosjanie, Ukraińcy i kto tam jeszcze. Powoli wrastają w nasz krajobraz
i ubogacają go. I takim należy się przyjaźń i szacunek. Tak samo jak wszelkim Gastarbeiterom ze wszystkich stron
świata, którzy przybywają do nas do pracy na jakiś czas. Ich praca wspomaga
naszą gospodarkę i wpływa na poziom i naszego życia. To nie jest przecież ich
wina, że przybywają z obszarów potwornej biedy wywołanej przez rozmaite reżimy,
wojny i kataklizmy naturalne. Takim ludziom należy się pomoc.
Pogardzam natomiast wszelkimi leserami, obibokami, niebieskimi ptakami i nierobami, którzy przybywają do UE tylko i wyłącznie po darmowy socjal i lekkie życie, łatwe i chętne kobiety, dzieci na handel żywym towarem. Takich, którzy nic nie potrafią poza żarciem i namnażaniem się jak bakterie na pożywce, i z których nie ma żadnego pożytku. To tacy jak oni tworzą potem zamknięte enklawy, getta, dzielnice nędzy i wszelkiego rodzaju mafie w Europie Zachodniej. I to tacy jak oni właśnie chcą się przedostać do Polski bez żadnej kontroli. To przed takimi jak oni zamknęli granice ich arabscy „bracia w wierze”. To oni stanowią zagrożenie i to oni posługują się kobietami i dziećmi jak żywymi pociskami korzystając z naszej litości i gościnności.
Taka jest prawda o tych ludziach, którą teraz chce
zakrzyczeć jedna znana reżyserka filmowa i grupa nawiedzonych celebrytów, robiąc
film, który wywołał wiele hałasu w Polsce i za granicą. Nie będę komentował
tego koszmarnego, antypolskiego i jadowitego gniota, który wywołuje łzy u mniej
odpornych psychicznie i słabych umysłowo jednostek, a który tak naprawdę jest
przedwyborczym spotem reklamowym partii o nastawieniu antypolskim i
antyrządowym. Nie kocham tych rządów, ale tej partii też nie kocham. Dość
powiedzieć, że obie te partie odebrały mi ¾ emerytury i wylały na głowę kubły
pomyj. Bez śledztwa, bez sądu, bez prawomocnego wyroku… I to tylko dlatego, że
stałem na straży polskich granic służąc w WOP i SG. Doprawdy ojczyzna mi się
pięknie odpłaciła za 20 lat służby i sterane zdrowie…
Ale powróćmy jeszcze do migracji
i „migrantów”. Wydaje się, że państwa kolonialne Europy płacą teraz trybut za
wielowiekowe ograbianie Afryki i Azji ze wszystkich możliwych dóbr i za
stosunek białych kolonizatorów do krajowców. Polska nie ma tej haniebnej karty
w swej historii – wprawdzie niektórym oszołomom marzyły się kolonie w Brazylii
i Madagaskar – ale na szczęście do tego nie doszło. I właśnie dlatego nie
powinniśmy brać udziału w planach relokacji „migrantów” z innych krajów UE, bo
i z jakiej racji? I tutaj całkowicie popieram działania tych rządów.
A afera wizowa? – ktoś zapyta. No
cóż – handel wizami zaczął się już we wczesnych latach 90-tych, sam pamiętam,
jak wychwyciliśmy kilka przypadków, kiedy obywatele różnych krajów jeździli do
Polski na paszportach prywatnych z wizami… dyplomatycznymi! Co więcej, w sprawę
byli zamieszani wysocy dostojnicy Kościoła katolickiego. I co? I nic. Sprawie
ukręcono łeb, oficerowie SG ją prowadzący poszli „pod kapelusz” i na tym się
skończyło. Inaczej być nie mogło za rządów AWS i UW.
Obawiam się, że afera wizowa
skończy się podobne – kogoś się zdejmie ze stanowiska, kogoś się ukarze jako
kozła ofiarnego, po jakimś czasie się wyciszy i koniec. Kropka. The end.
Tylko że będziemy musieli
wyrabiać sobie paszporty i starać się o wizy, bo Unia wykopsa nas ze Strefy
Schengen jako niewiarygodnego partnera. I na tym się skończy. Za pazerniactwo i
sprzedajność kilku urzędasów odpowie cały naród. I dobrze – może go to czegoś (wreszcie!)
nauczy?
Kpt. SG w st. spocz. Robert
Leśniakiewicz