Wiktor Bumagin
W latach 1901-1904 Anglik Robert F. Scott przeprowadził swoją
pierwszą wyprawę na Antarktydę. Eksplorował morze i lodowiec Rossa, zebrał
obszerny materiał na temat geologii, flory i fauny oraz minerałów. Wyprawa
podjęła także próbę penetracji głębi lądu. Podczas wypadu 40-50 kilometrów od
wybrzeża Scott odkrył dużą skałę, na szczycie której znajdowała się dobrze wykonana
dziura, starannie zamaskowana wyciętymi grubymi płytami lodu. Zaskoczeni tym,
co zobaczyli, Scott i jego towarzysze odsunęli kilka płyt, po czym zobaczyli
schody ze stalowych rur prowadzące w dół. Zdumienie Brytyjczyków rosło z każdą
minutą. Długo wahali się, czy zejść na dół, ale w końcu podjęli ryzyko.
Na głębokości ponad 40 metrów
odkryto pomieszczenia, w których nieznane osoby wyposażyły bazę żywnościową w
produkty mięsne, a w specjalnych
pojemnikach leżała starannie złożona ocieplana odzież. Podczas dokładnych
oględzin nieoczekiwanie znaleziono na jednej z
kurtek naszytą metkę z napisem Artel krawiecki Jekaterynburga Elisey Matveev. Po obejrzeniu
wszystkich ubrań Scott zdał sobie sprawę, że wszystkie metki zostały starannie
odcięte, aby zachować incognito prawdziwych właścicieli. Jednak pozostawioną
przez czyjeś zaniedbanie naklejkę i, co najważniejsze, napis z niej, Scott wpisał
do swoich dokumentów.
Przybywając na kontynent,
podróżnicy przez długi czas nie odważyli się opowiedzieć opinii publicznej o
tajemniczej piwnicy, czyli krypcie, wyposażonej przez Rosjan na lodowatej
pustyni; ale w swoim raporcie z prac wyprawy Scott szczegółowo opowiedział o
znalezisku. Wkrótce materiały, które przekazał Brytyjskiemu Towarzystwu
Geograficznemu, zniknęły. Co więcej, jego ostrożni towarzysze, nieustannie
przesłuchiwani, wzruszali ramionami, twierdząc, że to wszystko to nic innego
jak fikcja, legenda dla tych, którzy są zbyt ciekawi. Najwyraźniej dokumenty te
zostały skradzione przez szpiegów tajnych służb Imperium Rosyjskiego.
Antarktyda, jak wiadomo, została
odkryta w styczniu 1820 roku przez rosyjską wyprawę F. F. Bellingshausena i M.
P. Łazariewa na żaglowcach Wostok i Mirny. W latach 1831–1833
angielski nawigator J. Biscoe
opłynął Szósty Kontynent. W latach 1838–1842 zorganizowano trzy wyprawy do
wybrzeży Antarktydy: francuską, amerykańską i angielską. Nowy statek pojawił
się u wybrzeży lodowego kontynentu dopiero w 1873 roku. Wynikało to w dużej
mierze z faktu, że podczas pierwszych wypraw żeglarze zetknęli się z
tajemniczymi, nieznanymi dotąd zjawiskami na skrajnych południowych
szerokościach geograficznych. Możliwe jednak, że Rosjanie nie przerwali badań
na Antarktydzie.
Już na początku XX wieku szef
wywiadu osobistego cesarza Mikołaja II,
hrabia A.G. Kankrin, wraz z
wiceadmirałem S.O. Makarowem, po
przestudiowaniu wcześniej tajnego dokumentu Bellingshausen, sporządził notatkę
naukową dla imperatora. Był właśnie w drodze do swojego kuzyna, cesarza
niemieckiego Wilhelma II. Kuzyni
wzięli udział w przeglądzie okrętów floty niemieckiej, a także okrętów
rosyjskich, które przybyły z przyjacielską wizytą.
Po uroczystościach i wspólnej
paradzie obu flot bracia królewscy przeszli na emeryturę, a cesarz Imperium
Rosyjskiego zaproponował cesarzowi współpracę we wspólnej eksploracji Szóstego
Kontynentu. Wilhelm II dokładnie przestudiował projekt wspólnej eksploracji
lądu i budowy obiektów na Antarktydzie, po czym się zgodził na to. Jak pisze Olga Greig w swojej książce „Sekretna
Antarktyda”, to historyczne porozumienie między obydwoma monarchami
zapoczątkowało wzajemną współpracę w rozwoju Antarktydy. Współpraca, która nie
ustała pomimo wszystkich trudności XX wieku. Nie zostało to przerwane nawet
wtedy, gdy do władzy w Rosji doszli bolszewicy, a w Niemczech Führer. Nawet II
wojna światowa nie zakłóciła tych relacji. To właśnie jest główna tajemnica XX
wieku.
Sami Niemcy po raz pierwszy
wyposażyli wyprawę na wybrzeża Antarktydy pod koniec XIX wieku, wysyłając tam
statek Valdivia. Klęska Niemiec w I wojnie światowej na kilka lat
wstrzymała wyprawy na lodowy kontynent. Ale już w 1925 roku przybył tam
niemiecki statek Meteor. Dziesięć lat później Niemcy pojawili się ponownie na
Antarktydzie. W 1938 roku lotnictwo niemieckie włączyło się w rozwój badań
Szóstego Kontynentu. To właśnie wtedy niemieckie samoloty co 25 kilometrów
zrzucały na Ziemię Królowej Maud metalowe tabliczki ogłaszające, że jest to
własność Rzeszy zwana Nową Szwabią. Latem tego samego roku na wybrzeżu
utworzono bazę Horsta Wessela, którą
niemieccy polarnicy z szacunkiem nazywali Stacja
Martina Bormanna, ponieważ towarzyszący im SS-Obergruppenführer spędzał dużo czasu na zamarzniętym brzegu
morza.
Minie jeszcze trochę czasu, a Grossadmiral Dönitz powie: Moje okręty
podwodne odkryły prawdziwy ziemski raj. Stworzyliśmy tam dla Führera fortecę
nie do zdobycia, w której wyrośnie przyszła rasa „podziemnych Aryjczyków”. Na
terenie Ziemi Królowej Maud odkryto system gigantycznych poziomych i pionowych
jaskiń, galerii i tuneli, połączonych w ogromne miasto, w którym znajdował się
życiodajny ozon, z jakim badacze nigdy wcześniej nie zetknęli się. Wszystko
wskazuje na to, że konstrukcje te nie zostały wykonane rękami ludzkimi i były
pochodzenia pozaziemskiego.[1]
Istnieją informacje, że admirał Byrd miał wówczas okazję odwiedzić
ściśle tajną bazę na Antarktydzie i porozmawiać tam z generałem-pułkownikiem
Luftwaffe Ernstem Udetem, który w
1941 roku został przywieziony na lodowy kontynent czterosilnikowym sowieckim
bombowcem TB-7/Pe-8, na czele którego siedział wybitny stalinowski as Aleksander Gołowanow. Wymawiając
angielskie słowa z lekkim akcentem, Udet nakazał zaskoczonemu admirałowi
przekazać wiadomość rządowi amerykańskiemu. Niemiecki generał zażądał, aby
Ameryka: ...zaprzestała testów atomowych
i prób penetracji Antarktydy. W przeciwnym razie zaatakujemy terytorium USA
bombami atomowymi i zniszczymy je.
Antarktyjczycy –
mieszkańcy kolonii radziecko-niemieckiej – po opanowaniu pozaziemskich energii
osiągnęli 100% funkcjonowanie mózgu. Byrd był wówczas zdumiony, że mężczyzna,
który się przed nim pojawił, nie był ubrany w futro, ale wyszedł w niebieskim,
przylegającym do ciała ubiorze, bez nakrycia głowy. I to pomimo tego, że wokół
było aż 75°C na minusie. A wszystko
dzięki temu, że ludzie, którzy w kontakcie ze światem równoległym przeszli
zmiany psychofizjologiczne, zaczynają żyć w innych wymiarach. Mieszkańcy
Antarktyki zaczęli myśleć innymi kategoriami. To w szczególności wyjaśnia,
dlaczego w okresie najcięższej wojny między Niemcami a Związkiem Radzieckim
niemieccy i radzieccy specjaliści na Antarktydzie nie odczuwali wobec siebie
najmniejszej wrogości. Ich główną potrzebą było rozpowszechnianie unikalnej
wiedzy dla dobra ludzkości. A Amerykanom udało się wówczas podpisać z nimi
porozumienie w sprawie wymiany niemieckich technologii na amerykańskie surowce
z gwarancjami wzajemnej nienaruszalności.
Według niektórych raportów
tajemnicza kolonia antarktyczna nadal istnieje. Amerykanie w tajemnicy pomagają
utrzymać jego istnienie, a sami w pełni korzystają z technologii opracowanych
przez Antarktydę. Korzenie tych technologii sięgają gdzieś w równoległych
światach, w przestrzeni pozaziemskiej...
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas – Leśniakiewicz
[1]
Wedle innej wersji zaprezentowanej naszej w książce „Wunderland: Pozaziemskie
technologie w III Rzeszy”, chodziło o Ziemię Peary’ego na Grenlandii, gdzie
miała powstać tajna kwatera Hitlera.