Wiktor Bumagin
Plotka
głosi, że w obwodzie moskiewskim jest aż 12 odcinków dróg o wyjątkowo dużej
liczbie wypadków i ofiar śmiertelnych, ale sześciokilometrowy odcinek leśnej
drogi w pobliżu wsi Peczorka na autostradzie Liubiece-Łytkarino bije wszelkie rekordy jego trwałe
krwawe żniwo. Nic dziwnego, że miejscowi nazwali ją Drogą Śmierci.
Raj staje się piekłem
Dawno,
dawno temu była to po prostu cicha i spokojna droga przez las, najwyraźniej
niepozbawiona odrobiny romantyzmu, łącząca pod Moskwą małe miasteczko Łytkarino
liczące 60 tysięcy mieszkańców z Liubiercami.
Brzozowy las przeplatany lekko sosnami, zacieniona alejka, miejscami tajemnicze
zakręty krętej drogi i śpiew leśnych ptaków – prawdziwy raj dla rowerzystów-amatorów!
Jednak pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku raj ten zaczął zamieniać
się w tę straszliwą drogę, o której owiano złą sławę przez ostatnie 30 lat. To
wtedy pojazdy osobowe stały się powszechne, a autostrada stała się ruchliwa.
Ponieważ nawierzchnia drogi nie była przystosowana do tak dużego ruchu, często
zdarzały się tu stłuczki, a potem wypadki samochodowe.
Pierwsza
duża katastrofa wydarzyła się tu w 1989 roku. Orszak weselny z Łytkarino
wyruszył drogą do Parku Leśnego Tomilino, gdzie uroczystość miała być
kontynuowana w naturze. Nagle zza zakrętu z dużą prędkością wyleciała ogromna
ciężarówka, a samochód z nowożeńcami został zmiażdżony i wyrzucony na pobocze.
Panna młoda zmarła i od tego momentu droga wydawała się przeklęta - w latach 1990-2002
wydarzyło się na niej około 20 poważnych wypadków i katastrof, setki osób
zginęło lub zostało tu niepełnosprawnych. Na tym obszarze nie odnotowano
żadnych drobnych wypadków.
Jednocześnie
wiele osób, które przeżyły wypadki, twierdziło, że widziało na drodze ducha -
młodą czarnowłosą kobietę w śnieżnobiałej sukni ślubnej. Najwyraźniej ma to
związek z pierwszą katastrofą z 1989 roku. Doprowadziło to do rozmowy o
anomalnym charakterze trasy i otaczającym ją polu ujemnej energii. Droga
zaczęła zarastać strasznymi tablicami pamiątkowymi w postaci pozostałości
porozbijanych samochodów, krzyży, nagrobków i wieńców. Jest ich tak wiele, że
zaskakuje nawet kierowców wyścigowych. A starzy ludzie zaczęli opowiadać, że
ten przeklęty odcinek drogi przechodzi przez starożytne słowiańskie
cmentarzysko z X-XI wieku. Poza tą wersją natury, anomalia Łytkarino
przez długi czas nie istniała.
Środki od Borysa Gromowa
W
2003 roku, dowiedziawszy się o istnieniu zjawiska Drogi Śmierci, gubernator
obwodu moskiewskiego generał-porucznik[1] Borys Wsiewołodowicz Gromow obiecał „położyć kres”
niebezpieczeństwom na tym odcinku drogi i uczynić go bezpieczniejszym.
Zaniepokojeni w dużej mierze mistycznymi wydarzeniami łytkarinowie
obawiali się, że nie będzie łatwo pokonać ich nieznaną przyczynę. Wkrótce
jednak na drodze zainstalowano kilka znaków drogowych ostrzegających o
niebezpiecznych obszarach, położono nowy asfalt i kilka progów zwalniających.
Te proste środki pozwoliły radykalnie zmniejszyć liczbę zgonów.
Reakcja
Gromowa była przykładem odpowiedniego zestawu działań w odpowiedzi na
pojawienie się niebezpiecznej strefy anomalnej. Wydaje się, że
niebezpieczeństwo zostało przezwyciężone właśnie dlatego, że szefem władz
regionalnych był wczoraj generał wojskowy, dowódca 40.
Armii, która wchodziła w skład Ograniczonego Kontyngentu Wojsk Radzieckich w
Afganistanie i był przyzwyczajony do rozwiązywania problemów poprzez jasne, proste, skuteczne środki. Znaki ostrzegawcze i sztuczne nierówności
na drodze uniemożliwiają teraz lekkomyślnym kierowcom przyspieszanie na
wyremontowanym odcinku autostrady. To naturalne, że wypadków było zauważalnie
mniej.
Wydawać
by się mogło, że niebezpieczeństwo minęło, jednak dopiero po tym, jak władze
stanowczą decyzją poprawiły sytuację na drogach w niebezpiecznym
rejonie, gazety zaczęły w każdy możliwy sposób wyolbrzymiać „podatny temat”,
wzbudzając strach najbardziej wrażliwych czytelników. W 2005 roku ekipa filmowa
programu „Incredible but Fact” (kanał TNT) nakręciła opowieść o Strefie
Łytkarinskiej, w której stwierdziła, że w tym obszarze
operatorzy z różdżkami odkryli potężną strefę geopatogenną o pochodzeniu historycznym. Tam
miejscowi mieszkańcy wyrażali wersje, że droga przechodzi przez łącznik
geologiczny, że została zbudowana albo na starożytnym cmentarzu, albo na
pogańskiej świątyni.
Zadziałał „Kosmopoisk”
6
grudnia 2006 roku grupa pięciu badaczy pod przewodnictwem słynnego ufologa Wadima Czernobrowa zbadała
tajemnicze struktury podobne do kraterów po meteorytach, które znajdują się w
pobliżu Drogi Śmierci. Odkrył je miejscowy mieszkaniec, emeryt W. Korenkow, który przez wiele lat
bezskutecznie próbował zainteresować tym znaleziskiem różne rosyjskie instytucje naukowe. Nikogo to nie zainteresowało, zwłaszcza po tym, jak
Korenkow zaczął propagować wywrotową tezę, że kratery w pobliżu Łytkarina
powstały w wyniku upadku fragmentu Meteorytu
Tunguskiego, który po eksplozji głównego ciała na Syberii poleciał w rejon Moskwy.
Wahania między władzami mogłyby prawdopodobnie trwać w nieskończoność, ale
Moskiewski Uniwersytet Państwowy pomyślał o doradzeniu Korenkowowi, aby
skontaktował się z niezależnym stowarzyszeniem „Kosmopoisk”.
Po
dotarciu do „Kosmopoisku” energiczny emeryt podzielił się swoim
odkryciem. I tak Czernobrow i jego towarzysze zbadali główny krater, którego
maksymalny rozmiar sięga 100 metrów, a głębokość wynosi 5 metrów. Wewnątrz
krateru i wałów wyrzuconej ziemi rosną obficie sosny i świerki, w wieku około
150 lat. Ponieważ Meteoryt Tunguski spadł na ziemię w 1908 r.,
wersja Korenkowa okazała się nie do utrzymania – drzewa najwyraźniej nie mogły
przetrwać pod fragmentami meteorytu. Z drugiej strony udało nam się dowiedzieć,
że lej nie jest tak stary. Z geologicznego punktu widzenia jego wiek jest
bardzo mały: ślady erozji na kraterze są minimalne. Nie mógł więc powstać
wcześniej niż 1000 lat temu, a jak uznali badacze z „Kosmopoisku”,
wiek głównego krateru Łytkarino mógł wynosić od 150 do 1000 lat.
W
trakcie oględzin wykonano doły, dzięki którym udało się wykryć kamienie, które
znajdowały się w ziemi przed rzekomym wybuchem. Były identyczne z kamieniami
leżącymi do 50 metrów od krateru i prawdopodobnie wyrzuconymi w wyniku
eksplozji. Na powierzchni krateru znaleziono współczesne śmieci, takie jak kute
gwoździe, stare puszki i naboje myśliwskie, w ilościach nieistotnych dla
regionu moskiewskiego. Jednak na głębokości zaledwie kilku centymetrów takich
obiektów nie ma. Z dołów znajdujących się wewnątrz krateru wydobyto także
bezkształtne fragmenty metalu – fragmenty masywnego metalowego korpusu, który
nie miał gładkich powierzchni. Prawdopodobnie są to fragmenty meteorytu, który
spadł w rejonie Moskwy w średniowieczu, a nawet w czasach nowożytnych. Masa
tego niebiańskiego wędrowca mogła wynosić kilka ton. W świetle tego odkrycia
założono, że anomalne właściwości drogi łytkarinskiej
wynikają z faktu, że została ona ułożona poprzez
kratery meteorytowe.
„Bitwa ekstrasensów”
na Polanie Narzeczonych
Kolejny
ciekawy punkt wiąże się z faktem, że w dniach 23-24 maja 2007 r. Na Drodze
Śmierci w pobliżu tzw. Polany Narzeczonych został nakręcony program telewizyjny
„Bitwa ekstrasensów” z Michaiłem
Poreczenkowem w roli prezentera. Kilku członków tego samego stowarzyszenia „Kosmopoisk”
zostało zaproszonych jako konsultanci. Testowani jasnowidze nie byli ostrzegani
z wyprzedzeniem o tym, dokąd są zabierani. Jeden po drugim przez 10 minut
próbowali się skoncentrować i scharakteryzować okolicę. Większość z ośmiu
uczestników konkursu poprawnie zidentyfikowała bliskość starożytnych pochówków
i inne niekorzystne czynniki, które wiążą się ze zwiększoną liczbą wypadków na
tym odcinku drogi. Obaj opisali okolicę z niezwykłą dokładnością, wymieniając
najróżniejsze szczegóły, nawet te, które w czasie kręcenia filmu nie były znane
nawet ekspertom.
Ciekawostką
jest również fakt, że 5-7 lat temu kamera wideo uchwyciła ducha panny młodej z
Drogi Śmierci. Producentka wideo Olga
Zyuzina, która przestudiowała to nagranie, uznała, że w rzeczywistości był to tylko
odblask obiektywu. Zupełnie
odmienną opinię podziela psychiatra sądowy i
ekspert telewizyjnego projektu „Bitwa ekstrasensów” Michaił
Winogradow. Uważa, że duch sfilmowany na nieszczęsnej drodze to obiektywna
rzeczywistość, a nie złudzenie optyczne.
Moje 3 grosze
Takie „zaczarowane” czy „magiczne” odcinki dróg występują
w wielu miejscach na całym świecie. Dotyczy to także dróg kolei żelaznej, o czy
pisałem wraz z dr. Milošem Jesenským
i Stanisławem Bednarzem w książce
„Pociągi – widma i widma w pociągach” (Royal Hawaiian Press, 2024), której
wnioskiem końcowym jest, że duchy i widma istnieją naprawdę, a na kolejach
dzieją się rzeczy, które powinny być wreszcie solidnie zbadane, bowiem nie są
to zjawiska nadprzyrodzone, ale fizyczne jednak tak subtelne, że wymagające
super ultraczułej aparatury pomiarowej i nowego podejścia do fizyki w ogóle. To
samo dotyczy dróg, domów, obszarów na powierzchni Ziemi i jak podejrzewam także
innych planet, na których stanęły jakieś psychozoa.
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz