wtorek, 22 października 2024

Zagadkowy Tribeč

 


(Opowieści niezwykłych z Tribecza ciąg dalszy…)

 

František Kovár

 

Pasmo górskie Tribeč (Tribecz, Trybecz) to pasmo górskie jak każde inne, piękna przyroda, szerokie możliwości uprawiania turystyki pieszej i rowerowej. Jednak ma też coś ekstra, a mianowicie nierozwiązaną tajemnicę tego, kiedy ludzie mieli tu zniknąć i nigdy więcej ich nie widzieć. Zdarzają się też przypadki, gdy miały one zaginąć, by po pewnym czasie pojawić się w stanie zubożonym lub nawet martwym. Tych przypadków nie jest wiele, jest więcej różnych historii i doświadczeń, jakie przeżyli ludzie odwiedzając Góry Tribečskie. W tym roku ukazała się książka moich przyjaciół Miloša Jesenskiego i Roberta Leśniakiewicza – „Zagubieni w górach” z podtytułem Tajemnicze przypadki i zjawiska paranormalne w Tribeczu, na Uralu i w innych miejscach świata. Z tej książki zaczerpnąłem także część materiałów do napisania opowiadania „Tajemnicze plemię”. Dziś skupię się na tajemniczych historiach ludzi, którzy przeżyli w Górach Tribeckich i które udało mi się uchwycić.

Ze względu na zakres opowiadania przedstawiam jedynie w formie skróconego hasła (całe opowiadania zostaną opublikowane później w innej formie).

 

*

 

Historia 1. - Na początek wspomnę o ćwiczeniach taktycznych członków naszych Sił Zbrojnych i Zespołu Poszukiwań (PPT) w 2020 roku. Ćwiczenia skupiały się na obszarach, w których zaginęła największa liczba osób, na terenie Javorovego vrchu i Čiernego hradu. Najbardziej utrwaliło się w kamerach słowo „Štefan”, którego nikt nie słyszał ani nie wypowiadał na poligonie. Jego pochodzenie pozostało nieznane. Drugą tajemniczą rzeczą były kompasy wskazujące inaczej, gdy każdy wskazywał inny kierunek.

Historia 2. - Często lubiłam samotnie spacerować po lesie. W jednej części lasu, którą dobrze znam, moją uwagę przykuły kwiaty w trawie, pochyliłam się do nich, a gdy wstałam i rozejrzałam się, nie poznałam tego miejsca. Wszystko się zmieniło, las wyglądał jak jesienny, wszędzie cisza, nie drgnął nawet liść, zrobiło mi się zimno. Niebo miało kolor szary. Zaczęłam szukać drogi do domu, nie wiem jak długo błąkałam, nagle uświadomiłam sobie, że las znów ma swoją letnią formę. Patrząc na zegarek, zdałam sobie sprawę, że byłam „zagubiona” przez około 6 godzin.

Historia 3. - Poszedłem z przyjacielem szlakiem turystycznym do zamku Gýmeš. Nagle poczułem się dziwnie, poczułem strach i niepokój, znaleźliśmy się w głębokim lesie, który wyglądał jak jesień, ale był początek lata. Nagle sobie to uświadomiłem i krzyknąłem do kolegi, uciekajmy szybko. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, kiedy w lesie znów zapanowało lato.

Historia 4. - Kiedyś z moją dziewczyną pojechaliśmy ze Zlatna do Čiernego hradu. Idziemy spokojnie przez las, aż doszliśmy do momentu, w którym nagle zacząłem mieć bardzo dziwne i nieprzyjemne uczucia, jakąś wewnętrzną nerwowość, przygnębienie. Fragment lasu, do którego się zbliżaliśmy, wydał mi się bardzo dziwny i wyglądał, jakby był namalowany na tak ogromnym płótnie, po prostu zupełnie dziwny, porównałbym go do kurtyny w teatrze. Idziemy dalej, gdy również zauważam dziwne zachowanie mojej dziewczyny, ona nagle zatrzymuje się i mówi: szybko się stąd oddalajmy. Nie będzie mnie tu przez jakiś czas - odwróciła się i zaczęła biec, ja też.

Historia 5. - Szliśmy ze Skýcova do Ježovki około 2 godzin, nagle zaczęło nam dzwonić w uszach i zrobiło nam się niedobrze. Nawigacja GPS przestała działać. Zeszliśmy ze wzgórza, gdzie spotkaliśmy drwala, zapytaliśmy go, gdzie jesteśmy. Odpowiedź brzmiała, że ​​w Skýcove.

Historia 6. - W nocy jechałem z Uheric do Skycova. Jadąc miałem wrażenie, że auto jest pchane w prawo w kierunku lasu, kręciłem kierownicą w lewo, żeby skompensować skręt, żeby nie wylądować w rowie. Udało mi się dojechać do Scytów. Następna podróż była w porządku.

Historia 7. - Poszłam z kolegą na spacer, spędziliśmy w lesie około 1,5 godziny. Ciemność zaczęła szybko zapadać i nasze telefony umilkły, rozładowały się ich baterie. Oboje mieliśmy je wystarczająco naładowane i nagle były rozładowane. Pobiegliśmy do domu w ciemności.

Historia 8. - Raz zdarzyło mi się, że mój GPS zaczął wariować i kręciłem się w kółko i nie mogłem się stamtąd wydostać. W końcu udało mi się dotrzeć do ścieżki, która wyprowadziła mnie z tego miejsca.

 

W starszym artykule (z 2006 roku) na temat zaginięć w Tribeczu znalazłem raport z oświadczeniem słowackiej policji:

Raport z 2006 roku - Nitrzańska Policja na terenie „Czworokąta Bermudzkiego” odnotowała dotychczas siedem przypadków zaginięcia osób, które zaginęły w Tribeču. Według Renáty Čuhákovej z Regionalnej Dyrekcji PZ w Nitrze prawie wszystkie zaginione osoby zaginęły w Górach Tríbečskich. „Wychodzili na grzyby lub na wędrówki i nigdy nie wrócili” – mówi. Do chwili obecnej policja nie odnalazła żywych ani martwych osób zaginionych w Górach Tribečskich. Według Jozefa Kromerinskiego, zastępcy dyrektora wydziału poszukiwań w Prezydium Policji Republiki Słowackiej, aktywne poszukiwania osób zaginionych prowadzone są od 20 lat.

 


Historia 9. - Razem z grupą znajomych poszliśmy na grzyby. Zaparkowaliśmy samochód tuż przy lesie. Cały czas trzymałam się mojego chłopaka. Zbierał grzyby. Jednak bardziej urzekła mnie otaczająca przyroda. Odeszłam na jakiś czas od wszystkich. Kiedy po chwili się obejrzałam, nikogo tam nie było. Zaczęłam krzyczeć imiona moich przyjaciół, ale wszędzie panowała cisza. Znalazłem się w nieznanym miejscu. Szłam przez około dwadzieścia minut trasą, która, jak sądziłam, zaprowadzi mnie z powrotem do moich przyjaciół. Wtedy w oddali zobaczyłam psa. Podskoczył i uciekł ode mnie. Uciekał, ratując życie, a ja poszłam za nim. Poprowadził mnie w dół wzgórza, nagle znalazłam się niedaleko miejsca, gdzie zaparkowaliśmy nasz samochód. Według moich znajomych nie było mnie dwie godziny, wydawało mi się, że to tylko jakieś 20 min. Psa nigdzie nie było widać.

Historia 10. - Byłem w miejscowości Vrchhora w Tríbeču, jest to przełęcz z bogatą historią, oddzielająca 2 doliny. Obecnie są tam m.in. ruiny starego kościoła. On rzekomo tam „zwodzi”, tj. jest bardzo łatwo się tam zgubić i mieć problem z orientacją. Mogę to potwierdzić z własnego doświadczenia.

Historia 11. - Kolega z dwójką dzieci pojechał na sankach pod las w pobliżu Nitrianskiej Stredy. Zamiast wrócić do domu, do Nitriańskiej Stredy, w zupełnie niewytłumaczalny sposób udał się ze swoimi dziećmi w stronę przeciwną do Zlatna. Przerażona żona zgłosiła jego zaginięcie. Dopiero po północy zadzwonił ze Zlatna. Twierdził, że się zgubił.

W dzisiejszej części pominę tajemnicze historie, ale podsumuję pewne wspólne cechy tych historii i nie muszą to być tylko doświadczenia w Tribeczu.

Istnieje kilka takich objawów, które występują samodzielnie lub w różnych kombinacjach.

Pierwszy zakres objawów to: nagłe, niewytłumaczalne uczucie ciasnoty, ogromna, nie do opisania cisza, dziwne gwizdy lub ewentualnie inne (grożące lub niewytłumaczalne) dźwięki, nagła utrata orientacji.

Drugi zakres objawów to: niedziałająca elektronika (telefon komórkowy, aparat, GPS itp.) lub jeżeli działa to jest to szybkie rozładowywanie akumulatorów w tej elektronice.

Trzeci zakres objawów jest już nieco bardziej przerażający: zazwyczaj jest to nagła zmiana otoczenia, duża ilość powalonego drewna, dziwnie powalone, połamane lub wygięte drzewa, większa liczba martwych zwierząt (głównie ptaków), inna intensywność i charakter zapachów.

Osobiście doświadczyłem pewnych objawów, ale nie było ich w Tribeczu (przynajmniej jeszcze nie). Było to m.in. grobowa cisza, w takim miejscu w lesie, gdzie często (nawet w nocy) słychać hałas z szosy R1 lub hałas z wioski i nawet mój głos brzmiał wtedy zupełnie inaczej. Porównałbym to do dźwiękoszczelnej budki, jak kiedyś w radiu. Doświadczyłem także szybkiego rozładowania baterii w telefonie komórkowym i aparacie. Mam też inne doświadczenia, ale są one bezpośrednio związane z aktywnością paranormalną w danym miejscu, ale to już inny temat.

 

Historia 12. - Do wsi Žirany pojechaliśmy na rowerach, ale jakie było nasze zdziwienie, gdy podążając za nawigacją, znaleźliśmy się po przeciwnej stronie Žibricy, niedaleko wsi Štitare.

Historia 13. - Pojechaliśmy do Čiernego hradu ze Zlatna i nigdy nie widziałem tak spokojnego lasu, nie śpiewały ptaki, nie ryczały jelenie, nie pękały gałązki, nic, tylko martwe robaki i dwa ptaki, zastaliśmy naprawdę dziwną ciszę. Chodzę w góry, ale nigdy tego nie doświadczyłam, gdyby tylko ptaki śpiewały, ale nic, a martwe ptaki i robaki, dziwne. Nie czuliśmy się dobrze, choćby ze względu na ogłuszającą ciszę, ucieszyłem się, gdy wyszliśmy z lasu.

Historia 14. - Razem z koleżanką widzieliśmy dziwne zjawisko, było to na skraju lasu, siedzieliśmy z grupą przy ognisku. Mój przyjaciel i ja po jednej stronie ognia, inni po przeciwnej stronie. Nagle zauważyliśmy coś dziwnego za ich plecami. Miało 4 nogi i dużą głowę z dwoma świecącymi migdałowymi oczami. Siedzący obok mnie kolega natychmiast strzelił z pistoletu gazowego, co spłoszyło pozostałych przy ognisku. Dziw zniknął bez śladu. Nie mam pojęcia, co to mogło być, biorąc pod uwagę dużą głowę, nie wyglądała jak zwierzę. (Może to był misiek?)

Historia 15. - Wybraliśmy się na wędrówkę ze Skýcova do Ješkovej Ves, po około dwóch godzinach wszyscy zaczęliśmy słyszeć w uszach cichy gwizd, a nawigacja zaczęła nam pokazywać bzdury. Zeszliśmy ze wzgórza, w ogóle nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. Na szczęście spotkaliśmy mężczyznę piłującego drewno, więc zapytaliśmy go, gdzie jesteśmy. Odpowiedział, że jesteśmy w Skýcovie.

Historia 16. - Nie wiem, co to znaczyło, to było dawno temu, ponad 10 lat temu. Poszedłem do jednego miejsca na grzyby. Zauważyłem w zaroślach zaparkowany samochód Łada Niva, tablice rejestracyjne były zapisane w alfabecie, stało tam prawie 3 tygodnie. Potem widziałem go zaparkowanego kilkadziesiąt metrów dalej w innym miejscu, też tam stał jakieś 2-3 tygodnie.

Historia 17. - Późnym wieczorem wyruszyliśmy samochodem przez Nitrę do Pieszczan. Według nawigacji nasza podróż miała zająć 1:30 godziny, jednak nawigacja zaprowadziła nas z Nitry do Jeleńca, tutaj sygnał całkowicie zanikł, nawet gdy się uruchomił, nawigacja prowadziła nas jakoś dziwnie. Było dziwnie zupełnie ciemno, a jednocześnie mogliśmy zobaczyć niebo pełne gwiazd, jakich prawdopodobnie nigdy w życiu nie widzieliśmy. W ten sposób nasza podróż wydłużyła się o około dwie godziny. Dziwne było też to, że podczas całej naszej prawie dwugodzinnej „wędrówki” nie spotkaliśmy żadnego samochodu.

Historia 18. - Pewnego razu we wsi Lovce zaginął mały 5-letni chłopiec. Poszedł z mamą do lasu, gdzie zniknął. Znaleźli go po około dwóch dniach po stronie pasma górskiego Topolčia. To dość duża odległość dla osoby dorosłej, a nie dla 5-latka. Znaleźli go poranionego i przerażonego w jakimś dole. Tajemnicze zniknięcie chłopca pozostaje tajemnicą.

Historia 19. - Poszedłem ze wsi Kovarce na Veľký Tribeč. Przez całą wędrówkę nie spotkałem nikogo. Przez całą podróż czułem się trochę dziwnie, wszędzie panowała cisza. Gdy wszedłem na górę ponury nastrój ustał, na szczycie było też kilku turystów. W drodze powrotnej znów jakieś dziwne uczucia i kompletna cisza. Idąc nagle usłyszałem głośny huk, jakby ktoś uderzał drewnem w pień drzewa, było to niedaleko ode mnie, ale nikogo ani niczego nie widziałem. Chwilę później to samo z drugiej strony, znowu nic nie widziałem. Zastanawiałem się też, czy z drzewa nie spadła gałąź, ale nie było po tym śladu. Nie było też wiatru.

Historia 20. - Zabrałam siostrę na wycieczkę, plan był taki, aby opuścić nową wioskę Klato i udać się zobaczyć tzw. Tribečské plesa. Chciałyśmy przejść przez Zadný Brloh, Predny Brloh i według mapy zejść do drogi asfaltowej (na żółtą trasę do Javoraka). Poniżej Zadný Brloh zauważyłyśmy zakręt, gdzie na środku drogi unosiła się dziwna mgła. Przeszły nas dreszcze, więc szybko ruszyliśmy pod górę na sam szczyt. Dotarliśmy do Prednego Brloha, gdzie straciliśmy sygnał GPS. Widziałam drogę na mapie offline, ale w rzeczywistości jej tam nie było. Robiło się już ciemno, więc zeszłyśmy ze wzgórza do miejsca, które na mapie wskazywało jako drogę. Szliśmy dalej w lewo z myślą, że musimy na nią natrafić, jednak po 10 minutach, gdy siostra była już zdenerwowana, musiałam przyznać, że pozycja na mapie w ogóle się nie poruszała. Kiedy dotarłyśmy do skrzyżowania, to skręciłyśmy za nim w prawo. Przeszłyśmy przez powalony płot i nagle obok nas pojawiła się asfaltowa droga. Według ostatniego zdjęcia, które zrobiłam, zejście na dół trwało 10 minut, czułyśmy się, jakbyśmy wędrowali po stoku co najmniej pół godziny. Siostra nie była zachwycona takim przeżyciem. Zarówno sygnał, jak i GPS pojawiły się, gdy stanęłyśmy na asfalcie. Wróciłam rok później, wysłałam jej zdjęcie zakrętów z mgłą i nie zgadzało się to ze zdjęciem, które wtedy zrobiła.

***

Pan František Kovár obiecał, że wkrótce opublikuje więcej przypadków z naszej książki i swoich własnych doświadczeń. Nawiasem, to takie wydarzenia, jak opisane powyżej zdarzają się także w Polsce, o czym już niejednokrotnie pisałem na łamach „UFO” i „Nieznanego Świata”. Jedno jest pewne i oczywiste – w naszych górach dzieją się dziwne rzeczy, które czekają na opisanie i zbadanie. Znajdujemy się tam w polu działania jakichś nieznanych nam sił mających związek z Przestrzenią i przede wszystkim z Czasem. To wydaje się być poza wszelką dyskusją.

A zatem ciąg dalszy nastąpi…