(Opowieści niezwykłych z Tribecza
ciąg dalszy…)
František Kovár
Pasmo górskie Tribeč (Tribecz,
Trybecz) to pasmo górskie jak każde inne, piękna przyroda, szerokie możliwości
uprawiania turystyki pieszej i rowerowej. Jednak ma też coś ekstra, a
mianowicie nierozwiązaną tajemnicę tego, kiedy ludzie mieli tu zniknąć i nigdy
więcej ich nie widzieć. Zdarzają się też przypadki, gdy miały one zaginąć, by
po pewnym czasie pojawić się w stanie zubożonym lub nawet martwym. Tych
przypadków nie jest wiele, jest więcej różnych historii i doświadczeń, jakie
przeżyli ludzie odwiedzając Góry Tribečskie. W tym roku ukazała się książka
moich przyjaciół Miloša Jesenskiego
i Roberta Leśniakiewicza – „Zagubieni
w górach” z podtytułem Tajemnicze
przypadki i zjawiska paranormalne w Tribeczu, na Uralu i w innych miejscach
świata. Z tej książki zaczerpnąłem także część materiałów do napisania
opowiadania „Tajemnicze plemię”. Dziś skupię się na tajemniczych historiach
ludzi, którzy przeżyli w Górach Tribeckich i które udało mi się uchwycić.
Ze względu na zakres opowiadania
przedstawiam jedynie w formie skróconego hasła (całe opowiadania zostaną
opublikowane później w innej formie).
*
Historia
1.
- Na początek wspomnę o ćwiczeniach taktycznych członków naszych Sił Zbrojnych
i Zespołu Poszukiwań (PPT) w 2020 roku. Ćwiczenia skupiały się na obszarach, w
których zaginęła największa liczba osób, na terenie Javorovego vrchu i Čiernego
hradu. Najbardziej utrwaliło się w kamerach słowo „Štefan”, którego nikt nie
słyszał ani nie wypowiadał na poligonie. Jego pochodzenie pozostało nieznane. Drugą
tajemniczą rzeczą były kompasy wskazujące inaczej, gdy każdy wskazywał inny
kierunek.
Historia
2.
- Często lubiłam samotnie spacerować po lesie. W jednej części lasu, którą
dobrze znam, moją uwagę przykuły kwiaty w trawie, pochyliłam się do nich, a gdy
wstałam i rozejrzałam się, nie poznałam tego miejsca. Wszystko się zmieniło,
las wyglądał jak jesienny, wszędzie cisza, nie drgnął nawet liść, zrobiło mi
się zimno. Niebo miało kolor szary. Zaczęłam szukać drogi do domu, nie wiem jak
długo błąkałam, nagle uświadomiłam sobie, że las znów ma swoją letnią formę.
Patrząc na zegarek, zdałam sobie sprawę, że byłam „zagubiona” przez około 6
godzin.
Historia
3.
- Poszedłem z przyjacielem szlakiem turystycznym do zamku Gýmeš. Nagle poczułem
się dziwnie, poczułem strach i niepokój, znaleźliśmy się w głębokim lesie,
który wyglądał jak jesień, ale był początek lata. Nagle sobie to uświadomiłem i
krzyknąłem do kolegi, uciekajmy szybko. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy,
kiedy w lesie znów zapanowało lato.
Historia
4.
- Kiedyś z moją dziewczyną pojechaliśmy ze Zlatna do Čiernego hradu. Idziemy
spokojnie przez las, aż doszliśmy do momentu, w którym nagle zacząłem mieć
bardzo dziwne i nieprzyjemne uczucia, jakąś wewnętrzną nerwowość,
przygnębienie. Fragment lasu, do którego się zbliżaliśmy, wydał mi się bardzo
dziwny i wyglądał, jakby był namalowany na tak ogromnym płótnie, po prostu
zupełnie dziwny, porównałbym go do kurtyny w teatrze. Idziemy dalej, gdy
również zauważam dziwne zachowanie mojej dziewczyny, ona nagle zatrzymuje się i
mówi: szybko się stąd oddalajmy. Nie będzie mnie tu przez jakiś czas - odwróciła
się i zaczęła biec, ja też.
Historia
5.
- Szliśmy ze Skýcova do Ježovki około 2 godzin, nagle zaczęło nam dzwonić w
uszach i zrobiło nam się niedobrze. Nawigacja GPS przestała działać. Zeszliśmy
ze wzgórza, gdzie spotkaliśmy drwala, zapytaliśmy go, gdzie jesteśmy. Odpowiedź
brzmiała, że w Skýcove.
Historia
6.
- W nocy jechałem z Uheric do Skycova. Jadąc miałem wrażenie, że auto jest
pchane w prawo w kierunku lasu, kręciłem kierownicą w lewo, żeby skompensować skręt,
żeby nie wylądować w rowie. Udało mi się dojechać do Scytów. Następna podróż
była w porządku.
Historia
7.
- Poszłam z kolegą na spacer, spędziliśmy w lesie około 1,5 godziny. Ciemność
zaczęła szybko zapadać i nasze telefony umilkły, rozładowały się ich baterie.
Oboje mieliśmy je wystarczająco naładowane i nagle były rozładowane.
Pobiegliśmy do domu w ciemności.
Historia
8.
- Raz zdarzyło mi się, że mój GPS zaczął wariować i kręciłem się w kółko i nie
mogłem się stamtąd wydostać. W końcu udało mi się dotrzeć do ścieżki, która
wyprowadziła mnie z tego miejsca.
W starszym artykule (z 2006 roku)
na temat zaginięć w Tribeczu znalazłem raport z oświadczeniem słowackiej
policji:
Raport z 2006 roku - Nitrzańska
Policja na terenie „Czworokąta Bermudzkiego” odnotowała dotychczas siedem
przypadków zaginięcia osób, które zaginęły w Tribeču. Według Renáty Čuhákovej z Regionalnej Dyrekcji
PZ w Nitrze prawie wszystkie zaginione osoby zaginęły w Górach Tríbečskich.
„Wychodzili na grzyby lub na wędrówki i nigdy nie wrócili” – mówi. Do chwili
obecnej policja nie odnalazła żywych ani martwych osób zaginionych w Górach
Tribečskich. Według Jozefa
Kromerinskiego, zastępcy dyrektora wydziału poszukiwań w Prezydium Policji
Republiki Słowackiej, aktywne poszukiwania osób zaginionych prowadzone są od 20
lat.
Historia
9.
- Razem z grupą znajomych poszliśmy na grzyby. Zaparkowaliśmy samochód tuż przy
lesie. Cały czas trzymałam się mojego chłopaka. Zbierał grzyby. Jednak bardziej
urzekła mnie otaczająca przyroda. Odeszłam na jakiś czas od wszystkich. Kiedy
po chwili się obejrzałam, nikogo tam nie było. Zaczęłam krzyczeć imiona moich
przyjaciół, ale wszędzie panowała cisza. Znalazłem się w nieznanym miejscu. Szłam
przez około dwadzieścia minut trasą, która, jak sądziłam, zaprowadzi mnie z
powrotem do moich przyjaciół. Wtedy w oddali zobaczyłam psa. Podskoczył i
uciekł ode mnie. Uciekał, ratując życie, a ja poszłam za nim. Poprowadził mnie
w dół wzgórza, nagle znalazłam się niedaleko miejsca, gdzie zaparkowaliśmy nasz
samochód. Według moich znajomych nie było mnie dwie godziny, wydawało mi się,
że to tylko jakieś 20 min. Psa nigdzie nie było widać.
Historia
10.
- Byłem w miejscowości Vrchhora w Tríbeču, jest to przełęcz z bogatą historią,
oddzielająca 2 doliny. Obecnie są tam m.in. ruiny starego kościoła. On rzekomo
tam „zwodzi”, tj. jest bardzo łatwo się tam zgubić i mieć problem z orientacją.
Mogę to potwierdzić z własnego doświadczenia.
Historia
11.
- Kolega z dwójką dzieci pojechał na sankach pod las w pobliżu Nitrianskiej
Stredy. Zamiast wrócić do domu, do Nitriańskiej Stredy, w zupełnie
niewytłumaczalny sposób udał się ze swoimi dziećmi w stronę przeciwną do
Zlatna. Przerażona żona zgłosiła jego zaginięcie. Dopiero po północy zadzwonił
ze Zlatna. Twierdził, że się zgubił.
W dzisiejszej części pominę
tajemnicze historie, ale podsumuję pewne wspólne cechy tych historii i nie
muszą to być tylko doświadczenia w Tribeczu.
Istnieje kilka takich objawów,
które występują samodzielnie lub w różnych kombinacjach.
Pierwszy zakres objawów to: nagłe,
niewytłumaczalne uczucie ciasnoty, ogromna, nie do opisania cisza, dziwne
gwizdy lub ewentualnie inne (grożące lub niewytłumaczalne) dźwięki, nagła
utrata orientacji.
Drugi zakres objawów to: niedziałająca
elektronika (telefon komórkowy, aparat, GPS itp.) lub jeżeli działa to jest to
szybkie rozładowywanie akumulatorów w tej elektronice.
Trzeci zakres objawów jest już nieco bardziej przerażający: zazwyczaj jest to nagła zmiana otoczenia, duża ilość powalonego
drewna, dziwnie powalone, połamane lub wygięte drzewa, większa liczba martwych
zwierząt (głównie ptaków), inna intensywność i charakter zapachów.
Osobiście doświadczyłem pewnych objawów,
ale nie było ich w Tribeczu (przynajmniej jeszcze nie). Było to m.in. grobowa
cisza, w takim miejscu w lesie, gdzie często (nawet w nocy) słychać hałas z szosy
R1 lub hałas z wioski i nawet mój głos brzmiał wtedy zupełnie inaczej.
Porównałbym to do dźwiękoszczelnej budki, jak kiedyś w radiu. Doświadczyłem
także szybkiego rozładowania baterii w telefonie komórkowym i aparacie. Mam też
inne doświadczenia, ale są one bezpośrednio związane z aktywnością paranormalną
w danym miejscu, ale to już inny temat.
Historia
12.
- Do wsi Žirany pojechaliśmy na rowerach, ale jakie było nasze zdziwienie, gdy
podążając za nawigacją, znaleźliśmy się po przeciwnej stronie Žibricy,
niedaleko wsi Štitare.
Historia
13.
- Pojechaliśmy do Čiernego hradu ze Zlatna i nigdy nie widziałem tak spokojnego
lasu, nie śpiewały ptaki, nie ryczały jelenie, nie pękały gałązki, nic, tylko
martwe robaki i dwa ptaki, zastaliśmy naprawdę dziwną ciszę. Chodzę w góry, ale
nigdy tego nie doświadczyłam, gdyby tylko ptaki śpiewały, ale nic, a martwe
ptaki i robaki, dziwne. Nie czuliśmy się dobrze, choćby ze względu na
ogłuszającą ciszę, ucieszyłem się, gdy wyszliśmy z lasu.
Historia
14.
- Razem z koleżanką widzieliśmy dziwne zjawisko, było to na skraju lasu,
siedzieliśmy z grupą przy ognisku. Mój przyjaciel i ja po jednej stronie ognia,
inni po przeciwnej stronie. Nagle zauważyliśmy coś dziwnego za ich plecami.
Miało 4 nogi i dużą głowę z dwoma świecącymi migdałowymi oczami. Siedzący obok
mnie kolega natychmiast strzelił z pistoletu gazowego, co spłoszyło pozostałych
przy ognisku. Dziw zniknął bez śladu. Nie mam pojęcia, co to mogło być, biorąc
pod uwagę dużą głowę, nie wyglądała jak zwierzę. (Może
to był misiek?)
Historia
15.
- Wybraliśmy się na wędrówkę ze Skýcova do Ješkovej Ves, po około dwóch
godzinach wszyscy zaczęliśmy słyszeć w uszach cichy gwizd, a nawigacja zaczęła
nam pokazywać bzdury. Zeszliśmy ze wzgórza, w ogóle nie wiedzieliśmy, gdzie
jesteśmy. Na szczęście spotkaliśmy mężczyznę piłującego drewno, więc
zapytaliśmy go, gdzie jesteśmy. Odpowiedział, że jesteśmy w Skýcovie.
Historia
16.
- Nie wiem, co to znaczyło, to było dawno temu, ponad 10 lat temu. Poszedłem do
jednego miejsca na grzyby. Zauważyłem w zaroślach zaparkowany samochód Łada
Niva, tablice rejestracyjne były zapisane w alfabecie, stało tam prawie 3
tygodnie. Potem widziałem go zaparkowanego kilkadziesiąt metrów dalej w innym
miejscu, też tam stał jakieś 2-3 tygodnie.
Historia
17.
- Późnym wieczorem wyruszyliśmy samochodem przez Nitrę do Pieszczan. Według
nawigacji nasza podróż miała zająć 1:30 godziny, jednak nawigacja zaprowadziła
nas z Nitry do Jeleńca, tutaj sygnał całkowicie zanikł, nawet gdy się
uruchomił, nawigacja prowadziła nas jakoś dziwnie. Było dziwnie zupełnie
ciemno, a jednocześnie mogliśmy zobaczyć niebo pełne gwiazd, jakich
prawdopodobnie nigdy w życiu nie widzieliśmy. W ten sposób nasza podróż
wydłużyła się o około dwie godziny. Dziwne było też to, że podczas całej naszej
prawie dwugodzinnej „wędrówki” nie spotkaliśmy żadnego samochodu.
Historia
18.
- Pewnego razu we wsi Lovce zaginął mały 5-letni chłopiec. Poszedł z mamą do
lasu, gdzie zniknął. Znaleźli go po około dwóch dniach po stronie pasma
górskiego Topolčia. To dość duża odległość dla osoby dorosłej, a nie dla
5-latka. Znaleźli go poranionego i przerażonego w jakimś dole. Tajemnicze
zniknięcie chłopca pozostaje tajemnicą.
Historia
19.
- Poszedłem ze wsi Kovarce na Veľký Tribeč. Przez całą wędrówkę nie spotkałem
nikogo. Przez całą podróż czułem się trochę dziwnie, wszędzie panowała cisza.
Gdy wszedłem na górę ponury nastrój ustał, na szczycie było też kilku turystów.
W drodze powrotnej znów jakieś dziwne uczucia i kompletna cisza. Idąc nagle
usłyszałem głośny huk, jakby ktoś uderzał drewnem w pień drzewa, było to
niedaleko ode mnie, ale nikogo ani niczego nie widziałem. Chwilę później to
samo z drugiej strony, znowu nic nie widziałem. Zastanawiałem się też, czy z
drzewa nie spadła gałąź, ale nie było po tym śladu. Nie było też wiatru.
Historia
20.
- Zabrałam siostrę na wycieczkę, plan był taki, aby opuścić nową wioskę Klato i
udać się zobaczyć tzw. Tribečské plesa. Chciałyśmy przejść przez Zadný Brloh,
Predny Brloh i według mapy zejść do drogi asfaltowej (na żółtą trasę do
Javoraka). Poniżej Zadný Brloh zauważyłyśmy zakręt, gdzie na środku drogi
unosiła się dziwna mgła. Przeszły nas dreszcze, więc szybko ruszyliśmy pod górę
na sam szczyt. Dotarliśmy do Prednego Brloha, gdzie straciliśmy sygnał GPS.
Widziałam drogę na mapie offline, ale w rzeczywistości jej tam nie było. Robiło
się już ciemno, więc zeszłyśmy ze wzgórza do miejsca, które na mapie wskazywało
jako drogę. Szliśmy dalej w lewo z myślą, że musimy na nią natrafić, jednak po
10 minutach, gdy siostra była już zdenerwowana, musiałam przyznać, że pozycja
na mapie w ogóle się nie poruszała. Kiedy dotarłyśmy do skrzyżowania, to
skręciłyśmy za nim w prawo. Przeszłyśmy przez powalony płot i nagle obok nas
pojawiła się asfaltowa droga. Według ostatniego zdjęcia, które zrobiłam, zejście
na dół trwało 10 minut, czułyśmy się, jakbyśmy wędrowali po stoku co najmniej
pół godziny. Siostra nie była zachwycona takim przeżyciem. Zarówno sygnał, jak
i GPS pojawiły się, gdy stanęłyśmy na asfalcie. Wróciłam rok później, wysłałam
jej zdjęcie zakrętów z mgłą i nie zgadzało się to ze zdjęciem, które wtedy
zrobiła.
***
Pan František Kovár obiecał, że
wkrótce opublikuje więcej przypadków z naszej książki i swoich własnych
doświadczeń. Nawiasem, to takie wydarzenia, jak opisane powyżej zdarzają się także
w Polsce, o czym już niejednokrotnie pisałem na łamach „UFO” i „Nieznanego
Świata”. Jedno jest pewne i oczywiste – w naszych górach dzieją się dziwne
rzeczy, które czekają na opisanie i zbadanie. Znajdujemy się tam w polu
działania jakichś nieznanych nam sił mających związek z Przestrzenią i przede
wszystkim z Czasem. To wydaje się być poza wszelką dyskusją.
A zatem ciąg dalszy nastąpi…