czwartek, 3 lipca 2025

Peter Krassa - Największa zagadka stulecia (2)

 

2. Wstęp

 

2.1. Światowy pożar w dniu X.

 

Można w to wierzyć, czy nie - nie jesteśmy do tego przygotowani. Koniec świata może nas zaskoczyć dosłownie w każdej chwili! Dzień Sądu Ostatecznego już raz ominął nas o włos przed kilkoma laty!...

Miało to miejsce w 1992 roku, kiedy to nasi astronomowie mogli tylko bezsilnie patrzeć, jak trzykilometrowej średnicy asteroida, lecąca z prędkością 38,9 km/s, śmignęła w odległości 3,5 mln km od Ziemi.[1] A przecież wystarczyłoby tylko zbliżenie się do Ziemi na odległość jedynie 100.000 km, by spowodowało to ogólnoświatową katastrofę. Pole grawitacyjne asteroidy Toutatis, bo tak ją nazwali astronomowie, mogłoby spowodować potężne pływy, które zatopiłyby niżej położone partie lądów...

Z historii wiemy, że Ludzkość przeżywała już podobne katastrofy. Ludzie i w tym przypadku musieli szukać schronienia w najwyższych miejscach lądu. Straszliwa w skutkach powódź dosłownie wymazałaby wszelki ślad naszej cywilizacji i musielibyśmy zaczynać wszystko od Adama i Ewy.[2]

To nie jest żadna katastroficzna utopia, ale dowiedziony naukowo fakt. Jak dotąd, nie możemy w żaden sposób przeciwdziałać takim zagrożeniom, i nasze możliwości obronne pod tym względem są mniej, niż skromne.

Orbita Ziemi przecina się z orbitami co najmniej 4000 komet[3] o średnicy głowy >1 km.[4] Także w roku 1989, obok Ziemi przeleciał drugi taki kosmiczny kolos. Uczeni twierdzą, że i w tym przypadku byliśmy o włos od katastrofy. Astronomowie obliczyli, że Toutatis powróci ku Ziemi w 2004 roku, co oznacza bliską przyszłość. Wskutek zmiany orbity spowodowanej przez inne planety, asteroida ta minie nas w odległości zaledwie 1,6 mln km.

Jak będzie w rzeczywistości, tego nie wie nikt.[5]

 

2.2. Sto milionów bomb atomowych.

 

W roku 1994, Ludzkość miała okazję zobaczyć na własne oczy to, co stałoby się z naszą planetą w przypadku kolizji, o jakiej mówiłem powyżej. Katastrofa ta rozegrała się na szczęście w odległości aż 860 mln km od Ziemi - na Jowiszu - największej planecie Układu Słonecznego.

Było to we środę, dnia 20 lipca 1994 roku, krótko przed godziną dziewiątą wieczorem. Tego wieczoru żaden astronom nie pozwoliłby sobie na opuszczenie tego najbardziej spektakularnego widowiska w dziejach Ludzkości - była to największa kolizja, jaką ludzie z Ziemi kiedykolwiek oglądali w Kosmosie!

Z niewiarygodną prędkością, wynoszącą aż 55,6 km/s, czternasty z kolei odłamek[6] komety Schoemaker-Levy 9 (1993e) uderzył w południową półkulę Jowisza. A tych odłamków było aż 24!... Czternasty odłamek miał wielkość najwyższej góry w Austrii - Grossglockner, która mierzy sobie 3.797 metrów od poziomu morza.

Efekt tego impaktu był gigantyczny: fontanna wybuchu przy zderzeniu miała wysokość 10 średnic Ziemi. Blask był tak jasny, jak Słońce, a jego intensywność utrzymywała się niemal przez godzinę! Energia impaktu wynosiła tyle, że była ona równa energii wybuchu 100 mln bomb atomowych typu Hiroszima.[7]

Średnica wybitego w powierzchni Jowisza krateru mierzy aż 25.000 km. Dla porównania - średnica Ziemi wynosi zaledwie około 13.000 km.[8]

Skutki tego impaktu były okropne i planetarny olbrzym zachwiał się pod tym ciosem. Widać było, jak fale uderzeniowe impaktu powoli przemierzały atmosferę całej planety.

Wniosek, jaki nasunął się po tej katastrofie był zupełnie jasny: podobny impakt zniszczyłby życie na Ziemi. Nie trzeba przypominać, że ten olbrzym ma nieprzyjazną ziemskiemu życiu atmosferę, złożoną głównie z metanu - CH4 i amoniaku - NH3, wychłodzonych do temperatury -130°C, i że jest on 300 razy większy od naszej macierzystej planety. Mało brakowało, a Jowisz ze swą masą stałby się drugim Słońcem! - jedynie ¼ swej masy!

Wspomniana tutaj kosmiczna katastrofa ma swój plus - okazało się bowiem, że ta ogromna gazowa planeta ma na swej powierzchni także jeden z najważniejszych dla życia związków chemicznych, jakim jest H2O - czyli zwykła, ale jakże bezcenna dla nas, woda!

 

2.3. Niebezpieczeństwo dla Ziemi.

 

Opisany powyżej impakt komety Schoemaker-Levy 9 w atmosferę Jowisza, który miał swe miejsce w dniu 20 lipca 1994 roku, porządnie wystraszył naszych uczonych. NASA od razu wystąpiła z projektem Przeciwkometarnego Programu Obronnego. Podstawą tego projektu jest stała obserwacja tych 4000 komet i innych ciał kosmicznych mogących zagrozić Ziemi, oraz monitoring ich orbit.[9] Zaczęto od razu wyliczać ich orbity. Dotąd wiadomo było o 200 takich kosmicznych przybłędach, co stanowiło zaledwie 5%   z n a n e g o   ogółu! Obrona polegałaby na tym, że w przypadku zbliżenia się do Ziemi takiego ciała kosmicznego, rakiety z głowicami jądrowymi umieszczone na satelitach miałyby za zadanie zepchniecie intruza z jego złowieszczej trajektorii.[10]

Według wyliczeń naszych uczonych, naszej planecie grozi jak najbardziej realne niebezpieczeństwo za 124 lata ze strony komety P/Swift-Tuttle, której orbita skrzyżuje się z orbitą Ziemi w 2126 roku.[11] W tej operacji nie może być nawet minimalnej pomyłki.

Każda pomyłka może kosztować nas życie. Minimalne opóźnienie odpalenia głowic i kometa zwali się na naszą planetę obracając wszystko na niej w perzynę. Fale uderzeniowe impaktu rozniosłyby wszystko literalnie w proch i pył. W atmosferę zostałyby wstrzelone miliony ton pyłu, który odciąłby Ziemię od światła słonecznego. Na Ziemi zapadłyby egipskie ciemności.

A potem byłby już tylko finał w kilku etapach.

Najpierw byłoby potężne trzęsienie ziemi, przy którym chilijskie terremoto to kaszka z mleczkiem. W jego wyniku powstałyby gigantyczne burze ogniowe[12] i ogromne fale pływowe[13], które zalałyby wszystkie niżej położone tereny na wszystkich kontynentach. A to wszystko, co przeżyłoby to piekło, zostałoby dobite najgorszą plagą - jest nią tzw. zima poimpaktowa.[14] Zima taka może trwać dziesięciolecia.[15]

Takiego horroru nie przeżyłaby żadna żywa istota, w tym ludzie, zwierzęta i rośliny.

No, ale mamy jeszcze kilkanaście lat na przygotowanie obrony. To jest dosyć czasu na to, by wypracować skuteczne sposoby walki z takimi kosmicznymi zagrożeniami naszej rodzime planety.[16]

 

2.4. „Próba generalna” na Syberii.

 

- Wszystko już było - jak enigmatycznie pisze o tym prorok z naszej chrześcijańskiej Biblii. Może więc biblijny opis Potopu Generalnego Świata wskazuje na to, że kiedyś, o brzasku naszej cywilizacji doszło do spadku na Ziemię jakiegoś ciała kosmicznego? Od tego poszła potem legenda o potopie i pałęta się ona po wszystkich mitach i religiach całego świata. Także i olbrzymi krater meteorytowy w Arizonie (USA) - znany na całym świecie jako Crater Canyon (Cañon) Diablo czy też Barringer Meteor Crater - stanowi bezsporny dowód na to, jakie „rany” odnosi nasza planeta w ciągu miliardów lat swego istnienia wskutek kolizji z meteoroidami.

Nie trzeba się nam zapuszczać tak daleko w czasie - wystarczy, jak cofniemy się tylko kilkadziesiąt lat wstecz.

Dokładnie do 1908 roku.

Tego roku, a dokładniej w dniu 30 czerwca, o godzinie 07:17.11 IRKT (czyli o godzinie 00:17.11 UT), poranne niebieskie niebo nad Syberia przeciął jakiś niezwykły, ognisty obiekt latający, który po kilku sekundach eksplodował wyzwalając energię wybuchu kilkunastu bomb wodorowych.

Potworny wybuch zniszczył las na powierzchni ponad 6000 km2, kilka milionów drzew spłonęło wskutek potężnego błysku termicznego eksplozji, albo skosiły je fale uderzeniowe. Kosmiczny posłaniec śmierci zabił także tysiące zwierząt: reniferów, niedźwiedzi, wilków i innych drobniejszych mieszkańców tajgi. Zginęli także i ludzie - myśliwi, zbieracze czy rybacy, którzy pędzili swe życie w syberyjskich lasach. Nikt nie zna  ostatecznej liczby ofiar - w carskiej Rosji, pod rządami cara Mikołaja II nie istniał obowiązek meldowania się na pobyt stały.[17]

Trzeba przyznać, że Ludzkość miała wielkie szczęście, iż ten kosmiczny granat, którego natura do dziś dnia pozostaje tajemnicą, eksplodował nad niemal bezludnymi terenami. Gdyby ten kosmiczny pocisk wybuchł nad Europą, to sprawy przedstawiałyby się zgoła inaczej, i tak np. taka Belgia - której terytorium odpowiada mniej więcej powierzchni zniszczonej wybuchem - zostałaby spustoszona doszczętnie! - zaś około 75% jej ludności zostałoby zabitych!

Spróbujmy pójść śladem tych wydarzeń i chronologicznie opisać przebieg syberyjskiej katastrofy w dorzeczu Podkamiennej Tunguski. Nie od rzeczy byłoby tutaj w tym przypadku rozpatrzyć możliwość wybuchu jądrowego.

Żadna z naukowych ekspedycji przeprowadzonych w byłym Związku Radzieckim, które w ciągu dziesięcioleci wydobywały z epicentrum eksplozji coraz to nowe fakty na światło dzienne, nie znalazła dla nich racjonalnego wyjaśnienia. Jak dotąd, ta „największa zagadka XX wieku” broni swej tajemnicy, i nawet we współczesnej Rosji opiera się ona jakiemukolwiek akademickiemu wyjaśnieniu, czy choćby jego próbie...

Istnieje około setki prób wyjaśnienia, teorii i hipotez na temat tego fenomenu.[18] Większość z nich jest absurdalna, oderwana od rzeczywistości i realiów naukowych, a zatem z naukowego punktu widzenia ich wartość równa się zeru. Jednakże niektóre z nich przetrwały do dnia dzisiejszego i wciąż się nad nimi dyskutuje. Wedle mojego punktu widzenia, pięć z nich jest najbardziej prawdopodobnych - idzie bowiem o te, które twierdzą, że w dniu 30 czerwca 1908 roku na tunguską tajgę spadł:

v Meteoryt;

v „Głowa” komety;

v Odłamek antymaterii;

v Mikroskopijna czarna dziura

v Pozaziemski statek kosmiczny - co jest najbardziej fantastycznym wyjaśnieniem, które cokolwiek wyjaśnia od A do Zet, a głosi że na pokładzie tego statku doszło do eksplozji przy próbie lądowania na Ziemi.

Wszystkie te możliwości rozpatruję właśnie w niniejszej pracy.

 

a



[1] Niedawno, bo 15 stycznia 2002 r. jeszcze bliżej Ziemi przeleciał asteroid oznaczony 2001YB5, który minął nas w odległości tylko dwukrotnie większej od odległości Ziemia - Księżyc, czyli 768.800 km. Inny kosmiczny pocisk o rozmiarach 40 x 80 m oznaczony jako asteroida 2002EM7 w dniu 8 marca 2002 roku przeleciał w odległości 461.000 km od naszej planety, a odkryto go dopiero 20 marca, bowiem nadleciał - jak TM - od strony Słońca!

[2] Autor tu przesadził i to znacznie, bowiem pole grawitacyjne największej znanej planetoidy - 1 Ceres - nie byłoby w stanie spowodować wielkiej fali pływowej na Ziemi. Asteroida 4179 Toutatis mogła realnie zagrozić nam zderzeniem w dniu 29 września 2004 roku. Ostatnie przejście tego ciała niebieskiego w pobliżu Ziemi w dniu 31 października 2000 roku nie spowodował żadnych widocznych zmian na naszej planecie, mimo tego, że przeszła ona w odległości 0,074 AU - czyli 1,11 mln km, zaś w 2004 roku minie nas w odległości tylko 0,01 AU czyli 1,5 mln km.

[3] I co najmniej drugie tyle asteroidów!

[4] Ostatnie szacunki wskazują na to, że każdej doby w atmosferę Ziemi wpada 20-30 małych lodowych komet, które są przyczyna powstawania tzw. pearl clouds - perłowych obłoków - na wysokościach około 25.000 m nad Ziemią i silver clouds - srebrzystych obłoków - na wysokościach ≥80.000 m nad powierzchnią naszej planety.

[5] Na szczęście nic się nie stało – w tej chwili najbardziej zagraża nam asteroida Apophis.

[6] Był to odłamek oznaczony jako Q1 - patrz rysunek.

[7] W równoważniku trotylowym wynosiłoby to 2 Tt TNT = 2 x 1012 ton 2,4,6-trójnitrotoluenu!

[8] W tym przypadku można mówić jedynie o dziurze w zewnętrznej warstwie obłoków Jowisza, bowiem ta planeta nie posiada stałej skorupy i według najnowszych badań składa się on z atmosfery i niewielkiego metalicznego jądra.

[9] Realizuje się to przy pomocy specjalnego teleskopu LINEAR zbudowanego w Nowym Meksyku (USA), dzięki któremu odkryto wiele nowych komet i planetoid.

[10] Jest to Projekt Orion.

[11] Jeszcze wcześniej, bo w 7 sierpnia 2027 zbliży się do Ziemi na niebezpieczną odległość asteroida 1999AN10, a w rok później - w 2028 roku - zagrozi nam inna asteroida oznaczona jako 1997XF11.

[12] Silne, wielkopowierzchniowe pożary o ogromnej sile zniszczenia.

[13] Autorowi prawdopodobnie chodziło o fale tsunami, które powstają wskutek trzęsień ziemi.

[14] Uczeni nie liczą się z tym, że w takim przypadku może dojść do zniszczenia naszych cywilnych i wojskowych instalacji i urządzeń jądrowych i w takim przypadku dojdzie w Europie i Ameryce do skażeń, które pójdą w miliony i miliardy bekereli na metr kwadratowy!!! Coś takiego stałoby się w przypadku zmasowanego użycia broni jądrowej i termojądrowej w ewentualnej następnej wojnie światowej.

[15] Szacunki mówią, że zima taka trwałaby od 6 miesięcy do 10 i więcej lat.

[16] Jak dowodzi tego Impaktowa Teoria Wielkich Wymierań, nasza Ziemia raz na 26 mln lat jest bombardowana przez asteroidy i komety, a życiu to jakoś specjalnie nie zaszkodziło, boż dowodem na to jest to, że istniejemy! Impakty mogą wyzwalaczem zmian, zaś życie na Ziemi zawsze przejdzie zwycięsko przez najgorsze kataklizmy, jak np. impakt na granicy Kredy i Trzeciorzędu (granica K/Tr) czy Oligocenu i Miocenu - tj. około 2 mln lat temu, co oznacza, że za jakieś 24 mln lat Ziemia zostanie znów zbombardowana przez hipotetyczny deszcz komet...

[17] Wyjątkiem byli więźniowie i zesłańcy polityczni, podlegający kontroli ze strony carskiej policji politycznej - Ochrany. Powszechny obowiązek meldowania się na pobyt stały wprowadzili dopiero komuniści po przewrocie 1917 roku, na mocy dekretu Lenina o bezpieczeństwie państwa.

[18] Zob. także „Bolid Syberyjski” pod redakcją R. K. Leśniakiewicza, w którym przedstawiono 90 hipotez na temat pochodzenia i natury TM.