środa, 5 października 2011

Powrót satelity UARS






W drugiej dekadzie września media epatowały odbiorców kolejną sensacją. Zapowiadała się bowiem kolejna rosyjska ruletka: gdzie spadnie amerykański satelita badawczy UARS? 

Do Ziemi zbliża się stary satelita. Gdzie spadnie?
Czwartek, 22 września (07:47)

Do Ziemi zbliża się ważący 6 ton, stary amerykański satelita badawczy. NASA spodziewa się, że spadnie on w piątek po południu czasu wschodnioamerykańskiego, ale wciąż nie wiadomo, gdzie dokładnie nastąpi upadek.
Jak zapewniła NASA w wydanym w środę wieczorem oświadczeniu, w chwili upadku statek nie będzie przelatywał nad Ameryką Północną.

Przewidywania dotyczące miejsca upadku powinny być bardziej dokładne w czwartek po południu, a na pewno w piątek - zapewnia agencja.

"Jest wciąż zbyt wcześnie, aby przewidzieć czas i miejsce upadku z większą pewnością" - napisała NASA.

Ponieważ blisko trzy czwarte powierzchni Ziemi jest pokryte wodą, NASA spodziewa się, że dojdzie raczej do "wodowania" niż "lądowania".

Według Aerospace Corporation z Kalifornii satelita wejdzie w atmosferę nad Pacyfikiem późnym popołudniem czasu wschodnioamerykańskiego, jednak błąd może wynosić do 14 godzin.

Przechodząc przez atmosferę kosmiczny złom rozpadnie się na ponad 100 kawałków, z czego większość spłonie. Przetrwać może około 26 elementów ważących około 90 kg. Szczątki mogą się rozproszyć na obszarze o długości około 800 km.

Jak pisze Associated Press, 20-letni satelita będzie największym od 32 lat pojazdem NASA, który spadnie w sposób niekontrolowany. (Interia.pl)

Czekamy w napięciu i kolejna wieść:

Wiadomo już, gdzie mogą spaść odłamki satelity
22.IX.2011 r.,g. 15:50 CEST

AAM / PAP
Między piątkiem a sobotą na terenie północnych Włoch mogą spaść fragmenty nieczynnego amerykańskiego satelity, dryfującego obecnie na orbicie - ogłosiła włoska Obrona Cywilna (OC). Podano nawet godziny, w jakich można spodziewać się tego zdarzenia.

Według OC elementy satelity NASA, znanego jako UARS (Upper Atmosphere Research Satellite), wystrzelonego we wrześniu 1991 roku, mogą spaść między godziną 19:15 w piątek a godz. 5 w sobotę.

Zdaniem specjalistów z centrum operacyjnego OC w Rzymie, możliwe są dwie fazy upadku fragmentów satelity: między godziną 21:5 a 22:03 w piątek i między 3:34 a 4:12 w sobotę.

Wcześniej eksperci z NASA podali, że około 30 fragmentów satelity o łącznej wadze ponad 500 kilogramów nie ulegnie całkowitemu spaleniu w atmosferze i dotrze do powierzchni Ziemi. Największy fragment może ważyć nawet 150 kilogramów.

Włoska OC poinformowała, że nie zostanie ogłoszona ewakuacja ludności; także dlatego – jak wyjaśnił szef OC Franco Gabrielli - że wymagałoby to ewakuacji 20 milionów ludzi.

- Stajemy w obliczu wydarzenia, które nie miało wcześniej miejsca, ponieważ zdecydowana większość takich elementów wpada do morza albo na pustkowie. Dlatego staramy się uruchomić po raz pierwszy system obrony - dodał Gabrielli.

Na razie - jak oświadczył szef OC - radzi się ludności, by unikała w podanych godzinach otwartej przestrzeni. (Onet.pl)

Czekamy nadal wypatrując w pogodne niebo, na którym widać przepiękne, jeszcze letnie gwiazdozbiory…

Satelita pędzi w stronę Ziemi. Wiemy, gdzie runie
23.IX.2011 r., g. 08:36 CEST

PG / IAR
Stary amerykański satelita badawczy spadnie dziś na Ziemię. Włosi uważają, że szczątki satelity mogą spaść właśnie na ich terytorium. W stan pogotowia postawiona została obrona cywilna, która będzie informować mieszkańców o ewentualnym zagrożeniu.

Według przewidywań naukowców z NASA ważący 6 ton nieczynny satelita, który został wystrzelony na orbitę w 1991 roku, spadnie na ziemię wieczorem lub nocą polskiego czasu. Przechodząc przez atmosferę rozpadnie się na ponad 100 części, z których większość spłonie.

Według symulacji, około 26 metalowych elementów spadnie jednak na ziemię. Najcięższy z nich może ważyć nawet 150 kilogramów. Prawdopodobieństwo, że pozostałość satelity trafi w jakiegokolwiek człowieka wynosi 1 do 3200. Prawdopodobieństwo, że uderzony zostanie konkretna osoba jest dużo, dużo mniejsze i wynosi zaledwie 1 do 20 bilionów.

Według włoskich specjalistów, fragmenty satelity, ważące od 158 kilogramów do sześciu dekagramów, mogą spaść w północnych regionach Włoch. Znana jest też w dużym przybliżeniu pora, w której może to nastąpić: dziś pomiędzy 21.25 a 22.03 i jutro od 3.34 do 4.12 rano.

NASA ostrzega, że w przypadku znalezienia fragmentu satelity nie należy go dotykać. Choć nie będzie on zawierał toksycznych substancji, jego ostre krawędzie mogą pokaleczyć. Poza tym, resztki satelity są własnością rządu Stanów Zjednoczonych. (Onet.pl)

Przyznaję, że zaciekawiła mnie ta ostatnia informacja. Nie dotykać, bo się można pokaleczyć? A może zarazić czy przytruć jakimś paskudztwem. A może zakazić się jakąś kosmiczną formą życia? A czemuż by nie?

Szczątki amerykańskiego satelity spadły na Ziemię
24.IX.2011 r., g. 09:36 CEST

TSz / PAP
Szczątki sześciotonowego starego amerykańskiego satelity spadły na Ziemię dzisiaj rano (czasu polskiego) i prawdopodobnie pojawiły się w Kanadzie - poinformowała amerykańska agencja kosmiczna NASA.

Według NASA, satelita przeleciał wcześniej nad Afryką oraz oceanami: Spokojnym, Atlantyckim i Indyjskim.

Satelita wyniesiony na orbitę w 1991 roku ważył sześć ton i był wielkości autobusu. Jednak podczas wejścia w ziemską atmosferę rozpadł na około 100 kawałków, z których zdecydowana większość spłonęła jeszcze w warstwach ziemskiej atmosfery.

Według informacji przekazanych przez użytkowników Twittera szczątki spadły w pobliżu Okotoks, miasta położonego na południe od Calgary w zachodniej Kanadzie.

Zdaniem ekspertów, zagrożenie dla ludzi było niewielkie. - Większe jest prawdopodobieństwo, że trafi nas piorun niż kawałek kosmicznego złomu - powiedział profesor Heiner Klinkrad z Europejskiej Agencji Kosmicznej Esa. NASA twierdzi, że zagrożenie to wynosi 1 do 3200. Do Ziemi miało dotrzeć około 20 fragmentów satelity. Największe mogły jednak ważyć ponad 100 kg.

Włosi obawiali się, że szczątki amerykańskiego satelity spadną właśnie na ich terytorium. NASA potwierdziła, że ten kosmiczny złom będzie przelatywał nad Europą, także środkową. Rosyjscy specjaliści prognozowali natomiast, że szczątki satelity runą do Oceanu Indyjskiego. (Onet.pl)

I jeszcze:

Szczątki satelity spadły na Ziemię
Sobota, 24 września (07:58 CEST)

Szczątki sześciotonowego starego amerykańskiego satelity spadły na Ziemię w sobotę rano (czasu polskiego) i prawdopodobnie pojawiły się w Kanadzie - poinformowała amerykańska agencja kosmiczna NASA. Według NASA, satelita przeleciał wcześniej nad Afryką oraz oceanami: Spokojnym, Atlantyckim i Indyjskim.

Satelita wyniesiony na orbitę w 1991 roku ważył sześć ton i był wielkości autobusu. Jednak podczas wejścia w ziemską atmosferę rozpadł na około 100 kawałków, z których zdecydowana większość spłonęła jeszcze w warstwach ziemskiej atmosfery.

Według informacji przekazanych przez użytkowników Twittera szczątki spadły w pobliżu Okotoks, miasta położonego na południe od Calgary w zachodniej Kanadzie.

Zdaniem ekspertów, zagrożenie dla ludzi było niewielkie. - Większe jest prawdopodobieństwo, że trafi nas piorun niż kawałek kosmicznego złomu - powiedział profesor Heiner Klinkrad z Europejskiej Agencji Kosmicznej Esa. NASA twierdzi, że zagrożenie to wynosi 1 do 3200. Do Ziemi miało dotrzeć około 20 fragmentów satelity. Największe mogły jednak ważyć ponad 100 kg.

Włosi obawiali się, że szczątki amerykańskiego satelity spadną właśnie na ich terytorium. NASA potwierdziła, że ten kosmiczny złom będzie przelatywał nad Europą, także środkową. Rosyjscy specjaliści prognozowali natomiast, że szczątki satelity runą do Oceanu Indyjskiego.

PAP/IAR (Interia.pl)

I kolejne info:

Wiadomo już, gdzie prawdopodobnie spadł satelita

6-tonowy, amerykański satelita badawczy zbliża się do Ziemi

Szczątki sześciotonowego starego amerykańskiego satelity spadły na Ziemię w sobotę rano (czasu polskiego) i prawdopodobnie pojawiły się w Kanadzie - poinformowała amerykańska agencja kosmiczna NASA.

Według NASA, satelita przeleciał wcześniej nad Afryką oraz oceanami: Spokojnym, Atlantyckim i Indyjskim.

Satelita wyniesiony na orbitę w 1991 roku ważył sześć ton i był wielkości autobusu. Jednak podczas wejścia w ziemską atmosferę rozpadł na około 100 kawałków, z których zdecydowana większość spłonęła jeszcze w warstwach ziemskiej atmosfery.

Według informacji przekazanych przez użytkowników Twittera szczątki spadły w pobliżu Okotoks, miasta położonego na południe od Calgary w zachodniej Kanadzie.

Zdaniem ekspertów, zagrożenie dla ludzi było niewielkie. - Większe jest prawdopodobieństwo, że trafi nas piorun niż kawałek kosmicznego złomu - powiedział profesor Heiner Klinkrad z Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA. NASA twierdzi, że zagrożenie to wynosi 1 do 3200. Do Ziemi miało dotrzeć około 20 fragmentów satelity. Największe mogły jednak ważyć ponad 100 kg.

Włosi obawiali się, że szczątki amerykańskiego satelity spadną właśnie na ich terytorium. NASA potwierdziła, że ten kosmiczny złom będzie przelatywał nad Europą, także środkową. Rosyjscy specjaliści prognozowali natomiast, że szczątki satelity runą do Oceanu Indyjskiego.(tbe) (WP.pl)

Czyli się okazuje, że wreszcie spadł i… - no właśnie, nikt nie wie dokładnie gdzie!  Przypominają mi się hece, jakie kilka lat temu były z chińskim  satelitą zwiadowczym FSW-1, potem zestrzeleniem innego chińskiego satelity Fengyun 1C (1999-025A/25730), czy amerykańskim USA-193/US193/NROL-21, który także został pomyślnie zestrzelony. I co więcej – nikt nie był w stanie tego przewidzieć! A jakie są implikacje tego faktu?

No właśnie – jakie? Wyobraźmy sobie, że któreś z super-mocarstw zacznie wojnę w Kosmosie. Coś takiego roi się w łbach militarystów i niektórych polityków od czasu odpalenia pierwszej rakiety. O czymś takim marzyli stratedzy Hitlera wykładając kasę na badania rozwojowe rakiet V. marzenia te zrealizowali najpierw Rosjanie, potem Amerykanie konstruując całe linie balistycznych międzykontynentalnych i kosmicznych rakiet, którymi polityczne „jastrzębie” straszyły świat, i których nie zawahaliby się użyć w imię „interesów narodowych”, „racji stanu”, „wyższości ustroju, rasy, religii…” czy równie idiotycznych bredni mogących doprowadzić świat do Armagedonu. Nieodwołalnego i niepowstrzymanego.

Wyprowadzając zbrojenia w Kosmos doprowadzono do tego, że w każdej chwili, z każdego punktu sfery niebieskiej i w każdy punkt naszej planety może spaść jakaś superbomba czy trafić np. promień lasera czy strumień cząstek elementarnych niosących śmierć i zniszczenie. W czasach pokoju jakiś satelita może spaść – w końcu coś takiego się zdarza – z orbity na powierzchnię Ziemi. Jak widać z załączonej mapki – amerykańskie satelity wojskowe mogą spadać także na powierzchnię naszego kraju… No i co – i to, że NIE JESTEŚMY W STANIE TEMU ZAPOBIEC. Mało tego – NIE JESTEŚMY W STANIE NAWET PRZEWIDZIEĆ miejsca spadku satelitów czy ich szczątków, by zapobiec jego skutkom. Pół biedy, jeżeli będzie to tylko jakaś aparatura, a co będzie, jak na pokładzie będzie 20 kg plutonu? A może jakieś urządzenia zawierające BŚT czy bakterie, wirusy i inne priony? A co będzie, jak będą to pociski termojądrowe?

Wojna w Kosmosie ma ten urok, że – jak na razie – jest nieobliczalna, łatwo może wymknąć się spod kontroli, a jej zbrodnicze szaleństwo zagraża całemu światu! Paranoiczna chęć dominacji, polityka neokolonialna i rabunkowa eksploatacja podbijanych krajów zmusza Supermocarstwa do kroków, które idą w najgorszym z możliwych kierunków – ku zagładzie życia na naszej planecie. Nie mityczni Kosmici, nie krwiożercze istoty z innych światów, którymi straszą nas macherzy od wojny psychologicznej z Hollywood, ale to my sami – ludzie – zagrażamy sobie samym i naszemu środowisku, czego niewielu rozumie na tej planecie i obawiam się, że kiedy wreszcie to zrozumiemy, to będzie o wiele za późno…

Jordanów, 2011-10-04