środa, 8 lutego 2012

Metalowe kule spadają z nieba



Igor Wołozniew

W mediach co jakiś czas obwieszczają o zagadkowych, metalicznych kulach, które są znajdowane przez ludzi w różnych miejscach naszej planety. W 1966 roku, w stanie Arkansas kilku świadków obserwowało, jak jedna taka kula o średnicy 28 cm spadła z jasnego nieba. Kiedy podniesiono tego „gościa”, to stwierdzono, ze na jego powierzchni nie było żadnego śladu przechodzenia przez gęste warstwy atmosfery i żadnych innych uszkodzeń.

Tajny twór Rosjan

Trzy leżące niedaleko od siebie metaliczne kule ludzie znaleźli w 1963 roku na australijskiej pustyni. Wszystkie one miały średnicą 35 cm, a każda ważyła ok. 6 kg. Ich powierzchnia była gładka, jakby wypolerowana, bez jakichkolwiek szwów i uszkodzeń. Tych kul nie udało się Australijczykom otworzyć, i przekazano je Amerykanom dla dalszego i dokładniejszego zbadania.

W roku 1969, argentyński uczony A. Schneider pokazał na konferencji prasowej w Buenos Aires metaliczną kulę o średnicy 22 cm, którą znaleziono na północy Argentyny. Zgodnie z doniesieniami prasowymi, uczeni przez kilka godzin usiłowali nanieść na jej powierzchnię marker zadrapując ją. Według słów A. Schneidera, była to jedna z czterech znalezionych kul. Badacz opowiadał o próbach docieczenia, co też znajduje się w jej środku, z użyciem wszystkich najnowocześniejszych środków, a także przy użyciu skrajnie niskich i skrajnie wysokich temperatur. Wszystkie próby spaliły na panewce.

Pierwsze takie znalezisko, o którym zachowały się ówczesne zapisy w prasie i kronikach, miało miejsce w 1802 roku, na świeżo zaoranym polu w okolicy Lejdy (Holandia). Ludzie zanieśli tą kulę do znanego w całej Europie Uniwersytetu Lejdejskiego, ale tamtejsi uczeni nie byli wstanie wyjaśnić, co to właściwie jest za przedmiot i określić, z jakiego materiału go zrobiono. Kula została zrabowana przez żołnierzy Napoleona i wszelki ślad po niej zaginął.

Podobnie było w przypadku kuli, którą znaleziono w Imperium Austriacko-Węgierskim w czasie I Wojny Światowej. Była to idealna kula o średnicy 12,5 cm. I jak zwykle: idealnie gładka powierzchnia, niemożność jej rozbicia, rozpiłowania, rozkucia czy choćby zdeformowania tego obiektu. Austriacy doszli do wniosku, że jest to jakiś tajny twór rosyjskich metalurgów, którzy wynaleźli nowy, super-odporny stop, a następnie przekazali kulę do Niemiec, gdzie wszelki słuch o niej zaginął. (Nasuwa się ciekawa konstatacja: słynny amerykański pisarz H. P. Lovecraft napisał swego czasu opowiadanie „Kolor z przestworzy”, w którym opisuje efekt rozbicia takiej kuli, która spadła z nieba, a który – jak można się tego po nim spodziewać – zaowocował strasznymi skutkami na zwierzętach i roślinach… - uwaga tłum.) 

Starsze od dinozaurów o miliony lat?

Niektórzy uczeni dopatrują się pochodzenia tych obiektów wraz z nadzwyczaj dawnymi, metalicznymi sferami, które od czasu do czasu znajdują się w południowoafrykańskich kopalniach nieopodal miasta Ottosdale w Zachodnim Transwalu. Wiek warstw skalnych, w których znajdowano te sfery, wynosił około 2,8 mld lat (granica Mezoachaiku z Neoarchaikiem – uwaga tłum.) i badający je archeolodzy są przekonani o ich sztucznym pochodzeniu. Piszą o tym M. Cremo i R. Thomson w swej książce „Zakazana archeologia”.

Średnica transwalskich kul – od 1 do 10 cm. Niektóre z nich mają owalną formę. Na „równikach” niektórych z nich znajdują się równoległe bruzdy. Jedne z nich są pełno-metaliczne, inne – puste z jakimiś przedmiotami w środku.

Znaleziska z Ottosdale można zobaczyć w muzeum miasta Klerksdorp k./ Johannesburga. Te i inne dziwne przedmioty znalezione w głębokich kopalniach (nie tylko w RPA) trafiają także jakimś szemranym sposobem w ręce kolekcjonerów. Nie tak dawno kula z Ottensdale została sprzedana na aukcji za 75.000 USD.

Dziwna wibracja

W 1983 roku, dziennik „Vounder” powiadomił o rezultatach badań starych kul z muzeum w Klerksdorpie i kuli znalezionej stosunkowo niedawno w USA. Różnice pomiędzy pierwszą a drugą okazały się znaczące, co potwierdza hipotezy o ich pochodzeniu. „Współczesna” kula w odróżnienia od „starej” okazała się zupełnie niemożliwa do otwarcia. Różniły się także składem metalu. Powierzchnia amerykańskiej kuli była zrobiona ze stopu, składającego się z TiREE – stopu tytanu (Ti) z pierwiastkami ziem rzadkich – REE (rare earth elements). Czegoś takiego nie sposób otrzymać przy dzisiejszych technologiach.

Rentgenowskie prześwietlenie „współczesnej” kuli wykazało, że jest ona wypełniona okrągłymi obiektami – chyba też kulami. Należałoby tutaj wspomnieć o implantach – miniaturowych aparatach, które Obcy umieszczają w ciałach ludzi. Niektóre z tych urządzeń mają niezwykłe właściwości.

I jeszcze istnieje druga zbieżność implantów z kulami – wibracja. W czasie obserwacji znalezionej w USA kuli, ona cztery razy „ożywała” – zaczynała ona wibrować o obracać się wokół własnej osi, a raz nawet poruszać się po podłożu. Trwało to jakieś 12 minut, poczym kula się uspokoiła…

Kula… od bólu głowy

W 1987 roku, do redakcji jednej z moskiewskich gazet wpłynął list od czytelnika mieszkającego w Swierdłowskiej Obłasti Pietra N., w którym pisał on o niezwykłym znalezisku. W roku 1975  jego żona znalazła na polu metaliczną kulę. Jej średnica wynosiła 19-20 cm. Był on idealnie wypolerowany – żadnych spawów, żadnych rys… Ważyła ona około 3 kg. Mieszkali oni wtedy we wsi zabitej dechami i trudno byłoby dojść, kto i dlaczego specjalnie przywiózł i pozostawił to dziwo. Sądzili, że kula po prostu spadła z jakiegoś przelatującego tam samolotu.

Ładne znalezisko zostawili w domu. Po pewnym czasie zauważył, że kula zaczyna od czasu do czasu głucho „burczeć”, szczególnie, kiedy włączało się głośną muzykę. Ale nawet wtedy nie przyszło im do głowy powiadomić kogokolwiek o dziwnym znalezisku. Przenieśli kulę do najcichszego pomieszczenia w domu – do pokoju ciszy. Jego żona odkryła jej dalsze niezwykłe właściwości. Kula likwidowała u niej bóle głowy i pleców, a także w innych częściach ciała. Przykładając ją do głowy doznawało się także wrażenia „prześwietlenia mózgu”. Jednakże potem następowała faza otępienia, jak u narkomanów. Ale ten okres był krótkim.

Pietr pisze, że teściowa postanowiła leczyć przy pomocy kuli sąsiadów i znajomych. Wielu pomogło, przy czym nikt nie wierzył w to, że to właśnie  leczyła kula. Wszyscy sądzili, że to teściowa jest uzdrowicielką, a ona nie brała pieniędzy za wyzdrowienie. Na podwórzu ich domu od tego czasu zbierali się ludzie, ku niezadowoleniu domowników i samego Pietra. W końcówce listu zapytywał on, co to za kula i skąd się wzięła.

Do publikacji w prasie nie doszło: list czytelnika i jego kopię zarekwirowali ludzie z „kompetentnych organów”. Oczywistym jest, że KGB (czy na pewno było to KGB czy GRU? – uwaga tłum.) dotarło także do nadawcy listu Pietra N. i jego zadziwiającego znaleziska – no i oczywiście też skonfiskowali.

…Rzecz jasna, że tajemnicze kule nie mogły umknąć uwagi i ufologów. W ich archiwach znajdują się informacje o obserwacjach kulistych UFO niewielkich rozmiarów (najczęściej piłki tenisowej) tzw. „orbsach”, które być może są zdalnie sterowanymi sondami badawczymi. Być może niektóre z nich po prostu się psują i spadają na ziemię, gdzie znajdują je ludzie.

Niewykluczone, że te sondy – nawet niesprawne – nie przerywają łączności ze swymi Stwórcami i Ci poprzez nie – jak poprzez wszczepiane nam implanty – prowadzą obserwację mieszkańców naszej planety.

A co się tyczy nauki, to ona w ogóle je ignoruje, albo uważa za obiekty naturalne. Prawda, nie wyjaśnia w ogóle ich pochodzenia i przeznaczenia, nawet się nie stara…

* * *

A teraz o kulach w Polsce:

KULE Z TARNOWSKICH GÓR

Elżbieta Kowalska

Na początku tego roku, po publikacji na łamach „Nieznanego Świata” mojego artykułu na temat nieznanego pochodzenia „kul z biegunami i równikiem”, zostaliśmy powiadomieni przez jednego z naszych fanów, że w lesie pod Tarnowskimi Górami znaleziono kilkanaście dziwnych, pomarańczowych kul mających „bieguny” i „równik”. Jak twierdził nasz informator, kule te były po prostu wysypane na ściołę leśną i leżały jakby były porzucone.

Kule te są zrobione z jakiegoś dość ciężkiego tworzywa. Mierzą sobie 24 cm w obwodzie, ich masa wynosi około 0,3 kg. Kolor pomarańczowy sugeruje występowanie tlenków żelaza, ale… - kula ta zupełnie nie powoduje reakcji kompasu, to znaczy tylko tyle, że nie ma ona właściwości ferromagnetycznych. I to jest właściwie wszystko, co o niej wiemy.

Nie wiemy, czym one są i do czego służyły. Pokazana na zdjęciu kula ma jakieś trzy niewielkie spłaszczenia po bokach, które sugerują, że była osadzona w czymś, ale nie za bardzo wiemy, co to mogło być za urządzenie, w którym wykorzystano by taką kulę…

A zatem apel do Czytelników – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie czym jest i do czego mogła służyć taka kula?

Olesno, 2007-05-13



* * *

Informacje o tej kuli zamieściłem na blogu CBZA w czerwcu 2007 roku. Pozostała bez jakiegokolwiek odzewu mimo tego, że była ona przeczytana przez wiele osób. Nie udało się nam także ustalić jej pochodzenia i składu chemicznego. A szkoda – może to też jest taka zepsuta sonda-orbs, których skład urządzili sobie Obcy w okolicy Tarnowskich Gór…?

Żarty na bok – takie dziwne kule istnieją i spadają z nieba. To znaczy nam się wydaje, że spadają z nieba. Ich tajemnicze „rozpływanie się” wśród muzealnych eksponatów też daje do myślenia, bowiem w czasach Napoleona czy I Wojny Światowej nie istniało jeszcze KGB… Podobnie było z tzw. „sześcianem Gurtla” znalezionym w okolicach Linzu, który też „rozpłynął się” gdzieś w muzeach Austrii. Dlaczego? Jaką tajemnicę kryją te artefakty?

Spisek uczonych-szaleńców, sekciarzy, maniaków religijnych, Iluminatów, Masonów, Różokrzyżowców, czy członków innych tajnych stowarzyszeń? Robota tajnych służb? Być może. A może interwencja Kogoś spoza naszej planety, czy spoza naszego Czasu? Tego nie wiem, a swoją drogą, gdybym wiedział i powiedział, to kto by mi uwierzył?...

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 42/2011, ss.22-23

Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©