wtorek, 26 lutego 2013

Gorący „Anadyr” w 1962 roku


Przygotowanie rakiety R-12 do odpalenia


Wiaczesław Szpakowskij

Amerykański ICBM Minuteman miał kodowy mechanizm zabezpieczający przed niekontrolowanym odpaleniem. Od 1960 do 1977 toku, kod startowy ponad 1000 rakiet był 00000000 – osiem zer pod rząd… - tym niemniej dawało to 10.000.000  możliwych wariantów kodu startowego – od 00000000 do 99999999.
Dokładnie 50 lat temu Ludzkość znalazła się na granicy zagłady w totalnej wojnie nuklearnej. Tragedii udało się zapobiec i to literalnie w ostatnim momencie.

Zagrożenie z Turcji

Ówczesnemu radzieckiemu przywódcy N. S. Chruszczowowi doniesiono o tym, że na terytorium Turcji znajdują się amerykańskie rakiety z głowicami jądrowymi, które w czasie 1 minuty mogły osiągnąć cele na terytorium ZSRR. Rzecz jasna, Chruszczowowi się to bardzo nie spodobało, i zaczął myśleć o tym, jak odparować to zagrożenie. Podobne rakiety znajdowały się w Anglii i Włoszech, a nasze z wzajemnością były wycelowane w miasta amerykańskich sojuszników w NATO. W przypadku wojny, USA nie było zagrożone bezpośrednim atakiem czy kontratakiem rakietowym.  

Postanowiono zatem rozmieścić analogiczne radzieckie rakiety na Kubie, której w tych czasach udzielaliśmy wszechstronnej pomocy, a tym bardziej że Amerykanie grozili wysadzeniem w każdej chwili desantu na tą wyspę. Zdecydowano przeprowadzenie odpowiedniej operacji pod kodowym nazwaniem „Anadyr” polegającej na tym, żeby w odpowiedzi na amerykańskie rakiety w Turcji rozmieścić takie na Kubie. Decyzje tą uznano za optymalną, bowiem ustrzelono zarazem dwa zające: po pierwsze – była to ochrona przed amerykańskimi rakietami rozmieszczonymi w Europie Zachodniej i Turcji, a po drugie – w ten sposób zapewniono bezpieczeństwo Kubie.

Potężne zgrupowanie

Zgodnie z planami radzieckiego dowództwa, na Kubie oprócz rakiet średniego zasięgu (MRBM) rozmieszczono następująco: 42 bombowce strategiczne IŁ-28, 40 myśliwców MiG-21, 34 skrzydlate rakiety Kometa, nabrzeżny system pocisków klasy ziemia – woda Sopka, skrzydlate rakiety przeciwokrętowe, sześć stanowisk rakiet taktycznych Łuna, a także kompleksy rakiet klasy ziemia – powietrze S-75. Dla grupy naszych wojsk przewidziano głowice jądrowe o dużej mocy dla skrzydlatych rakiet z kompleksów Łuna i bomby atomowe dla bombowców IŁ-28. Grupa naszych wojsk miała liczyć 44.000 ludzi. Do przewozu tego wszystkiego planowano użycie 80 statków i okrętów Floty Wojennej ZSRR.

Planowano rozmieszczenie na Klubie trzech pułków uzbrojone w rakiety R-12 (24 stanowiska startowe) i jeszcze dwa pułki uzbrojone w rakiety R-14 (16 stanowisk) – razem 40 stacjonarnych stanowisk rakietowych. Zasięg rakiet zapewniał uderzenia we wszystkie najważniejsze cele na terytorium USA. Ale rakiety przed startem należało zatankować paliwem i utleniaczem, a zbudowano je na bazie niemieckich rakiet V-2 i były to jej udoskonalone warianty. Nie wiadomo dlaczego uważano, że zza ukrycia kubańskich palm nasze rakiety będą niedostrzegalne, ale taki wniosek mogli wyciągnąć tylko kompletnie niekompetentni ludzie.

Mapka zasięgów radzieckich pocisków rakietowych odpalanych z Kuby


Niezbyt proste zadanie

Aby przewieźć to wszystko na Kubę należało zabezpieczyć 86 statków, które wykonały w sumie 180 rejsów. Operacja ta wymagała zaangażowania na terytorium ZSRR aż 21.000 wagonów kolejowych. W sumie na Kubę dostarczono 164 ładunki jądrowe i przerzucono około 43.000 ludzi z ich sprzętem.

Na samej Kubie też było niełatwo. Upał, komary, wysoka wilgotność powietrza, no i oczywiście luz zarówno wśród oficerów jak i szeregowców, np. w czasie zajęć szkoleniowych z zakresu przygotowania rakiet do wystrzelenia niektórzy z nich zdejmowali maski p.gaz i odzież ochronną, a kiedy dochodziło do ulotu utleniacza, ten padał bezpośrednio na skórę z czego poszkodowani z silnymi oparzeniami trzeba było odsyłać do szpitala, a potem zwalniać z wojska. Były przypadki śmierci żołnierzy na ogrodzeniowej siatce, która była podłączona do wysokiego napięcia – nasi chłopcy chcieli wyskoczyć sobie na samowolkę.

Tajemnica Poliszynela

Oczywiście, amerykański wywiad szybko zorientował się o tym, że na Kubie pełną parą idą przygotowania do odpalania radzieckich rakiet, ba! – same rakiety już tu są dostarczone! No i rzecz jasna, rządowi amerykańskiemu się to bardzo nie podobało. W odpowiedzi zdecydował on o blokadzie Kuby, przy czym powołano się na przynależność do OPA – Organizacji Państw Amerykańskich i opierając się o Pakt Rio (TIAR) z 1947 roku. (A także na Pakt Bogotański – przyp. tłum.) OPA jednogłośnie poparła wniesienie sankcji wobec Kuby. Akcja ta została nazwana nie blokadą a kwarantanną, co oznaczało niepełne przerwanie ruchu morskiego, a przerwanie dostarczania na wyspę broni. Radzieckie media nie wdawały się w zawiłości prawa międzynarodowego i od razu oskarżyły USA o piractwo i agresję. Ale najważniejszego ludzie radzieccy nie wiedzieli, że w tym czasie cały świat stanął na krawędzi nuklearnej zagłady.

Reakcja USA

22.X.1962 roku, o godzinie 19:00 EST, prezydent John F. Kennedy wystąpił w radio i TV z orędziem do narodu amerykańskiego, w którym wskazał on na niebezpieczeństwo związane z rozmieszczeniem radzieckich rakiet na Kubie. Na zakończenie prezydent powiedział, że będzie traktować każde odpalenie rakiety z głowicą jądrową w stronę jakiegokolwiek kraju z Kuby jako atak ZSRR na USA, po którym nastąpi odwetowe uderzenie jądrowe.

W tym samym czasie z 36 naszych rakiet R-12, niemal połowa była do zatankowania paliwem i utleniaczem oraz załadowania nuklearnymi głowicami bojowymi, które zmagazynowano w odpowiedniej odległości i znajdowały się pod wzmocnioną ochroną.

Siły stron

Jak modlitwę radzieckie media powtarzały, że w razie czego odpowiemy na atak potężnym przeciwuderzeniem. Poza tym obywatele ZSRR nie wiedzieli, że przeprowadzić to odwetowe uderzenie na dobrą sprawę nie było czym, i to nie Amerykanie powinni drżeć ze strachu przed jądrową potęgą Związku Radzieckiego, a właśnie im przed potęgą Ameryki. W 1962 roku USA posiadały w swym arsenale 206 ICBM na swoim terytorium, taktyczne rakiety w Europie i ogromny park strategicznych bombowców. Bazy USAF w Północnej Kanadzie i na Grenlandii pozwalały na przeprowadzenie ataków na głębokie tyły i zaplecze wojsk radzieckich poprzez Biegun Północny i to przy minimalnym przeciwdziałaniu z naszej strony. I wreszcie US Navy miała w morzu atomowe rakietowe okręty podwodne mające na pokładzie po 16 rakiet Polaris A-1 o zasięgu 2220 km i 11 [grup] uderzeniowych lotniskowców – w tym atomowy USS Enterprise z taktyczną bronią jądrową na pokładzie.

Radziecki arsenał jądrowy był o wiele skromniejszy. Jego podstawa były rakiety R-7 – też międzykontynentalnymi, ale nieporównywalnymi, z długim okresem przygotowań przedstartowych i niskim współczynnikiem celności i mocy rażenia – CEP. Przy czym mieliśmy tylko cztery stanowiska startowe w Pliesiecku przystosowane do startów bojowych. Bardziej nowoczesnymi rakietami były R-16, których było zaledwie 25 i nie miały one bazowania w silosach. We Wschodniej Europie znajdowało się tylko 40 MRBM wycelowane w centra przemysłowe i porty Wielkiej Brytanii i Francji, ale USA one już nie zagrażały. Strategiczne lotnictwo ZSRR były także o wiele słabsze. Nasze okręty podwodne wydzielały za wiele hałasu i start rakiet odbywał się z pozycji nawodnej, co powodowało ich natychmiastowe wykrycie. Nawet z naszymi 36 rakietami na Kubie balans sił właściwie był niezmieniony, a zagrożenie wojną nuklearną niepomiernie wzrosło. I ma się rozumieć, dla ludzi radzieckich to wszystko było wielka tajemnicą!

Przezwyciężenie kryzysu

W rezultacie wymiany not dyplomatycznych w dnia 27-28.X kryzys został przezwyciężony. N. S. Chruszczow przez radio – na wymianę telegramów zwykłymi kanałami już nie było czasu – powiadomił prezydenta USA, że rząd radziecki jest gotowy zabrać rakiety z Kuby, a w zamian Amerykanie zabiorą swoje z Turcji. Ewakuacja rakiet przebiegała od 1.XI do 12.XII – ale oczywiście pierwsze zostały wywiezione nasze pociski. ZSRR zgodził się na inspekcję na morzu. Dowództwo powiadamiało Amerykanów ile i jakie rakiety jakimi statkami będą wywiezione. Na pełnym morzu do naszych statków podpływały amerykańskie okręty z helikopterami. Rakiety przejrzano i policzono, poczym statek ruszał w dalszą drogę. Oczywiście to było upokarzające, ale skoro miało to zapewnić pokój na całym świecie… A po jakimś czasie Amerykanie wywieźli swe rakiety z Turcji jak ustalono. Natomiast w Anglii rakiety pozostały.


Moje 3 grosze


Kryzys Kubański był jednym z najbardziej niebezpiecznych kryzysów Zimnej Wojny, którego możliwe skutki proroczo opisał Nevil Shute w  swej powieści „Ostatni brzeg” (1957) i którą sfilmowali Stanley Kramer (1959) i ostatnio Russel Mulcahy (2000). Kto wie, może ta powieść uratowała ten świat przed nuklearnym piekłem…?

Przypomina mi się coś innego – Kryzys Kubański a sprawa istnienia UFO. Otóż los zetknął mnie z nieżyjącym już Polonusem, ppłk USAF M. D. (imię i nazwisko zastrzeżone przez jego rodzinę), który stacjonował w jednej z baz USAF w Wenezueli nad jeziorem Maracaibo. W latach 60. były tam bazy amerykańskie w ramach Paktu TIAR i Paktu Bogotańskiego, których celem było powstrzymywanie komunizmu w Mezoameryce i Ameryce Łacińskiej. Otóż ppłk M. D. kilkukrotnie obserwował przeloty UFO nad Wenezuelą i Morzem Karaibskim, zaś po którymś z kolei wszystkie jednostki armii, floty i lotnictwa USA otrzymały rozkaz obserwowania, dokumentowania i w miarę możliwości strącania UFO i meldowania przełożonym wszelkich tego rodzaju incydentów. Oczywiście meldunki zapewne szły do odpowiednich ogniw dowodzenia i wywiadu. Być może chodziło o sławetne rozkazy zawarte w dyrektywach AFR i JANAP – albo jeszcze inne, o których jeszcze nie wiemy.

I jeszcze jedna intrygująca informacja, jaka wypsnęła się autorowi, cytuję:
W rezultacie wymiany not dyplomatycznych w dnia 27-28.X kryzys został przezwyciężony. N. S. Chruszczow przez radio – na wymianę telegramów zwykłymi kanałami już nie było czasu  – powiadomił prezydenta USA, że rząd radziecki jest gotowe zabrać rakiety z Kuby, a w zamian Amerykanie zabiorą swoje z Turcji.
Zagadkowe – nieprawdaż? Czyżby atak jądrowy był kwestią już tylko minut? Być może wreszcie komuś przyszło do głowy, że do atomowego Armageddonu pozostały tylko minuty i postanowił ustąpić? Myślę, że to jest kolejna tajemnica Zimnej Wojny.

Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 43/2012, ss.8-9
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©