Problem
meteorytowego zagrożenia
Pozostaje główne pytanie: Czy
astronomowie są w stanie dostatecznie dokładnie i na czas przewidzieć nasilenie
zagrożenia meteorytowego? Elektronicznie modelowanie ruchu głów komet,
pojawiających się z oddalonych regionów Układu Słonecznego wykazują, że ich
trajektorie są dostatecznie chaotyczne. Najczęściej ich błądzenie pomiędzy
gazowymi gigantami kończą się rozpadem pod wpływem sił grawitacji i kolizja z
Jowiszem, dzięki czemu nazwanym „odkurzaczem Układu Słonecznego”. (Ostatni taki
sznurowy impakt widzieliśmy w lipcu 1994 roku, kiedy to w atmosferę Jowisza
uderzyło 21 odłamków komety Shoemaker-Levy 9 – D/1993 F2 w dniach
16-22.VII.1994 roku – przyp. tłum.)
Około 1.000.000 asteroidów
Układu Słonecznego znajduje się w głównym Pasie Asteroid, który wygląda raczej
jak torus rozciągający się na przestrzeni kilku jednostek astronomicznych
pomiędzy orbitami Marsa a Jowisza. Większość z nich tam zgromadzonych, krąży po
kolistych lub zbliżonych do kolistych orbitach wokółsłonecznych. Współczesna
astronomia przypisuje Jowiszowi główną rolę w powstaniu Pasa Asteroidów, bowiem
jego wpływ grawitacyjny nie pozwolił powstać jeszcze jednej planecie w czasie
powstawania Układu Słonecznego. Przez długi czas obowiązywał inny punkt
widzenia zakładający, że pomiędzy Jowiszem a Marsem istniała jeszcze jedna duża
planeta, która z jakichś tam powodów rozpadła się.
Trzeba jeszcze dodać, że w
nieprzeliczonym roju latających skał, krążącym na skraju Układu Słonecznego
(jest to tzw. Pas Kuipera – przyp. tłum.) nie ma stabilności. Nawet przez
miliard lat nie są one w stanie wytrzymać na swych orbitach, i dlatego bardzo
trudno jest obliczać ich trajektorie. Tak czy owak, są one dla nas obiektami z
wieloma niewiadomymi. Tak więc niebezpieczeństwo grożące nam z ich strony jest
bardzo realne.
3
grosze od tłumacza
Jak bardzo realne jest to
niebezpieczeństwo, przekonaliśmy się całkiem niedawno, kiedy nad rosyjskim
Czelabińskiem eksplodował duży meteoroid, który spowodował rany i obrażenia
ciała u ponad 1100 osób, i znaczne straty materialne. Znany ufolog dr Władimir Rubcow przeprowadził analizę
tego wydarzenia i porównał je ze spadkiem słynnego Meteorytu Tunguskiego – czy
jak kto woli – Tunguskiego Ciała Kosmicznego - TCK. A oto i wynik końcowy tego
porównania:
Meteoryt Czelabińsk (MC): znaleziono niewielkie fragmenty, które zbadano.
To był zwyczajny chondryt, tj. kamienny meteoryt o zawartości żelaza ok. 10%
TCK:
nie znaleziono żadnych pierwiastków chemicznych typowych dla meteorytów,
natomiast stwierdzono niezwyczajną koncentrację 12 innych pierwiastków
chemicznych, których zawartość w próbkach była niezwykle wysoka, i tak: iterb
(Yb), srebro (Ag), lantan (La), ołów (Pb), mangan (Mn), cynk (Zn), bar (Ba),
tytan (Ti), miedź (Cu), tantal (Ta), rtęć (Hg) i złoto (Au). („The Tunguska Meteorite”,
Springer 2012, s. 278, zob. także - http://www.springer.com/978-0-387-76573-0)
MC: lecąc
pozostawiał za sobą długi ogon gęstego dymu, który pozostał na niebie przez
około 3 godziny.
TCK:
nie pozostawiał dymowego śladu w ogóle, chociaż wielu świadków widziało jakieś
tęczowe smugi zaraz za lecącym obiektem. (Ibidem, s. 2 oraz http://tunguskamystery.info)
MC:
ocena siły eksplozji – 300 kt (szacunki NASA)
TCK:
ocena siły eksplozji – 50 Mt (zob. – http://amazon.to/caBpio)
MC:
nie stwierdzono żadnego znaczącego efektu działania na ziemskie pole
magnetyczne – jak dotąd nie ma o tym żadnej informacji.
TCK: w
kilka minut po eksplozji zaczęła sie burza magnetyczna bardzo podobna do
magnetycznych zmian po eksplozjach nuklearnych w atmosferze. (Ibidem, s. 4)
Tyle
podaje dr Rubcow. A zatem był to zwyczajny kamienny pocisk z nieba, a nie bomba
czy statek kosmiczny z napędem nuklearnym. Na szczęście…
I jeszcze tak à propos wydarzeń z lipca
1994 roku, którym wszyscy kibicowaliśmy, to opis sznurowego impaktu w
amerykańskiej Wikipedii wygląda następująco:
(…)
Antycypacja wzrastała wraz ze zbliżaniem się daty kolizji i astronomowie
skierowali swe teleskopy na Jowisza. Kilka obserwatoriów kosmicznych zrobiło to
samo, w tym: Teleskop Kosmiczny Hubble’a, satelita do obserwacji
promieniowania rentgenowskiego ROSAT i statek kosmiczny Galileo,
który leciał na swe spotkanie z Jowiszem przewidywane na 1995 rok. Kiedy te
impakty miały miejsce na półkuli Jowisza niewidocznej z Ziemi, Galileo
znajdujący się w odległości 1,6 AU od tej planety mógł widzieć miejsca zderzeń,
kiedy się one zdarzyły. Zaś szybki obrót Jowisza pokazał miejsca trafień w parę
minut później, dzięki szybkiej rotacji tej planety wokół własnej osi.
Dwa
inne satelity poczyniły obserwacje w czasie ostrzału Jowisza fragmentami
komety: sonda Ulysses – początkowo przeznaczona do obserwacji Słońca, a
później przekierowana ku Jowiszowi z odległości 2,6 AU i odległy już próbnik Voyager-2,
oddalony o 44 AU od Jowisza na swej drodze ku peryferiom Układu Słonecznego i
będącego po spotkaniu z Neptunem w 1989 roku, mający zadanie wychwycenia emisji
radiowej na częstotliwości od 1 do 390 kHz.
Obrazy
kuli ognistej pierwszego impaktu pokazały kamery HST, jak unosi się ona
ponad powierzchnią planety.
Pierwszy
impakt miał miejsce w dniu 16.VII.1994 roku, o godzinie 20:13 GMT (22:13 CEST),
kiedy to fragment A głowy komety wtargnął w atmosferę Jowisza na jego
południowej półkuli z prędkością 60 km/s. Przyrządy Galileo wykryły kulę
ognistą, której temperatura osiągnęła wartość ~24.000 K, porównując ją do
typowej temperatury górnej warstwy jowiszowych chmur wynoszącej 130 K, zanim
rozproszyła się i gwałtownie ochłodziła do temperatury 1500 K w ciągu 40
sekund. Pozostałości po kuli ognia szybko osiągnęły wysokość ponad 3000 km. Po
kilku minutach po wykryciu poimpaktowej kuli ognistej, Galileo zmierzył ponowne
gorąco, które spowodowały wyrzucone materiały planetarne, spadające z powrotem
na planetę. Ziemscy obserwatorzy zobaczyli narastającą kulę ognistą na tle
tarczy planety, wkrótce po początkowym impakcie. […] Obserwatorzy później
ujrzeli ogromną, ciemną plamę powstałą na miejscu pierwszego impaktu. Była ona
widoczna nawet przez małe teleskopy i mierzyła ona ~6000 km (~1 promień Ziemi)
średnicy. Ta i następne ciemne plamy, jak sądzono, były spowodowane przez
odłamki powstałe w czasie impaktów i były one widocznie asymetryczne, tworząc
rożkowate kształty na przedzie, w kierunku impaktu.
Przez
następne 6 dni, zaobserwowano 26 dużych impaktów, z których największy zdarzył
się w dniu 18.VII, o godz. 07:33 GMT (09:33 CEST), kiedy to fragment G uderzył
w Jowisza. To uderzenie spowodowało powstanie gigantycznej plamy o średnicy
12.000 km, i jak obliczono, stanowiło to energetyczny ekwiwalent eksplozji o
mocy 6 Tt TNT – czyli 600 razy większy od sumarycznej mocy całego ziemskiego
arsenału jądrowego! (Dla porównania trzęsienia ziemi z 26.XII.2004 roku i
11.III.2011 roku miały moc w granicach 9,3 Tt – przyp. tłum.) Dwa następne
uderzenia w ciągu 12 godzin w dniu 19.VII utworzyły plamy o podobnej wielkości
jak fragment G, i bombardowanie ciągnęło się do 22.VII, kiedy ostatni fragment
W uderzył w planetę.
I jeszcze jedna wiadomość z 11.IX.2012
roku o kosmicznych zderzeniach:
Kometa uderzyła w Jowisza
W
Jowisza wpadła ogromna kula ognia. Zjawisko to zaobserwował astronom amator,
George Hall, z Teksasu.
Obiektem,
który uderzył w atmosferę Jowisza była najprawdopodobniej kometa. Zjawisko
miało miejsce 10 września 2012 roku w północnej części pasa równikowego
planety. Wybuch, który towarzyszył zderzeniu miał około 160 km średnicy. George
Hall – astronom amator – miał to szczęście, że udało mu się nagrać na kamerę
flarę, która pokazała się na kilka sekund po kolizji.
Kadr
z filmu nakręconego przez George'a Halla. Widoczny jest rozbłysk, który powstał
w wyniku zderzenia komety z planetą
Astronomowie
byli już świadkami podobnego kosmicznego zderzenia w czerwcu 1994 roku. Wtedy w
Jowisza uderzyła kometa Shoemaker-Levy 9, która wcześniej rozleciała się na
ponad 20 fragmentów. W wyniku takich kolizji w atmosferze planety pojawiają się
ciemne plamy, które z czasem znikają. Kolejne kolizje z Jowiszem zaobserwowano
dopiero w 2009 i 2010 roku.
W
Jowisza komety i asteroidy uderzają jednak znacznie częściej niż raz na kilka
lat. Jest to największa planeta Układu Słonecznego i posiada bardzo silne pole
grawitacyjne, które przyciąga wiele kosmicznych skał.
Niektórzy
naukowcy uważają, że Jowisz stanowi pewnego rodzaju tarczę obronną dla innych
planet. Ściąga on na siebie większość asteroid i komet, przez co nie zagrażają
one m.in. Ziemi. Istnieje jednak również przeciwstawna teoria, która mówi, że
silne pole grawitacyjne tego gazowego olbrzyma, również zagina tor ruchu wielu
kosmicznych skał wysyłając je w kierunku planet znajdujących się bliżej Słońca.
Zwolennicy tej teorii twierdzą, że sumarycznie tyle samo komet i asteroid
planeta przyciąga do siebie, co kieruje w stronę Ziemi. (AB, WP.pl)
Wydarzenia te śledził z napięciem cały
cywilizowany świat, a Kosmos pokazał nam swoją niszczącą potęgę. Po raz
pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć potęgę sił Natury, które w ułamku sekundy są
w stanie wymazać nas i naszą cywilizację z powierzchni Ziemi raz na zawsze. I
dobrze, że tak się stało, bo do ludzkich mózgownic zaczęła wreszcie docierać
świadomość tego zagrożenia, ale jak dotąd zarobił na tym tylko Hollywood, bo
jak na razie nie mamy żadnego konkretnego sposobu, by stawić realny odpór
atakowi z Kosmosu i wszystko pozostaje tylko na papierze…
Źródła:
1. „Tajny XX wieka” nr 7/2013, ss.20-21
2. Dr Władimir Rubcow – korespondencja prywatna
3. Wikipedia
4. Wirtualna Polska
Przekład
z j. rosyjskiego i angielskiego –
Robert
K. Leśniakiewicz ©