wtorek, 15 kwietnia 2014

Zaginiony samolot malezyjski (8)



Mija już 40 dzień od czasu tego tajemniczego zniknięcia rejsowego samolotu z Kuala Lumpur do Pekinu. Jak dotąd nie ma żadnego śladu po samolocie Boeing 777 z lotu MH370, który zaginął w dniu 8.III.2014 roku. Sprawdzono wiele śladów, szukano wielu szczątków – wszystko bezowocnie. Boeing 777 literalnie rozpuścił się w wodach Indyka…

Wbrew wcześniejszym poglądom, jestem w stanie przychylić się do opinii byłego szefa WSI – gen. Marka Dukaczewskiego – a zatem osoby kompetentnej, który w swych wystąpieniach radiowych stwierdził, że samolot ten mógł być uprowadzony albo przez jakichś terrorystów albo przez swoją własną załogę. Oczywiście w tle pojawiły się także UFO, ale raczej jako konkurencyjna hipoteza, a nie fakt oczywisty.

W dniu dzisiejszym media doniosły o tym, że samolot – a raczej to, co z niego zostało – będzie poszukiwane przez urządzenie zwane podwodnym dronem, którego zadanie polega na wychwyceniu najsłabszych choćby sygnałów radiowych z nadajników czarnych skrzynek samolotu, które nadawały jeszcze trzy dni temu, a zatem 12 kwietnia. Od tego dnia nie wychwycono już żadnych sygnałów, mimo intensywnego nasłuchu prowadzonego z statków, okrętów i samolotów. Problem leży w tym, że czarne skrzynki powinny zamilknąć już 7 kwietnia, bowiem na tyle czasu pracy wystarczą akumulatory tych urządzeń. A zatem albo akumulatory dawały energię nadajnikom radiowym czarnych skrzynek, albo… - nadawał te sygnały ktoś inny…

Tak więc DSV Bluefin 21 zostanie spuszczony z pokładu australijskiego okrętu HMAS Ocean Shield, który nasłuchuje w rejonie ujawnionych radiosygnałów. Poza sygnałami namierzono także dużą plamę oleju na powierzchni Oceanu Indyjskiego, która może pochodzić z tego samolotu. Miało to mieć miejsce na zachód od miasta Perth. Teorie spiskowe twierdzą, że samolot ten został uprowadzony do bazy amerykańskiej na wyspie Diego Garcia – CIA przejęła wszystkich specjalistów od technologii „super stealth”, zaś pozostałych pasażerów uwięziła. Swoja drogą jestem bardzo ciekawy, co stało się z 2,5 tonami złota, które też ponoć znajdowały się na pokładzie tego Boeinga?

Bo jestem zdania, że mogło być tak: samolot doleciał do punktu odległego o 100 km od wybrzeży Wietnamu, pilot i kopilot skierowali go w kierunku zachodnim południowo-zachodnim ku wybrzeżom Malezji, wyłączając radio i transponder, prowadząc samolot na wysokości poniżej 1500 m, a tam – już nad Malezją wywalili cały ładunek na ziemię i wyskoczyli na spadochronach, uprzednio zaprogramowawszy autopilota na lot na wysokości <200 m w kierunku południowo-zachodnim – ku najmniej uczęszczanym akwenom Indyka, gdzie niepodobieństwem byłoby go szybko znaleźć. Spiskowcy tymczasem zapakowali towar na przygotowane pojazdy i tyle ich widziano. Mogło tak być? Mogło! I mamy piękną teorię spiskową!

W następnym odcinku – już po świętach postaram się przekazać Czytelnikom inne hipotezy. A zatem…


… CDN.