Intrygujące.
Poza tym w Internecie znalazłem jeszcze jedną informację, tym razem z drugiej
strony Atlantyku, a mianowicie z Federacji Rosyjskiej – w końcu Rosjanie też
musieli być zainteresowani tym obiektem kosmicznym chociażby ze względu na
bezpieczeństwo własnego kraju. Pisze Pravda.ru
w wydaniu z dnia 17.II.2006 roku:
Czarny Książę, sonda kosmiczna Obcych orbituje wokół Ziemi
obserwując ludzi. Czarny Książę
obserwuje ciebie
Aleksander
Kazancew, radziecki pisarz sci-fi, pewnego razu powiedział, że
tajemniczy „nierozliczony” satelita zwany Czarny Książę lata sobie wokół
Ziemi. Pisarz ten wierzy w to, że być może jest to czyjaś sonda kosmiczna,
posłaniec od innej Cywilizacji Pozaziemskiej. Niektórzy ludzie, w tym uczeni,
zwrócili uwagę na jego hipotezę.
Amerykański astrofizyk, dr Ronald Bracewell był pierwszym, który
potraktował tą hipotezę na serio. W 1960 roku opublikował on studium oparte o
jego konkluzje, dane i praktykę inżyniera radiowego. Dane wskazują na pewne
dziwne zjawiska, które miały miejsce w czasie seansów łączności radiowej.
Uczony jest przekonany o tym, że zjawiska te były spowodowane przez próby
nawiązania łączności przez obcy próbnik z mieszkańcami Ziemi.
Zgodnie z Bracewellem, sonda ta
znajduje się w pobliżu Ziemi od dłuższego czasu. Sonda ta „zwróci” nam nasze
transmisje, jeżeli poświęcimy jej uwagę. Ale ona skomunikuje się tylko po
przewlekłym okresie (co najmniej 200 lat) politycznej stabilności na Ziemi i
widoczne zainteresowanie okazane przez kilka pokoleń ludzi. Po nawiązaniu
kontaktu z naszym ośrodkiem kontroli lotów, sonda może przekazać ważne
informacje dla Ziemian. Być może dołączymy do łańcucha cywilizacji, które się
komunikują ze sobą już od długiego czasu.
Steven
Slayton – astronom-amator z Arizony, raportował o obserwacji Czarnego
Księcia w 1958 roku. Obserwując Księżyc przez swój teleskop, ujrzał on
ciemny, kulisty obiekt przelatujący przez pole widzenia na niebie z dużą
prędkością. Obiekt leciał wzdłuż linii prostej i znikł, kiedy przeleciał za
krawędź tarczy Księżyca. Slayton zakwalifikował ten obiekt jako anomalny.
Wojskowi zażądali informacji o
torze lotu obiektu od Slaytona. Informację taką otrzymali. Wojskowi skierowali
swe radiolokatory w niebo, ale niczego nie zauważyli. Gazetom wysłano
informacje o tym, że Slayton najwidoczniej zaobserwował meteor przelatujący
koło Księżyca.
Wiadomość z miasta Gorki wzbudziła
nową falę zainteresowania tym tajemniczym obiektem w 20 lat później.
Astronomowie z Gorki wykryli ten obiekt przy okazji testowania superczułego
sprzętu. Obiekt ten zauważono jak leciał
i jego temperatura wynosiła 200°C. Konwencjonalne przyrządy nie były w
stanie go wykryć.
Amerykański ekspert wojskowy Tom Erickson opublikował swoje własne
konkluzje w 10 lat później. Wierzy on w to, że Czarny Książę nie może
być wykryty przez radary dlatego, że jest on pokryty specjalną grafitową farbą.
W rok później, amerykański satelita łącznościowy naraz znikł z ekranów
radarowych. Satelitę tego wystrzelono na orbitę bardzo podobna do orbity Czarnego
Księcia. Najprawdopodobniej satelita zderzył się z tajemniczym
obiektem.
W lutym 1962 roku, John Glenn widział przez chwilę UFO w
przestrzeni kosmicznej. Widział on trzy obiekty ścigające jego statek. W minutę
później obiekty przegoniły jego statek i znikły bez śladu. UFO były widziane w
czasie każdej amerykańskiej załogowej misji kosmicznej.
W wywiadzie dla „Wieczierniej
Moskwy” w 1978 roku, radziecki kosmonauta Jurij
Romanienko powiedział, ze Gieorgij Greczko i on widzieli obiekt
śledzący Sojuza-6 przez dwa okrążenia Ziemi w czasie ich misji kosmicznej w
grudniu 1977 roku. Jednakże Romanienko powiedział później, że obiekt zmienił
się potem w kapsułę z odpadkami biologicznymi.
W sierpniu 1978 roku, połączona
4-osobowa radziecko-niemiecka załoga widziała duży obiekt lecący obok stacji
kosmicznej. Kiedy misja się skończyła, Walery Bykowski powiedział, że załoga
wyglądała nieco dziwnie. Ale kosmonauci odmówili wyjaśnień.
A
zatem wygląda na to, że Czarny Książę, Czarny Baron, Czarny-
i Ciemny
Rycerz to jeden i ten sam tajemniczy obiekt wciąż krążący na polarnej
orbicie…
I
jeszcze dwa fakty, które może mają związek z tą sprawą. Pierwsza z nich to obserwacja
UOO nad Tatrami, przeprowadzona w marcu 1957 roku przez dr Antonina Mrkosa z Obserwatorium Astronomicznego CSAV w Skalnatym
Plesie na Łomnicy. Według jego relacji, nieznany obiekt kosmiczny ukazał się
nieopodal gwiazdy Gemma (α CrB) w Koronie Północnej następnie poleciał w
kierunku Herkulesa i znikł z widoku gdzieś w konstelacji Lutni. UOO miał
kształt kręgu i obserwowano go przy użyciu silnej lunety. Do dziś dnia nie znaleziono
żadnego wyjaśnienia tego fenomenu, a było to zanim Sputnik-1 poleciał na
orbitę…
Niektórzy,
jak np. znany węgierski pisarz István
Nemere, twierdzą, że mogła to być jakaś nieudana radziecka próba
umieszczenia na orbicie sztucznego satelity Ziemi, ale jak dotąd nie ma na to
niczego, poza mglistymi domysłami i poszlakami.
Drugi
fakt, to też wciąż niewyjaśniony do dziś dnia Incydent Gdynia’59. W mojej książce
„UFO i Kosmos” podałem moją hipotezę zakładającą, że Rosjanie zestrzelili jeden
z amerykańskich satelitów – chodzi o Zeta-SCORE, który miał na pokładzie
tajemniczy ładunek – być może nawet był to jakiś biosatelita. Być może jednak
Rosjanie próbowali zestrzelić właśnie tego tajemniczego Czarnego Księcia? Tego
niestety nie dowiemy się, póki nie zostaną odtajnione amerykańskie i radzieckie
archiwa agencji i wojsk kosmicznych.
I
nie wcześniej.
Przekład
z j. angielskiego i opracowanie –
Robert
K. Leśniakiewicz ©