wtorek, 29 lipca 2014

„Elektryczna płaszczka” z głowicą bojową

Wystrzelenie torpedy z pokładu NSSN USS Virginia


Kmdr Wadim Kuliczenko


W 1969 roku, amerykański atomowy okręt podwodny zatonął na głębinie 10 m wprost przy pirsie powodu niezgrania się ze sobą załogi i obsługi lądowej. Podniesienie go i doprowadzenie do stanu używalności kosztowało 20 mln $ USA.

Taka broń jak torpeda, zawsze wywoływała wielkie zainteresowanie specjalistów i zawsze porażało wyobraźnię zwykłego człowieka. Historia rozwoju tej broni jest bardzo interesująca, a często i dramatyczna. Samonaprowadzająca się torpeda pojawiła się w połowie XX wieku, w czasie największego nasilenia działań II Wojny Światowej.


Nikt nie jest prorokiem w swoim kraju!


Torpeda (co z łaciny oznacza dokładnie tyle, co elektryczna drętwa pawik – Torpedo torpedo – przyp. aut.) to samonaprowadzający się, samobieżny pocisk w kształcie cygara niosący głowicę bojową. Torped używa się do niszczenia celów nawodnych (okrętów, statków), podwodnych (okrętów podwodnych, obiektów i instalacji dennych), a także celów położonych blisko linii wodnej – np. instalacji portowych.

Wynalezienie torpedy w 1866 roku przypisuje się Anglikowi – Robertowi Whiteheadowi. Ale jeszcze rok wcześniej, bardziej zaawansowany technicznie projekt torpedy przedłożył rosyjski konstruktor Iwan Fiodorowicz Aleksandrowskij. Ale przez nieruchawość i rutynę rosyjskich biurokratów projekt odłożono ad kosz, i pierwsze torpedy nazywano samobieżnymi minami Whiteheada. I oczywiście pierwsze torpedy dla Rosji zakupiono za granicą.

Robert Whitehead ogląda torpedę po próbach w Fiume (dziś Rijeka w Chorwacji) w 1875 roku

Rosyjscy marynarze zastosowali torpedy w czasie wojny rosyjsko-tureckiej w latach 1877-78. Wtedy to właśnie z kutrów minowych pod dowództwem kapitana II rangi[1] Stiepana Osipowicza Makarowa zostały wyrzucone do wody 4 torpedy.

W czasie Wielkiej Wojny użyto już 1500 torped, a w czasie II Wojny Światowej, tylko w Anglii i USA użyto 30.000 torped.

Autor tego opracowania będący podwodniakiem-torpedystą, w latach 50. XX wieku obsługiwał i używał parogazowe torpedy znane pod kryptonimem 53-39, które opracował radziecki konstruktor Nikołaj Szamarin, a których zasada działania opierała się na konstrukcjach Whiteheada i Aleksandrowskiego.


Oceaniczny patrol


Torpedy parogazowe były dopracowywane i modernizowane. I chociaż nazwę tej broni tłumaczono jako elektryczna drętwa, to pierwsze torpedy o napędzie elektrycznym pojawiły się w latach 30. i 40. ubiegłego wieku.

Największy postęp w tym zakresie osiągnęli Niemcy, którzy w 1929 roku skonstruowali bezśladową torpedę G-7E (wszystkie parogazowe torpedy pozostawiały na wodzie ślad pęcherzyków gazu na powierzchni wody, co pozwalało namierzyć jednostkę, która ją wystrzeliła – przyp. aut.), jednak ustępowała ona torpedom parogazowym w mocy głowicy bojowej i prędkości marszowej.

Przedział minowo-torpedowy okrętu podwodnego z czasów Wielkiej Wojny

Torpedy elektryczne stały się podstawą, na której była opracowana broń z systemem akustycznego naprowadzania (SSN). O pierwszym zastosowaniu samonaprowadzających się torped w Morzu Barentsa, w okresie II Wojny Światowej w latach 1941-45 doskonale napisał Walentin Pikul w powieści „Oceaniczny patrol” (1954). We włoskiej, angielskiej, niemieckiej a zwłaszcza japońskiej flocie wojennej istniały torpedy kierowane na cel przez ludzi, ale to już osobny temat.

Należy przyznać, że II Wojna Światowa stała się przyczyną wielkiego rozwoju broni torpedowej. W latach 1930-1945 opracowano akustyczne, bezśladowe, samonaprowadzające się miny morskie i torpedy, kierowane kablem. Poza tym szerokie zastosowania znalazły zapalniki niekontaktowe: magnetyczne, hydroakustyczne, hydrodynamiczne, poza tym opracowano także pierwsze modele odrzutowych i głębinowych torped przeciwpodwodnych ZOP, naprowadzających się w dwóch płaszczyznach.


Zagubił torpedę!


Pierwsze prace badawczo-rozwojowe pól akustycznych o wysokich częstotliwości rozpoczęto w Rosji w 1934 roku, kiedy grupa pracowników naukowych pod kierunkiem Piotra Kuźmina został opracowany prostszy ultradźwiękowy szumonamiernik. A już w 1936 roku zostały rozpracowane pasywne systemy akustycznego systemu samonaprowadzania.

Pierwsza elektryczna samonaprowadzana torpeda została sporządzona w 1938 roku. Ona przeszła dobrze wszystkie testy, ale źle wypadła na próbach prędkości. Rozpoczęto tedy prace nad nowym wariantem. Prawda – ultradźwiękowa aparatura samonaprowadzania nie sprawiała się dobrze w parowo gazowej torpedzie. Szumy własne jednostki napędowej takiej torpedy okazały się zbyt silne i nie były w stanie zapewnić dobrej pracy SSN. Prace nad nią przerwano i podjęto je w 1942 roku, kiedy pojawiła się u nas elektryczna torpeda ET-80 – skonstruowana przez N. N. Szamarina.

Niemcy już na początku II Wojny Światowej mieli na uzbrojeniu torpedę elektryczną G-7E, którą wykorzystali jako doskonały materiał wyjściowy do torped z systemem SSN. Prace nad samonaprowadzającą się torpedą akustyczną zaczęły się w Niemczech w 1937 roku. To właśnie do tego roku Niemcom udało się obejść Traktat Wersalski, który zabraniał im posiadania tej broni, więc wykonywali oni prace nad SSN w neutralnych krajach. Anglicy i Amerykanie zaczęli takie prace o wiele później.


„Strzyżyk”


Wiadomo, że w czasie II Wojny Światowej przeciwstawieństwo Anglii i Niemiec szczególnie wyszło w czasie Bitwy o Atlantyk. Niemcy postanowili rzucić Anglię na kolana, niszcząc dostawy materiałów strategicznych z USA. A podstawowym narzędziem dokonania tego były okręty podwodne – złowrogie U-booty. Uzbrojenie okrętów podwodnych z torpedy akustyczne dawały im przewagę nad angielskimi i amerykańskimi eskortowymi okrętami ZOP.

Prace nad tą bronią były prowadzone w diabelskim pośpiechu. W rezultacie tego, za nieudaną torpedą T-4 Falke w połowie 1943 roku, została opracowana i przyjęta na uzbrojenie niemieckich okrętów podwodnych torpeda T-5 Zaunkönig (Strzyżyk). Wprowadzenie na uzbrojenie tej nowej torpedy wymagało przyjęcie nowej taktyki przez niemieckich podwodniaków: teraz atakowali oni okręty eskorty, a po ich unieszkodliwieniu czy zatopieniu, spokojnie rozprawiano się z transportowcami.


Wynurzyli się topielcy…


Dnia 30.VII.1944 roku, w przesmyku Björkesund na Bałtyku stał na dozorze nasz patrolowiec MO-105. W pewnej chwili wykrył jakiś tajemniczy okręt podwodny. Potem obłożył bombami głębinowymi kwadrat, w którym hydroakustyk namierzył podwodnego wroga, ale bezskutecznie. I wtedy dowódca MO-105 podjął nietypową decyzję: przerwał atak i zaczął czekać, kiedy U-boot zacznie się ruszać. A Niemcy się przyczaili i przeprowadzili atak na MO-105 zatapiając go.

W sukurs zatopionemu ścigaczowi przybył MO-103, pod dowództwem starszego lejtnanta marynarki[2] Aleksandra Kolenko. Doświadczony hydroakustyk, stary wyga Czerwonej Floty Jurij Piewcow od razu namierzył podwodniaka. Pierwsza seria bomb głębinowych nakryła U-boota – pokazały się wielkie bąble powietrza, plamy oleju świadczyły o tym, że U-boot oberwał. Poszła druga seria i ku zdumieniu załogi ścigacza, na powierzchnię wypłynęło 6 Niemców w kapokach. Wśród nich był dowódca U-250 Werner Schmidt.


Niebezpieczna tajemnica


W czasie przesłuchań Schmidt początkowo milczał, a potem zeznał, że jego okręt, którym przybył do Zatoki Fińskiej jest ostatnim krzykiem niemieckiej techniki podwodnej, a torpedy – zupełnie cennym uzbrojeniem. Były to nowe torpedy T-5 znane pod kodowym nazwaniem „Strzyżyk”.

Radzieckie dowództwo zdecydowało się na podniesienie z dna U-250, nie bacząc na to, że Niemcy usilnie bombardowali i usiłowali zaminować miejsce zatopienia tego U-boota. Rosjanie podnieśli wrak i odholowali go do bazy w Kronsztadzie. We wraku znaleziono szyfry, kody, maszynę szyfrującą Enigma i inne dokumenty. Ale najważniejszymi tu były dwie torpedy T-5.

Torpedy rozbrojono i przekazano do zbadania do laboratorium Instytutu Automatyki i Telemechaniki AN ZSRR pod kierunkiem B. S. Sotskiego. Pracownicy laboratorium wzięli udział w badaniu niemieckiego niekontaktowego zapalnika torpedy T-5 z U-250. W czasach wojny rozpracowano tam kilka typów zapalników niekontaktowych i torped samonaprowadzających. Tajemnica była ujawniona i zaowocowała powstaniem podobnej broni i u nas.

Norweska nabrzeżna wyrzutnia torpedowa Kaholm k./ Oslo - w czasie II Wojny Światowej torpedy wystrzelone z tej wyrzutni posłały na dno niemiecki ciężki krążownik Blücher

Implikacje polityczne


Zdarzenie z zatopieniem i podniesieniem U-boota w 1944 roku  miało także swe polityczne reperkusje.

Anglicy zainteresowani rozwiązaniem tajemnicy niemieckich torped T-5 nawiązali kontakt korespondencyjny z radzieckim kierownictwem. Churchill prosił Stalina o przekazanie Anglii jednej torpedy, ale Stalin nie zgodził się na to, a jedynie dopuścił angielskich specjalistów do zbadania tej torpedy.

W rezultacie tego, to wydarzenie było wykorzystane przeciwko głównodowodzącemu Czerwonej Floty adm. Nikołaja Gierasimowicza Kuzniecowa, którego obwiniono o rozgłaszanie tajemnic państwowych. System naprowadzania T-5 został prototypem całej rodziny samonaprowadzanych torped, które przyjęto na uzbrojenie w wielu krajach. I tak np. amerykańska torpeda Mk-27 była zerżnięta cal po calu z niemieckiej T-5.

Oczywiście trudno jest opowiedzieć w krótkim artykule o wszystkich szczegółach tego dramatu, jakim było zaprojektowanie samonaprowadzających się torped i wszystkich z tym związanych gier wywiadów państw biorących udział w II Wojnie Światowej, przed i po niej. Jeżeli po przeczytaniu tego materiału ktoś zainteresuje się nim, to autor będzie czuł się usatysfakcjonowanym.


Moje 3 grosze


Mało kto już pamięta, że badania nad torpedami miały miejsce w Gdyni! Niemcy powołali tam Torpedo und U-bootwaffe Versuchenanstallt, w którym prowadzono prace nad udoskonalaniem torped i opracowaniu m.in. tzw. „żywych torped” typu Neger i Mohr. Warto przypomnieć, że akwen Zatoki Puckiej od Gdyni do Kosy Helskiej był poligonem tegoż instytutu i przeprowadzano na nim testy różnych rodzajów broni podwodnej.  Do dziś dnia pozostały tam stanowiska badawcze w Gdyni i na Półwyspie Helskim. Tak już nawiasem mówiąc, jedna ze znalezionych w okolicach Juraty fok szarych, którą odratowano w Fokarium Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego otrzymała imię Torpeda, bowiem znaleziono ja obok bunkra tzw. Torpedowni.

Pod koniec II Wojny Światowej, w czasie trwania zbrodniczej akcji ewakuacyjnej Niemców z okolic Trójmiasta, Pomorza Gdańskiego i Prus Wschodnich, ewakuowano także szkołę podwodniaków i rzeczony Instytut. Ewakuacja odbyła się na statku MS Wilhelm Gustloff, który zatopiono 30.I.1945 roku, a którego wrak leży teraz na 55°07’27,7” N - 017°42’14,6” E, na głębokości 31 m.

Wielu autorów i Wikipedia podają, że w latach 60. wrak został dokładnie spenetrowany przez nurków w poszukiwaniu Bursztynowej Komnaty, którą rzekomo miał wywozić ten statek z Gdańska. Ale są tacy, którzy twierdzą, że wrak został przez nich przebadany jeszcze w 1945-46 roku. Najprawdopodobniej w celu znalezienia bezcennej dokumentacji naukowej i technicznej z TUVA oraz innych hitlerowskich poligonów broni rakietowej i lotniczej (Łeba, Władysławowo, Gdynia-Babie Doły). Czy ją znaleziono? Tego nie wie nikt…   


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 9/2014, ss.6-7
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©




[1] Polski odpowiednik: komandor porucznik – przyp. tłum.
[2] Stopień pośredni pomiędzy porucznikiem a kapitanem w radzieckiej marynarce wojennej.