piątek, 1 sierpnia 2014

„Niewygodne” odkrycia archeologów

Tak ongi mogły wyglądać megalityczne budowle Egiptu w czasie jego największego rozkwitu...


Wadim Ilin


W londyńskim Muzeum Historii naturalnej znajduje się ludzka czaszka z równym, okrągłym otworem. Badacze sadzą, że takie obrażenia może zadawać tylko i wyłącznie broń palna. Wiek czaszki – 40.000 lat…

Według poglądów ortodoksów historycznej nauki, wszelkie nowe odkrycia na ich obszarze jedynie potwierdzają to, że najdawniejsza i zarazem pierwsza cywilizacja na Ziemi powstała nie wcześniej niż 8000 lat temu i że wszystkie przeszłe cywilizacje są nauce znane. Nie pasujące do tego obrazu fakty, o hipotezach już nie mówiąc, kategorycznie są odrzucane, a ich głosiciele są nazywani „heretykami”. A oto garść przykładów.

...a tak mógł wyglądać kompleks megalitycznych budowli w Gizech wg Krzysztofa Piechoty


Sfinks i Czerwona Piramida są dwukrotnie starsze?


W 1993 roku, w audycji „Zagadki Sfinksa” przekazywanej przez NBC mówiło się o tym, że rzeźba Sfinksa przy Piramidzie Chefrena w Gizie, liczy sobie nie mniej niż 9000 lat, a to znaczyłoby że jest ona co najmniej dwukrotnie starsza, niż się powszechnie sądzi. Egiptolog i kierownik Fundacji Dawnego Rozumu John West wraz z geologiem Robertem Scotchem  odkryli, że dolna część fundamentu Sfinksa w długim czasie ulegała erozji pod wpływem wody i miało to miejsce już od 9000 lat. Poza Westem i Scotchem Sfinksa badało jeszcze (niezależnie jeden od drugiego) dwaj geolodzy, Anglicy David Cockhill i Colin Reader i obaj zgadzają się z wynikami swoich kolegów.

Potem West i Scotch opublikowali swe rezultaty. Wspomniana tutaj audycja NBC spowodowała burzę niezadowolenia w „wysokich kręgach naukowych”.

Sfinks na tle Wielkiej Piramidy

Pierwszym, który wystąpił z ostrą krytyką był dr Zahi Hawass, dyrektor Muzeum Pomników Historii w Gizie. Do dr Hawassa dołączył egiptolog dr Mark Lehner – największy w świecie specjalista od Sfinksa. On to publicznie obwinił Westa i Scotcha o oszustwo i sprowadził całą sprawę ze sfery nauki do karczemnej pyskówki.


Czerwona Piramida w Dashur i schodkowany strop jednej z jej komór

A w odległości 50 km na południe od Gizech – w Dahshurze – znajduje się jeszcze jedna „erozyjna zagadka”. Jest to tzw. Czerwona Piramida, która otrzymała swoją nazwę z tego, że bloki wapnienia, z których ją zbudowano mają czerwonawy odcień żurawiny. Piramida mierzy 104 m, wysokości, a każdy z jej boków ma po 220 m. Wewnątrz piramidy znajdują się trzy pomieszczenia z ozdobnymi sufitami. Ostatnie pomieszczenie – najbardziej odległe i najgłębsze, zbudowano z kamiennych bloków jawnie noszących ślady silnej erozji. Być może są to pozostałości po jakiejś jeszcze starszej budowli, na ruinach której wybudowano potem Czerwoną Piramidę. Ewentualnie są to bloki z ruin jeszcze starszej budowli, które potem wykorzystano do budowy piramidy? No ale jakkolwiek by tam nie było, można z pewnością powiedzieć, że bloki te są o wiele starsze od materiału konstrukcyjnego użytego do budowy Czerwonej Piramidy. Wedle poglądów badającego ją Johna Westa, kiedy uczeni dokonają oględzin i badań tych bloków, to stwierdzą, że ich wiek na pewno przekroczy 10.000 lat.


Zagadka kamieni z Ica


W 1966 roku, peruwiański lekarz dr Javier Cabrera z miasteczka Ica otrzymał od biednego miejscowego rolnika w charakterze zapłaty za leczenie, niezwykły podarunek. Był to nieduży, płaski kamień koloru czarnego, z wyrzeźbionym na nim wizerunkiem ryby. Wydawało się to być dziwnym, więc przejrzawszy całą dostępną w bibliotece literaturę, dr Cabrera doszedł do wniosku, że ryba ta wymarła miliony lat temu. Zadziwiony lekarz udał się do rolnika i zapytał, czy nie ma jeszcze kamieni „z obrazkami”. Okazało się, że są i że przekaże je doktorowi. Szybko też Cabrera stał się właścicielem dużej kolekcji kamieni, których rysunki były dziwniejsze jeden od drugiego. Na owych petroglifach ludzie polowali na dinozaury, siedzieli za teleskopami, wykonywali złożone operacje chirurgiczne przy pomocy specjalistycznych instrumentów. W ręce doktora wpadły także kamienie z rysunkami map zaginionych kontynentów.

Dr Javier Cabrera...

O dziwnej kolekcji dr Cabrery dowiedziało się miejscowe towarzystwo archeologiczne. Kilka kamieni wysłano do Niemiec w celu wykonania ekspertyzy i datowania. U tamtejszych ekspertów kamienie te sensacji nie wywołały, a co do datowania, to mgliście stwierdzono, że rysunki wykonano w bardzo odległej Przeszłości. A przecież doskonale wiadomo, że dinozaury znikły z powierzchni Ziemi 65 MA temu, a Homo sapiens istnieje na naszej planecie nie więcej, niż 100.000 lat. A zatem kto i kiedy wyrył na kamieniach wizerunki ludzi walczących z dinozaurami?




...i tajemnicze kamienie z Ica

Kiedy tylko o kamieniach z Ica rozniosła się wieść, a BBC wysłała do Peru specjalną ekipę filmową w celu zrobienia filmowego dokumentu o zagadkowych znaleziskach. Jednocześnie w mediach pojawiły się informacje o tych niezwykłych kamieniach i o tym, że każdy kto ma tylko ochotę może je kupić w Ica u jednego z miejscowych rolników. Dowiedziawszy się o tym, miejscowi archeolodzy będący autorytetami podjęli kampanię protestu. Oni skrytykowali rząd peruwiański i postulowali ochronę zabytków peruwiańskiej kultury. Kręgi naukowe kraju zaczęły wywierać presję na członków rządu i wysokich urzędników państwowych. W rezultacie tego aresztowano rolnika, który przekazał kamienie dr Cabrera. W trakcie przesłuchania zeznał on, że znalazł te kamienie w pieczarze na brzegu rzeki, ale nie podał dokładnej lokalizacji. Tak właśnie oświadczyli oni władzy. Rolnikowi powiedzieli oni, ze go osądzą i wsadzą do więzienia. Ale on miał wyjście: on może tego uniknąć, jeżeli publicznie zaneguje swoją pierwotną wersję zeznań i oświadczy, że to on podrobił kamienie ryjąc na nich rysunki. Rolnik przyjął propozycję władz.

[Sprawę tak przedstawia Wikipedia:

Kamienie z Ica – rzekome zabytki prekolumbijskie pochodzące z peruwiańskiego regionu Ica, mające potwierdzać istnienie wysoko zaawansowanej starożytnej cywilizacji, współistniejącej z dinozaurami. Choć uchodzą za jedno z najbardziej absurdalnych oszustw archeologicznych, są przytaczane przez zwolenników kreacjonizmu i paleoastronautyki jako dowód popierający ich tezy. Sprawę rzekomych znalezisk nagłośnił peruwiański lekarz Javier Cabrera (1924-2001). Jak twierdził, w swoje urodziny 13 maja 1966 roku otrzymał kamień z wygrawerowanym wizerunkiem ryby, mający być zabytkiem sztuki prekolumbijskiej. Ponieważ ryba wyglądała na prehistoryczną, Cabrera zainteresował się sprawą i zaczął nabywać kolejne, podobne artefakty. Jego głównym „dostawcą” był rolnik Basilio Uschuya, który rzekomo znajdował niezliczone ilości podobnych kamieni w bliżej nieokreślonej jaskini. Z czasem ryty zaczęły przedstawiać coraz bardziej fantastyczne sceny, m.in. ludzi walczących z dinozaurami, udomowione dinozaury, transplantacje organów czy obserwacje gwiazd przy pomocy teleskopu. Sam Uschuya został zatrzymany przez policję pod zarzutem nielegalnej sprzedaży zabytków. W 1975 roku wraz z innym rolnikiem o nazwisku Irma Gutiérrez de Aparcana przyznał się do fabrykowania rzekomych artefaktów w celach zarobkowych. Jak ujawnił, za źródło służyły mu ilustracje z podręczników i kolorowych magazynów, do rycia używał dłuta lub ostrzy dentystycznych, a wygląd kamieni postarzał za pomocą zwierzęcego łajna. Później odwołał swoje oświadczenie, twierdząc iż przyznał się do fałszerstwa by uniknąć więzienia, i powrócił do wykonywania kamieni. Jednak w trakcie nakręconego w 1997 roku wywiadu telewizyjnego Uschuya ponownie przyznał się do dostarczania Cabrerze fałszywych kamieni, jednocześnie zaznaczając iż posiada on też inne, z którymi nie ma nic wspólnego. Cabrera do końca życia zbierał kolejne kamienie, wierząc w ich autentyczność. Krytycy podejrzewają, że przynajmniej część z nich wykonał sam. Ogólna liczba wszystkich rzekomych kamieni szacowana jest na kilkanaście tysięcy, z czego większość znajduje się w założonym przez Cabrerę muzeum w mieście Ica. Sam Cabrera wysunął pogląd, iż kamienie są dziełem pradawnej cywilizacji przybyłej z Plejad, która zamieszkiwała Ziemię przed kilkuset milionami lat. Znaleziska opisywał w swoich książkach Erich von Däniken, przyczyniając się do ich rozpropagowania. Naukowcy zdecydowanie odrzucają możliwość autentyczności kamieni z Ica, uznając je za niezbyt wprawnie przygotowane oszustwo. Na kamieniach brak jest jakichkolwiek śladów organicznych mogących posłużyć do ich datowania, a dokładne miejsce ich „odkrycia” nie zostało nigdy ujawnione. Współistnienie ludzi i dinozaurów jest sprzeczne z wiedzą o przeszłości życia na Ziemi, a po tak wysoce zaawansowanej technicznie cywilizacji powinny pozostać poza rytami na kamieniach jakieś ślady archeologiczne w postaci np. budowli. Przedstawione ilustracje zawierają błędy faktograficzne, m.in przedstawiają gatunki dinozaurów niewystępujące w Ameryce Południowej czy człowieka lecącego na pteranodonie, choć gad ten nie byłby w stanie unieść takiego ciężaru. Same artefakty wpisują się w szeroki proceder wytwarzania przez miejscową ludność rzekomych prekolumbijskich zabytków, które są następnie sprzedawane turystom.

Tyle Wikipedia. Jak widać, sprawa jest zagmatwana i wskazuje na wysoki poziom zamataczenia, który jest na rękę tym wszystkim, którzy pragną zaciemnić tego rodzaju odkrycie. Istnieje ponoć kilkanaście tysięcy kamieni, które musiałyby pochłonąć ogromną ilość roboczogodzin do ich wykonania… Podobnie sprawa zresztą ma się ze słynnymi figurkami z Acambaro - uwaga tłum.]

Jednakże taki obrót sprawy, który tak bardzo pasował peruwiańskim władzom, wywołał masę niewygodnych pytań zarówno tak ze strony nauki jak i szerokiej publiczności. Ludzie pytali, jakim sposobem mało wykształcony chłop, nie mający pojęcia o technikach rzeźbiarskich w kamieniu, potrafił w krótkim czasie wyrzeźbić 10.000 złożonych i artystycznych w wysokim stopniu rysunków. A na dodatek niektóre z nich były dosyć duże. Poza tym przedstawiały one sceny ze zwierzętami, których wygląd był znany tylko paleontologom.

Ale jak to by z tym nie było, „filary nauki” osiągnęły swój cel. Kamienie z Ica stały się jednym z najbardziej znanych oszustw, tak więc ich dalsze badania straciły sens. No i o niezwykłych kamieniach z zagadkowymi rysunkami szybko zapomniano.


Naiwna dr McIntyre


Zupełnie podobna zdarzyła się historia z nagłośnioną książką „Archeologia zakazana” napisaną przez Michaela Cremo i Richarda Thompsona, wydaną w 1993 roku. W tej książce opisali oni i przeanalizowali zdarzenia znalezienia takich artefaktów, które dowodzą tego, że człowiek współczesny pojawił się na Ziemi o wiele wcześniej, niż to się mówi w oficjalnej chronologii.

W 1996 roku materiały z książki Cremo zostały wykorzystane w programie NBC pt. „Tajemnica pochodzenia człowieka”. Program ten wywołał znaczny odgłos w środowiskach naukowych, które można było porównać tylko z – jak określił to Will Hart w artykule w magazynie „Nexus” – „trzęsieniem ziemi dla którego już nie było miejsca na skali Rychtera”. Na adres NBC napłynął potop listów od rozgniewanych luminarzy nauki, którzy nazwali autora audycji oszustem, szarlatanem, hochsztaplerem i złodziejaszkiem, a sam program – mistyfikacją. Ponadto żądali oni przerwania emitowania tego programu, zwracając się w tej sprawie do Federalnej Komisji ds. Łączności. (I tyle byłoby odnośnie wolności słowa na „demokratycznym” Zachodzie – przyp. aut.)

A oto jeden z punktów wyżej wspomnianego programu. W połowie lat 70. XX wieku geolożka dr Virginia McIntyre pracująca w US Geological Survey – amerykańskiej Służbie Geologicznej została wysłana do Meksyku na miejsce prowadzenia wykopalisk archeologicznych w celu określenia wieku niektórych znalezionych tam artefaktów.

W czasie prowadzenia datowania, dr McIntyre posługiwała się najnowszym sprzętem i określała wiek tych artefaktów czterema różnymi metodami, w celu dokładnego zbadania wieku tych przedmiotów. A żeby wątpić w ich prawdziwość miała ona wszelkie podstawy. Archeolodzy byli przekonani, że rzeczone artefakty miały 22.000 lat, i chcieli otrzymać naukowe potwierdzenie swoich obliczeń zrobionych „na oko”. Aliści instrumentalne badania pokazały, że wiek tychże artefaktów wynosi aż… 250.000 lat!

A rzecz w tym, że te 22.000 (maksymalnie 25.000) lat pasowało im do teorii zasiedlenia obu Ameryk przez ludzi „suchą nogą” poprzez Beringidę – pomost pomiędzy Azją a Ameryką Pn., który wtedy był suchym lądem.

Kierownik archeologicznej ekspedycji odrzucił rezultaty uzyskane przez dr McIntyre, bowiem zaprzeczały one oficjalnej teorii i wymagały przeprowadzenia jej weryfikacji. Ona powtórzyła jeszcze raz pomiary i otrzymała te same rezultaty: znalezione w czasie wykopalisk przedmioty, wykonane ludzkimi rękami, miały 250.000 lat!

Młodej geolożce dano do zrozumienia, że powinna przyznać się do błędu i określić wszystkie wyniki jako błędne, ale ona wciąż trwała przy swoim. Upór nie wyszedł dr McIntyre na dobre – przestano drukować jej prace naukowe i straciła prawo do wykładania na uniwersytecie.


Odetchnęli z ulgą…


Na zakończenie należałoby wspomnieć o archeologiczno-antropologicznej zagadce bulwersującej uczonych już od wielu dziesięcioleci i związanej z dawną i mało poznaną kulturą Ameryki – Olmekami, których ślady odkryto na terytorium dzisiejszego Meksyku. Dlaczego pomiędzy zabytkami kultury tego narodu znalazły się kamienne kuliste głowy, które należały – wedle jednogłośnej opinii uczonych – do ludzi czysto negroidalnej rasy, która zamieszkuje aktualnie kontynent afrykański?

Niedawno jeden z meksykańskich antropologów-patriotów znalazł wreszcie „rozwiązanie” tej zagadki. On stwierdził, że te rzeźby olmeckie pokazują nie osobników rasy negroidalnej, ale przedstawicieli jednego z miejscowych plemion. Stronnicy czystości „meksykańskiej rasy” odetchnęli z ulgą…


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 9/2014, ss.20-21

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©