piątek, 29 sierpnia 2014

Spotkanie z czarnym pasterzem

Marszałek M. I. Niedielin


Wiktor Miednikow


Kiedy budowano kosmodrom w kazachskich stepach, w celu wyprowadzenia szpiegów przeciwnika w pole, w odległości 300 km odeń zbudowano jeszcze jeden kosmodrom – drewniany – w wiosce Bajkonur. Po locie J. Gagarina ta nazwa przeszła na prawdziwy kosmodrom.

Jesienią 1960 roku, w gazetach centralnych pojawiło się informacyjne oświadczenie o śmierci, w katastrofie lotniczej w dniu 24.X.1960 roku, kandydata na członka KC KPZR, deputowanego do Rady Najwyższej ZSRR, Bohatera Związku Radzieckiego, zastępcy ministra obrony ZSRR, Głównego Marszałka Artylerii i Głównodowodzącego Strategicznymi Wojskami Rakietowymi Mitrofana Iwanowicza Niedielina. Ale do tego nie powiedziano ani słowa o losie załogi i innych pasażerów. I dopiero w 30 lat po tych wydarzeniach kraj poznał prawdę o tej tragedii…


Krótka piłka do Rosji


Właśnie zakończyła się II Wojna Światowa, i rozpoczęła się ta trzecia – Zimna Wojna, którą prowadzono zupełnie innymi metodami. Dwa największe Supermocarstwa światowe – ZSRR i USA zaczęły bezprecedensowy, wyczerpujący wyścig zbrojeń, który wreszcie wygrał ten najbogatszy przeciwnik, zaś komunistyczne imperium skończyło swe istnienie.  

Ale to mogło już mieć miejsce nie w latach 90., ale już w latach 50. ubiegłego stulecia. ZSRR naruszył monopol USA na broń jądrową w dniu 29.VIII.1949 roku, kiedy na Semipałatyńskim Poligonie przeprowadzono próbę pierwszej radzieckiej bomby A. Tym niemniej Stany Zjednoczone miały pod koniec tamtego roku o wiele więcej ładunków jądrowych, niż Związek Radziecki – a dokładniej 300 : 5!

W dniu 19.XII.1949 roku, w USA zatwierdzono plan Dropshot, przewidujący atomowe bombardowania największych miast, centrów przemysłowo-badawczych i wojskowych Związku Radzieckiego. A nasz kraj nie mógł niczym odpowiedzieć na to zagrożenie. Przecież USA posiadały strategiczne bombowce B-29 Superfortess – które właśnie zrzuciły bomby A na Hiroszimę i Nagasaki, a które były wstanie dolecieć do terytorium ZSRR z baz w Turcji, Włoszech, Wielkiej Brytanii i innych krajów NATO, a później pojawiły się u nich Atlasy – międzykontynentalne rakiety balistyczne – ICBM – wystrzeliwane z tychże baz i Polarisy startujące z okrętów podwodnych. Natomiast w Związku Radzieckim strategicznych wektorów broni jądrowej mogących dosięgnąć terytorium USA – nie było.

Należało zatem w jak najkrótszych terminach zaprojektować rakiety bojowe, zdolne do rażenia celów strategicznych na terytorium nieprzyjaciela. No i radzieccy rakietowcy – uczeni i konstruktorzy – za cenę nieprawdopodobnych wysiłków zadanie to wykonali! W dniu 27.VIII.1957 roku z ultratajnego obiektu w centrum pustyni Kyzył-Kum (wskutek czego równie znanego jak kazachski Bajkonur) przeprowadzono udany start ICBM R-7. To dziecko Siergieja Pawłowicza Korolowa miało zasięg 9500 km, ale przede wszystkim ta rakieta nadawała się do lotów kosmicznych, a jako rakieta bojowa miała wiele niedostatków, z których głównym było wykorzystania jako utleniacza ciekłego tlenu. Rakietę przygotowaną do startu należało powoli tankować płynnym tlenem. Dlatego też nieopodal wyrzutni musiała znajdować się tlenownia, z której tlen do rakiety można było podwozić cysternami. To stało w jawnej sprzeczności z takimi wymogami pola walki jak gotowość bojowa i tajność. Rakiety trzeba by było długo szykować do startu, a poza tym z powodów konstrukcyjnych ich wyrzutni nie można ich było umieszczać w podziemnych silosach.


Rakieta R-16 na wyrzutni

Nasza odpowiedź Ameryce


Adekwatną przeciwwagą dla amerykańskich ICBM powinna się stać dwustopniowa rakieta R-16 opracowywana od wiosny 1959 roku w Dniepropietrowskim OKB-586, pod kierownictwem Michaiła Kuźmicza Jangieła. Jej charakterystyki w tym czasie wyglądały następująco: komponenty paliwa – bezpieczne, masa startowa – 140 t, długość – 34 m, ładunek – termojądrowa głowica (głowica H) o mocy 3-6 Mt, maksymalny zasięg – 13.000 km.

W dniu 22.II.1960 roku, została powołana przez Radę Ministrów ZSRR specjalna komisja rządowa na czele której stanął Główny Marszałek Artylerii i Głównodowodzący Strategicznych Wojsk Rakietowych M. I. Niedielin. To właśnie na jego barki złożono odpowiedzialność za przeprowadzenie testów lotniczych nowej rakiety.

A sprawy u naukowców i konstruktorów nie szły za dobrze. Prace nad nią prowadzono w ogromnym pośpiechu, ludzie pracowali non-stop, 24/7, dniem i nocą, praktycznie bez przepustek i urlopów, poganiani telefonami i „podglądaczami” z KC KPZR, MON i innych wysokich instancji. Radziecki przywódca N. S. Chruszczow chciał, żeby start R-16 został przeprowadzony w czasie kolejnej rocznicy Października. I już we wrześniu pierwszy latający model rakiety został dostarczony na poligon. I nie tylko specjalistom-rakietowcom, ale całemu personelowi poligonu, a przede wszystkim samemu marsz. Niedielinowi – człowiekowi o wybitnym umyśle i talencie organizacyjnym – stało się jasne, że ta rakieta przybyła do nich z wielkimi niedopracowaniami i jej start będzie przedwczesnym. Ale wszelkie próby marszałka zameldowania „na górę” o niegotowości R-16 do prób, rozbijały się o twardą postawę tow. Chruszczowa & Co., a którzy postawili za cel wystrzelenie tej rakiety w trzeciej dekadzie października. Tak więc uczeni stali się zakładnikami sytuacji. Pozostawało więc mieć tylko nadzieję na rosyjski łut szczęścia…


Łut szczęścia nie wypalił…


Data startu rakiety była wyznaczona na 23.X.1960 roku. W dniu 21.X rakietę ustawiono na wyrzutni i zaczęto tankowanie paliwa do jej zbiorników. I wtedy właśnie pojawił się wyciek wysokotoksycznego paliwa o intensywności 150 kropli na minutę. Pod rakietę podstawiono wielką „kuwetę” z neutralizatorem. Ale wszystkie sygnały ostrzegawcze specjalistów o niemożliwości startu były ignorowane.

A im dalej, tym było gorzej. W dniu 22.X ma miejsce przerwanie membran oddzielających bloki rakiety od silników, wskutek wysłania  samowolnego impulsu z systemu sterowania. To zamknęło łańcuch kierowania z głównego rozdzielacza samego systemu sterowania. Urządzenie to stało się nie do użytku i naprawę trzeba było robić już na przygotowanej rakiecie, co już nawet nie było błędem, ale wręcz śmiertelnie niebezpiecznym naruszeniem wszelkich zasad bezpieczeństwa. Ale udało się doprowadzić do tego, że rakieta była gotowa do startu na czas.


Nieznajomy


Zdenerwowany ciężką telefoniczną rozmową z Chruszczowem, który nie chciał niczego słyszeć o zwłoce w starcie rakiety, Niedielin długo nie mógł zasnąć. A nad ranem, w jego pokoju hotelowym pojawił się wysoki, atletycznie zbudowany człowiek w czarnym płaszczu z samodziału z owczej wełny i w czarnym kołpaku na głowie.
- Wielki wodzu – powiedział on – nie strzelaj jutro w niebo swej ognistej strzały. Poczekaj jeden księżyc (tzn. jeden miesiąc – przyp. tłum.) Teraz duchy pustyni prowadzą niebiańskie polowanie, a ty spłoszysz ich zdobycz. One spalą twoją strzałę, zginie wielu ludzi w płomieniach i także ty sam wielki wojowniku!
- Kim jesteś? Kto ciebie tu przysłał? – zapytał marszałek. – Czemu mącisz wodę? Wynoś się stąd! Nie wierzę tobie!
- Nie wierzysz? – smutno zapytał nieznajomy. – No to patrz.
I naraz obydwaj znaleźli się gdzieś pośrodku pustyni. Czarno odziany przybysz wyjął z fałdów płaszcza ogromną procę, włożył do niej duży czarny kamień – i wystrzelił go w niebo. Wyrwawszy się z procy z ogłuszającym świstem kamień znikł z oczu – i naraz z góry posypał się na nich oślepiający ognisty deszcz, który nakrył marszałka i jego tajemniczego towarzysza…

I w tej samej chwili Niedielin obudził się zlany lodowatym potem.

Nie wiem, czy Mitrofan Iwanowicz znał legendę o oguzkim Czarnym Pasterzu, który bronił swój naród przed wrogami przy pomocy wielkiej procy, z której wyrzucał on wysoko w niebo mieszek z kamieniami posmarowanymi baranim tłuszczem. Ten dziwny pocisk eksplodował i zasypywał najeźdźców ognistym deszczem jak wielki fajerwerk, spalający wojska wroga na popiół. (Jakoś dziwnie przypomina to działanie broni jądrowej, tylko skąd Oguzowie wiedzieli o niej…? Czyżby jakieś odległe echa wydarzeń opisanych w „Mahabharacie” i „Ramajanie”? – przyp. tłum.) A nawet jeżeli słyszał, to czy przypisał jakieś znaczenie swemu snowi? On jako komunista i adept przodującej uczelni matematycznej miałby ulegać jakiemuś głupiemu przesądowi?!

Nie od tego Niedielin na froncie dokazywał cudów odwagi i nie poszedł do specjalnego bunkra by obserwować start rakiety z bezpiecznej odległości, ale dlatego usiadł na krześle w odległości zaledwie 15 m od niej i nawet zapalił papierosa, chcąc pokazać innym, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa i być nie może? I nikt nie śmiał powiedzieć mu, że to co robi jest zwyczajnym naruszeniem dyscypliny i przede wszystkim przepisów BHP.


Ogniste piekło


W dniu 24.X.1960 roku, o godzinie 18:05 UZT (13:05 GMT) ogłoszono półgodzinną gotowość do odpalenia. Specjaliści z poligonu naprawiali ostatnie usterki… I naraz rozległ się huk wybuchów, wszystko dookoła zalało oślepiające światło. To właśnie miało miejsce niekontrolowane odpalenie silników marszowych II stopnia rakiety, którego gazy spalinowe przepaliły i zapaliły zbiorniki paliwowe I stopnia ICBM. Cała rakieta zaczęła się palić. Początkowo paliła się ona w położeniu pionowym, ale potem zaczęła przewracać się na bok, zaś ludzie zaczęli zeskakiwać z platform obserwacyjnych i wpadali w szalejące płomienie. Płonące sylwetki wyrywały się z szalejącego piekła płomieni, napotykały na zapory z drutu kolczastego i zastygały na niej w skurczonych pozach. Płynne komponenty paliwa nagrzane wybuchem podnosiły się w górę, tam ochładzały i spadały na ziemię kroplami stężonego kwasu azotowego, który palił wszystko, co żywe.



Katastrofa R-16

Wszyscy, którzy w tym momencie byli w pobliżu rakiety, spalili się do cna. Według oficjalnych danych, w tej straszliwej katastrofie zginęło 92 ludzi , zaś całkowita liczba rannych i poszkodowanych wyniosła od 125 do 131 osób. Tragedia ta była przemilczana aż do lat 90. XX wieku, i dopiero w czasie pierestrojki ujrzała ona światło dzienne.


Czarny dzień rakietowców


Równo po trzech latach, 23.X.1963 roku, w Bajkonurze miała miejsce jeszcze jedna katastrofa z ofiarami w ludziach, kiedy eksplodował ICBM typu R-9A. No i jak tu nie wierzyć po niej w bajki o niebieskich polowaniach duchów pustyni? 

Obelisk upamiętniający marsz. Niedielina i ofiary nieudanego eksperymentu z rakietą R-16


Tekst i ilustracje: „Tajny XX wieka” nr 13/2014, ss. 6-7
Przekład z j. rosyjskiego –Robert K. Leśniakiewicz ©