sobota, 6 września 2014

Ognisty słup



Tatiana I. Skobłowa


To wydarzyło się w 1958 roku. Mieszkaliśmy wtedy na Ukrainie, we wsi Żełtoje, w Dniepropietrowskiej Obłasti. Miałam wtedy 10 lat.

Kiedyś do późna w nocy zasiedziałam się u przyjaciółki. Jej dom stał niedaleko od naszego – na skuśkę przez drogę. Kiedy wyszłam na ulicę, była cicha, ciemna i ciepła noc.

Spojrzałam na mój dom i omal nie zemdlałam z przerażenia: nad jego dachem, prawie nad kominem polśniewał słup ognia o wysokości niemal dwóch metrów. Na tle ciemnego, wygwieżdżonego nieba on wyglądał bardzo złowieszczo. Dzisiaj, mając już swoje 64 lata, oczywiście bym się zainteresowała i zobaczyła, co będzie dalej. Ale wtedy się przestraszyłam i migiem dobiegłam do domu, wpadłam do swego pokoju, padłam na łóżko i zakryłam głowę poduszką. I nie powiedziałam ani słowa o tym, co widziałam, ani mamie ani babci.

Długo się trzęsłam ze strachu czekając na to, co się stanie, coś strasznego. Jednakże niczego dziwnego w tą noc się nie wydarzyło.

Co najdziwniejsze, w dwa dni potem zmarła moja babcia. Miała wszystkiego 50 lat… Być może była to zapowiedź jej śmierci? A może po prostu jakieś nieznane nauce zjawisko przyrodnicze…?


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 14/2014, s. 25

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©