Czy tak mogło wyglądać spotkanie z Dinozauroidem?
Walerij Wietrow
W Azji żyją latające
żmije. One wspinają się na drzewa i stamtąd szybują w dół rozszerzając żebra i
tworząc powierzchnie lotną. Niektóre z nich mogą pokonać w ten sposób nawet do
100 m.
Już nie raz pisaliśmy o
badaczach z Samarskiej Nieformalnej Grupy „Avesta”, którzy już od ponad 30 lat
zbierają materiały o anomalnych zjawiskach, kojarzą naukowe badania z dawnymi
mitami i legendami, zapisują relacje świadków o zagadkowych wydarzeniach.
Przytoczone tutaj opowiadanie dotyczy lat 70., ubiegłego wieku.
Stworzenie było pokryte łuskami!
Oto, co powiedział
członkom grupy „Avesta” mieszkaniec Samary (d. Kujbyszew) Borys Aleksiejew:
Do
swych rodziców zamieszkałych we wsi Staraja Raczejka w Syzrańskim Rejonie
Samarskiej Obłasti (53°22’48,58” N -
048°02’03,60” E – przyp. tłum.) jeździłem
każdego lata na urlop. Raczejskie Góry – to przedłużenie Żigulewskich Wzgórz, w
których znajduje się wiele jaskiń i wąwozów. Do dziś dnia podobają mi się
niektóre miejsca – to strome skały i zbocza porośnięte sosnowym lasem. W
sierpniu – jak tylko pozwala pogoda – w tych miejscach zawsze rośnie pełno
grzybów. Po solidniejszym deszczyku w czasie 2-3 godzin można nazbierać kilka
wiader rydzów i innych grzybów.
Tego
roku pogoda była deszczowa, ale chłodna. W poszukiwaniu grzybowych miejsc
najpierw poszedłem na kilka kilometrów od Starej Raczejki w stronę wsi Smolkino.
Tam góry były jeszcze wyższe i strome, a w skałach to tu to tam widoczne były
jaskinie. Postanowiłem się schować w jednej z nich, kiedy z nieba zaczął padać
drobny deszcz.
Nieopodal
wejścia do jaskini znajdował się wielki kamień, a ja z zadowoleniem usiadłem na
nim, zamierzając przekąsić krakersami. Zajęty jedzeniem nie od razy zwróciłem
uwagę na ledwie słyszalny szelest, który dobiegał za moimi plecami. W chwilę
później, po odgłosach szelestu usłyszałem za sobą kroki i obejrzałem się.
Wspominam to do dziś dnia z dziwnym uczuciem – w tamtej chwili wpadłem w jakiś
dziwny stan stuporu.
Pamiętam,
jak na początku mnie się wydawało, że z ciemności jaskini zmierza w moim
kierunku jakaś ludzka postać. Ale w sekundę później zorientowałem się, że to
nie był człowiek. Na ciemnym tle jego głowy widać było ogromne, świecące
fosforycznie oczy. Sama głowa była łysa, a na jej szczytowej części znajdował
się jakby grzebień.
Istota
szła mi na spotkanie na dwóch nogach i trzymało się pionu. Jej wzrost był nieco
niższy od przeciętnego człowieka – jakieś 1,5 m. Kiedy przez kilka sekund
przechodziło na oświetlonym miejscu, ja będący wciąż w osłupieniu, machinalnie
zarejestrowałem, że jego ciało było pokryte zielono-szarą łuską, albo był to
rodzaj skafandra czy kombinezony pokrytego łuskami. Doskonale zapamiętałem, że
dłonie mieszkańca jaskini miały tylko po trzy palce. A do tego w prawej ręce
trzymał on długą pałkę.
Podniosłem
wzrok i nasze spojrzenia spotkały się. Jak już powiedziałem, jego oczy były
ogromne, zajmowały 1/3 twarzy, a do tego źrenice jego oczu były podłużne jak
kocie. Jeszcze przez sekundę czułem ucisk w głowie, i naraz nastąpiła u mnie
przerwa w pamięci.
Hipotetyczny wygląd Dinozauroida
Hipotetyczny wygląd stworzenia
-
Nie wiem jak długo byłem nieprzytomny – kontynuował swe opowiadanie Borys Aleksiejew – ale następnym wspomnieniem było to, że
szedłem po doskonale mi znanej leśnej drodze. A do tego z przodu, w odległości
kilometra, za drzewami widać było wieś Stara Raczejka. W jednej ręce trzymałem
koszyk z grzybami, w drugiej niedojedzonego krakersa. Sądząc z tego, że rano
droga od wsi do dziwnej jaskini zajęła mi trzy godziny, droga powrotna zajęła
mi o wiele mniej czasu. Ale najdziwniejsze jest to, że w takim stanie umysłu
byłem w stanie znaleźć drogę powrotną, no i doszedłem prawie Starej Raczejki
nigdzie nie zabłądziwszy czy nie spadłszy ze stromego stoku.
Na
drugi dzień wyjechałem z powrotem do Samary i tam zwróciłem się do polikliniki,
gdzie z początku mi nie uwierzyli. Lekarz neuropatolog stwierdził, że to
brednie i trzeba mniej pić. Ale po kilku dniach nieoczekiwanie poproszono mnie
do polikliniki i przedstawili młodemu człowiekowi, który powiedział mi, że
należy do grupy „Avesta”. Okazało się, że przypadkowo usłyszał o mnie od
znajomego lekarza i poprosił o zaaranżowanie spotkania ze mną. I tak zapisał on
całą historię, która mu zrelacjonowałem.
Potem przedstawiciel
„Avesty” zwrócił się z prośbą o konsultację do znanego psychiatry dr Jana Wulisa, który skomentował to
opowiadanie w następujący sposób:
Pacjent
Aleksiejew skarżył się na wzrokowe i słuchowe halucynacje, a także na czasową
amnezję. Według jego słów, przed opisanym przez niego wydarzeniem on ani raz w
życiu nie przejawiał podobnych symptomów. Poza tym czegoś podobnego nie
obserwowało się u jego najbliższych.
Sądząc
po wszystkim, pacjent został poddany krótkotrwałemu seansowi hipnotycznemu, co
mogło wywołać u niego halucynacje w kształcie fantastycznego stworzenia, a
także częściową amnezję. Należy dodać, że podobne przypadki w praktyce
medycznej zdarzają się, ale bardzo rzadko. Do
tego często przed nastąpieniem utraty pamięci człowiek zazwyczaj widzi coś dlań
niepojętego i strasznego.[2]
Gwoli
sprawiedliwości, że coś podobnego ma miejsce w przypadku ludzi długoletnio
zatrutych alkoholem. Ale o tym człowieku tego nie można powiedzieć. Według zeznań
jego rodziców i członków rodziny, Aleksiejew jeżeli w ogóle popijał, to tylko
okazjonalnie i niewiele. Dlatego też ten
przypadek należy zaliczyć do rozładowania się rzadkich, żeby nie powiedzieć
unikalnych, psychicznych zjawisk, które są jeszcze mało znane nauce.
Gigant Gration w walce z Artemidą
Kekrops I - mityczny król Aten
Goście z Przeszłości
Swoje wyjaśnienie
powyższego opowiadania dał prezes „Avesty” Igor
Pawłowicz:
Rozpracowana
przez nas hipoteza głosi, że w głębi Gór Żigulewskich i ich odnóg, wewnątrz
nieznanego zupełnie nauce systemu jaskiń, kryją się przedstawiciele cywilizacji
tzw. Dinozauroidów.
Co to
takiego? Mówiąc prosto, to szczyt ewolucji dinozaurów naczelnych – rozumne
gady, powstałe na naszej planecie mniej więcej od 150 do 70 MA. Hipotezy o tym,
że dinozaury w rezultacie szybkiego powiększenia i złożoności głowowego mózgu[3]
mogły się stać istotami rozumnymi, nieraz były wysuwane przez
uczonych-ewolucjonistów.
Ponadto kanadyjski
paleontolog Dale Russel badając
szczątki kopalnych gadów z rodzaju Deinonychozaurów
doszedł do wniosku, że u przedstawicieli tej grupy w czasie 30-40 tys. lat
(mgnienie oka dla ewolucji) rozmiary mózgu powiększyły się 10 z ułamkiem razy.
Mniej więcej z taką samą prędkością powiększał się mózg przodków człowieka.
Dane paleontologiczne
pozwalają ustalić, jak powinna wyglądać istota rozumna powstała z dinozaurów
naczelnych. Przede wszystkim rzuca się w oczy duża głowa, która byłaby w stanie
pomieścić powiększony mózg. Dinozauroid powinien przemieszczać się na dwóch
nogach i w czasie chodu jego ciało przyjmowało pozycję pionową – tak jak u
współczesnego człowieka. Do tego jego górne kończyny zamienią się w ręce z
trzypalczastymi dłońmi, z których jeden palec będzie przeciwstawny dwóm
pozostałym. Oczy Dinozauroida powinny być duże, większe niż u człowieka, i mieć
szparkowate źrenice. Jak u wszystkich gadów, jego ciało pokryte jest łuską.
Wzrost takich stworzeń powinien wynosić 1,3 – 1,5 m.
Jak wiadomo, wiele
zwierząt wytwarza w swych organizmach prąd elektryczny, które czasami osiąga
nawet wysokie napięcie.[4]
Takie właściwości mają także niektóre gady.[5]
Dlatego też można założyć, że Dinozauroidy opanowały sztukę wytwarzania wokół
swego ciała pola elektrycznego, które potrafiły zbierać w promień elektryczny
czy elektromagnetyczny, który wpływałby hipnotyzująco (jakiś rodzaj
elektrohipnozy???) na mózg ofiary (proszę przypomnieć sobie słynny
hipnotyzujący wzrok żmii – przyp. aut.)
W okresie Jury, w czasie
5-10 MA Dinozauroidy mogły koegzystować z „normalnymi” dinozaurami w warunkach
ciepłego i wilgotnego klimatu ówczesnej Ziemi, ale około 65 MA temu, w
rezultacie kosmicznej katastrofy (najprawdopodobniej spadku na naszą planetę
ogromnego asteroidu) dinozaury bardzo szybko znikły z oblicza Ziemi, ustąpiwszy
swe miejsce ssakom i ptakom. Uważa się, że wraz z dinozaurami wyginęli także
Dinozauroidzi.
Jednakże my zakładamy,
że niewielkie grupy tych istot, mimo wszystko mogły się schronić w zapadłych
kątach naszej planety – refugiumach
(naturalnych schronach – przyp. aut.). Jednym z nich miałby być system jaskiniowy
w łonie Żigulewskich Gór i ich odnóg. I mimo tego, że trzymają się Oni z daleka
od naszej cywilizacji, to jednak od czasu do czasu spotykają się z ludźmi.
Rezultatami tych spotkań są stare legendy i opowieści , a teraz relacje podobne
do tych, którą przywołaliśmy w tej publikacji.
Porzucone kamieniołomy w okolicach Samary
Moje 3 grosze
Przekładając ten tekst, przypominała
mi się powieść Zenona Gierały pt. „Tropiciele
dinozaurów”(Warszawa 1991), w której opisywał on przygody młodych odkrywców
potężnego systemu jaskinnego pod Kielecczyzną, w którym zamieszkiwali
Dinozauroidzi. Powieść ta pisana w verne’owskim stylu zawiera ówcześnie
najnowsze teorie i hipotezy na temat geologicznej budowy tego regionu Polski i
właśnie istnienia Dinozauroidów. Polecam ja naszym Czytelnikom – szczególnie
młodym.
I jeszcze jedna dygresja
odnośnie dinozaurów i ich kilku mózgów. Przypomniał mi się wiersz amerykańskiego
felietonisty prześmiewcy i publicysty Burta
Lestona Taylora z „Chicago Tribune” na temat Stegozaurów, który brzmi tak:
Patrzcie, oto dinozaur,
Co prehistoryczny laur
Zdobył nie za wzrost wspaniały,
Lecz intelekt doskonały.
Jak to widać z jego kości,
Miał dwa źródła swej mądrości:
Jedno z nich – zwyczajnie w głowie.
Drugie – tam, gdzie nie wysłowię.
Zatem każde swe marzenie
Mógł snuć głową lub siedzeniem
I bez żadnej wątpliwości
Abstrakcyjne zawiłości
Rozstrzygała głowy strona,
Lub też strona – od ogona.
Był więc mądry i dostojny
I w dwa swoje mózgi zbrojny.
Gdy mózg przedni był zmęczony,
To poprzez rdzeń przedłużony
Parę myśli słał tylnemu,
By się włączył do problemu.
Gdy jednemu błąd wytknięto
- gad stał z mina uśmiechniętą,
Bo mózg-sąsiad z oponentem
Nowym walczył argumentem.
Wszystko dwakroć przemyśliwał,
Więc swych zdań nie odwoływał
I mógł myśleć bez zmęczenia
O „aspektach zagadnienia”.
Szkoda, że ten mądry gad
Zgasł przed milionami lat.[6]
Wydaje mi się, że
ewolucja dinozaurów poszła w innym kierunku, niż w kierunku Rozumu, i tak
naprawdę pogoń za rekordami masy ciała stała się ich przysłowiową trumną, do
której gwóźdź wbiła katastrofa z granicy K/Pg, co miało miejsce 64.800.034 lata
temu. Dinozaury naczelne wykształciłyby formy rozumne dopiero w Kredzie i to
pod koniec tego okresu, kiedy kończył się okres obfitości i warunki życia stały
się trudniejsze. Przedtem rozum był im niepotrzebny: klimat był gorący,
pożywienia w brud… Ewolucja poszła w kierunku ustanawiania kolejnych rekordów
masy mięśni i wytrzymałości szkieletów. I to było m.in. przyczyną Wielkiego
Wymierania K/Pg.
Spadek asteroidy nie był aż tak straszny, jak malują to
niektórzy paleontolodzy i astronomowie, a tak naprawdę zgubą dinozaurów i
innych dużych zwierząt mogła być jakaś kosmiczna zaraza, która spadła wraz z
deszczem meteorytów towarzyszących planetoidzie Chicxulub. Jakaś kosmiczna
wirusowa infekcja w rodzaju dzisiejszej gorączki krwotocznej EVD czy AIDS mogła
po prostu wykończyć cała populację dinozaurów, która i tak była osłabiona przez
warunki środowiskowe panujące w Górnej Kredzie – wzmożony wulkanizm i co za tym
idzie zmiana składu atmosfery, zwiększenie ilości halogenów i pierwiastków
radioaktywnych w atmosferze planety, co wpływało negatywnie na potomstwo
wielkich gadów. Kumulacja tych wszystkich czynników była coup de grâce, jaki Natura zadała swym tworom, które za bardzo
przystosowały się do cieplarnianych warunków środowiska.
Oczywiście nie wiemy, czy
Dinozauroidy przeżyły ten okres przejściowy – być może jest tak, jak zakłada
autor powyższego artykułu i jego koledzy z „Avesty” czy Zenon Gierała. Jakaś
część Dinozauroidów przetrwała w planetarnych podziemiach, o których wiemy
jeszcze mniej, niż o otchłaniach Wszechoceanu. Ale co tam Azja! – w Europie odkrywane są wciąż to nowe
jaskinie i całe ich systemy, które dopiero się bada. A zatem wciąż istnieje
możliwość, że możemy znaleźć jakieś ślady bytności Dinozauroidów w ich wnętrzu…
Jest jeszcze trzecia możliwość – moim zdaniem najbardziej
prawdopodobna, a mianowicie taka, że Dinozauroidzi wprowadzili się do
Wszechoceanu i w ciągu tych 65 MA przekształcili się w rozumne istoty wodne.
Stąd poszedł chyr o Syrenach, Trytonach i innych człekokształtnych istotach z
morskiej toni.
Czego jestem pewien?
Tego, że jeżeli One istniały, to nie osiągnęły wysokiego stadium rozwoju,
bowiem jak na razie nie znaleziono żadnych śladów Ich rozumnej działalności w
Jurze i Kredzie (co wcale nie znaczy, że ich nie ma, mogliśmy po prostu na nie
nie natrafić w toku naszej aktywności poszukiwawczej), a poza tym nie ocaliły One swego świata przed zagładą z Kosmosu.
Ich technika i jej możliwości nie mogły sprostać siłom Przyrody, więc stało się
to, co się stało – na świecie pojawiliśmy się my…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”, nr 23/2013, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego i komentarz – Robert K.
Leśniakiewicz ©
[1] Tytuł
oryginału: „Czy kiedyś żyli Serpentoidzi?”
[2]
Podkreślenie moje – R.K.L.
[3]
Niektóre dinozaury miały mózg znajdujący się w głowie daleko mniejszy od węzłów
nerwowych znajdujących się w lędźwiowych partiach kręgosłupa. Takim właśnie
dwumózgowym dinozaurem był słynny Stegosaurus.
[4]
Jak podaje Wikipedia - węgorz elektryczny osiąga napięcie w impulsie do 600 V i
natężenie do 1 A, zaś niektóre drętwy elektryczne osiągają w impulsie do 200 V
i 20 A.
[5]
Jednym z nich byłby słynny w Mongolii zabójczy robak olgoj-chorchoj, który mógłby być właśnie takim gadem wytwarzającym
pole elektryczne.
[6][6]
Przekład Zbigniewa Jaworowskiego,
wzięto z pracy Andrzeja Trepki –
„Zwierzęta wychodzą z mórz”, Katowice 1978.