Paweł Bukin
Cztery pierwiastki ziem
rzadkich - REE: itr (Y), iterb (Yb), terb (Tb) i erb (Er) zostały nazwane na
cześć szwedzkiej miejscowości Ytterby, w okolicy której odkryto w 1794 roku ich
ogromne pokłady.
Na Wzgórzu 611 w swym czasie
pracowali radzieccy ufolodzy i inni specjaliści, a także uczeni z Japonii i
USA, Chin, Korei, Kanady, Belgii i Szwecji. Ich zainteresowanie tą sopką nie
był przypadkowe – wszak tam miało miejsce wydarzenie – unikalne wedle wszelkich
miar ufologii.
Na
gorącym tropie
Wieczorem, dnia 29.I.1986 roku,
o godzinie 19:55 MAGT/09:55 GMT, w Przymorskim Kraju, w okolicy miasteczka
Dalniegorsk (44°33’33,40” N - 135°37’21,71” E – przyp. tłum.) zdarzyło się coś
dziwnego. W sopkę znaną jako Wzgórze 611, werżnął się poruszający się
podskokami z prędkością około 50 km/h, świecący się obiekt o średnicy około 2
m, który eksplodował. Wierzchołek sopki była widoczna w całym mieście, więc lot
i katastrofę UFO widziała większość miejscowych mieszkańców. Świetlista kula –
BOL – wbiła się w wapienną skałę i odbiła od niej odłam o objętości jakichś 2-3
m³, i po dwóch jasnych błyskach na szczycie sopki zaczął się pożar, którego
płomienie miały kolor jak płomienie spawarki elektrycznej, co trwało około
godziny.
Ufokatastrofa w Dalniegorsku - rysunek naocznego świadka
Na drugi dzień o dziwnej
katastrofie gadało już całe miasto. Jakaś ciemna plama na jasnym tle skał można
było zobaczyć z wielu punktów Dalniegorska. Dojść do wierzchołka sopki w lecie
wytrenowany człowiek mógłby za pół godziny, ale w zimie pokrywa śnieżna
odbierała ochotę na takie spacerki. Tak więc przez dwa dni mieszkańcy
miasteczka obserwowali szczyt Wzgórza 611 przez lornetki. Pierwszymi na szczyt
postanowili się wspiąć biolog Walerij
Wiktorowicz Dwużylnyj z towarzyszami. Swój priorytet ustanowili oni bez
trudu: innych ludzkich śladów na Wzgórzu 611 nie było.
Znaleźć epicentrum wybuchu nie
było trudno: literalnie o kilka metrów od wierzchołka sopki, na wysokości
600-609 m n.p.m. śniegu w ogóle nie było, wszędzie na kamieniach walały się
odłamki skalne i stopione fragmenty „nie wiadomo czego”. Na wszystkich
kamieniach, skalnym podłożu i szczątkach obiektu widać było ślady stopienia
oraz innego działania wysokiej temperatury. Znając temperatury topienia skał
można by określić temperaturę wybuchu. Ale to nie było wcale takie proste.
Wybuch na pewno miała miejsce, oderwał od podłoża kawałki skał, ale one nie
wiedzieć czemu jak należało oczekiwać, nie rozleciały się radialnie na
dziesiątki i setki metrów, a leżały w pobliżu tworząc zbiorowiska kamieni.
Wzgórze 611 - strzałką oznaczono miejsce impaktu NOL-a
W pewnym miejscu udało się
znaleźć dziwną „czarną siatkę”, która po długim czasie udało się zidentyfikować
jako „kawałek drewna, który w czasie kilku godzin był wystawiony na ekspozycję
wysokiej temperatury bez dostępu do tlenu”. Skąd mogło się wziąć te „kilka
godzin”, jeśli jest mowa o wybuchu? Prawda – niektórzy świadkowie twierdzili,
że na szczycie sopki przez godzinę dochodziło do wybuchów o mniejszej mocy.
Niektórzy zaś widzieli kulę już to podnoszącą się do góry, już to opuszczającą
się w dół. Jednakże jak można wyjaśnić to „bez dostępu tlenu”? – wszak na
szczycie góry powietrza mamy ile tylko dusza zapragnie. Może ktoś czy coś
przykryło szczyt góry przeźroczystą kopułą?
Ale badaczy zdumiały jeszcze
bardziej inne rośliny: krzaki i drzewa rosnące na Wzgórzu 611 w ogóle nie
odczuły wybuchu. One nie zostały uszkodzone, choć nieznana siła parę
centymetrów od nich rozrywała i topiła kamienie! A badania roślin były
przeprowadzone bardzo starannie: Dwużylnyj był znanym biologiem w ZSRR i za
granicą.
W rejonie impaktu grupa
Dwużylnego znalazła niezwykłą polankę, na której nie było śniegu, kamienie na
niej leżące były pokryte warstwą czarnej substancji, a sama polanka – popiołem.
Były tam resztki spalonego drzewa, które były zamienione w węgiel drzewny,
który nie był charakterystycznym dla pożaru lasu, poza tym krople metalu,
kawałki czarnego szkliwa, niezwykłe łuski tworzące siateczkę i metaliczne
ziarnka, których pochodzenie nie zostało wyjaśnione.
Dziwne
materiały
Jak pisze prezes Towarzystwa
„Kosmopoisk” Wadim Czornobrow w swej
„Encyklopedii ufologii”, w rezultacie badań, przeprowadzonych w 14 różnych
centrach naukowo-badawczych ZSRR okazało się, że te wzory były kilku różnych
typów i w różnych rozmiarach.
1.
Zdecydowana większość stopionych kuleczek z dziurkami składały się z stopu
ołowiu (Pb) z niektórymi REE, a dokładniej z transuranowcami takimi jak:
cyrkonem (Zr), lantanem (La), itrem, prazeodymem (Pr) i innymi;
2.
Kuleczki ze stopu żelaza (Fe) z chromem (Cr), niklem (Ni), manganem (Mn) i
glinem (Al);
3.
Kuleczki ze stopu żelaza z wolframem (W) i kobaltem (Co) mające amorficzną
strukturę;
4.
Cząstki roztopionego węgla (C) w stanie podobnym do szkła, który to
szkliwo powstaje w temperaturze nie mniejszej niż +3500°C;
5.
Namagnesowane krzemowe (Si) tafelki (do tego czasu uważano, że krzem jest
materiałem antymagnetycznym);
6.
Czarne szkliste płytki z wieloma otworami, które nazwano „siateczkami”.
Dziwne materiały znalezione na miejscu impaktu BOL-a na Wzgórzu 611
To właśnie te ostatnie zdumiały
naukowców najbardziej. Ich próbki były nieczułe na najsilniejsze kwasy, spalały
się w powietrzu bez śladu w temperaturze +900°C, zaś w próżni nie topiły się
nawet w temperaturze +2800°C. Kiedy były niskiej temperaturze nie przewodziły
prądu elektrycznego, ale stawały się przewodnikami w czasie ogrzewania w
próżni. Po zanurzeniu ich do ciekłego azotu (-196°C – przyp. tłum.) to dziwne
szkliwo przejawiało zdolność do nadprzewodnictwa. W skład chemiczny tych
„siateczek” wchodziły różne REE, a także cieniutkie, wszystkiego na 17 μm
kwarcowe nitki – pojedyncze lub w pękach. W jednej z takich nici znaleziono
jeszcze cieńszy złoty włosek. Udało się ustalić, że „siateczki” zmieniają swój skład
pod wpływem zmian w otoczeniu. Tak więc w czasie nagrzewania analiza
rentgenowska wykazała zwiększenie się w składzie ilości złota (Au), srebra (Ag)
i niklu, zaś po nagrzaniu te pierwiastki znikały, a pojawił się molibden (Mo) i
siarczek berylu (BeS).
Specjaliści napisali na
zakończenie:
Taka technologia jest niemożliwa przy dzisiejszym
poziomie rozwoju techniki.[1]
Dr n. chem. W. Wysockij potwierdza to:
Wszystkie te właściwości, to znak użycia wysokiej
technologii, a nie rzeczy naturalnego ziemskiego czy naszego, technologicznego
pochodzenia. A do tego –
według wniosku końcowego przekazanego przez pracowników naukowych
Leningradzkiego oddziału Instytutu Badań Ziemskiego Magnetyzmu, Jonosfery i
Propagacji Fal Radiowych AN ZSRR, w którym przeprowadzono analizę kuleczek – izotopowy
skład ołowiu świadczy o jego ziemskim pochodzeniu. A na dobitkę, skład ten jest identyczny ze składem
wzorów ołowiu z chołowieńskiego złoża Północnego Przybajkału. Jeśli założyć,
że kierunek od tego złoża do Wzgórza 611 pokrywa się z trajektorią UFO, to
pytań będzie jeszcze więcej. Ciekawe
będzie odnotować i to, że podobne artefakty znajdowano także na Ałtaju,
Północnym Uralu i nawet pod Moskwą.
Rosyjskie
Roswell
Pomiary przeprowadzone w czasie
trzech lat na miejscu spadku tego UFO pokazały miejsce istnienia „pola” o
anomalnym charakterze. Z tego miejsca uciekły wszystkie zwierzęta, zaś u ludzi
zaobserwowano zmiany w składzie krwi, przyspieszał puls i skakało ciśnienie
krwi, stwierdzano trudności w koordynacji ruchów przy chodzeniu. W dalszym
ciągu w okolicach Wzgórza 611 obserwowano przeloty ognistych BOL-i:
v Już w 8
dni po zagadkowej katastrofie (7.II.1986 roku) nad Wzgórzem 611 zaobserwowano
cztery świecące obiekty, które zrobiły nad nim cztery kręgi;
v W
listopadzie 1987 roku nad Wschodnim Przymorzem odnotowano przeloty 32 UFO w
kształcie cylindra, cygara i kuli.
v Z tego
w 5 przypadkach UFO uderzały promieniami świetlnymi w ziemię w rejonie Wzgórza
611 i…
v …4
przeleciały nad tą sopką oraz…
v …3 UFO
zawisały nad Dalniegorskiem.
Zdjęcia NOL-a nad Dalniegorskiem wykonane w październiku 1991 roku
Tajemnica wydarzeń z 1986 roku
wciąż pozostaje tajemnicą. Istnieje wiele hipotez. Jedne mówią o niezwykłym
meteorycie, inne o wielkim piorunie kulistym, trzecie o Pozaziemianach. Jest
także bardziej paradoksalny punkt widzenia: obiekt wyrwał się na powierzchnię Ziemi, z jej wnętrza w rezultacie
aktywności wulkanicznej i wyładowań atmosferycznych, zaś dziwne materiały – z
kolei nie są niczym innym, jak resztkami po nieorganicznych formach życia,
egzystujących w głębokich warstwach skorupy ziemskiej.
Dlatego też Amerykanie od lat
90., nazywają Dalniegorsk rosyjskim Roswell, chociaż należałoby na odwrót –
nazwać Roswell słabym odbiciem Dalniegorska, a to dlatego, że w rosyjskim
przypadku wszystkie wydarzenia są potwierdzone dokumentami, których
autentyczności nikt nie jest w stanie podważyć. Swoja drogą nielicznych
cudzoziemców odwiedzających Dalniegorsk dziwi to, że nie przywiązują oni wagi
do tych przecież tak niezwykłych wydarzeń, mieszkając w tak dziwnym, jedynym w
swoim rodzaju miejscu. Chociaż o tej historii słyszeli wszyscy mieszkańcy
Dalniegorska, mało kto w czasie tych 30 lat miał ochotę przespacerować się na
sopkę. Mówi się także, że mało kto z miejscowych w ogóle wie, gdzie znajduje
się to Wzgórze 611. I to właśnie takie nastawienie mówi za autentycznością tego
wydarzenia.
Moje
3 grosze
No, może nie moje, ale Bronisława Rzepeckiego, który w swym
artykule zatytułowanym „UFO nad ZSRR” zamieszczonym w kwartalniku „UFO”, tak
pisze o tych wydarzeniach:
29 stycznia 1986 roku, o godzinie 19:55,
mieszkańcy Dalniegorska, położonego w pobliżu Władywostoku w Nadmorskim Kraju
dostrzegli lecącą bezgłośnie, równolegle do powierzchni ziemi, czerwoną kulę o
średnicy 2-3 m. Leciała z północnego-zachodu od strony Góry Sacharnoj w stronę
dworca autobusowego, ale kiedy znajdowała się nad Górą Izwiestniakowaja
(określanej z racji swej wysokości Wzgórzem 611) wykonała nagle niespodziewany
manewr i zgodnie z relacjami świadków, uderzyła w występ skalny rozbijając go i
rozsypując wokół odłamki będącej na jego drodze bryły skalnej o objętości ok. 5
m³. W miejscu zderzenia kuli ze skałą zaobserwowano błysk światła, które było
tak jaskrawe, jak światło występujące przy spawaniu. Jak twierdzą naoczni
świadkowie – kilka uczennic, które znajdowały się nieopodal miejsca
„katastrofy” – kula poruszała się z prędkością ok. 15 m/s (54 km/h) i w pewnym
momencie zawisła nad występem skalnym, kilka razy wzniosła się i opadła, poczym
nastąpił wspomniany błysk światła. Kula nie posiadała żadnych wystających
części, zaś jej korpus miał kolor lekko rozgrzanej nierdzewnej stali. Otaczała
ją niewielka, czerwona aureola.
Służba obserwacji ruchu powietrznego
stwierdziła, że trajektoria lotu obiektu wiodła od strony Oceanu Indyjskiego.
Kulisty obiekt przeleciał na wysokości 1-2 m i około 20 m od komina „Dalpolimetalu”.
Przybyli niebawem na miejsce przedstawiciele
ufologicznej grupy badawczej z Dalniegorska odkryli ślady wysokiej temperatury
na grunt, roślinność zniszczona przez nieznany rodzaj promieniowania oraz 6
śladów namagnesowanej krzemionki. Było to niemałym zaskoczeniem dla
specjalistów, ponieważ krzem nie posiada właściwości magnetycznych. Oznaczało
to więc, że kula posiadała olbrzymią energię i wytwarzała potężne pola
magnetyczne. Znaleziono również ołowiane i żelazne kulki o średnicy 2-4 mm. Te
ostatnie nie dawały się obrabiać stalą wysokogatunkową, a jedynie diamentem.
Temperatura topnienia tego żelaza jest o prawie 100°C niższa od normalnej.
Wszystkie okazy są także namagnesowane, co jest także niezrozumiałe, gdyż
normalnie wysoka temperatura pozbawia materiały własności magnetycznych.
Badania wykazały, że odległość pomiędzy atomami w siatce krystalicznej wynosiły
nie 3,86 Å (0,386 nm) jak w przypadku normalnego żelaza, ale 3,84 Å (0,384 nm).
Kulki przy zbliżeniu ich do kompasu powodowały odchylenie igły magnetycznej
rzędu 5-8°, mimo iż forma kulista nie powinna mieć właściwości magnetycznych.
Ogromne zainteresowanie wzbudziło jeszcze jedno
znalezisko, tzw. „siateczka” – złożony materiał węglopochodny. Został on
poddany badaniom uczonych z Tomska, Syberyjskiego Oddziału AN ZSRR i innych –
ogółem w 3 ośrodkach akademickich i 11 instytutach. Okazało się, że w
„siatkach” jest niemal cała Tablica Mendelejewa. Analiza rentgenologiczna
wykazała, ze z jednej „siatki” po przetopieniu jej w próżni nagle znikło złoto,
srebro i nikiel, za to pojawił się α-tytan (Ti) i molibden. W drugiej po
podgrzaniu pojawił się siarczek berylu. W powietrzu „siatka” znikała bez śladu
w temperaturze +900°C, natomiast w próżni nie topiła się nawet w temperaturze
+2800°C. W stanie normalnym nie przewodziła prądu, natomiast po nagrzaniu
zaczęła przewodzić elektryczność. W jednej z „siatek” znaleziono kawałki
cieniutkich nitek o grubości 17 μm, które z kolei składały się z jeszcze
cieńszych nitek skręconych w sznury. We włókna były wkręcone równie cienkie
złote druciki. Specjaliści doszli do wniosku, że przy obecnym poziomie rozwoju
techniki sporządzenie czegoś takiego jest niemożliwe. Dr hab. chemii W.
Wysockij stwierdził: „Nie może być żadnych wątpliwości, że jest to produkt
wysoko rozwiniętej technologii, a nie p[przedmiot pochodzenia naturalnego lub
ziemskiego”.
Interesujący jest jeszcze jeden fakt związany z
tym zdarzeniem. U badaczy pracujących na miejscu zdarzenia stwierdzono zmiany
morfologii krwi (zmniejszenie liczby leukocytów i trombocytów i zmiany w
budowie erytrocytów), ujawniły się także zaburzenia sensoryczne. Kiedy
ukończono pierwszy etap prac, członkowie ekspedycji sfotografowali się na
miejscu prowadzonych badań. Wszystkie zdjęcia okazały się prześwietlone…
Tyle Bronisław Rzepecki.[2] Ze swej strony dodam tylko
tyle, że Polacy też mają swój Dalniegorsk, bo mnie się to kojarzy z naszym,
polskim przypadkiem tzw. „Bolidu Jerzmanowickiego”, który spadł we wsi
Jerzmanowice k/Krakowa wieczorem dnia
14.I.1993 roku. Obraz zjawiska jest bardzo podobny, okoliczności także.
Nieznany obiekt wyrżnął i rozniósł na drobne fragmenty wierzchołek wapiennego
ostańca zwanego Babią Górą lub Babią Skałą, położonym na 50°12’03,54”
N - 019°45’56,13” E. Energia wybuchu odpowiadała użyciu
100 kg TNT. Niestety – w tym przypadku w sprawę wmieszało się wojsko i służby
specjalne, a ludziom opowiedziano bajeczkę o meteorycie, który tam spadł i
wywołał niesamowite efekty – podobne do tych z Dalniegorska. Rzecz została
opisana dokładnie przez astronomów i nawet na ten temat powstał dwuodcinkowy
program telewizyjny z cyklu „Nie do wiary”, (TVN 1998).
Źródła i ilustracje:
1.
„Tajny XX wieka”, nr 24/2014, ss. 20-21
2. „UFO” nr 2(6)/1992, op. cit., ss. 3-10
Przekład
z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©