wtorek, 31 marca 2015

Życiu we Wszechoceanie grozi masowe wymarcie – twierdzą uczeni



Carl Zimmer (“New York Times”)


Na tym zdjęciu widzimy martwego wieloryba w holenderskim porcie Rotterdam, w 2011 roku. Zwiększająca się liczba kontenerowców powoduje wzrastanie liczny poszkodowanych wielorybów – twierdzi studium na temat ludzkiej działalności we Wszechoceanie. 


Ekipa naukowców na podstawie gruntownych analiz danych z setek źródeł doszła do wniosku, że ludzie znajdują się na krok od spowodowania bezprecedensowych zniszczeń we Wszechoceanie i likwidacji zwierząt w nim żyjących.
- Być może znajdujemy się nad przepaścią wielkiego epizodu Wielkiego Wymierania – powiedział Douglas J. McCauley – ekolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara i autora badań opublikowanych w styczniu br. w „Science”.

Ale mamy wciąż czas by odwrócić katastrofę, dr McCauley i jego koledzy także to odkryli. W porównaniu z kontynentami, Wszechocean jest w większości nienaruszony i dziki, i może powrócić do stanu pierwotnego.
- Mamy szczęście w wielu rzeczach – powiedziała Malin L. Pinsky, biolog morza w Rutgers University i drugi autor rzeczonego raportu. – Wprawdzie spadek przyspiesza, ale nie jest on tak gwałtowny, byśmy nie mogli tego odwrócić.

Naukowa ocena stanu zdrowotnego Wszechoceanu wiąże się z niepewnością: jest bardzo trudno naukowcom oceniać stan zdrowia organizmów przebywających pod wodą, w odległościach tysięcy mil od lądów, niż gatunków żyjących na suchym lądzie. Te wszystkie zmiany, które uczeni obserwują w oceanicznych ekosystemach mogą nie odzwierciedlać trendów w skali całej planety.




Na zdjęciu widzimy hodowlę korali transplantowanych przy Jawie w Indonezji. Jak wykazały analizy, zniszczenia korali spowodowały załamanie się tamtejszych ekosystemów.

Dr Pinsky, dr McCauley i ich koledzy poszukiwali bardziej jasnego obrazu stanu zdrowia Wszechoceanu poprzez gromadzenie danych z ogromnej ilości źródeł, od odkryć w zapisie kopalnym do statystyk ruchu kontenerowców, rybołówstwa i kopalniach na dnie morza. Wiele z nich było znanych od dawna, ale nigdy nie zestawiono ich ze sobą w ten sposób.

Wielu ekspertów powiedziało, że te rezultaty były ważna syntezą, która pozwalała na postawienie drobiazgowych i odważnych prognoz.
- Widzę to jako wezwanie do akcji zamknięcia luki pomiędzy konserwacją Przyrody na lądzie i na morzu – powiedziała Loren McClenachan z Colby College, która nie brała udziału w tym studium. - Uczeni odkryli, że istnieją jasne sygnały tego, że ludzie są szkodliwi dla Wszechoceanu w znacznym stopniu. Pewne oceaniczne gatunki są przełowione, ale nawet największe szkody wynikające z utraty siedlisk, które spowodowane są przez rozwój ludzkiej techniki – twierdzą naukowcy.

I tak np. rafy koralowe, zmniejszyły się o 40% w skali całego świata, częściowo z powodu zmian klimatycznych związanych z EGO.

Pewna ilość gatunków ryb migruje do chłodniejszych wód. Ryby z gatunku strzępiel czarny -  Centropristris striata – znane doskonale z przybrzeżnych wód Wirginii, wyniosły się do New Jersey. Mniej szczęśliwe gatunki nie mogą znaleźć nowych siedlisk dla siebie. W tym samym czasie, emisja CO2 zmienia skład chemiczny wody morskiej zakwaszając ją coraz bardziej.
- Jeżeli podkręcisz grzałkę w swoim akwarium i dodasz nieco kwasu do wody, twoje ryby na pewno nie będą za szczęśliwe – powiedziała dr Pinsky. – I to jest dokładnie to, co my robimy we Wszechoceanie.

Kruche ekosystemy, jak np. namorzyny są zamieniane w farmy rybne, które są zaprojektowane do zwiększenia konsumpcji ryb w ciągu 20 lat. Trawlery denne rozciągają swe ogromne sieci na dnie morskim, co powoduje zniszczenia tegoż dna na powierzchni 20 mln mi², obracając część szelfu kontynentalnego w ruinę. Nie ma już masowych polowań na wieloryby, ale cóż z tego, kiedy padają one ofiarami wielkich kontenerowców. I liczba takich kolizji wciąż wzrasta.

Podmorskie górnictwo także jest gotowe do transformacji Wszechoceanu. Kontrakty na podwodne górnictwo już pokrywają 460.000 mi² dna od zera w roku 2000 – jak stwierdzili uczeni. Podmorskie górnictwo potencjalnie jest w stanie zniszczyć unikalne ekosystemy i wprowadzić zanieczyszczenia w głębokie wody.

Wszechocean jest bardzo rozległy i jego ekosystemy wydają się być nieczułe na zmiany. Ale dr McClenachan ostrzega, że zapis kopalny ukazuje nam iż dawne globalne katastrofy niszczyły także życie w morzu.
- Gatunki morskie nie są odporne na wymieranie w skali globalnej – powiedziała ona.

Do tej pory morza nie uniknęły rzezi, jaka spotkała gatunki lądowe, stwierdzają nowe analizy. Zapis kopalny wskazuje, że pewna liczba wielkich gatunków zwierząt wyginęła, kiedy ludzie przybyli na kontynenty i wyspy. Np. Moa, ogromny ptak, który zamieszkiwał Nową Zelandię został wybity co do nogi przez Polinezyjczyków w XIV wieku, prawdopodobnie w ciągu stulecia.

Albo to, co było tylko po 1800 roku, w czasie Rewolucji Przemysłowej, w czasie której wymieranie na ladach gwałtownie przyspieszyło.[1] Ludzie rozpoczęli zmieniać dzikie środowisko wycinając lasy na drewno, orząc prerię na pola uprawne oraz budując drogi i koleje wzdłuż i wszerz kontynentów. Gatunki rozpoczęły ginąć ze zwiększona prędkością. W czasie ostatnich pięciu wieków, uczeni naliczyli 514 gatunków zwierząt, które wyginęły na lądzie. Ale autorzy tego nowego studium odkryli, że udokumentowane wygaśnięcia gatunków są o wiele rzadsze we Wszechoceanie.

Przed rokiem 1500 wiadomo było o paru gatunkach morskich ptaków, które znikły. Od tego czasu uczeni odnotowali wyginiecie zaledwie 15 gatunków oceanicznych, w tym takich zwierząt jak karaibska foka mniszka – Neomonachus tropicalis – oraz krowa morska Stellera – Hydrodamalis gigas. Chociaż dane te są prawdopodobnie niedoszacowane, dr McCauley powiedział, że różnice były jednak jednoznaczne.
- Przede wszystkim, to my tu jesteśmy największym planetarnym drapieżnikiem – powiedział on – bo małpie trudno jest spowodować wygaśnięcie jakiegoś gatunku we Wszechoceanie.


Wiele gatunków morskich, które zaczynają wymierać są albo w jakiś sposób zależne od lądu – np. ptaki morskie gniazdujące na klifach czy żółwie morskie, które składają jaja na plażach.
- Tak więc jest wciąż czas dla ludzi na zatrzymanie dewastacji – mówi dr McCauley – dzięki efektywnym programom limitującym eksploatację Wszechoceanu. Tygrysa może nie da się uratować na wolności, ale rekina tygrysiego na pewno się uda – powiedział on.
- Mamy wiele narzędzi, których możemy użyć – powiedział on – najlepiej byłoby je wreszcie podnieść i użyć ich na serio.

Dr McCauley i jego koledzy argumentują, że ograniczając industrializację Wszechoceanu do kilku regionów, można by odrodzić ich populacje w innych regionach.
- Wierzę w to mocno, że najlepszym partnerem w ratowaniu Wszechoceanu jest onże sam – powiedział Stephen R. Palumbi z Uniwersytetu Stanforda – autor nowego studium.

Uczeni także argumentują, że te rezerwaty muszą być zaplanowane biorąc pod uwagę zmiany klimatyczne i to, że gatunki zwierząt będą uciekały przed wysokimi temperaturami i niskim pH wody morskiej, tak, by mogłyby one znaleźć schronienie.
- To stworzy skakankę warunków w górę i w dół wybrzeży w celu pomocy adaptowania się tych gatunków do zmiennych warunków – powiedziała dr Pinsky.

Wreszcie dr Palumbi ostrzegł, że powolne wymieranie gatunków we Wszechoceanie oznacza wykończenie ich przez emisję CO2, a nie przystosowanie się do niej.
- Jeżeli do końca stulecia nie zakończymy naszej toksycznej działalności takiej jaką znamy to czuję, że nie ma nadziei na odrodzenie się normalnego ekosystemu we Wszechoceanie – powiedział on – ale w międzyczasie powinniśmy dać szansę zrobić to, co się tylko da. Co tylko możemy zrobić. Mamy na to parę dziesięcioleci więcej, niż myśleliśmy, że mieliśmy, tak więc proszę – nie zmarnujmy tego.
 

Moje 3 grosze


W Internecie aktualnie krąży taka oto odezwa sygnowana przez AVAAZ:

Pewien doświadczony żeglarz, Ivan Macfadyen, po powrocie ze swojej ostatniej wyprawy przez Pacyfik uderzył na alarm:
„Zwykle w trakcie podróży podziwiam żółwie, delfiny, rekiny i chmary pożywiającego się ptactwa. Jednak tym razem, płynąc 3 tysiące mil morskich, nie zobaczyłem żadnego żywego stworzenia.”

Ten zazwyczaj pełen życia bezkres oceanu staje się zaśmiecony i zadziwiająco cichy.

Eksperci nazywają ten proces cichą śmiercią. Chociaż na co dzień tego nie widzimy, to właśnie nasza działalność jest tego przyczyną. Przełowienie, zakwaszenie i zanieczyszczenie wód oraz zmiana klimatu – te zjawiska niszczą nasze oceany i prowadzą do wyginięcia kolejnych gatunków. Tu nie chodzi tylko o unicestwienie cudów natury. Chodzi o realne zagrożenie dla klimatu. I całego życia na Ziemi.

Ale jest jeszcze czas na podjęcie działania, a 2015 rok może pod tym względem stanowić przełom. ONZ rozważa wprowadzenie zakazu zaśmiecania i rabunkowej eksploatacji oceanów, a Wielka Brytania ma stworzyć największy na świecie rezerwat morski chroniący jeden z najbardziej dziewiczych obszarów na naszej planecie.

Brak woli politycznej jest jedyną przeszkodą dla kolejnych, podobnych deklaracji. Ale to właśnie w tworzeniu masowego, publicznego nacisku zmieniającego tę wolę nasza społeczność jest najlepsza.

Avaaz już wcześniej pomógł w założeniu dwu z największych na świecie morskich obszarów chronionych. Jeśli otrzymamy od was wystarczającą ilość deklaracji wsparcia, zaangażujemy nasze zasoby, żeby zażegnać ten kryzys i uchronić nasze oceany przed cichą śmiercią.

To walka między nami a korporacjami rybackimi i agrobiznesem. A także wszystkimi, którzy zanieczyszczają oceany. Statki rybackie ciągle przeczesują powierzchnię oceanów. 80% zanieczyszczeń wód to spłukiwane opadami nawozy, pestycydy i plastik. Dostępne raporty przerażają: za niecałe 50 lat w naszych oceanach może po prostu zabraknąć ryb, a za 100 lat rafy koralowe mogą wyginąć.

Parki narodowe przywracające równowagę w przyrodzie, mogą działać także pod wodą. Jeśli nasze rządy stworzą rozległe i prawnie zabezpieczone rezerwaty morskie, oceany mogą się odrodzić.

Jeśli zadeklarujemy potrzebne wsparcie, dzięki nam może powstać sieć morskich rezerwatów na Pacyfiku, Atlantyku i Oceanie Arktycznym. Mamy także szansę skończyć z nielegalnymi połowami i agrobiznesem pustoszącym dziewiczą przyrodę. Możemy też doprowadzić do podpisania wiążącego prawnie porozumienia ONZ o wodach międzynarodowych i dopilnować, aby 64% ich powierzchni zostało objętych ochroną!

Znany badacz mórz, Jacques Cousteau, powiedział: „Ludzie chronią to, co kochają.” Zadeklarujmy teraz swoje wsparcie i zachęćmy w ten sposób miliony ludzi do pokochania oceanów i ochrony ich skarbów.

To bardzo ważny moment. Nadal mniej gatunków ginie w wodach niż na lądzie i nadal to morskie ekosystemy znikają wolniej. Nie doszliśmy jeszcze do punktu krytycznego dla oceanów. Ale możemy go wkrótce osiągnąć, jeśli nie podejmiemy natychmiastowych działań na skalę odpowiednią do powagi problemu. Żadna inna społeczność na świecie nie jest w stanie zrobić tego tak dobrze, jak my.

Z nadzieją i niezmierną wdzięcznością dla tej inspirującej społeczności,

Emma, Nell, Ricken, Mais, Danny 
wraz z całym zespołem Avaaz[2]  

- i jak widać, w pełni potwierdzają się spostrzeżenia ludzi morza mówiące o całych wyspach śmieci i coraz rzadszych spotkaniach ze zwierzętami. No i do tego jeszcze skażenia chemiczne i radioaktywne z czterech zrujnowanych reaktorów jądrowych z Daiichi Fukushima 1 EJ, o czym już było wcześniej na tym blogu.

Przerażające jest to, że tak na dobrą sprawę mało to kogo obchodzi. Owszem – od czasu do czasu robi się jakąś akcję zbierania plastyków z plaż, ratowanie ptaków czy wielorybów wyrzuconych na plaże. A co z tysiącami uchatek kalifornijskich, które cierpią głód, bo ryby odpłynęły na chłodniejsze wody? Kto je wykarmi? Takie i inne problemy trzeba rozwiązać, a im prędzej tym lepiej. Tylko kto to zrobi? – garstka pracowników uniwersyteckich i z instytutów, wolontariusze... Ale to wszystko mało. Tu potrzebne są rozwiązania systemowe i ciągłe, a nie akcje od czasu do czasu, pod które podczepiają się politycy i biznesmeni – no i oczywiście media.

Ale na to potrzeba pieniędzy – kto je wyłoży?                   

Źródła:
·        AVAAZ
Ilustracje - Aman Rochman/Agence France-Presse — Getty Images
Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©




[1] Znany paleontolog dr Peter Ward nazwał ten proces, w odróżnieniu od Wielkiego Wymierania, procesem Wielkiego Zabijania.
[2] „Powstrzymajmy cichą śmierć”, AVAAZ, 26.III.2015 r.