piątek, 29 maja 2015

Kod BROKEN ARROW: Aneks 1 – Tybee Island



Pierwszy z nich dotyczy bomby wodorowej zgubionej w Georgii w latach 50. XX wieku:


USA: para kanadyjskich nurków znalazła bombę atomową sprzed 50 lat!


Tomasz Andrukajtis

Do niecodziennego znaleziska doszło w USA, gdzie para kanadyjskich nurków podczas zanurzenia w małej zatoczce Wassaw Sound u wybrzeży Georgii, znalazła bombę termojądrową zgubioną przez US Air Force ponad 50 lat temu! Jak widać nigdy nie możemy być pewni, co spotka nas pod wodą w trakcie wakacyjnego wypadu!

Jason Sutter i Christina Murray pochodzący z kanadyjskiego London w prowincji Ontario, przyjechali do USA by spędzić tu dwutygodniowe wczasy. Na czas swojego pobytu u południowego sąsiada zaplanowali kilka nurkowań, właśnie w Georgii i na Florydzie. Jak wiemy każde zanurzenie w nowym miejscu to zazwyczaj wspaniałe przeżycie, które pamiętamy bardzo długo, jednak nurkowanie, podczas którego dokonujemy takiego znaleziska, na pewno zapadnie w pamięci na zawsze!

Odbywając rutynowe zanurzenie, podczas którego para Kanadyjczyków podziwiała lokalną faunę i florę, natrafili w pewnym momencie na obiekt, który wyraźnie nie pasował do reszty otoczenia. Znalezisko okazało się być dawno zaginioną własnością rządu USA w postaci pocisku nuklearnego Mark 15!

„W pewnym momencie zauważyłem obiekt o cylindrycznym kształcie, który wyglądał na metalowy. W pierwszej chwili myślałem, że to beczka po oleju lub coś w tym stylu. Po chwili kopania zdałem sobie sprawę, że znalezisko jest dużo większe niż beczka. Udało się również odsłonić fragment napisów, jakimi pokryty był tajemniczy obiekt. W momencie, kiedy przeczytałem, że jest to bomba atomowa MK-15 totalnie spanikowałem! Natychmiast złapałem Christinę za rękę i dałem jej znać, że musimy natychmiast opuścić to miejsce. Zaraz po awaryjnym wynurzeniu złapałem za telefon i zadzwoniłem pod 911 (odpowiednik naszego 997 czy 112 – red.)” – relacjonował rozemocjonowany znalazca bomby – Jason Sutter.

Dyspozytor, który odebrał zgłoszenie od razu zdał sobie sprawę ze skali zagrożenia. Niezwłocznie powiadomił wszystkie służby ratownicze, w tym straż przybrzeżną oraz wojsko. Chwilę później okolica została zamknięta, a na wodzie pojawiło się 20 jednostek pływających i 1 500 ludzi zabezpieczających teren. Dzięki koordynatom GPS przekazanym przez parę Kanadyjczyków natychmiast udało się zlokalizować bombę, której ładunek wybuchowy określono na 3.8 megaton.

Najpierw na dno wysłano robota ROV, aby określić stan w jakim znajduje się odnaleziona bomba. Dopiero w następnej kolejności na miejscu zanurkowali specjaliści z NAVY Seals, którzy po kilku godzinach wytężonej pracy rozbroili niebezpieczne znalezisko. Jak podano do publicznej wiadomości, bomba wyprodukowana w 1955r. pomimo upływu lat znajdowała się w bardzo dobrym stanie.

Cała operacja zajęła służbom ratowniczym niespełna 48 h. W efekcie udało się zneutralizować zagrożenie, które czekało w ukryciu od 1958 r., a którego skutki mogłyby być katastrofalne. Odzyskany ładunek został przetransportowany do Mayport Naval Station na Florydzie. W najbliższym czasie bomba zostanie przebadana pod kątem wpływu i zagrożenia, jaki mogła mieć na okoliczne środowisko przez ostatnie pięć dekad.

Skąd tak niebezpieczne znalezisko na dnie malutkiej zatoki? W nocy 5 lutego 1958r. Bombowiec B-47 transportował bombę podczas ćwiczeń symulujących misję bojową u wybrzeży Georgii. W pewnym momencie na wysokości prawie 11km doszło do zderzenia z myśliwcem odrzutowym F-86 Saber. W wyniku tej katastrofy myśliwiec uległ zniszczeniu, a bombowiec doznał poważnych uszkodzeń.

Dowodzący maszyną pilot – major Howard Richardson, na polecenie swoich przełożonych pozbył się niebezpiecznego ładunku przed podjęciem próby lądowania. Bombę zrzucił w płytkich wodach zatoki Wassaw Sound, nieopodal ujścia rzeki Savannah, skąd miał nadzieję uda się ją odzyskać bez większych problemów. Pozbycie się zagrożenia przebiegło pomyślnie. Załoga nie dostrzegła śladów eksplozji po zrzuceniu bomby, a następnie dała radę posadzić maszynę i bezpiecznie wylądować w najbliższej bazie US Air Force.
Niestety odnalezienie bomby nie było takie proste, jak mogło się wydawać w momencie jej zrzutu. Mimo początkowych intensywnych poszukiwań, starania wojska nie przyniosły rezultatu i termonuklearne zagrożenie przeleżało spokojnie na morskim dnie 57 lat.

Uzupełnienie: Jak się okazało informacje o odnalezieniu tej bomby są mocno przesadzone. Bomba z Wassau Sound Bay oraz 10 innych „zgubionych” w trakcie Zimnej Wojny przez USA, wciąż uznawane są za nieodnalezione!

Źródła:
·        WWW.worldnewsdailyreport.com


Kanadyjscy nurkowie z rzekomą bombą H w wodach Wassau Sound


Najprawdopodobniej ta informacja jest fałszywką, bowiem jej źródło jest mniej więcej tak wiarygodne jak „Fakt” czy inny springerowski brukowiec. Nie znalazłem żadnego potwierdzenia, poza notatką w Wikipedii, która brzmi:

Katastrofa bombowca B-47 nad Tybee Island, to był incydent, który zdarzył się w dniu 5.II.1958 roku, w którym USAF utraciły 3,4 tonową bombę Mark-15 w wodach koło Tybee Island k./Savannah, GA. W czasie ćwiczenia, samolot myśliwski F-86 Sabre zderzył się z bombowcem B-47 mającym bombę wodorową na pokładzie. W celu ochrony załogi przed możliwym wybuchem po upadku na ziemię, bombę wyrzucono. Po kilku nieudanych próbach jej odnalezienia wyciągnięto wniosek, że spadła ona gdzieś w Wassaw Sound u wybrzeża Tybee Island.

Bombowiec B-47 wykonywał symulacyjną misję z Homestead AFB, FL. Miał on na pokładzie 3400-kilogramową bombę H. Około godziny 14:00 EDT myśliwiec F-86 zderzył się z bombowcem. Myśliwiec uderzył, kiedy pilot się katapultował. Uszkodzony B-47 pozostał w powietrzu, ale opadł na wysokość 5500 m, kiedy mjr Richardson odzyskał nad nim panowanie.

Załoga poprosiła o pozwolenie zrzucenia bomby w celu zredukowania masy samolotu i możliwości samorzutnej eksplozji bomby w czasie awaryjnego lądowania. Zezwolenie otrzymano i bombę zrzucono z wysokości 2200 m, kiedy samolot leciał z prędkością 370 km/h. Załoga maszyny nie dostrzegła eksplozji w momencie zetknięcia się bomby z wodą. Udało się im posadzić uszkodzony bombowiec w najbliższej Hunter AFB. Pilot – płk Howard Richardson dostał awans i DFC za ten wyczyn.

Niektóre źródła opisywały bombę jako w pełni funkcjonalną broń termojądrową, ale inne pisały, że nie była ona uzbrojona.[1] Gdyby miała zainstalowany zapalnik z plutonowej bomby atomowej, to byłaby ona całkowicie sprawna. Gdyby miała ona zamontowaną atrapę zapalnika, to nie byłaby w stanie eksplodować, ale wciąż mogłyby wybuchnąć jej konwencjonalne materiały wybuchowe. Czterometrowa bomba Mark-15 waży 3400 kg i nosi nr seryjny 47782. Zawiera ona 180 kg konwencjonalnego, miotającego materiału wybuchowego i wysoko wzbogacony uran. USAF zapewniają, że plutonowy zapalnik został z bomby usunięty przed startem B-47 do misji. Jak odnotowano w Komisji Energii Atomowej – „Formularz AL-569 tymczasowego rozbrojenia bomby (w celu manewrów)” podpisany przez dowódcę samolotu – bomba zawierała 75-kilogramowy ładunek ołowiany pozorujący zapalnik. Ale zgodnie z kongresowym oświadczeniem z 1966 roku, złozonym przez asystenta Sekretarza Obrony W. J. Howarda, bomba z Tybee Island była „uzbrojoną, bombą wodorową z działającym nuklearnym zapalnikiem”, i jedną z dwóch utraconych w tym czasie bomb wodorowych z plutonowym urządzeniem inicjującym. Niemniej jednak dokumenty ze studium USAF wskazują na to, że w lutym 1958 roku, próbne loty dyżurnych sił lotniczych (ze starszymi bombami Mark-15 na pokładach) nie miały zezwolenia na loty z uzbrojonymi bombami wodorowymi na pokładzie. Trwało to do czerwca 1958 roku.

Gdyby doszło do zdetonowania tego ładunku, całkowite zniszczenia przez kulę ognistą sięgałyby promienia 2 km, zaś promieniowanie termiczne powodowałoby oparzenia III stopnia na odległość 10-krotnie większą.

Od dnia 6.II.1958 roku, 2700. Dywizjon Utylizacyjny Amunicji i Materiałów Wybuchowych USAF oraz 100 ludzi z US Navy wyposażonych w ręczne sonary i detektory metalu przeszukiwało ten akwen. W dniu 16 kwietnia wojskowi ogłosili, ze poszukiwania były bezowocne. Na podstawie badań geologicznych Departament Energii Jądrowej oświadczył, że jak się uważa, bomba leży pogrzebana na jakieś 2-5 m grubej warstwie iłu na dnie Wassaw Sound.

W 2004 roku, ppłk rez. USAF Derek Duke oświadcza, że zredukował miejsce spadku bomby do małego obszaru o wielkości boiska do futbolu. Przemierzyli oni ten akwen swoją łodzią z licznikiem G-M na holu. Czterokrotnie udało się im namierzyć emisję promieniowania – co naniesiono na mapę i namierzono triangulacyjnie. Jednakże następne badania dowiodły, że chodziło o naturalne źródła promieniowania.
Do tej pory Departament Bogactw Naturalnych Georgii nie stwierdził żadnego nienaturalnego skażenia radioaktywnego w rejonie warstw wodonośnych Upper Floridan, a wszelkie odchyłki od normy były spowodowane obecnością piasków monacytowych, które są naturalnie radioaktywne.

Pewna satyryczna strona internetowa opublikowała w lutym 2015 roku story mówiącą o tym, że bomba ta została znaleziona przez kanadyjskich urlopowiczów, którzy tam nurkowali i że bomba została usunięta z tej zatoki. Ta kaczka dziennikarska została szeroko rozreklamowana przez lokalne media.  

Bomba Mark-15 o mocy 3,5 Mt


Tyle podaje amerykańska Wikipedia.


Fakt zatem pozostaje faktem – zagubiona przed pół wiekiem bomba wodorowa dalej pozostaje gdzieś na dnie oceanu, koroduje i może eksplodować w każdej chwili. Jej moc wynosi 3,5 Mt TNT. Ekologiczne skutki zdetonowania tej bomby byłyby okropne i porównywalne z katastrofą nuklearną w Czarnobylu.

Pozostaje jednak pytanie: gdzie jest ta bomba? Jeżeli wpadła w wody zatoki, to prędzej czy później zostałaby odnaleziona. A może jej tam po prostu – nie ma? Jeżeli tak, to gdzie znikła? Porwali ją Rosjanie, Chińczycy, gangsterzy, a może… Wodni Ludzie? W tym kontekście staje się zrozumiałe to, jak bardzo była pilnowana bomba z Palomares, zanim ją znaleziono na dnie Morza Śródziemnego i wydobyto.

Amerykanie utracili ogółem 10 ładunków nuklearnych o różnej konstrukcji i mocy, których NIGDY nie odnaleziono mimo intensywnych poszukiwań… I kto wie, czy w przypadku aktu nuklearnego terroryzmu nie dojdzie do sytuacji tak plastycznie opisanej przez Toma Clancy’ego w powieści „Suma wszystkich strachów”, w której amerykańska bomba atomowa, zgubiona przez Izraelczyków przerobiona na bombę wodorową przez wschodnioniemieckiego naukowca i rękami Arabów podłożona wysadza w powietrze połowę Denver (w powieści) czy Baltimore (w filmie Phila Aldena Robinsona z 2002 roku). To jest swoiste memento dla Ludzkości która rozpętała nuklearne szaleństwo…


Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©




[1] Bomba wodorowa składa się z nuklearnego zapalnika, jaką jest bomba atomowa wytwarzająca temperaturę i ciśnienie konieczne do „zapłonu” syntezy termojądrowej i ładunku zasadniczego: wodorku litu – LiH.