poniedziałek, 25 maja 2015

POWRÓT METANOGODZILLI (7)


Kamaishi, godz. 23:30 JST


- Przesłuchujecie te klony? – zapytałem – coś powiedziały?
- Tylko tyle, co sami wiedzieliśmy. Mieli was zabić i wrócić do swej bazy – odparł major krzywiąc się z dezaprobatą. – To tylko żołnierze, a właściwie faceci i facetki od brudnej roboty. Dowiedzieliśmy się tylko tyle, że dzisiaj ma nastąpić coś, co zmieni nasz świat, i taki tam propagandowy bełkot…
- A co ma zmienić świat?
- Tego nie wiedzą, ale to może mieć związek z tym, co oni wrzucali w głębiny Rowu Japońskiego.
- A co to było?
- Odpady, gruz i wypalone pręty z Fukushimy. Z tego, co wyliczamy jest tam tego pół tysiąca ton. Wszystko radioaktywne, jak jasny gwint. Kilka czy nawet kilkadziesiąt kilosiwertów na godzinę.
Zastanowiłem się.
- No to chyba nie będzie trudno przewidzieć, co będzie dalej? – rzekłem.
- Co pan chce przez to powiedzieć – zainteresował się major.
- To przecież oczywiste, majorze – odparłem – wystarczy jakaś torpeda w rodzaju HWT wystrzelona z okrętu nawodnego czy podwodnego, albo pocisk rakietowy klasy woda-głębina wodna, powietrze-głębina wodna czy nawet kosmos-głębina
Spojrzał na mnie z uznaniem.
- Ma pan rację, Robert-san – rzekł powoli. – A zatem trzeba będzie zamknąć przestrzeń wokół tego punktu w Rowie.
Sięgnął po walkie-talkie i przez dłuższą chwilę konferował z kimś po drugiej stronie. Skończył i spojrzał na mnie.
- Zaczyna się zabawa – rzekł – właśnie namierzono jakiś obiekt latający zmierzający po paraboli w stronę Japonii na wysokości stu dwudziestu kilometrów.


Pacyfik, godz. 23:49 JST


- Dziesięć minut do celu –  SS-Sturmbannführer von Altscher poprawił się w swym fotelu. Głos pilota spowodował przypływ adrenaliny. – Operacja zrzutu za trzydzieści sekund.
Rozejrzał się dyskretnie na boki. Obok niego siedzieli Brennecke i Winkler. Przed nim siedział pilot potężnego, podorbitalnego bombowca, który leciał z prędkością dziesięciu jednostek Macha, na wysokości ponad stu kilometrów.

Bombowiec w kształcie ogromnego trójkąta o długości sześćdziesięciu metrów był zbudowany w oparciu o konstrukcję stealth. Jego napęd stanowiły dwa silniki: odrzutowy i rakietowy pracujące na ciekły metan. To umożliwiało stutrzydziestotonowej maszynie na lot z prędkościami rzędu ośmiu kilometrów na sekundę, co pozwalało mu wyjść na niską orbitę i pokonać odległość Andy – Japonia w godzinę. W jego komorze bombowej spoczywała samosterująca bomba termojądrowa o mocy dwustu kiloton. Pilot miał ją po prostu wyrzucić o godzinie 23:50. Przez dziesięć minut miała lecieć lotem ślizgowym w kierunku wybrzeży Japonii, ale nad Rowem Japońskim miała zmienić kierunek i spaść wprost w dół, a następnie zanurzyć się w wodach Pacyfiku po to, by po kilkunastu minutach eksplodować nad złożami hydratów metanowych. I zatopionych tam radioaktywnych paskudztwach.

Plan zakładał skażenie wód Pacyfiku i jednocześnie wybuch złóż klatratów metanowych, które miały spowodować Apokalipsę: gigantyczne tsunami i skok radioaktywności wód północnego Pacyfiku. A do tego wzmożony efekt cieplarniany, spowodowany przedostaniem się do atmosfery co najmniej czterech bilionów ton metanu…  A dalej światowy kryzys i chaos, który miał spowodować koniec cywilizacji w postaci, jaką znamy. I właśnie wtedy z Andyjskiej Twierdzy na świat miały ruszyć grupy uderzeniowe przywracające nowe porządki. Porządki IV Rzeszy…


Kioto, sztab JXFSD, godz. 23:49 JST


- Co to jest? – tęgi mężczyzna o posturze zawodnika sumo w mundurze generała Japońskich Sił Samoobrony przed Obcymi Formami Życia wskazał na ekran monitora. – Czy to jest ten obiekt?
- Tak jest, panie generale – pułkownik Kawata służbiście skinął głową – mamy go już na celownikach naszego systemu AR, ale musimy czekać, aż wejdzie w jego zasięg.
- Czy nie da się zestrzelić tego przez nasze samoloty? – generał Orita zadał o pytanie tylko pro forma. Wiedział, że system AR miał swe ograniczenia. Obiekt leciał z prędkością 10 Ma, kursem niemal 280 stopni. No i na wysokości 100.000 metrów.
- To nie jest UFO? – zapytał znów generał.
- Nie, to jest jakiś samolot hipersoniczny – odparł Kawata – to coś w rodzaju maszyn S3 z Projektu 2025. Dawniej nazywano to Aurora i Uragan w rosyjskiej wersji. Wygląda na to, że to jest coś podobnego.
Orita znów wbił wzrok w monitor, na którym czerwony trójkącik zbliżał się powoli do brzegów Japonii.
Zastanowił się na moment.
- Nadać sygnał ostrzegawczy – rzekł. - Jeżeli nie zmieni kursu – rozwalić!  

- Panie generale! - jest kolejny meldunek od grupy majora Wazamiego, na trzeciej linii – głos oficera dyżurnego zabrzmiał w sali operacyjnej sztabu jak seria wystrzałów.
Orita sięgnął po słuchawek i wcisnął przycisk.
- Słucham cię Wazami, co masz dla mnie? – rzucił w mikrofon.
- Generale, sugeruję, by zestrzelić to, co leci na nas z kierunku Ameryki Łacińskiej – to coś najprawdopodobniej spowoduje wybuch klatratów metanowych. To może być rakieta…
- …to nie jest rakieta – Orita wpadł mu w słowo – bo jest za duże, to raczej jakiś samolot. Jest bardzo szybki.
- No to trzeba go zestrzelić, bo to może być ten bombowiec… – odparł Wazami.
Orita westchnął. Musiał natychmiast podjąć decyzję. Podniósł oczy i ujrzał wbite w siebie dwadzieścia spojrzeń swych podwładnych i współpracowników.

- Pułkowniku Kawata, czerwony alarm dla Systemu AR – rzekł spokojnym głosem – procedury do przechwycenia i unieszkodliwienia celu.
- Tak jest, generale – odpowiedział tamten – procedury do zestrzelenia!

Ludzie pochylili się nad monitorami swoich komputerów. 

CDN.