czwartek, 22 października 2015

Czy wyspa Santoryn była Atlantydą?

Lokalizacja Krety i Thery na Morzu Śródziemnym


Olga Strogowa


Na średniowiecznych europejskich mapach, kosmografowie umieszczali wschód nie po prawej stronie, ale od góry – gdzie dzisiaj mamy geograficzną północ. To było związane z tym, że zgodnie z biblijnym podaniem – na wschodzie znajdował się Raj.

- Gdzie znajdowała się legendarna Atlantyda?
- Oczywiście że na Oceanie Atlantyckim – być może tak właśnie odpowie na to pytanie wielu naszych Czytelników. – Dlatego właśnie tak się on nazywa: Atlantycki. No, ale w Oceanie Atlantyckim jak dotąd śladów Atlantydy nie znaleziono, to nie ma niczego dziwnego – ocean jest ogromny i bardzo głęboki.

A może być tak, że śladów Atlantydy w Atlantyku nie znaleziono dlatego, że jej tam po prostu… nigdy nie było?


Kreta - wykopaliska kultury minojskiej


Co wiemy o Atlantydzie?


Za jedyne wiarygodne źródło wiedzy o Atlantydzie uważa się „Dialogi” Arystoklesa Ateńczyka vel Platona (427 – 347 p.n.e.). W dialogach „Timaios” i „Kritias” Platon przekazuje opowiadanie innego ateńskiego mędrca-filozofa Solona (635 – 560 p.n.e.), któremu egipscy kapłani opowiedzieli o wielkiej cywilizacji po tamtej (atlantyckiej) stronie Słupów Heraklesa, która powstała w niepamiętnych czasach, o wiele wcześniej niż egipska i grecka.

Słupami Heraklesa Grecy nazywali Gibraltar, zaś tajemnicze państwo nosiło imię Atlantydy, na cześć syna boga mórz Posejdona  i ziemskiej kobiety KleitoAtlanta czy też Atlasa. Platon opisuje dokładnie przyrodę i geografię wyspy, nazwy jej gór i rzek, miast, portów i świątyń, roślinny i zwierzęcy świat, i – rzecz jasna – ustrój państwa pod rządami królów wywodzących swój ród od Posejdona.

Co zaś się tyczy konkretnego miejsca położenia tajemniczej wyspy, to tutaj Platon ogranicza się tylko do stwierdzenia, na podstawie którego Atlantydy szukano „po tamtej stronie Słupów Heraklesa” tzn. nie na Morzu Śródziemnym, ale na Oceanie Atlantyckim. Poza tym rzecz jasna nazwa Oceanu Atlantyckiego też odegrała swoją rolę.

W „Dialogach” nie ma żadnych konkretnych wskazówek, co do czasu zagłady Atlantydy. Powiedziano jedynie, że: kiedy przyszła pora na straszliwe trzęsienia ziemi i powodzi, za jedną straszną dobę… Atlantyda znikła pogrążywszy się w głębinie Do dziś dnia nie wiadomo, jakie to silne trzęsienie ziemi i powódź nawiedziła jakiś zakątek świata, zrodziwszy mnóstwo legend, które egipscy kapłani mogli powiązać z zagładą Atlantydy.



Wyspa Santoryn/Santorini/Thera


Szukajcie w Morzu Śródziemnym?


W Oceanie Atlantyckim Atlantydy szukało wielu badaczy w ciągu wielu lat  i wszystko bezskutecznie. Niektórzy z nich, w tym nasi rodacy, doszli do wniosku, że jej w Oceanie Atlantyckim po prostu – nie ma.

Jeszcze w 1854 roku, rosyjski minister oświecenia narodowego A. S. Norow w swej książce pt. „Issliedowania ob Atłantidie” zacytował bardzo ciekawą argumentację w celu wsparcia tezy, że Atlantydy należy szukać na Morzu Śródziemnym.

Norow powołuje się na Pliniusza Starszego (23 – 79) i niektóre arabskie kroniki twierdzące, że dawniej Cypr stanowił jedną całość z Syrią, a wyspą stał się wskutek silnego trzęsienia ziemi i pogrążenia się w wodę znacznej części lądu. Uczony odsłania przy tym dostępne w jego czasach interpretacje tekstu Platona, w których opowiadanie o Atlantydzie pochodzi z trzeciej ręki, tzn. poprzez Solona od kapłanów egipskich. Ci ostatni – jak uważa Norow – nazywali Morze Śródziemne – Atlantyckim, wszak na zachód od Egiptu – w Berberii- znajdują się góry Atlasu. Poza tym Solon w swym opowiadaniu używa słowa „pelagos” (morze) a nie „okeanos” (ocean) co oznacza, że mowa tu o morzu a nie oceanie.


Amicus Plato, sed magis amica verita est


A jak sie ma sprawa z konkretną lokalizacją podana przez Platona – z tamtej strony Słupów Heraklesa? Norow odpowiada na to pytanie. Ci Grecy – Solon i Platon – rozumieli pod pojęciem Słupy Herkulesa oczywiście Gibraltar, ale z drugiej strony mogli tak nazwać każdą dowolną cieśninę. Według rosyjskiego uczonego, mógł to być równie dobrze Bosfor.

Wskutek tego atlantolodzy znajdywali coraz to nowsze argumenty popierające śródziemnomorską teorię – w tej liczbie ci, którzy dokładnie przeczytali relację Platona.

To, że wraz z Atlantydami zginęła armia Praateńczyków – przodków współczesnych Platonowi Greków – mówi o tym, że Atlantyda nie znajdowała się aż tak daleko od Grecji. Ponadto, wiele wysp Morza Śródziemnego odpowiada swym opisem, opisowi podanemu przez Platona.

W 1897 roku, A. P. Karnorżickij (znowu Rosjanin!) w swym artykule pt. „Atłantida” określił jej położenie geograficzne: pomiędzy Azją Mniejszą, Syrią, Libią i Helladą. A już w trzy lata później, Anglik Arthur Evans odkrył na wyspie Krecie ślady dawnej, prehelleńskiej cywilizacji – legendarny Labirynt króla Minosa. Ten fakt stał się punktem zwrotnym w historii poszukiwań śródziemnomorskiej Atlantydy.


Wyspa Santorini jest pozostałością po wulkanie, którego wybuch w 1628 r. p.n.e. był porównywalny z wybuchem Krakatau w 1883 roku


Czyżby Kreta?


Jak się wkrótce okazało, Kreta pasowała do wszystkich parametrów. Podnoszące się z morza strome, ostre skały; kolor kamieni, gorące źródła i inne przejawy aktywności powulkanicznej; no i na koniec tauromachia – kult świętych byków (Tauromachia to bardziej kultowa walka z bykami – uwaga tłum.) u dawnych Kreteńczyków – a wszystko to w zgodzie z opisaniami Platona. I co najważniejsze – historia tragicznej zagłady całej kreteńsko-minojskiej cywilizacji zmytej 3600 lat temu przez ogromną falę od wulkanicznego trzęsienia ziemi, które miało miejsce na jednej z wysp w archipelagu Cyklad.

Tak, Atlantyda znajdowała się na Wschodnim Morzu Śródziemnym – to była Kreta i otaczające ja wyspy w czasach panowania i rozkwitu dynastii Minosa – kategorycznie oświadczył w 1909 roku Amerykanin K. T. Frost.

Jacques Yves Cousteau


Jacques Yves Cousteau – “Atlantyda to Santorini”


Od tego czasu upłynęło już ponad 100 lat. W poszukiwaniu Atlantydy na Morzu Śródziemnym prowadzone są prace na samej Krecie, a także na otaczającym ja dnie morskim. Na temat tych poszukiwań napisano całe książki i nakręcono filmy, a w szczególności dokumentalna drama BBC pt. „Atlantyda: Koniec świata, narodziny legendy” (2011) i film „Odyseja Jacquesa Cousteau – W poszukiwaniach Atlantydy” (1978).

Niestety, żadnych poważnych i definitywnych dowodów na istnienie Atlantydy – które by wskazywały na nią jako cywilizację minojską – nie znaleziono.

Na początku lat 80. XX wieku, Jacques Yves Cousteau wyprawił się by znaleźć te dowody przy północnych wybrzeżach Krety i do głównego winowajcy wydarzeń sprzed 3600 lat – na wulkaniczną wyspę Santoryn.

To właśnie tam, u brzegów najbardziej na południe wysuniętej wyspy archipelagu Cyklad, Cousteau miał nadzieję znaleźć ślady zatopionej Atlantydy. Pomimo tego, że Santoryn wydaje się być sterczącą ponad wodę fragmentem wybuchłego wulkanu, jest on tak pięknym i niezwykłym, że w to po prostu chce się wierzyć!







Widok na wulkaniczne wyspy Palea i Nea Kameni wewnątrz kaldery Santorini oraz na ocalałe obrzeża kaldery - widać doskonale warstwy lawy i tefry powstałe wskutek kolejnych wybuchów wulkanu...


Czarna perła Morza Egejskiego


Ciemnoszary, niemal czarny masyw góry zwieńczał nieduży, ale ładny wieniec biało niebieskich domów i kościółkiem przyczepione ciasno do stoku góry jak ostrygi. Ciemna szarość, to odcień starego wulkanicznego popiołu jest tu podstawowym kolorem. U podnóża gór są plaże, ale kolor piasku też ciemnoszary, pokrywający skórę cienkim, nie od razu zmywalnym nalotem.

Na Santorynie/Therze jest mało płaskich powierzchni. Tak mało, że pas miejscowego lotniska biegnie niemal równolegle do plaży, a samoloty startują i lądują literalnie nad głowami plażowiczów.

Pancerz z pokrywy lawowej pokryty jest cienką warstwą silnie zmineralizowanej gleby, dzięki czemu na wyspie rosną niezwykłej urody rośliny – np. bardzo duże, śnieżnobiałe bakłażany albo stokrotki o wielkości spodeczków do herbaty!

Na Santorynie wiosną i jesienią są przecudnej urody zachody słońca, o wszystkich odcieniach czerwieni, oranżu i purpury – a czasami z jakiejś niejasnej meteorologicznej przyczyny także jasnozielonego koloru (tzw. zjawisko zielonego promienia – przyp. tłum.)

Patrząc z góry w krystalicznie błękitne, przeczyste zwierciadło wewnętrznej laguny, wdychając suche i nieco gorzkie od wulkanicznych ekshalacji powietrze, łatwo można sobie wyobrazić, jak całkiem niedawno bo wszystkiego 4000 lat temu była tutaj metropolia zamieszkała przez złotowłosych, spalonych słońcem potomków Posejdona. Wydawałoby się, zajrzeć pod warstwę popiołu  dojrzy się skały Posejdona – i oto one – ruiny legendarnego Miasta Stu Złotych Bram, z tajemniczymi inskrypcjami i wizerunkami nieznanych potworów morskich.

Jacques Yves Cousteau nie znalazł Atlantydy u brzegów Santorynu. W tym czasie miał już siedemdziesiątkę i nie starczyło mu na to ani sił, ani czasu. Ale tak czy inaczej, nie zrezygnował z tej swej idei i polecił prowadzenie poszukiwań swoim uczniom i współpracownikom.

Tak więc przepiękny i zagadkowy Santoryn czeka – nie tylko na ochających i achających z zachwytu turystów, ale na nowe pokolenie atlantologów.




Santoryn to raj dla turystów przyciąganych przez niezwykłą urodę tego miejsca na Ziemi... 


Moje 3 grosze


Sprawa istnienia Atlantydy jest szczególnie bliska memu sercu, jako że wszystko zaczęło się od przeczytania w wieku lat ośmiu czy dziewięciu powieści Marii Kann – „Błękitna planeta” (Warszawa 1964), w której daleki potomek Atlantów zamieszkujących planety krążące wokół słońca τ-Ceti odległego od nas o 11,8 ly przylatuje na Ziemię i przypomina nam o istnieniu swej wielkiej ojczyzny. Książkę zaczytałem „na śmierć”, ale warto było, bo od tego czasu czytałem wszystko, co dotyczyło Atlantydy, Kosmitów, lotów kosmicznych, itd. itp. - co przełożyło się na oceny z przedmiotów ścisłych, poza matematyką, która mi za bardzo „nie szła”…

Czy Atlantyda to Kraina Keftiu czyli Kreta? Nie sądzę. Podobnie jak Mika Valtari w powieści „Egipcjanin Sinuhe” uważam, że minojska Kreta była potężnym państwem, mocarstwem wyspiarskim sprawującym kontrolę nad znacznymi akwenami Morza Śródziemnego i jego archipelagami. Owszem, pod pewnymi względami przypominała Atlantydę, ale nią nie była. No i Atlantyda została zmieciona przez kataklizm ok. 12.000 lat temu, kiedy odblokowany przez nią ciepły Golfstrom zaczął podgryzać lodowy pancerz ostatniego zlodowacenia Vislan-Würm w Europie i Wisconsin w Ameryce Pn. Dzięki temu około 7000 lat temu powstał nasz Bałtyk, na brzegach i w głębinach którego znajdują się ślady dziwnych konstrukcji,  zaś Kreta…

Potężna erupcja na Santorynie miała miejsce roku 1628 p.n.e. i miała siłę 6-7°VEI. Chmura pylistej tefry wzniosła się na 30 km, zaś huk eksplozji słyszano w odległości 1000 km od epicentrum. Fala tsunami o wysokości kilkuset metrów zmyła wybrzeża wschodniej części Morza Śródziemnego pociągając za sobą tysiące ofiar. To właśnie to zjawisko najprawdopodobniej stoi za opisanymi w Biblii plagami egipskimi – zob. Wj 7,14 – Wj 12,33. Ktoś powie, że nie ma żadnych relacji o tych wydarzeniach. Ależ są! – i to właśnie w Księdze Wyjścia. W Grecji nie wspomina się o tym właśnie dlatego, że nie miał kto tego wspominać. Ci, którzy widzieli te zjawiska – zginęli w kataklizmie przez niego wywołanym…    

Atlantyda znajdowała się na Oceanie Atlantyckim i to w lokalizacji platońskiej – za Słupami Heraklesa. Dzisiaj, dzięki skanowaniu dna oceanicznego odkrywamy coraz więcej dziwnych formacji znajdujących się na dnie Atlantyku, a które przywodzą na myśl zatopione miasta i inne ślady ludzkiej działalności. Opisy Platona wskazują na to, że mógł to być wydźwignięty przez tzw. „gorący punkt” fragment dna morskiego, który po jego zniknięciu lub przesunięciu się, zapadł się z powrotem w wody oceanu. Dokładnie to samo stałoby się z Hawajami, Islandią, Azorami czy Galapagos, które właśnie stoją na takich „gorących punktach”. W przypadku Atlantydy doszło jeszcze do superwybuchu o mocy 8°VEI – czyli zjawiska, które miało miejsce 70.000 lat temu superwulkanu Toba na Sumatrze, czy Taupo na Nowej Zelandii 26.000 lat temu. Nie zapominajmy, że grożą nam w tej chwili supererupcje Yellowstone w USA, Campi di Flegrei we Włoszech oraz w mniejszym stopniu Laacher See w Niemczech. Każda z nich stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla naszej cywilizacji i ich (jak uważam) należy obawiać się bardziej, niż asteroidów.


Tekst – „Tajny XX wieka”, nr 15/2015, ss. 12-13
Ilustracje – „Tajny XX wieka", Internet

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©