niedziela, 3 stycznia 2016

Teatr cieni Führera

"Autentyczny" Hitler w czasie Parteitagu


Wiktor Swietłanin


Igrzyska Olimpijskie w lecie 1936 roku w Berlinie powinny były pokazać całemu światu przewodnictwo i wyższość rasy aryjskiej. Plany te zniweczył amerykański czarnoskóry sportowiec Jesse Owens zdobywając cztery złote medale.

Według oficjalnej wersji, śmierć Adolfa Hitlera nastąpiła w dniu 30.IV.1945 roku w podziemnym bunkrze, znajdującym się pod Kancelarią Rzeszy na Wilhelmstrasse 77. Ale czy znalezione zwłoki były rzeczywiście zwłokami Hitlera? To jest pytanie, które do dziś dnia nie daje spokoju historykom i śledczym. Z powodu silnego zwęglenia trupa można było tylko powiedzieć, że były to zwłoki człowieka o wieku 50-60 lat.


Operacja „Archiwum”


Nie ma się co dziwić, że przez cały szereg lat pojawiały się doniesienia o tym, że Führera widziano i rozpoznano – już to w Ameryce Południowej, już to w Hiszpanii czy nawet w Japonii.

Ktoś powie: o czym tu gadać? Przecież w naszych czasach istnieje coś takiego, jak ekspertyza genetyczna. Wystarczy wykopać resztki i wykonać analizę, i co z tego wyniknie.

Jednakże to jest niemożliwe.

W marcu 1970 roku, pod kierownictwem ówczesnego przewodniczącego KGB Jurija Andropowa została przeprowadzona sekretna operacja pod kryptonimem „Archiwum”, z konkretnie postawionym zadaniem: wydobyć i fizycznie unicestwić szczątki pochowanych w dniu 21.II.1946 roku w Magdeburgu (Saksonia-Anhalt), w miasteczku wojskowym, na ulicy Westendstrasse, obok domu nr 36, przestępców wojennych. Zgodnie z zachowanymi w archiwum dokumentami, szczątki te zniszczono spalając je w ognisku, zaś popioły wrzucono do rzeki Biederitz.

Sobowtór Hitlera i sobowtór Blondi


Najbardziej podobny sobowtór


Z zachowanej dokumentacji wynika, że Führer miał kilku sobowtórów. Najbardziej podobnym do niego był ponoć niejaki Gustaw Weller, który wyglądał dokładnie jak kopia Hitlera. Do 1942 roku, Weller pracował w zakładzie poligraficznym w Breslau/Wrocławiu, skąd wpadł pod parasol ochronny szefa Gestapo – SS-Gruppenführera Heinricha Müllera. Weller okazał się być dalszym krewnym Hitlera (choć nie wiedział o tym) i też urodził się w Austrii. Ten sobowtór był nieco niższym od dyktatora i nieco grubszym, zaś w przeciwieństwie do lidera NSDAP miał nałóg palenia. Wedle wspomnień Müllera (opublikowanymi w latach 90. w USA, choć przez wielu uważanych za literacką mistyfikację), kiedy „przyszło mu popracować”, to odzwyczaił się palenia, odchudził się i przyjąć gesty i maniery Führera. Niedostatek wzrostu kompensowały buty na grubej podeszwie.

Müller już w 1942 roku zaproponował w celach bezpieczeństwa użycie Gustawa Wellera do niektórych przedsięwzięć, ale Hitlerowi ten pomysł się nie spodobał. Sobowtór zaczął podmieniać Führera dopiero po zamachu płk von Stauffenberga w dniu 20.VII.1944 roku.

Po raz pierwszy, tytułem testu, Weller zastąpił Hitlera w czasie jego tradycyjnego spaceru z psem. Takie spacery miały miejsce każdego dnia, więc nikogo to nie zdziwiło, że z bunkra wyszedł Hitler z owczarkiem, suką Blondi, a powrócił sobowtór z podobnym do niej owczarkiem.

Drugi raz w charakterze obiektu do testu stał się były sekretarz Führera. Weller wezwał go do sypialni Hitlera i dał mu polecenie do wykonania. Potem zza portiery wyszedł autentyczny Hitler i też dał mu polecenie sprzeczne z pierwszym. Biedny sekretarz zgłupiał widząc przed sobą dwóch wodzów i nie wiedział, co robić. A do tego każdy z Hitlerów wycelował w drugiego pistolet i twierdził, że to on i tylko on jest tym prawdziwym…

Potem Weller przyznał się, że to on jest sobowtórem, a prawdziwy Hitler zrugał sekretarza za to, że był gotów wykonać polecenie samozwańca. Potem Führer pokazał sekretarzowi różnice pomiędzy nim a jego sobowtórem, a które powinien był on zauważyć.

Hitler i jego bonzowie: Ribbentrop, Goering i Bormann


Całkiem inny Hitler


Wielu świadków twierdziło, że po 20.IV.1945 roku, fizyczny i moralny stan Hitlera znacznie się pogorszył. Jego mowa stała się bełkotliwa i bez sensu, często zawodziła go pamięć (którą miał fenomenalną – jak twierdzili jego najbliżsi współpracownicy) i co najważniejsze – zmienił się jego charakter pisma. Stwierdzenia te pozwalają na założenie, że po 20 kwietnia w bunkrze znajdował się już nie Hitler, ale jego sobowtór Gustaw Weller. Próbując ukryć różnicę w życiowych przyzwyczajeniach i stereotypach, symulował utratę pamięci i zaburzenia mowy.

Dowodzi tego epizod, kiedy 24 kwietnia, do bunkra przybył generał artylerii, Generalleutnant Helmuth Weidling, którego Führer kazał rozstrzelać za cofnięcie się bez rozkazu. Generał wszedł do bunkra, już przygotowany na najgorsze, ale nawet nie zdążył niczego powiedzieć, bo Hitler nieoczekiwanie poklepał go po ramieniu i mianował komendantem Berlina. Wedle zeznań Weidlinga, Führer znający go osobiście nieoczekiwanie wziął go za kogoś innego i zrozumiawszy to pod koniec rozmowy stwierdził – „ja zapamiętuję nazwiska – ale nie pamiętam twarzy”.

To oznacza, że w bunkrze zamiast Hitlera generała przyjął jego sobowtór, którego już nie zmieniono do inscenizacji śmierci dyktatora.

Według niektórych wersji wydarzeń, podmianą kierowali SS-Obergruppenführer Martin Bormann i Müller. W dniu 22 kwietnia, o około wpół do dziewiątej rano, dyktator jak to miał w zwyczaju poszedł do ogrodu pospacerować ze swym owczarkiem Blondi. Tam spotkał go Müller. Führer podziękował szefowi Gestapo za służbę, wyraził nadzieję na szybkie spotkanie, potem wsiadł do samochodu i odjechał. Zaś po kilku minutach ludzie Müllera przyprowadzili nowego Hitlera i nową Blondi. Po tym wszystkim osobisty kamerdyner Hitlera – SS-Obersturmbannführer Heinz Linge jakoby powiedział: „Gospodarz wyjechał i to na zawsze”. A dowódca ochrony Führera SS-Gruppenführer Johann Rattenhuber dodał: „Führer nas opuścił. Teraz mamy nowego Führera” – i mowa była oczywiście o sobowtórze Hitlera.


Żołnierze radzieccy nad zwłokami sobowtórów Hitlera i Ewy Braun

Samobójstwo nowożeńców


Jak wiadomo, w dniu 30 kwietnia, niedługo przed samobójstwem, miała miejsce sławetna ceremonia zaślubin Adolfa Hitlera z Ewą Braun. Ale, jak uważa wielu historyków, w bunkrze znajdowały się już sobowtóry Hitlera i Ewy. Nie znamy nazwiska dublerki Ewy Braun, wszystkie jej dokumenty zostały zniszczone, ale fizyczne podobieństwo obu kobiet – według świadków – było porażające.

Jeżeli wszystko poszło tak jak powyżej, to – kiedy Hitler i Ewa uciekali – ich sobowtóry zajęły ich miejsce w bunkrze. Bormann rozgrywał swój spektakl przez kilka dni, póki nie przekonał się, że Hitlerowie są bezpieczni. Potem nastąpił drugi „spektakl” pt. „Samobójstwo nowożeńców” – pseudo-Führera i jego młodej żony.

Według zeznań świadków, obraz samobójstwa Hitlera wyglądał następująco: 30 kwietnia o godzinie 15:30, Führer pożegnał się ze wszystkimi, którzy przebywali w bunkrze. Ochrona opuściła pomieszczenie, adiutant Hitlera SS-Sturmbannführer Otto Günsche stał przy drzwiach wiodących z korytarza do pomieszczenia. Osobisty kamerdyner Führera Linge poszedł do bufetu. To właśnie on poczuł zapach spalonego prochu (bufet był połączony z pomieszczeniami Hitlera szybem wentylacyjnym) i powiedział o tym Bormannowi. Wraz z Bormannem wszedł do gabinetu i zobaczyli Führera i Ewę Braun siedzących na sofie bez oznak życia. Na prawej skroni Hitlera Linge zauważył otwór wejściowy po kuli. Wprawdzie później Linge przyznał, że: „Prawdę powiedziawszy nie wiem na pewno, czy to rana od kuli – tą czerwoną plamę mogli narysować…”

Esesmani wynieśli trupy do ogrodu i położyli na ziemię. Günsche oblał je benzyną z przygotowanych wcześniej kanistrów i podpalił. Wcześniej Hitler kazał spalić swego trupa, bowiem obawiał się, że jego zwłoki wystawiałoby w panopticum.

Tak więc martwego Hitlera widział tylko Bormann i Linge – pozostali widzieli tylko ciała nowożeńców owinięte w szare koce. Także Günsche twierdził, że poznał Hitlera tylko po butach, które on zawsze nosił.


Dwa trupy


Ale najważniejsze – trup „Hitlera” nie był jedynym! Było ich co najmniej dwa!
Pierwsze ciało odnalazła grupa funkcjonariuszy SMIERSZ-u dowodzona przez ppłk Iwana Klimienko w ogrodzie Kancelarii Rzeszy. Były to szczątki zastrzelonego, ale nie całkiem spalonego Gustawa Wellera. Sądząc ze wszystkiego, pochowano go właśnie tak, by żołnierze nieprzyjaciela mogli go łatwo znaleźć. Sam Weller do ostatniej minuty nie zdawał sobie sprawy z szybkiej śmierci, licząc na dalsze granie swej roli fałszywego wodza na użytek Sprzymierzonych, póki prawdziwy Hitler nie ukryje się w bezpiecznym miejscu. Ale żywym tego pseudo-Führera nikt nie zamierzał zostawiać – przecież w takim przypadku Alianci nigdy by nie przerwali poszukiwań prawdziwego Hitlera. Sobowtóra zastrzelono z pistoletu Walther w środek głowy.

Badając dokładnie szczątki eksperci zauważyli pewne niespójności, np. na nogach zabitego były dziurawe skarpetki – Hitler z całą pewnością nie nosiłby takich. Poza tym ludzie blisko znający Hitlera mówili o różnicach w budowie uszu – które jak wiadomo – u każdego człowieka są różne jak odciski linii papilarnych.

Stalin, dowiedziawszy się o znalezieniu sobowtóra, z początku kazał zniszczyć zwłoki, ale szybko to przemyślał i przewieziono je do Moskwy w skrzyni z lodem. Potem je spalono w moskiewskim krematorium.

To znaczy, że Gustawa Wellera zastrzelono po to, by zaplątać tropy i zmylić ślady. Właśnie jego znaleziono wpółspalonego z pocerowanymi skarpetkami.
No, ale w takim razie kogo zastrzelono i spalono w kocach? Czyje zwłoki znaleziono 4 maja w leju po bombie lotniczej – wraz z ciałem prawdziwej czy fałszywej Ewy Braun?

Są na to dwie hipotezy: według pierwszej z nich zwłoki należały do drugiego sobowtóra Hitlera – Klausa Buschtera, którego trzymano właśnie na taki wypadek i którego nikt nie znał. Jemu to właśnie wstawiono protezy zębowe identyczne z protezami Hitlera (ustalając tożsamość zwłok w pierwszym rzędzie porównano uzębienie trupów z kartami dentystycznymi ich osobistego stomatologa dr Heizermana).

Według drugiej hipotezy – zabito prawdziwego Hitlera, zaś jego sobowtóra Bormann wysłał do Ameryki Południowej w celu prowadzeniu dalszej gry politycznej – wszak Führer jako człowiek numer jeden w Reichu mógł żyć na szczególnych prawach i nie przeszkadzać człowiekowi numer dwa…


Moje 3 grosze


Ostatnio w TV na kanale NGC i History wyemitowano film dokumentalny pt. „Polowanie na Hitlera”, w którym dwóch historyków przeprowadza dochodzenie w sprawie udanej ucieczki Adolfa Hitlera z płonącego Berlina samolotem do Hiszpanii, a potem U-bootem z Vigo via Wyspy Kanaryjskie do San Antonio Oeste w Argentynie. Okazuje się, że coś takiego było całkowicie możliwe przy pomocy Kościoła rzymsko-katolickiego – tzw. szlakiem klasztorów, którym wyekspediowano z Rzeszy do Ameryki Pd., Bliski i Daleki Wschód, Australii i USA kilka tysięcy esesmanów – w tym wielu zbrodniarzy wojennych. Patrząc na to w ten sposób, w świetle dokumentów FBI, którymi posługują się obaj badacze, wydaje się całkiem możliwe, że Hitler zdołał zbiec do Argentyny.

Jest jeszcze jedna rzecz mówiąca in plus hipotetycznej ucieczki Hitlera do Ameryki Południowej – jak twierdzą Rosjanie, KGB poszukiwał Führera na tym kontynencie jeszcze w latach 80. XX wieku, czyli do jego możliwego biologicznego końca. Czy znaleźli? Trudno powiedzieć. Być może agenci KGB poznali prawdę o losach prawdziwego Hitlera i utrzymywali ją w sekrecie przed światem i przede wszystkim własnym narodem, bo chcieli by ich zwycięstwo – którego odmówić im nie można – było pełne i kompletne. Dlatego też prawdę o tym możemy poznać dopiero teraz.
Hitler uciekł i wymknął się sprawiedliwości, ale hitleryzm został osądzony tak czy tak. Niestety – brunatna hydra znów podnosi swe łby coraz śmielej, chociaż z innej strony – a w Europie znów zaczyna pachnieć prochem…   
  

Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 25/2015, ss.14-15
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©