piątek, 1 lipca 2016

„Czarny Książę”: wysłannik z innej planety?



Tajemniczy Czarny Książę sfotografowany z pokładu MSK/ISS


Andriej Lieszukonskij 


W 1958 roku, amerykański astronom-amator Steve Slayton zaobserwował na niebie dziwny obiekt poruszający się po wokółziemskiej orbicie. Przemieszczał się on po złożonej trajektorii. Po kilku dniach obserwacji astronom zrozumiał, że to ciało niebieskie ma sztuczne pochodzenie!


A czyjżeś ty?


Steve wyliczył, że obiekt ten ma ok. 10 m średnicy  i porusza się z niezwykłą prędkością. Obiekt ten widocznym był tylko na tle tarczy Księżyca i on znikał, kiedy tylko doleciał do skraju tarczy naszego naturalnego satelity. Astronom odważnie założył, że obiekt ten ma czarny kolor i dlatego właśnie nie można go zaobserwować na tle czarnego nieba. Tym niemniej udało mu się wyliczyć orbitę zagadkowego kosmicznego dziwaka. Steve zdołał jeszcze kilka razy „uchwycić” go przy pomocy swego teleskopu. Pomyślawszy, uczony doszedł do wniosku, że obserwował sztucznego satelitę Ziemi. 

Stało się to światową sensacją.
- Kto wystrzelił nowego Sputnika? – krzyczały nagłówki gazet. Ale nikt w ZSRR czy USA (gdzie już nauczono się umieszczać obiekty na orbicie) nie przyznał się do tego, że odkryty przez Steve’a obiekt należy do nich. Inne kraje jeszcze nie posiadały technologii kosmicznych. Można było założyć, że radzieccy albo amerykańscy specjaliści coś tam przemilczają, gdyby nie jedno, małe „ale”. Obiekt poruszał się naprzeciw obrotowi Ziemi (tzn. ze wschodu na zachód – przyp. tłum.), a w tym czasie rakiety nośne wypuszczano w odwrotnym kierunku, aby otrzymać dodatkową prędkość przy starcie. (Chodzi o to, że wykorzystywano obrót Ziemi dookoła swej osi – jej prędkość obrotowa sumowała się z prędkością rakiety i był to oszczędniejszy sposób wystrzeliwania obiektów na orbitę – przyp. tłum.)

W rezultacie tego, specjaliści z NASA oświadczyli, że Slayton po prostu pomylił się i wziął za sztucznego satelitę zwyczajny meteoryt, który przelatywał właśnie obok Ziemi. Temat wkrótce zszedł z pierwszych stron gazet i magazynów. I chociaż od czasu do czasu astronomowie-amatorzy obserwowali obiekt przez swe teleskopy, dziennikarzy w pełni zadowoliło „wyjaśnienie” podane przez specjalistów z NASA i amerykańskich wojskowych: To po prostu meteoryt.


Imię dla nowoodkrytego


Jednakże w 1974 roku, obiekt ten otrzymał swe imię. Radziecki pisarz-fantasta Aleksander Pietrowicz Kazancew zainteresowany obserwacją Steve’a Slaytona, o której wyczytał z zagranicznej prasie, w swej powieści „Faetianie” (lub „Faetończycy”, „Mieszkańcy Faetona” – hipotetycznej planety Faeton krążącej ongi pomiędzy Marsem a Jowiszem, a której rozpad wskutek wojny termojądrowej pomiędzy tamecznymi mieszkańcami spowodował powstanie Pasa Asteroidów; zob. także - http://wszechocean.blogspot.com/2014/07/teoria-paleokontaktow-narodzia-sie-w.html – przyp. tłum.) opisał sztucznego satelitę Kosmitów Czarny Książę obracającego się wokół Ziemi i wysyłającego na nią sygnały radiowe. Powieść cieszyła się uznaniem, także za granicą. I właśnie potem nazwa Czarny Książę przywarła na mur-beton do tajemniczego satelity.
A w kilka lat później, radzieccy radiofizycy, testujący superczułą aparaturę, odkryli na orbicie wokółziemskiej jakiś obiekt, mający ok. 10 m średnicy. Obiekt ten miał temperaturę powierzchni ok. 200°C i bardzo słabo odbijał sygnały radiowe. Zostało wysunięte przypuszczenie, że to jest Czarny Książę, który jest pokryty specjalną farbą absorbującą fale radiowe. Czy przypadkiem nie mogłoby chodzić o naturalny, a nie sztuczny obiekt? 

Niestety, dokładnie zbadać tego obiektu nie udało się do dziś dnia. Czarny Książę znika z orbity, na której – jakby się to wydawało – powinien on się znajdować i nie łapią go radiolokatory. Kosmonautom z pokładu MSK/ISS udało się zrobić kilka zdjęć dziwnego obiektu pomalowanego na ciemne kolory, który teoretycznie mógłby być Czarnym Księciem. Ale ta tajemnica nie została wyjaśniona do dziś dnia.

Astronauci amerykańscy na pokładzie MSK/ISS


I tylko hipotezy…


Powiem teraz o kilku hipotezach związanych z Czarnym Księciem

Może najbardziej popularna wśród luminarzy nauki głosi, że nie ma żadnego tajemniczego obiektu. Za każdym razem za Czarnego Księcia bierze się już to meteory już to kosmiczne śmieci. Resztę dopisuje fantazja.
Stronnicy istnienia pozaziemskiego Rozumu twierdzą, że Czarny Książę, to kosmiczna sonda Pozaziemian, którą wysłano w celu obserwacji Ziemi albo w celu nawiązania kontaktu z Ludzkością. Nie patrząc na to – twierdzą oni - że od początku XX wieku radioamatorzy z całego świata wyławiają z Kosmosu dziwne, periodycznie powtarzane sygnały radiowe. 

No i na koniec pewien obywatel USA pragnący pozostać incognito, oświadczył iż posiada tajną informację. Na pokładzie jakoby bezpilotowego amerykańskiego statku kosmicznego Apollo-4 w rzeczywistości znajdowało się trzech astronautów. Mieli oni dotrzeć do Czarnego Księcia i dostać się do niego. Z tego satelity astronauci przywlekli mumię Kosmity i jakieś artefakty. Następnie wysadzili Czarnego Księcia, aby się doń nie dorwali radzieccy kosmonauci. Następnie rząd USA utajnił wszystkie informacje na ten temat. 

Co z tego jest prawdą, a co nie – tego oczywiście nie wiemy czy kiedykolwiek się dowiemy – czas pokaże.


Komentarze z KKK


Robercie, kiedyś już Ci o tym wspominałem: ja to widziałem na własne oczy! Przypomnę, że zaczęło się od Sputnika1, którego wypatrzył na niebie (było to może 1-3 dni po wystrzeleniu Sputnika1) nasz ówczesny sąsiad (dla twojej wiadomości – C.B., który w latach 60 wyemigrował do Lubina), człowiek którego interesowało "niebo i różne dziwy". Zawołał szybko mojego ojca i mnie, aby nam to pokazać, oczywiście na pięknym bezksiężycowym niebie było widać tę przemieszczającą się gwiazdkę - no, ale to był sputnik. Ja zainteresowany tym, bądź co bądź niezwykłym widokiem, przez kilka następnych dni próbowałem bezskutecznie upolować sputnika (wiadomo dlaczego bezskutecznie). Ale oto po upływie (już nie pamiętam ile czasu, ale mogło to być kilkanaście dni) udało się - dostrzegłem przemieszczającą się gwiazdkę i tym razem to ja szybko zawołałem B. Obserwowaliśmy to przez kilka minut i nagle okazało się, że za pierwszą gwiazdką w odległości kątowej może 15-20 stopni porusza się identyczne drugie takie światełko. Oczywiście wywołało to niemałe zdziwienie, u mnie może mniejsze, bo miałem wtedy 7 lat i nie bardzo orientowałem się w tej branży. Pan B. przyglądał się, myślał, wreszcie, kiedy gwiazdki zaczęły znikać nam z pola obserwacji, skonstatował, że "to Amerykanie wysłali swojego sputnika, żeby śledził ruskiego". Pamiętam dobrze te epizody, gdyż z pewnością to one zainfekowały mnie już na całe życie tą tematyką. Tak się zastanawiam w związku z twoim tekstem, czy właśnie nie był to ów tajemniczy Czarny Książę? No, bo cóż innego to mogło być - a było na 100%
Widziałem też inną dziwność na niebie..., ale to może następnym razem, bo chwilowo muszę zmykać od komp.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie (Avicenna)
 
-----

Ciekawa rzecz, bo wiele słyszałem o tym obiekcie, ale nie miałem okazji go zaobserwować. A tak już a’ propos tego rodzaju obserwacji, to ostatnio wypatrując srebrzystych obłoków, w nocy 25 czerwca br., gdzieś około drugiej zobaczyłem na tle gwiazdozbioru Orła lecące na północ światełko – jakiś sztuczny satelita – a za nim podążał… jakiś komunikacyjny stratoliner! W tym samym czasie prostopadle do ich kursu ze wschodu na zachód leciał jeszcze jeden samolot pasażerski. Widok był naprawdę odlotowy. Czy obserwacje Czarnego Księcia nie były obserwacjami sztucznego satelity i jakichś samolotów cywilnych czy wojskowych? (Daniel Laskowski)

-----

Odnoszę niejasne wrażenie, że cała ta sprawa Czarnego Księcia, Czarnego Barona, Czarnego Rycerza i całej tej czarnej latającej arystokracji może mieć związek z hitlerowskimi próbami rakietowymi z wczesnych lat 40. XX wieku. Być może rację mają ci, którzy tak sądzą, boż na dobrą sprawę nie mamy podstawowej informacji, a mianowicie – od KIEDY Czarny Książę krąży wokół Ziemi? I tu jest ten pies pogrzebany. Póki tego się nie dowiemy, to będziemy mogli sobie co najwyżej pogdybać. Hipoteza pt. Czarny Książę i III Rzesza wcale nie jest taka głupia, na jaką wygląda, bo Niemcy pracowali nad pojazdami kosmicznymi z napędem rakietowym i nie tylko. Być może jest to jakiś odprysk prac Wernhera von Brauna, Waltera Dornbergera czy Hansa Kammlera, Otto Mazuwa i innych. I może właśnie dlatego niektórym rządom nie chce się ujawniać tej tajemnicy…? (Platon)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 38/2015, s. 3
Przekład z j. rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz