W
NIEWOLI CZASU
Walentin Kukarienko
Radziecki astrofizyk N. A. Kozyriew (1908-1983) próbował
przeniknąć w Przeszłość i Przyszłość, zbudował konstrukcję w formie spirali,
zdolną do „odbijania fizycznego czasu” i znaną jako „zwierciadło Kozyriewa”.
Ludzie nie wiedzą,
jak zbudować maszynę czasu – MC. Póki co, figuruje ona tylko powieściach
sci-fi. Natomiast w Przyrodzie MC funkcjonuje od dawna, na co na przestrzeni
wieków jest mnóstwo dowodów. Nie znamy zasady jej działania, nieznane jest
miejsce jej „włączenia” i „wyłączenia” oraz czas jej działania. Tysiące ludzi
przepada bez śladu, i to nierzadko na oczach świadków. Losy tych podróżników w
czasie mimo woli mówiąc lekko – jest nie do pozazdroszczenia. Jeżeli MC nie
wróci ich z powrotem, to dla nich jest tylko jeden koniec. Ten niewyjaśniony,
niewiarygodny fenomen przyrodniczy w naszych czasach wyjaśniają istnieniem
pętli czasu czy portali czasoprzestrzennych. Zatrzymajmy się na kilku szeroko
znanych przypadkach oszustw i trików czasoprzestrzeni, które spowodowały
zdumienie u uczonych.
Z
powrotem do Przeszłości
Władimir
Giliarowskij – znany pisarz i dziennikarz, w 1889
roku opisał zdarzenie na posterunku policji, którego świadkiem był on sam. Przesłuchiwano
tam człowieka w dziwnym, okopconym ubraniu, który twierdził, że uciekł on z
płonącego wagonu podziemnej kolei żelaznej, jakoby przebiegającej pod całą
Moskwą i do tego twierdził, że jest 2004 rok! Kto uwierzy w takie bzdury?
Najwidoczniej biedak był niespełna rozumu. Giliarowskij nie zapisywał jego „bredni”.
Zrozumiano ten incydent dopiero wtedy, kiedy w dniu 6.II.2004 roku doszło do
aktu terroru w rejonie stacji Awtozawodskaja.
Ekstremalna sytuacja spowodowała natychmiastowy transfer pasażera o 115 lat w
Przeszłość. Jaka szkoda, że nie ma żadnych dokładnych danych o tym człowieku,
którego potem policja wysłała do szpitala psychiatrycznego!
W 1946 roku,
radzieccy milicjanci aresztowali jeszcze jednego takiego „podróżnika mimo
woli”. Miał on ze sobą dowód tożsamości z kolorowym zdjęciem z 2010 roku! Młodzieńca
zabrali funkcjonariusze KGB.
[Była to wyjątkowo
niejasna sprawa rzekomego szpiega Pokrowskiego,
o której pisano już na łamach „Nieznanego Świata” w 2004 roku, zob. A. Piestow – „Nierozwiązana sprawa «norweskiego
szpiega» Pokrowskiego – przyp. tłum.]
Znane jest zdarzenie,
kiedy w 1942 roku w ruinach jednego ze zbombardowanych domów w Stalingradzie,
dwóch chłopców znalazło podziemny korytarz, którym wybrali się na brzeg Wołgi i
tam zobaczyli u przystani stojący parowiec i ludzi w dziwnych ubraniach. Ci
serdeczni ludzie zobaczywszy oberwańców dali im nowiuteńką, trzykopiejkową
monetę z 1903 roku! Chłopcy znów weszli do tunelu i znaleźli się z powrotem w oblężonym
Stalingradzie. Tylko że w tym czasie były inne priorytety, niż badanie dziwnych
zjawisk…
Jeszcze jeden
fenomen, tym razem z Wyspy Wielkanocnej, z końca XX wieku. Australijscy
archeolodzy z ekspedycji Mayersa w
torfowym gruncie znaleźli szkielet rycerza z Kawalerów Mieczowych i to wraz z
koniem! A w jego kaletce znajdowały się trzy złote dukaty z 1326 roku. Jakże on
się tam dostał w te błota? Przecież do odkrycia Ameryki pozostało co najmniej
150 lat! Wyjaśnić ten fakt może tylko hipoteza o tym, że rycerz ów stał się
ofiarą portalu Czasu…
Sensacją stało się
znalezienie amerykańskiego kaskadera Williama
Greena, który zaginął bez śladu w 1925 roku w czasie kręcenia westernu, w
czasie wykopalisk w Pompejach przez grupę archeologów Franka Rameica pod sześciometrową warstwą lawy! Na kości ręki
zaginionego znajdowała się stalowa bransoletka z imieniem i tytułem filmu, w
którego kręceniu on brał udział. Innych biedaków rzuciło jeszcze dalej w
głębiny tysiącleci. Być może to właśnie takie fenomeny objaśniają artefakty,
które przyprawiają uczonych o ból głowy? Ot, np. odcisk współczesnego buta i
rozgniecionego przez niego trylobita w epoce dinozaurów.
Igraszki
pętli Czasu
W lipcu 1941 roku,
pod Orszą w czasie rozpoznania bojem szeregowca Tieriechowa ogłuszyła eksplozja miny. Ocknąwszy się zobaczył obok
siebie Niemców i rzucił się na jednego z nich. Wściekli Niemcy poprowadzili go
do najbliższego lasu, by tam go rozwalić. Nieoczekiwania niebo zajaśniało
niezwykłym światłem i rozległ się przeraźliwy świst…
Tieriechow wrócił do
siebie pomiędzy drzewami, a obok niego leżeli jego konwojenci bez przytomności.
Szybko zebrał ich Schmeissery,
rozładował i kazał im podnieść ręce do góry, a potem poprowadził tam, gdzie
według jego mniemania znajdował się jego pododdział. Las wkrótce się skończył,
a drogą naprzeciw jego jechała furmanka, w której jechali staruszek i
dziewczynka. Dziewczynka powiedziała, że on wraz z jeńcami znajduje się na
Dalekim Wschodzie i że jest 1948 rok. Według dokumentów MON szer. Tieriechow
został uznany za zaginionego bez wieści.
Milicja
przeprowadziła drobiazgowe śledztwo. Tieriechowa rozpoznało kilku żołnierzy z
pododdziału, w którym on służył. Współtowarzysze stwierdzili, że Tieriechow
zewnętrznie nic się nie zmienił.
Chilijski kapral Armando Valdes w dniu 25.IV.1977 roku
naraz znikł z pola widzenia kolegów. Po 15 minutach znów pojawił się w
koszarach, ale nie pamiętał, gdzie był w czasie tego kwadransa. Zegarek z
kalendarzem na jego ręce pokazywał, że dla niego upłynęło 5 dni, zaś sam kapral
miał na twarzy zarost, który nie mógłby wyróść w czasie kwadransa.
Do
przodu w Przyszłość
W 1980 roku, przed
jadącym po Broadwayu w Nowym Jorku samochodem naraz – według słów naocznych
świadków – dosłownie z powietrza pojawił się człowiek w średnim wieku i został
śmiertelnie potrącony. Przybyła na miejsce wypadku policja znalazła w jego
kieszeni zaświadczenie komiwojażera wydane w… 1910 roku. Policja ustaliła, że
ten człowiek w rzeczywistości żył na początku XX wieku i znikł bez śladu w 1910
roku. Znaleźli jego zdjęcia i już starszą wnuczkę, która opowiedziała im
rodzinną legendę o zaginionym dziadku. Tożsamość zabitego została ustalona bez
wątpliwości. Ale gdzie on przebywał przez te 70 lat i czemu się przez ten czas
nie zmienił – to nadal pozostaje zagadką…
Po nagłym zakończeniu
straszliwego sztormu na wodach Oceanu Indyjskiego, kapitan frachtowca zauważył
żaglowiec, na maszcie którego wisiała czarna bandera i sądził, że to trwają
jakieś zdjęcia do filmu. Ale żaglowiec skierował się do frachtowca, na pokład którego
poleciały liny abordażowe a potem wymachując bronią wskoczyli nań piraci!
Kapitan był uzbrojony i otworzył ogień zabijając jednego z piratów. Piraci
odrąbali liny i pospiesznie odpłynęli.
Kiedy statek dobił do
portu, to okazało się, że był spóźniony… dwa miesiące. Na swe usprawiedliwienie
kapitan przedstawił wokandę i „bojowe trofea”. Tylko że przewożony w chłodni
trup pirata w tajemniczy sposób… znikł! ekspertyza wykazała, że „trofea”:
szabla pirata i kotwice abordażowe rzeczywiście zostały wykonane w XVIII wieku.
Takie zdarzenia wyjaśniają przypadki nagłego pojawienia się w naszym świecie i
znikania bez śladu pterodaktyli i innych koszmarnych stworów z poprzednich epok
i ten fakt, że nie da się ich złowić dla nauki. To jest także pewien aspekt „wizyt”
mimowolnych podróżników w Czasie.
[Opisałem to w pracy „UFO
i Czas”, w którym sugeruję, że za tą możliwością stoi UFO i Ufici, którzy są po
prostu Wędrowcami w Czasie - chrononautami i przypadkowo lub nawet celowo
przerzucają ludzi i zwierzęta z dawnych epok do współczesnej Rzeczywistości czy
w Przyszłość - i vice-versa, dzięki
czemu obserwujemy takie właśnie zdarzenia, jak opisywane w tym artykule –
przyp. tłum.]
Podróże
w obie strony
W 1987roku,chińscy
uczeni rozmawiali z chłopcem Jung Li,
twierdzącym że przybył on z Przeszłości. Był on ubrany jak mieszkaniec dawnych
Chin i doskonale mówił dawnym chińskim językiem, znał historię dawnych Chin i
mówił o wydarzeniach znanych jedynie historykom. Uwierzyć w wersję przedstawioną
przez tego chłopca było trudno. On sam też nie pojmował, w jaki sposób znalazł
się we współczesnym Hong Kongu. Historyk Ing
Ing Shao zaczął studiować znajdujące się w klasztorach dawne księgi.
Wreszcie w jednej z ksiąg znalazł on zapisy identyczne z opowiadaniami Jung Li.
Daty, nazwy miejscowości, i imiona konkretnych ludzi zgadzały się i trzeba było
znów porozmawiać z Li.
Jednakże w maju 1988
roku, przebywając ponad rok w naszych czasach, chłopiec nieoczekiwanie znikł. Historyk
znów usiadł do ksiąg i w jednej z nich znalazł zapis mówiący, że:
Jung Li Chen… znikł na 10 lat i pojawił sie ponownie chory
na umyśle i twierdził, że był w 1987 roku według kalendarza chrześcijańskiego,
widział ogromne ptaki, duże czarodziejskie zwierciadła, domy sięgające obłoków,
różnokolorowe światła, które się same zapalają i gasną, szerokie ulice
ozdobione marmurem, jeździł w długiej żmii, która pełznie z niewiarygodną
prędkością. Uznano go za wariata i umarł on po trzech tygodniach.
Gorzki
los
Znane fakty przenikania
ludzi z Przeszłości i Przyszłości do naszej Współczesności. Niemal wszyscy
„odwiedzający”, którzy przybyli do nas z Przeszłości ciężko przeżywali
całkowicie niepojęte dla nich przemieszczenie w Czasie, nie mogąc się adaptować
w nowych warunkach życiowych, i zakończali swe życie już to w psychuszce, już to w więzieniu. Ludzie z
Przyszłości wiedzący więcej o właściwościach Czasu i teoretycznie gotowi do
podobnych doświadczeń, w nowych warunkach maskowali się i przystosowywali się o
wiele lepiej. Oni nie afiszowali się swym pojawieniem się z innego Czasu i
wykorzystując swe niewiarygodne możliwości i wiedzę, zajmowali wysokie
stanowiska w strukturach naszej współczesnej nam władzy.
A jak popadnie się „w
gości” u dinozaurów? Takiego losu nie życzę nawet wrogowi. Znaleźć się w
najlepszym przypadku w innym wieku, w nieprzyjaznym środowisku, bez rodziców i
bliskich – bez nadziei na powrót – to jest dopiero koszmar! Tak więc czy warto
budować MC i rwać się w Przyszłość czy Przeszłość? wszystkie maszyny mają
tendencję do psucia się. Dlatego istnieje ryzyko stania się nie ze swojej woli
ofiarą czasowych portali.
Moje
3 grosze
Czytając ten artykuł sceptycznie
wzruszałem ramionami. No bo gdyby to była prawda, to o opisanych przypadkach
byłoby bardzo głośno. No a samo wynalezienie MC byłoby wydarzeniem na skalę
światową choćby dlatego, że możliwość poruszania się we wszystkich wymiarach
przy użyciu MC otworzyłoby nam drogę do Wszechświata! Kto panuje nad Czasem,
panuje nad możliwością dowolnie dalekich podróży kosmicznych! A jak na razie o
tym cisza.
A jednak… Mój sceptycyzm opadł, kiedy
przypomniałem sobie fakty opisane przeze mnie w pracy „Projekt Tatry”, której
opisałem fenomen znikających bez śladu ludzi w Tatrach właśnie. Kiedy
przypomniałem sobie fenomen „igraszek Czasu”, który w swym życiu zaliczyłem
dwukrotnie. Kiedy przypomniały mi się fenomeny „statków-widm” obserwowane tu i
ówdzie na różnych akwenach Wszechoceanu. Kiedy wreszcie przypomniały mi się
wszystkie historie o dziwnych artefaktach, które znajdowały się na różnych
piętrach skali geologicznej wieku Ziemi. o czym to wszystko świadczy? Ano o
tym, że nasza Rzeczywistość nie jest tak pewna, jak nam się wydaje.
W moim opracowaniu „UFO i Czas”
postawiłem hipotezę, że ufozjawiska ma swe korzenie właśnie w Czasie i de facto lwia część z nich są po prostu
MC, którymi podróżują ludzie z Przeszłości i Przyszłości. Możliwe jest także
to, że sprawują Oni kontrolę nad nami i naszymi czasami, by nie doprowadzić do
zagrożenia Ich egzystencji dzięki tzw. „efektowi motyla” z noweli Ph. K. Dicka i naruszenia
przyczynowo-skutkowego „włókna Claperiusa” z opowiadania Konrada Fiałkowskiego.
Hipoteza ta ma więcej sensu niż hipoteza
ETI. Nie twierdzę, że ETI nie ma – być może część UFO są statkami latającymi
należącymi do Obcych – ale większość UFO zda się być pojazdami budowanymi w
oparciu o MC i jest przeznaczona do chronomocji, a nie lotów w Kosmos, choć
oczywiście latać w Kosmos tym się da także. Bowiem eksploracja Kosmosu przy
użyciu sztafety pokoleń – jak to opisał Stanisław
Lem w „Obłoku Magellana” czy Krzysztof
Boruń i Andrzej Trepka w
„Zagubionej przyszłości” traci sens przy lotach do dalszych układów gwiezdnych.
Hibernacja i anabioza ludzi wciąż jest w sferze rozważań teoretycznych. Jest to
jakieś wyjście, ale wciąż nie mamy pojęcia jak długo można tkwić w anabiozie i
jakie będą jej długofalowe skutki na ludzkie organizmy. Każdy lot kosmiczny to
skok poprzez Czas i Przestrzeń, a tego nie da się zrealizować bez zatrzymania
dla ludzkiego organizmu upływu czasu. To zaś może zapewnić tylko MC. I chyba
nad tym pracuje się we wszystkich Strefach 51, A-4, CERN i innych miejscach na
Ziemi, we wszystkich wysokorozwiniętych krajach.
I tylko boję się jednego, że MC zostanie
wykorzystana nie do podboju Kosmosu czy badań nad naszą historią, ale jak
zwykle z każdym rewolucyjnym wynalazkiem – przeciwko innym ludziom. Dlatego
lepiej, by MC jak najdłużej pozostała tylko na kartach powieści sci-fi…
Tekst i ilustracja –
„Tajny XX wieka” nr 40/2015, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego
©Robert K. Leśniakiewicz