wtorek, 9 sierpnia 2016

CE6 z UFO: to może być niebezpieczne!





Wadim Ilin


CE6 albo CE-III-H* to bliskie spotkania z Nieznanymi Obiektami Latającymi, w czasie których zostali poszkodowani ludzie, czy nawet ponieśli śmierć lub trwałe kalectwo. 

W 1976 roku, na poligonie Emba II w Kazachstanie, przy próbie zestrzelenia pozorowanego celu rakietą plot., pojawił się NOL o średnicy ok. 500 m, który wyemitował promień światła, który zniszczył rakietę w chwilę po jej starcie. 
W realne istnienie UFO wierzy teraz wiele osób, ale nie wszyscy. Z tej przyczyny, że przez wiele lat służby specjalne – tak nasze jak i zagraniczne – utajniały wszelkie informacje o kontaktach z latającymi talerzami, a szczególnie: oficjalne raporty i meldunki wojskowych i cywilnych lotników, a także raporty służb naziemnych. A przede wszystkim dotyczyło to tych zdarzeń, kiedy kontakty z UFO doprowadzał do ciężkich uszkodzeń ciała. 
Prawdą jest, że z biegiem lat zdjęto gryf tajności z niektórych tego rodzaju dokumentów, i o opisanych w nich incydentach ludzie dowiadywali się z mediów. A zatem zaznajomię Czytelników z niektórymi z nich.


Odwetowe uderzenie „powietrze-ziemia”


W 1964 roku, w Indochinach trwała wojna pomiędzy socjalistycznym Wietnamem Północnym a kapitalistycznym Wietnamem Południowym. W tej wojnie aktywnie uczestniczył ZSRR - po stronie Północy i USA – po stronie Południa. Po rozpoczęciu działań wojennych wokół stolicy Wietnamu Północnego – Hanoi – w celu obrony przed nalotami amerykańskiego lotnictwa rozmieszczono korpus WOPK, na uzbrojeniu którego były najnowsze kompleksy rakietowe OPLot. Cała technika i personel był radziecki. 

W cichy letni wieczór 1965 roku, nad pozycjami stanowisk rakietowych jednej z brygad, pojawił się ogromny dyskokształtny obiekt latający o średnicy co najmniej 300 m i zawisł nieruchomo na wysokości ok. 10.000 m. O wydarzeniu zameldowano dowódcy brygady, który polecił zidentyfikować intruza przy użyciu urządzenia IFF. Odpowiedzi nie było. Obiekt nie odpowiedział także na żądanie lądowania. Dowódca brygady powiadomił o sytuacji dowódcę korpusu i otrzymał rozkaz: „otworzyć ogień i zestrzelić”. 

Wykonanie rozkazu zostało powierzone trzem z pięciu dywizjonów brygady, które wystrzeliły w kierunku celu 10 pocisków rakietowych „ziemia-powietrze”. Wszystkie one nie doleciawszy do obiektu eksplodowały w znacznej odeń odległości. A po tym srebrzysty dysk wystrzelił cienki jak igła promień światła na stanowisko ogniowe jednego z dywizjonów, i w chwilę później trzy stanowiska rakiet, stacja radiolokacyjna, aparatura systemu naprowadzania rakiet i inne urządzenia zamieniły się w kupy roztopionego metalu. Zginął cały obsługujący je personel – ok. 200 osób. 

Po tym odwetowym uderzeniu nie wystrzelono już żadnej rakiety, zaś groźny NOL znikł ludziom z oczu tak szybko, jak się pojawił. 

O tym tragicznym zdarzeniu opowiadał na stronicach polskiego magazynu „Czas UFO” nr 12/2000 pisarz i ufolog Bronisław Rzepecki, powołując się na książkę byłego szefa sztabu radzieckich sił zbrojnych marszałka Zacharowa pt. „Wojna w Azji Południowo-Wschodniej”. (Zob. http://hyboriana.blogspot.com/2016/06/czas-ufo-nr-122000.html, ss. 34-35 – przyp. tłum.) W tej trzytomowej pracy, mającej swego czasu wysoki stopień tajności, marszałek drobiazgowo opisuje tok działań wojennych w Wietnamie i rozkazie specjalnym D WOPK kategorycznie zakazującym otwierania ognia do nieznanych obiektów kosmicznych i podejmowania przeciwko nim jakichś wrogich działań. Niestety, ten rozkaz wyszedł już po opisanych tragicznych wydarzeniach, jednak wiadomo, że próby przedsięwzięcia działań wojennych przeciwko UFO miały miejsce i po wejściu w życie tego rozkazu.


Tragedia na amerykańskim niebie


Pierwsze tragiczne CE samolotu z UFO zakończyła się śmiercią pilota, miała miejsce w dniu 7.I.1948 roku, kiedy to Mustang P-51 kpt. pil. Thomasa Mantella z Gorman AFB, KY, zaczął ścigać zaobserwowanego przez naziemne radary NOL-a. Osiągnąwszy pułap 4500 m, Mantell nadał, że widzi NOL-a i w tej samej chwili łączność z nim się urwała w pół słowa, a samolot runął na ziemię w odległości 220 km od bazy. W oficjalnym oświadczeniu od USAF mjr Jeremy Boggs stwierdził, że kpt. Mantell zginął wskutek hipoksji w czasie szybkiego wznoszenia się, kiedy to „prowadził pościg za planetą Wenus”. 

W śledztwie w sprawie katastrofy uczestniczył mjr James Dussler. W 1995 roku on ujawnił niektóre okoliczności tej tragedii, będących ściśle tajnymi. Po spadnięciu samolot Mantella został prawie cały i leżał na wąskiej przesiece obok nienaruszonych drzew. Wyglądało to tak, jakby samolot wylądował pionowo poruszając się z góry w dół. W kokpicie nie było śladów krwi, a w czasie oględzin ciała Mantella okazało się, że jego wszystkie organy wewnętrzne, a nawet kości, zamieniły się w jednorodną, żelatynową masę.


Zguba i zniknięcie myśliwców


Dnia 25.VI.1953 roku, A2 USAF (wywiad Sił Powietrznych USA) otrzymał taki oto telegram:
24 czerwca, o godzinie 23:30 piloci samolotów liniowych American Airlines i Eastern Airlines oświadczyli, że widzą w powietrzu nieznane obiekty. Podniesione z Quonset Point AFB, RI, dwa odrzutowe myśliwce zbliżyły się do wspomnianych obiektów, następnie objęte płomieniami spadły w odległości 15 mi na zachód od bazy. Piloci samolotów pasażerskich zostaną odkomenderowani na przesłuchanie do kwatery głównej A2 USAF. 

W dniu 23.XI.1953 roku, w Kinross (dziś Kincheloe) AFB, MI, w trybie alarmowym poderwano w powietrze odrzutowego myśliwca F-89C Scorpion z zadaniem przechwycenia UFO wykrytego przez radary nad miasteczkiem Soo Locks. MI. Pościgowiec pilotowany przez dwóch poruczników Moncle’a i Wilsona zaczął gonić NOL-a z prędkością 750 km/h. Po upływie 9 minut, operator służby naziemnego kierowania przechwytem powiedział pilotom, że powinni zobaczyć cel na optycznej. A w chwilę potem dwa echa na ekranie radiolokatora – samolotu i UFO – naraz zlały się w jedną i po chwili znikły. A potem mimo intensywnych poszukiwań nie znaleziono ani śladów katastrofy ani obu pilotów.


Pionowe lądowanie „pocztowca”


W lecie 1961 roku, samolot An-24 z 7-osobową załogą i pocztą leciał ze Swierdłowska do Kurganu. Kiedy oddalił się od Swierdłowska na 140 km, to naraz znikł z ekranów radarów. Po długich poszukiwaniach znaleziono go całkowicie nieuszkodzony w tajdze. Nie ma takiego sposobu, by pilot mógł posadzić go na tym miejscu. Mógłby on tylko płynnie i ostrożnie usiąść na tym miejscu pionowo z góry. 

W środku samolotu też nie stwierdzono jakichś uszkodzeń. Kiedy znajdujący się w ekipie poszukiwawczo-ratunkowej mechanicy spróbowali włączyć jego silniki, to zaskoczyły one „od pierwszego kopa”. Mniej więcej 100 m od samolotu, ratownicy odkryli polankę, gdzie w dokładnie zakreślonym 30-metrowym kręgu znajdowała się wypalona trawa i jakby ubita, utwardzona ziemia.

Pracownicy Moskiewskiego Instytutu Awiacji biorący udział w poszukiwaniach tego An-24 dodają, że na kilka sekund przed zniknięciem samolotu z ekranów radarów, pojawiło się jeszcze jedno echo od NOL-a i usłyszano jakieś dziwne radiosygnały. 

Cokolwiek tam się stało – pozostaje tajemnicą.


Niewygodny kontaktowiec


W dniu 16.VI.1948 roku, pilot doświadczalny Arkadij Iwanowicz Apraksin  leciał prototypowym odrzutowcem w pobliżu bazy lotniczej Kapustin Jar, w odległości 100 km na wschód od Stalingradu (dziś Wołgograd). Naraz ujrzał on w oddali dziwny obiekt, podobny do ogromnego ogórka. Z bazy powiedziano mu, że także widzą tego NOL-a na ekranach radiolokatorów, a dowódca polecił mu zbliżyć się do niego i zmusić go do lądowania. 

Apraksin poszedł na zbliżenie z UFO, a ten ostatni zaczął się zniżać. Kiedy dystans pomiędzy samolotem a NOL-em zmniejszył się do 10 km, ten ostatni wyemitował stożkowaty promień światła, który naraz zawirował i uderzył w kokpit samolotu. Na moment Apraksin oślepł, a kiedy zaczął znowu widzieć, to zrozumiał, że wszystkie przyrządy nawigacyjne padły i żaden z systemów sterowania samolotem nie pracuje normalnie. Jednak bez względu na to, doświadczonemu pilotowi udało się bezpiecznie posadzić niemal całkowicie bezwładną maszynę.

Jednakże wkrótce Apraksina zaczęli przesłuchiwać oficerowie kontrwywiadu, zaś jego przełożeni przenosili go z jednej jednostki do drugiej. Kiedy Apraksin po raz drugi zaliczył CE w powietrzu z NOL-em w dniu 6.V.1949 roku i zameldował o tym zdarzeniu przełożonym, to umieszczono go na oddziale psychiatrycznym szpitala wojskowego, gdzie leczono go przez pół roku silnymi środkami farmakologicznymi i terapią szokową. W styczniu 1950 roku komisja lekarska orzekła o jego niezdolności do dalszej służby i przyznała mu I grupę inwalidztwa. 

W czasie następnego roku Apraksin usiłował daremnie przekonać naczalstwo – nawet do stanowiska ministra obrony ZSRR – o tym, że jest on całkowicie zdrów: psychicznie i fizycznie. As lotnictwa, Bohater Związku Radzieckiego, kawaler wielu orderów i odznaczeń stał się dla WOPK kulą u nogi i niebezpieczną przeszkodą.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 42/2015, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz  

-----------------
* - Oznaczenie proponowane.