Jednym z najciekawszych
zagadnień w historii naszej cywilizacji są epidemie i pandemie Czarnej czy
Czerwonej Śmierci, które dziesiątkowały populację Europy i reszty świata w tzw.
„ciemnym millenium chorób” w latach 700 – 1700 n.e. Dowiedziałem się o nich w
obszernej pracy dr Miloša Jesenský’ego
pt. „Bogowie atomowych wojen” (AOS Publishing, Ústi n./Labem 1998), którą
polecam Czytelnikowi – zob. na http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html i
dalsze. Osobiście widziałem w tym możliwość interwencji z Kosmosu – albo
Kosmitów, albo… naszych odległych przodków z poprzednich cywilizacji, co u nas
sugerował Aleksander Mora w serii
artykułów pt. „Atomowa wojna bogów” w lubelskiej „Kamenie” w 1978 roku
(zob. http://hyboriana.blogspot.com/2012/08/bogowie-atomowych-wojen-14_5.html i dalsze). Moje wątpliwości i
spostrzeżenia zawarłem w artykule pt. „Czarna zaraza spadła z nieba?” w
„Wizjach Peryferyjnych” nr 4/1996, ss. 16-19, zob. http://hyboriana.blogspot.com/2016/05/wizje-peryferyjne-nr-41997.html.
Moje zainteresowanie tematem
przeżyło swój nawrót, kiedy przygotowywałem materiał fotograficzny do pracy Wiktorii Leśniakiewicz & Katarzyny
Wilczak pt. „Jordanowskie miejsca pamięci – mały przewodnik”, (TMZJ,
Jordanów 2016) w którym udokumentowano m.in. dwa cmentarze ofiar epidemii
cholery w 1831, 1949, 1855 i 1873 – łącznie 107 ofiar, epidemii tyfusu
głodowego w 1847 roku – łącznie 300 ofiar oraz grypy „hiszpanki” w latach
1918-1919 – ilość ofiar nieustalona. Znów powróciła myśl o pozaziemskim pochodzeniu
tych plag, przy czym znajdowane jest coraz to więcej dowodów wprost na to, że
mikroorganizmy chorobotwórcze spadają na nas wprost z nieba, a ich ślady
znajdujemy na meteorytach…
Ostatnio w magazynie „Świat
wiedzy - Historia” nr 4/2016, ss. 80-85, znalazłem bardzo ciekawy artykuł Zygmunta Gołąba & Miłosza A. Gerlicha pt.
„Horror czarnej śmierci”. W powołanym artykule pisze się o pojawieniu się w
Europie wszelkich zaraz, z których cztery były najgorszymi „terminatorami” jej
ludności: czarna ospa (Variola vera -
40 mln ofiar), dżuma dymieniczna, płucna i posocznicowa (Yersinia pestis - te dwie ostatnie mają letalność 100%, a zabiły
200 mln ofiar), dżuma Justyniana (prawdopodobnie była to dżuma dymieniczna,
która zabiła 100 mln ofiar), cholera (Vibrio
cholerae - 40 mln ofiar) oraz grypa „hiszpanka” (Influenza, szczep H1N1 ok. 50-100 mln)[1].
Te dopusty boże mogły spadać z
nieba – i to dosłownie: wraz z meteorytami, pyłem kosmicznym, a także w
biologicznych bombach pozostałych po konfliktach bogów-astronautów za czasów
panowania Imperium Atlantydy. Założyłem bowiem, że w czasach panowania
Atlantydów doszło do jednego lub kilku konfliktów ogólnoświatowych z masowym
użyciem broni masowego rażenia – w tym A, B, C i D oraz wszystkich innych,
które znamy, a które doprowadziły do upadku cywilizacji i cofnięcia się
Ludzkości do czasów jaskiniowych. Tak powstał świat, w którym żyjemy my.
Tym niemniej w tym zrujnowanym
świecie pozostały i być może wciąż są aktywne mordercze artefakty – BMR, które
od czasu do czasu uaktywniają swe działanie. Jeżeli idzie o bronie B i C, to
jak podają obaj autorzy:
Średniowieczni
Europejczycy dopatrywali się zapowiedzi epidemii w wielu zjawiskach. Trwogę
budziły nietypowe konstelacje (układy) bądź koniunkcje (ułożenie w jednej linii)
wybranych planet. Mór wieściły też deszcze meteorów, zorze, zaćmienia Słońca
czy Księżyca oraz inne zjawiska optyczne czy przyrodnicze.
Również silny wiatr,
burze, gradobicia czy upalne lato „przepowiadały” dżumę.
Szczególną grozę budziły mgły. Zabójczych właściwości
dopatrywano się tez w „miazmatach” – wyziewach wydobywających się z jaskiń, rozpadlin, bagien, wysypisk śmieci
czy cmentarzy.
Zwiastunami nieszczęścia
miały być także nagle więdnące kwiaty, psująca się szybko żywność, trująca dla
zwierząt domowych rosa oraz tajemnicze głosy i omamy wzrokowe.
Tak właśnie to wyglądało.
Dżuma swój pochód w latach 1338-1339 rozpoczęła w rejonie jeziora Issyk-kul
(dzisiaj Kirgistan). A Issyk-kul to jedno z najbardziej tajemniczych jezior na
świecie. Wystarczy przeczytać o jego tajemnicach na moim blogu - http://wszechocean.blogspot.com/2011/06/tajemnice-jeziora-issyk-kul.html, http://wszechocean.blogspot.com/2013/01/tajemnice-jeziora-issyk-kul.html.
Wygląda na to, że w okolicy jeziora znajdują się pozostałości po starożytnej
cywilizacji. Jaki to ma znaczenie dla sprawy, zaraz powiem.
W czasie spotkania z
nieżyjącym już niestety inż. Ivanem
Mackerlem, które wraz z dr Jesenským mieliśmy w dniu 1.V.1998 roku w hotelu
Pyramida w czeskiej Pradze,
przedyskutowaliśmy problem pozostałości po poprzednich cywilizacjach w Ameryce
Południowej. Chodziło m.in. o Mato Grosso i Złote Miasto – Eldorado, które
chciał odszukać inż. Mackerle. Wtedy właśnie przyszło nam do głów, że wszystkie
ekspedycje, które poszły na poszukiwania tych złotych miast mogły zginąć z
prozaicznego powodu – właśnie dzięki aktywności powojennych pozostałości sprzed
12.000 lat, z czasów Wielkiej Wojny Bogów – Astronautów, o której pisał
Aleksander Mora w „Atomowych wojnach bogów” czy obecnie Daniel Laskowski w swej powieści „Bractwo Zielonego Smoka”.
Co takiego mogło spotkać te
ekspedycje, poza dżunglą, krajowcami, ognistymi mrówkami, jaguarami,
krokodylami i innymi tego rodzaju „atrakcjami” Amazonii? Nasza hipoteza brzmi –
przede wszystkim pozostałości atlantydzkiej broni B. Broń jądrową,
termojądrową, dezintegracyjną czy neutronową oraz chemiczną wykluczam – dawno
już eksplodowała czy rozsypała się w trujący, radioaktywny pył, który gdzieś
tam może znajdować się w warstwach rzecznych osadów… - natomiast wirusy,
bakterie, riketsje i inne drobnoustroje chorobotwórcze wcale nie zginęły, a
wręcz odwrotnie – przetrwały i niczego nie straciły ze swych morderczych
właściwości. Na tym właśnie polega niebezpieczeństwo użycia tej broni – na jej
możliwościach przystosowawczych do każdych warunków i długofalowości działania.
Poza tym szczepy drobnoustrojów potrafią się przystosować do nowych warunków
bytowania i w rezultacie zmieniać swe właściwości, ale jeżeli miały wszczepiony
gen powodujący ich agresywność w stosunku do komórek organizmów roślinnych,
zwierzęcych czy ludzkich, to ów gen mógł cały czas być przekazywany w ich
materiale genetycznym, jak było to właśnie z bakteriami dżumy, przy której ktoś kombinował jakieś 2-20 tys. lat
temu. A kto? – tego możemy się tylko domyślić… 2000 lat temu nikt nie miał
takich możliwości, ale 20.000 lat temu istniało jeszcze Imperium Atlantydzkie z
jego nauką i techniką.
Ktoś powie, że to mało
prawdopodobne. OK., w takim razie niech sobie przejrzy ostatnie newsy z Syberii, gdzie trwa właśnie tzw.
„zombie epidemia” wąglika – Anthrax wywołaną
przez laseczkę wąglika – Bacillus
anthracis. Wąglik zdziesiątkował kilka lat temu stada reniferów, których
zwłoki zamarzły na długi okres czasu, a teraz – przez EGO odtajały i uwolniły
do środowiska morderczą zawartość. Stąd właśnie wzięła się nazwa „zombie
epidemia”… Dokładnie coś takiego mogło mieć miejsce w rejonie Issyk-kul czy w
Ameryce Południowej.
Ograniczamy się tylko do
ludzi, a przecież poza nami są zwierzęta i rośliny, które też chorują. Istnieją
epizootie, które dziesiątkują czy wybijają całe populacje różnych zwierząt. Nie
zwracamy na nie zbytnio uwagi, póki nie zagrożą bezpośrednio nam i/albo
zwierzętom hodowlanym – że wspomnę tutaj wirusy grypy ptasiej – H5N1, świńskiej
– A/H1N1 czy SARS, priony BSE/nCJD, a także wirusy HIV/AIDS… Wojna biologiczna
trwała od początku naszego istnienia, to prawda, ale komuś bardzo zależało, by drobnoustroje były szybsze niż nasze
systemy odpornościowe. Pytanie: czy te choroby początkowo miały atakować tylko
zwierzęta czy także i ludzi?
Jaki jest związek pomiędzy
Ufiastymi a epi- i pandemiami różnych chorób? Związek ten istnieje i z całą
pewnością nie jest przypadkowy. Czyżby Ufiaści zarażali nas różnymi chorobami w
celu eksterminacji ludzkiej populacji na tej planecie? Wydaje mi się, że nie –
byłoby to działanie bez sensu. Wystarczyłoby po prostu wywołać jakąś wojnę i
wszystko załatwilibyśmy sami.
Nasunęła mi się dziwna myśl, a
mianowicie: być może Ufiaści zakażali nas przypadkowo – chorobami, które
pochodzą z innych planet, albo z Przyszłości lub Przeszłości naszej planety.
Taka możliwość zakłada Ich niefrasobliwość. My zawsze odkażamy nasze aparaty
kosmiczne tak, by ziemskie mikroorganizmy nie skaziły innych światów…
W drugim przypadku może być
tak, że Ufiaści
celowo zakażają nas drobnoustrojami, które dopiero mogą pojawić się na Ziemi w
Przyszłości. Nie zapominajmy, że
nie wszystkie Wielkie Wymierania mają swe wyjaśnienia w wielkich katastrofach.
Cicha śmierć mogła spaść z Kosmosu i razić gadzią i ssaczą megafaunę, której
systemy odpornościowe nie były w stanie dogonić możliwości małych agresorów i w
rezultacie wymarły – dając ewolucyjne zielone światło tym lepiej
przystosowanym. Jednakże sądzę, że Ufiaści poprzestają jedynie na obserwacjach tego, co się dzieje
na Ziemi nie interweniując, a jeżeli nawet, to subtelnie, w sposób bardzo
delikatny i dla Ziemian niezauważalny… - a raczej zauważalnym już post factum – kiedy widzimy efekty tych
działań.
Jeżeli jest tak, jak
przypuszczam, a
dowodów wprost na to nie mam, bo z oczywistych powodów mieć nie mogę,
to może oznaczać tylko jedno, a mianowicie – nasze życie na naszej planecie
jest regulowane przez mikroskopijne biologiczne regulatory…
W Kosmosie życie może powstawać
samoczynnie wszędzie tam, gdzie są po temu warunki: na planetach i w
przestrzeni, na asteroidach i kometach, wszędzie i zawsze życie zawsze znajdzie sposób, by obejść
wszystkie warunki niesprzyjające jego powstaniu i istnieniu. Ta myśl
wyrażona przez Michaela Crightona
cały czas pozostaje w mocy i należy się z nią liczyć. Obawiam się, że trzeba
będzie się z tym liczyć bardziej, niż z możliwością bombardowania Ziemi przez
asteroidy i komety. Zauważmy, że zawsze po przejściu przez Układ Słoneczny
jasnych (a zatem przelatujących blisko Ziemi) komet, mieliśmy zazwyczaj jakiś
straszliwy „dopust Boży” w postaci epidemii czy pandemii albo masowego pomoru.
To oznaczałoby, że komety rozsiewają prymitywne mikroorganizmy, które spadając
na planety po znalezieniu dogodnych dla siebie warunków – opanowują nisze
korzystne dla siebie. W taki sposób można wytłumaczyć obecność mikroorganizmów
pod lodami Antarktyki. W ten sposób też da się wyjaśnić obecność bakterii
siarkolubnych w pobliżu śródoceanicznych kominów „palaczy” na dnie Wszechoceanu.
Te ekstremofilne bakterie wcale nie musiały powstać na Ziemi- one mogły spaść
wraz z meteorytami w głąb wód Wszechoceanu, a napotkawszy sprzyjające dla
siebie warunki – związki siarki i wysoką temperaturę – zaczęły się rozmnażać.
To dzięki nim w okolicach „palaczy” utworzyły się unikalne ekosystemy, bowiem
są one podstawą łańcuchów troficznych.
Tak więc istnieje możliwość,
że życie na naszej planecie zostało w ogóle „zasiane”, kiedy tylko powstały na
niej odpowiednie warunki do jego przetrwania i rozwoju. Nie zapominajmy, że
Ziemia istnieje ok. 4,5 mld lat, a życie – jakie znamy – istnieje dopiero 650
mln lat, po Kriogenie i epizodzie Ziemi-śnieżki. Co było przed tym największym
znanym zlodowaceniem – tego możemy się tylko domyślać. Mówi się powszechnie o
bakteriach i sinicach. Ale czy tylko one? A może istniały jakieś bardziej
zaawansowane organizmy, które zginęły pod białym wiekiem lodowcowej trumny? To
tylko takie pytania, które narodziły się w kontekście poruszonego tutaj tematu.
Wydaje się, że życie w postaci drobnoustrojów mogło powstać gdzieś w Kosmosie,
a potem zostało rozwleczone po całym Wszechświecie przez meteory, komety czy
ciśnienie światła – to nazywa się panspermią, a twórcą tej hipotezy jest Svante Arrhenius.
Panspermia kierowana zakłada,
że Ziemia została celowo „zakażona” życiem, które rozwinęło się od kilku
bakterii, które wpadły do gotowego, czekającego na pierwszy impuls „chemicznego
bulionu”. A potem już poszło. Kiedy to się stało? – a wtedy, kiedy powstały
pierwsze oceany – czyli jakieś 4,2-3,8 mld lat temu. Jeżeli tak właśnie było,
to można by założyć, że przed Kriogenem na Ziemi mogła istnieć nawet
cywilizacja istot rozumnych. Wnioski wyciągnij sobie Czytelniku sam.
Komentarze z KKK
Od 30-35 lat jest tego
pewien - fajny tekst! (Avicenna)
*
…nieufologiczny sposób na drobnoustroje … http://www.opowiastka.com/przygotuj-najsilniejszy-naturalny-antybiotyk-zabija-wszelkie-infekcje-w-organizmie/ (Artemida)
*
Właściwie jestem bankowo przekonany o tym, że życie na Ziemię
zostało zawleczone i to nieprzypadkowo! Powiedziałbym wprost, że to była celowa
robota Kogoś rozumnego, kto teraz ma nas na muszce i cały czas nas obserwuje.
Nie muszę chyba nawet mówić, jak bacznie…? (Daniel
Laskowski)