niedziela, 5 lutego 2017

Widma Wąwozu Strachu



Gissarskij Chrebiet z orbity (GoogleEarth)


Michaił Gersztejn


Nieznane siły w dolinie rzeki Siamy mogą przejawiać się różnymi dźwiękami: muzyką, śpiewem, głosami ludzkimi i odgłosami kroków. One mogą zawołać człowieka po imieniu czy po prostu zwymyślać go.

Anomalną strefę na południowych odnogach Gissarskiego Grzbietu (N 38°58’41” – E 068°29’51”, średnia wysokość 4400 m n.p.m. – przyp. tłum.)  w Tadżykistanie odkryto zwyczajnie. W czasie poszukiwań Człowieka Śniegu poszukiwacze zetknęli się w niej z całym spektrum Nieznanego, w tym UFO, teleportacje i tym, co nazwali potem „przesunięciem Rzeczywistości”.


Rozbój w górach


We wrześniu 1974 roku, drużyna alpinistów pod kierownictwem instruktora Igora F. Tacła zatrzymała się na biwak w dolinie rzeki Siamy. Rankiem oni ujrzeli, że na śniegu koło namiotów widnieją ślady ogromnych stóp. Rzeczy z plecaków były wyciągnięte, a część żywności znikła. Puszki z tuszonką ktoś spróbował ugryźć: na nich pozostały ślady wielkich zębów. I chociaż musiało to-to być bardzo hałaśliwe, to nikt się nie obudził. Tacł potem dowiedział się, że miejscowe diabelstwo może „wyłączać” nawet czuwających ludzi. 

Upewniwszy się, że Człowiek Śniegu to nie mit, Igor Francewicz zdecydował się go odnaleźć. Każdego lata on i jego koledzy organizowali 2-3-miesięczne ekspedycje do Pamiro-Ałtaju. Alpiniści wyjaśnili, że włochate stworzenie jest znane tadżyckim góralom pod nazwą Odami-jawoi co oznacza „dziki człowiek”. 

Rozpytując czabanów (pasterzy – przyp. tłum.) o Odami-jawoi, Tacł dowiedział się, że najczęściej spotyka się go w okolicach wejścia do Wąwozu Strachu, który znajduje się w górze rzeki Siamy. W wąwozie tym nikt z miejscowych nie chodzi – bo ktoś tam rzuca kamieniami, w nocy ze skał schodzą promienie światła, pojawiają się latające ogniste kule – BOL, niewidoczne „szatany” gadają i śpiewają na różne głosy (czyli zupełnie jak w górach Pennine w Anglii – przyp. tłum.) A cała dolina rzeki cieszy się złą sławą. 

Na turystycznych szlakach Pamiro-Ałtaju


Wrażliwy psychiatra


Upewniwszy się, że w górach dzieje się coś niezwykłego, Tacł opowiedział o tym w Moskwie. Alpinista z 35-letnim stażem od razy obwinił za to pijaństwo i używanie narkotyków. W odpowiedzi Igor Francewicz wyznaczył na lekarza kolejnej ekspedycji psychiatrę-narkologa Olega Rumiancewa. Obóz rozbito przy zejściu się Siamy z Małym Igizakiem. 

Wieczorem, 9.VIII.1981 roku, Oleg i jeszcze jedna uczestniczka ekspedycji Tatiana Nieupokojewa przeżyli nieprzyjemne wydarzenie. w niewielkim zagajniku ujrzeli oni ogromną sylwetę Śnieżnego Człowieka. W ręku Odami-jawoi trzymał świecącą kulę. Jej białawe światło pozwoliło widzieć kształty stworzenia. 

Po upływie pięciu minut po tym, jak Człowiek Śniegu ukrył się obok Tatiany upadł kamień. Podniósłszy głowy ujrzeli na górze siedzącego Odami-jawoia. W jego ręce nie było już świetlistej kuli. Kiedy na ścieżce pokazali się ludzie, stworzenie znikło. 

Kamienie, padające w niebezpiecznej odległości od świadków, z początku przypisali Śnieżnemu Człowiekowi. Jeżeli kamienie są małe – to on żartuje, kiedy są duże – to znaczy, że jest z czegoś niezadowolony. Ale niekiedy kamienie przylatywały z miejsca, gdzie nie można się ukryć. Nawet jeżeli Odami-jawoi potrafi się robić niewidzialnym, to nie może ukryć swego zapachu czy przejść po miękkiej ziemi nie pozostawiwszy odcisków stóp. A także dokładność rzutów przypomina bardziej robotę poltergeistów. 

Przemieszczanie się przedmiotów i śpiworów także przypisywano Śnieżnemu Człowiekowi. Ale akurat ta wersja zeszła na plan dalszy. Tajemnicza siła przenosiła przedmioty w zasznurowanych namiotach i zamkniętych pojemnikach, wyjmowała przedmioty z kieszeni. Uczestnicy ekspedycji unosili się w powietrzu w namiotach, nie odczuwając działania czyichś rąk. Pewnego razu człowieka przerzuciło na drugi brzeg Siamy. W innym przypadku alpinistę przeniosło na szczyt wysokiej skały. Później opowiadał, że w ogóle nie pamięta jak go tam podniosło.


Ukierunkowujące sny


Uczestnicy ekspedycji opowiadali także o zagadkowych snach z bardzo ostrymi obrazami. Wielu z nich potem twierdziło, że wcale nie spali, tylko oglądali jakiś puszczony dla nich „film”. 

Jednakowe sny często pojawiały się po tym, jak do namiotów podlatywały świecące kuleczki. W czasie ekspedycji „Gissar-88” dwie kuleczki zbliżyły się do obozu i wleciały do namiotu, gdzie spały kobiety. Namiot jasno się zaświecił od wnętrza, ale nie zapalił się. 

Kiedy „wizyta” się zakończyła, Siergiej Kołomieńskij obudził kobiety i zapytał je, co one odczuwały. Lidia Srietinskaja widziała we śnie wielki tunel w górze i jakiś przyrząd z przyciskami, pozwalający na przemieszczenie się do każdego miejsca na Ziemi. Ona wybrała przycisk z nazwą wsi pod Kalininem, gdzie spędziła swe dzieciństwo. 

- Ja też widziałam tunel i przyciski, ale nieco później machinalnie dotknęłam przycisku, który nacisnęła Lidia – potwierdziła Tatiana Zubkowa – i ja ocknęłam się we wsi na brzegach Wołgi, i razem z Lidką weszłyśmy do domu…
Tatiana widziała rzeczy w domu mamy Lidki. Sriedinskaja była porażona dokładnością z jaką opisała nieznanego jej człowieka, dom i wieś. 

Dziwne kulki dawały się sfotografować, natomiast nikomu nie udało się złapać na taśmę „różowe widmo” – czerwonawe świecenie przypominające postać człowieka. Jak tylko ktoś wycelował w niego obiektyw, pojawiał się niebieski stożek, który siadał na aparacie czy kamerze i zaświetlał kasetę z filmem…


Nocna wizyta


W czasie ekspedycji nad Siamę niejednokrotnie widziano UFO:
- Dnia 22.VIII.1984 roku, zaobserwowano jakieś świecenie z pulsującymi promieniami światła – głosił wpis do dziennika ekspedycji „Gissar-84”. Przez lornetkę widziano dysk regularnego kształtu ze zgrubieniem w spodniej części, o długości 30 m i wysokości 10 m. Obiekt wisiał na wysokości 1-1,5 m nad powierzchnią ziemi przez około pół godziny.
Nieopodal UFO zauważono pochylona postać człowieka w metalicznie błyszczącym kombinezonie. Naraz na jego plecy opadł promień światła i on wyprostował się. Skąd padał ów promień – tego nie wiadomo. On kołysał się i rozszerzył, a potem zaczął się przemieszczać przez piaszczysty pas, a następnie wyszedłszy z promienia skierował się w stronę rzeki. Wzrost sylwetki wynosił 190-195 cm.
Następnego dnia na piaszczystym pasie znaleziono dwa ślady niezwykłych stóp przypominające lilię (tzn. były one trójpalczaste – przyp. tłum.) Rozmiary śladów – 35 x 18 cm, długość kroku – 112 cm.
Pas gładkiego piasku zrobiono na wypadek wizyty Człowieka Śniegu, ale on przydał się także na wypadek wizyty Istoty w Kombinezonie. Wśród świadków był także szef ekspedycji – Igor Tacl. Władysław Kaniuka nie pogubił się i szybko zrobił kilka zdjęć.

[Rzecz dziwna, bo mianowicie – opis istoty z UFO pasuje wypisz-wymaluj do… - rekonstrukcji rozumnego gada – Dinozauroida! Wzrost do 2 m, trójpalczaste gadzie ślady. Przypomina się zarejestrowane przez Kazimierza Bzowskiego Bliskie Spotkanie z Ufiastym w jednej z podwarszawskiej miejscowości – co zostało opisane w tym blogu na stronie - http://wszechocean.blogspot.com/2013/01/trojgos-o-rozumnych-gadach-2.html - uwaga tłum.]  


Inna rzeczywistość


Wielu uczonych i alpinistów przeżyło tam „przesunięcie Rzeczywistości”. Całe otoczenie migotało jak obraz w niesprawnym telewizorze, a czasami znikały kolory. Oni odnosili wrażenie, że otaczający ich świat jest iluzją ukrywającą coś strasznego. 

Rankiem, dnia 6.VIII.1983 roku, Aleksander Diaczkowskij postanowił zajrzeć do odkrytej przez siebie jaskini. Naraz u wejścia zaczął wiać silny wiatr, który miotał małe kamienie i zrywał liście z krzaków. Jednocześnie rozległy się powolne, ciężkie kroki idące w kierunku jaskini: raz, dwa, trzy… Aleksander przygotował aparat fotograficzny. I naraz otaczająca go przestrzeń zadrżało i powróciło na miejsce. „Zbicie” obrazu powtórzyło się kilkukrotnie, a potem wszystko wróciło do normalnego stanu. Wicher przestał wiać. 

Diaczkowskij znów usłyszał kroki, które tym razem oddalały się od wejścia do jaskini. Wychylił się z ukrycia, ale Yeti (jeżeli to oczywiście był on) nie zobaczył. Ledwie żywy młody człowiek powrócił do obozu i cały dzień przeleżał w namiocie. 

Odcisk stopy Człowieka Śniegu


Niewolnik nieznanych sił


Sądząc z relacji z Gissarskiego Rejonu, Człowiek Śniegu to nie jest po prostu dzika, włochata małpa. On może się pojawiać i znikać, chodzić po stromiznach, nosić nieznane przedmioty i okazywać psychiczny wpływ na ludzi. Z drugiej strony jest on głupi i śmiertelny. Wszyscy miejscowi opowiadają, że Odami-jawoi można zabić albo natknąć się na ich zwłoki  po jakichś katastrofach naturalnych. 

Najprędzej włochaty potwór z Gissarskiego Grzbietu to nasz nie całkiem dawny rodzic władający rozwiniętymi możliwościami psychicznymi. W anomalnej strefie on staje się ofiarą dziwnych sił, kierujących jego mózgiem. Te siły zlecają Odami-jawoi różne zadania. Dzikie stworzenie samo nie wejdzie w kontakt z człowiekiem, ale wola Gospodarzy okazuje się być silniejsza. 

W latach 1989-1992 ekspedycja naukowe przestały chodzić do tej strefy. Uczeni przerzucili się na M-ski Trójkąt w Obwodzie Permskim. Natomiast nad Siamę podążyli mistycy i zwyczajna publika pragnąca duchowego oświecenia. Jedna z takich grup zginęła, kiedy poszła w góry bez ciepłej odzieży. Niedostatek rozsądku i rozumu oni zastąpili wódką i zamarzli na śmierć. 

A potem w Tadżykistanie zaczęła się wojna domowa. Stalkerzy (eksploratorzy anomalnych stref – przyp. tłum.) woleli inne miejsca – z dala od strefy walk i spokojniejsze. Ta anomalna strefa została znów zapomniana, może dlatego, że o niej nie ma wzmianek w Internecie.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”, nr 51/2015, ss. 34-35
Przekład z rosyjskiego - ©Robert K. F. Leśniakiewicz