sobota, 6 maja 2017

Tajemnica Zachodniego Bałtyku



Widok na wybrzeże Stevns Klint w Danii

Niedawno w polskich mediach elektronicznych pojawił się artykuł na temat słynnych klifów Stevns Klint we Wschodniej Danii. Pozwolę go sobie zacytować w całości, bo jest bardzo ciekawy, a więc:


Białe klify Stevns Klint i kosmiczna katastrofa sprzed milionów lat


Stevns Klint to kredowo-wapienne klify na wschodnim wybrzeżu duńskiej wyspy Zelandia. Oprócz wyjątkowych walorów krajobrazowych znaleźć tu można ślady globalnej katastrofy spowodowanej upadkiem meteorytu ok. 65 mln lat temu.
Kredowo-wapienny klif o wysokości 40 m rozciąga się na długości 15 km, ukazując przekrój przez historię Ziemi. To wyjątkowy dowód na to, jak wielki wpływ na naszą planetę miał meteoryt Chicxulub, który uderzył w Ziemię ok. 65 milionów lat temu, pod koniec epoki kredy, w okolicach wybrzeża meksykańskiego półwyspu Jukatan. Według naukowców to wydarzenie spowodowało najbardziej niezwykłe w historii, masowe wymieranie żywych organizmów na  naszej planecie. Chicuxulub odpowiedzialny jest za zniknięcie ok. 50 proc. ówczesnego życia. Przekrój przez urwisko to swoisty rejestr chmur opadowych towarzyszących zderzeniu Ziemi z meteorytem - na skałach można dostrzec ciemniejszą warstwę. Z tego właśnie względu miejsce to zostało wpisane w roku 2014 na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.








Klify Stevns Klint


Ale Stevns Klint przyciąga nie tylko geologów. To przede wszystkim wyjątkowo malownicze miejsce. Całe rzesze turystów zachwycają się kontrastem białych ścian z oblewającymi je wodami Bałtyku, które przybierają kolor malachitowy. Morskie fale powoli i nieustannie "podgryzają" klify, które są miększe u swej podstawy. Taka erozja tworzy imponujące przewieszone urwiska. To również powód, dla którego warto się mieć na baczności, bo - jak ostrzegają gospodarze - to miejsce żyje i w każdej chwili można się spodziewać osuwisk i skalnych lawin.
Na klifie można odwiedzić XIII-wieczny kościół Hojerup, którego cześć osunęła się ze skałami do morza, tak jak to miało miejsce w Trzęsaczu na polskim wybrzeżu. Warto również wejść na 27-metrową latarnię morską z końca XIX w. i popodziwiać panoramę cieśniny Sund i słynny most Oresund wiodący do Szwecji. W nieczynnym kamieniołomie Boesdal można zobaczyć w jaki sposób, jeszcze do lat 70. XX w. pozyskiwano wapień i wapno. Miłośnicy historii i militariów mogą zwiedzić dawną tajną bazę wojskową, która w czasach zimnowojennych była jednym ze wschodnich przyczółków NATO, monitorującym niebo nad Bałtykiem. (Tekst i zdjęcia - MSN)

No i do tego seria zdjęć wybrzeża i klifów, które rzeczywiście wyglądają imponująco.


U końca Mezozoiku…


I faktycznie – w węglanowych skałach urwisk Stevns Klint można zobaczyć cienką na centymetr ciemną warstewkę glinki rozdzielającą białą kredę u dołu i żółtawy margiel od góry. To jest właśnie słynna warstwa na granicy Kreda – Paleogen – K/Pg (dawniej Kreda – Trzeciorzęd – K/Tr), którą charakteryzuje bardzo ciekawy skład chemiczny, a mianowicie – zwiększona ilość rzadkiego na Ziemi pierwiastka – irydu (Ir). Na naszej planecie jest go mało – zaledwie ~0,3 ppb.[1] Ta ilość stanowi tzw. irydowe tło Ziemi. 

Cienka warstewka glinki zawierającej iryd na granicy K/Pg

W omawianej warstwie glinki w Stevns Klint znajduje się go aż 42 ppb! – co w porównaniu z tłem irydowym wynoszącym 0,26 ppb stanowi zwyżkę aż 160 x większą! We włoskim Gubbio w analogicznej warstwie irydu było „tylko” 9 ppb, czyli 30 x więcej, niż w otaczających ja skałach, co zbadała grupa Luisa i Waltera Alvarezów w latach 80. ub. wieku.

Obaj uczeni są twórcami impaktowej teorii wymierania dinozaurów pod koniec Kredy – czyli 64-66 MA temu – zakładam, że było to 64.800.037 lat temu. Zakłada ona, że pod koniec Kredy w Ziemię uderzyła dziesięciokilometrowej średnicy asteroida Chicxulub (od nazwy miejscowości, w okolicy której znajduje się astroblem) o masie wynoszącej ~34 mld ton (gigaton - Gt), co przy zakładanej prędkości zderzenia wynoszącej 25 km/s daje energię impaktu równą 100 mln Mt TNT (czyli 100 Tt  - teraton TNT), wybijając u wybrzeży Jukatanu krater o średnicy ~190 km. W rzeczywistości jest to trójpierścienna, współśrodkowa struktura o średnicy 80, 100-130 i 195 km. 

Potworna eksplozja wystrzeliła w atmosferę miliony ton pyłu i dymu, co spowodowało paskudne następstwa klimatyczne (efekt globalnego oziębienia – EGZ) i ekologiczne – zerwanie łańcuchów pokarmowych i co za tym idzie – masowe wymieranie około 50% gatunków zwierząt morskich i lądowych, w tym wszystkich dinozaurów.

EGZ dało jednak zielone światło dla ssaków lepiej przystosowanych do takich warunków bytowania i potem to już tylko one i ptaki sięgnęły po spustoszone królestwo naszej planety i zasiedliły je z powrotem. Efektem tego faktu jesteśmy my sami. 

Jednakże jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zastanawia, a jest nią…


…nierówny podział…


…ilości irydu w warstwie glinki w Gubbio i Stevns Klint. Powiem tak: gdyby iryd pochodził tylko z miejsca impaktu asteroidy Chicxulub to musiałoby go być mniej więcej tyle samo, czyli jakieś 9 ppb w obydwu miejscowościach. Tymczasem tak nie jest. Dlaczego?

Osobiście jestem zdania, że w ziemię uderzyła nie jedna, ale cała seria asteroidów – tak jak to miało miejsce w lipcu 1994 roku, kiedy to w Jowisza uderzyły szczątki komety D/1993 F2 Shoemaker-Levy 9[2] - powodując niesamowite eksplozje w atmosferze tego gazowego giganta. Gdyby w Ziemię uderzyła tylko jedna asteroida, to najprawdopodobniej dinozaury zdołałyby przetrwać – przynajmniej na Południowym Biegunie i Australii. Tymczasem tak nie jest, więc impakt musiał spowodować przede wszystkim pęknięcie skorupy ziemskiej na jego antypodach – na Oceanie Indyjskim, gdzie prawie przepływała wyspa Dekanu idąca na zderzenie z kontynentem azjatyckim. W rezultacie skumulowania się fal sejsmicznych doszło do potężnych wylewów magmy i powstania kilkukilometrowej grubości trapów lawowych. Oczywiście do pyłu poimpaktowego i dymów ze spalonych powierzchni zalesionych doszły miliony kilometrów sześciennych gazów wulkanicznych… 

To był wyrok śmierci na dinozaury i inne duże zwierzęta, które nie miały gdzie się ukryć przed wtórnymi efektami impaktu: kwaśnymi deszczami, megatsunami, trzęsieniami ziemi, wybuchami wulkanów, gazami trującymi, pyłem i dymem, no i oczywiście głodem, który był konsekwencją wszystkich tych nieszczęść.

Ale to nie wszystko. Poza głównym kosmicznym pociskiem jakim była asteroida Chicxulub były także inne, których trafienia w naszą planetę spowodowały powstanie astroblemów Silver Pit w Morzu Północnym, Bołtysza na Ukrainie, Eagle Butte w Kanadzie, Śiwa w Indiach czy Vista Alegre w Brazylii. Wszystkie te kratery mają wspólną cechę – wiek około 65 MA. Tak zatem ostatnie z kanonicznej piątki Wielkich Wymierań i zagładę dinozaurów spowodowała seria trafień obiektów kosmicznych w naszą planetę. To było dokładnie tak, jak w przypadku komety S-L 9 w 1994 roku. 

Ten fakt tłumaczy także całkowitą zagładę wielkich zwierząt Mezozoiku. Gdyby na Ziemi zdarzył się tylko jeden impakt, to jego następstwa nie byłyby w stanie tego zrobić, a oazy życia zachowałyby się przede wszystkim w okolicach Bieguna Południowego – w dzisiejszej Antarktydzie i Australii. Ale dinozaury wyginęły także i tam, więc wniosek jest oczywisty – było kilka impaktów, które wybiły wszystkie zwierzęta o masie ciała powyżej kilkunastu kilogramów. A coup de grâce zadała otwarta rana pękniętej skorupy ziemskiej w dzisiejszych Indiach – zob. mapka 1.

 Mapka 1 - świat z przełomu K/Pg
Mapka 2 -  Zachodni Bałtyk i możliwe astroblemy...
Mapka 3 - Lodowce i pola meteorytowe


Zachodni Bałtyk


Tymczasem wygląda na to, że zachodnie sektory Bałtyku – jeszcze wtedy nie był to Bałtyk, a północno-zachodnia część Oceanu Tetys i wyspa, z której potem powstał półwysep Jutlandzki – uległy ciężkiemu bombardowaniu asteroidami, którego ślady widoczne są do dziś dnia. Dziwne, koliste zatoki w Danii i Niemczech dość dokładnie przypominają astroblemy – patrz mapka 2. 

Gdyby doszło tam do impaktów, to cały teren byłby pokryty sproszkowanymi skałami, których uwarstwienie byłoby odwrotne w stosunku do uwarstwienia sprzed impaktu. To mogłoby nam pomóc w określeniu czasu, który upłynął od impaktu.

Określenie ich wieku będzie trudne – nie zapominajmy, że w tym zakątku kuli ziemskiej mieliśmy ostatnio – w Kenozoiku przewaliły się tam cztery lodowce ze zlodowaceń:

  • Günz – 1,2-0,95 MA temu (trwało 250.000 lat)
  • Mindel – 0,95-0,73 MA (300.000)
  • Riss – 0,3-0,13 MA (170.000)
  • Würm – 0,115-0,0115 MA (103.500)

Za każdym razem przesuwające się masy lodu niwelowały teren, zacierając ślady kosmicznego bombardowania, wyrównując wały kraterowe i górki centralne do tego stopnia, że pozostały po nich jedynie niewyraźne, koliste struktury w masywie lądowym Fennoskandii, które potem zalały wody Bałtyckiego Jeziora Lodowego – jakieś 12.000 lat temu (mapka 3). Ślady tego bombardowania widać właśnie w Danii, w Stevns Klint. I tam właśnie powinno się poszukać śladów potężnego impaktu sprzed 64,8 MA, bo zakładam, że ta grupa astroblemów ma związek z formacją Silver Pit w Morzu Północnym, która z kolei powstała na przełomie K/Pg. 

Aliści istnieje pewna obiekcja, a mianowicie: astroblemy zostały wybite w skałach, w których przebiega granica K/Pg, ergo one już istniały, kiedy uderzyły w nie asteroidy. Oznacza to, że takie bombardowanie nastąpiło nie na granicy K/Pg, ale w Paleogenie czy może nawet zaledwie 1,2 MA temu i to ono spowodowało zlodowacenia na północnej hemisferze Ziemi?
Ich średnice wynoszą odpowiednio (oraz średnice obiektów kosmicznych, które je utworzyły):

  • Kjøge Bugt  - 24 km (1,6 km)
  • Faxe Bugt – 15 i 11 km (1 i 0,73 km)
  • Smålandsfarvandet – 26 km (1,73 km)
  • Hjelm Bugt – 50 km (3,33 km)
  • Fehmarn Belt – 35 km (2,33 km)
  • Glowe Wiek – 10 km (0,66 km)
  • Prorer Wiek – 9 km (0,6 km)
  • Greifswalder Bucht – 22 km (1,46 km)
  • Achterwasser – 11 km (0,73 km)
  • Wolin – 5, 3, 2 i 2 km (0,33 km) (0,2 km) (0,13 km) (0,13 km)

 Czy okrągłe jeziora na Pomorzu są pochodzenia poimpaktowego?
 Głębia Gdańska - blizna po impakcie jakiegoś ciała niebieskiego?
Jeziora brzegowe czy kratery poimpaktowe?

Wychodziłoby na to, że Zachodni Bałtyk powstał wskutek serii impaktów kamieni z nieba. Żeby to udowodnić, należałoby przeprowadzić wiercenia w dnie Bałtyku. nawiasem mówiąc, być może takimi właśnie strukturami – jak twierdzi Zofia Piepiórka „Eleonora” – są nasze brzegowe jeziora, które pierwej były misami kraterowymi, które potem zostały zmienione przez lodowiec i zamknięte mierzejami przez prądy morskie Bałtyku. Taką strukturą może być Jezioro Konarzewo (Bagno Pogorzelickie) w okolicach Pogorzelicy k./Gryfic, Jezioro Choczewskie k./Choczewa, Jezioro Wicko Wielkie czy Zatoka Wrzosowska, która zachowała  niemalże kolisty kształt. Także Zatoka Gdańska wydaje się być takim astroblemem, po którym została tylko Głębia Gdańska – 118 m głębokości. Później została ona zamulona przez osady zrzucane przez Wisłę i zamknięta Kosą Helską, Zatoka Gdańska utraciła swój kolisty kształt, którego ślady znajdują się na dnie Bałtyku do dnia dzisiejszego. Wiercenia w tej głębi mogłyby potwierdzić bądź zanegować jej kosmiczne pochodzenie.

Tak więc jak widać, Bałtyk może pokazać nam jeszcze niejedną tajemnicę…  


Opinie z KKK


Akweny i niecki poimpaktowe występują na całej powierzchni Ziemi, ale skąd propozycja takiej genezy Morza Bałtyckiego?
Uważam, że wyżłobienie meteorytami takiego akwenu zaowocowałoby syndromem syberyjskim, tj. nie tylko po drugiej stronie globu byłoby odpowiednie wybrzuszenie/orogeneza w związku z kulminacją fal pouderzeniowych na antypodach, a jeszcze kto wie, czy nie doszłoby do wytopu magmy w związku z naruszeniem integralności płaszcza.
Za genezą impaktową mogłoby stać ukształtowanie rzeźby terenu podejrzewanego o takie pochodzenie, przede wszystkim ilość i położenie warstw osadowych w kontekście odpowiadających im warstw z terenów przypuszczalnie nieobjętych bombardowaniem.
Na koniec dodam, że największym rzeźbiarzem nie jest Nyks, lecz Gaja, a zaraz po niej jej desery - napitek i zimne lody  ;)  Jestem całkowicie za tym, że nie było jednego jedynie uderzenia. Wszak mogło dojść do pływów grawitacyjnych, które rozerwały jeszcze większą masę niż sławetna asteroida, tworząc tym samym deszcz astroblemów, przy założeniu, że to katastrofa naturalna.
Poza tym, jeśli doszło do przelotu bardziej masywnego ciała przez pas asteroidów, mogło dość do zakotwiczenia orbitalnego jakichś obiektów, oraz do wyrzucenia procą grawitacyjną innych. Jeśli tym wędrowcem była sławetna asteroida, pewnie zabrała ze sobą kompanów, jeśli jakiś inny wędrowiec, mógł on wyrzucić w naszym kierunku i ów asteroidę, i jej pobliskich kolegów. Mam w takim razie pytanie - czy nie ma jakichś kraterów księżycowych z podobnego przedziału czasu, które korelują z założeniem deszczu astroblemu? Pozostaje aktualnym pytanie, czy mówimy o ukształtowaniu całego Bałtyku, czy o jego poszczególnych miejscach? Nie wydaje mi się bowiem, by jeden rodzaj oddziaływania stworzył cały taki akwen, nawet na przyczynek mogłoby nie wystarczyć.
Jeśli natomiast cała akcja Heavy Rain została zaplanowana, wiedza jej sprawców sięgała daleko poza kres naszej obecnej, więc z pewnością dobrze sprawdzili, ile ciał niebieskich trzeba skierować na Ziemię, by jakoś z niej wyszła, ale i zrealizować swój zamysł.
I na końcu - Wikipedia nie podaje wiele informacji na ten temat, ot - może jedynie to, że jeziora pomorskie to jeziora przybrzeżne powstałe przez odcięcie dawnej zatoki masą lądową. (Smok Ogniotrwały)


A zatem uważasz, że ktoś czy coś obruszył(o) na Ziemię pod władzą dinozaurów i hipotetycznych Dinozauroidów deszcz kamlotów. Czyżbyś zakładał zaurocyd jako pewną poprawkę do ewolucji, która otworzyła nam drogę…? (Platon)


Wojna, samozagłada, boska (lub prawie boska) demiurgia... albo i zaraza, której nie dało się inaczej wyplenić? Ponoć nie ma przypadków. Wszak i dziś już istnieje młot Thora, potężna broń bez post-efektów radiacyjnych. (Smok Ogniotrwały)


Zaraza? A czemuż by nie? Wszak mikroorganizmy mogły spaść z nieba wraz z kamlotami i dokończyć dzieła zniszczenia, jak już raz to zrobiły na granicy Perm/Trias. (Platon)


Albo też Ostatni Deszcz dla Żywych był próbą pozbycia się czegoś/kogoś z planety, czyli na przykład wybiórczej sterylizacji, czy to mikro-, czy makro-organizmów. (Smok Ogniotrwały)


Dokładnie - chodziło mi o Dinozauroidów i ich cywilizację... (Platon)


Ale skoro piszesz Platonie, że te kratery są MŁODSZE od skał z granicy K/Pg, to celem nie mogli być Dinozauroidzi, ale np. niektóre gatunki megafauny, czyż nie?  A może było na odwrót - bombardowanie z nieba spowodowało powstanie EGZ, który z kolei dał naczelnym potężnego kopniaka ewolucyjnego i powstanie w rezultacie Homo sapiens sapiens? Chyba daliście mi materiał na nowe opowiadanie… J (Daniel Laskowski)




Robert dziękuję że przetłumaczenie oraz udostępnienie tego artykułu! Potwierdza to moje dotychczasowe poszukiwania jakichkolwiek dowodów zagłady wcześniejszych super inteligentnych cywilizacji na Ziemi – w tym na terenie Polski oraz na terenie dzisiejszego Morza Bałtyckiego, którego kiedyś nie było. Dzięki takim artykułom ograniczeni TEORIAMI NAUKOWYMI ludzie zaczną samodzielnie myśleć oraz  poszukiwać dowody istnienia super cywilizacji CZŁOWIEKA, której jesteśmy potomkami, a nie potomkami małp jak chcą ograniczeni i ograniczający naukowcy!
Pisałam na ten temat w art. „ Tajemnica pustyni i jeziora Łebsko k/Łeby - PUCHAR dla Zwycięzcy.” http://wszechocean.blogspot.com/2017/02/legendarne-megality-tajemnica-pustyni-i.html
Na temat powstania Morza Bałtyckiego naukowcy zgodnie milczą, może za wyjątkiem geologa dr Franca Zalewskiego z Krakowa.
Oraz  „Zakazana Archeologia - Małopolska KRAKÓW”    https://www.youtube.com/watch?v=cVesMAF5jeA
Dr Franc Zalewski badał piramidy egipskie i tamtejsze kratery oraz kratery w USA i w Europie - w tym na terenie Polski. Jak do tej pory skupia się głownie do poszukiwań na terenach Małopolski, dlatego  dziękuję Tobie za artykuł oraz wnioski… http://wszechocean.blogspot.com/2017/05/tajemnica-zachodniego-batyku.html
Pozdrawiam serdecznie (Eleonora)



[1] Ppb – części na miliard.
[2] Wyróżnik D w oznaczeniu komety oznacza disfunct – nieistniejąca lub desintegrated – zniszczona.