sobota, 3 czerwca 2017

Erupcja gazowa w Stańczykach





Jest to jedna z nierozwiązanych do dziś dnia zagadek polskiej przyrody. Wydarzyła się ona w okolicy miejscowości Stańczyki (Tobellus) – gdzie znajduje się kompleks dwóch niewielkich jezior położonych w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie gołdapskim, w gminie Dubeninki, na północny zachód od Suwałk, na pograniczu dawnych Prus i Suwalszczyzny, nieopodal Puszczy Rominckiej i mostów w Stańczykach, N 54°17’40,83” – E 022°38’48,88”.

Oba jeziora, oddzielone jedynie niewielkim, kilkumetrowym pasem ziemi mają odmienną genezę geologiczną. Większe jest typowym jeziorem rynnowym, polodowcowym, mniejsze jest płytkim oczkiem wodnym. 31 maja 1926 podczas gwałtownej burzy mniejsze jezioro pokryło się grubą warstwą szlamu, a następnie dała się słyszeć silna eksplozja, która podniosła nagle wodę i rozrzuciła olbrzymie bryły ziemi i błota. Na miejscu jeziora widać było błoto, które przez wiele tygodni opadało na dno. Prawdopodobnie był to wybuch gazu błotnego, spowodowany wyładowaniami elektrycznymi burzy, bądź nagłym i silnym spadkiem ciśnienia. Gaz taki mógł wytworzyć się pod dnem jeziora z rozkładu roślin. Jednakże dokładne przyczyny wybuchu nie są znane do dzisiaj.
Przy większym jeziorze znajduje się kąpielisko, położonego w pobliżu pola biwakowego i stanicy harcerskiej. Jezioro jest jednak zdradliwe, wody na przemian ciepłe i zimne powodują u pływających skurcze. (Wikipedia)




Z innych źródeł: 


 Niedaleko wiaduktów znajduje się niewielkie jeziorko Stańczyki, przecięte kilkumetrowym pasem ziemi. Nie jest ani największe, ani najgłębsze, ani najpiękniejsze. Za to jest to jezioro, które pewnego dnia zniknęło. Dosłownie. 31.V.1926 roku, podczas burzy z gradobiciem, znienacka nastąpiła eksplozja, w wyniku której w powietrze wzbiły się dość znaczne ilości błota. Gdy opadło, przykryło powierzchnię jeziora na tyle szczelnie, że woda zniknęła pod jego powierzchnią. Z czasem błoto opadło i jezioro pojawiło się na nowo, jednak zajęło to długie miesiące.

Tuż przy drodze prowadzącej z Błąkał do Stańczyków znajdują się dwa niewielkie jeziora, zwane Dobellus (Tobellus) Duży i Dobellus Mały. Na mapach topograficznych bywają także opisywane jako Jeziora Przewrócone. Ta ostatnia nazwa upamiętnia niezwykłe zdarzenie wiążące się z mniejszym z dwóch Dobellusów.
W ostatnich dniach maja 1926 r. nad jeziorkiem doszło do potężnej eksplozji, w wyniku której jego wody zmieszane z błotem nieznana siła wyrzuciła wysoko w górę. Po opadnięciu tego wodno-błotnego gejzeru na powierzchni jeziora utrzymywała się warstwa szlamu i mułu, nie było widać tafli wody. Dopiero po kilku miesiącach błoto opadło na dno zbiornika i Dobellus Mały odrodził się jako jezioro. Nie do końca wytłumaczone zjawisko przypisywano eksplozji nagromadzonego pod szlamowatym dnem jeziora gazu błotnego zawierającego metan. Do wybuchu doszło w czasie wyjątkowo silnej burzy. Towarzyszący jej gwałtowny spadek ciśnienia atmosferycznego uwolnił gaz, który prawdopodobnie eksplodował zapalony przez piorun.

W Polsce do wybuchu jeziora doszło 31 maja 1926 roku. W pobliżu miejscowości Stańczyki, znanej z bardzo widowiskowych wiaduktów kolejowych, znajdują się blisko siebie dwa jeziorka. Oba mają pochodzenie polodowcowe, lecz powstały w nieco inny sposób. Tobellus Duży jest typowym jeziorem rynnowym. Tobellus Mały jest kotłem wytopiskowym, podczas topnienia lodowca w ziemi zagrzebana była tu wielka bryła lodu, po której zostało małe, ale głębokie jeziorko.
To właśnie w Tobellusie Małym, w czasie wielkiej burzy, doszło do erupcji, która rozrzuciła po okolicy tony wody i błota. Prawdopodobnie powstałe w wyniku rozkładu roślin gazy rozpuszczone w dolnych partiach jeziora pod wpływem nagle obniżonego ciśnienia atmosferycznego w czasie burzy, zaczęły się gwałtownie uwalniać. Tak gwałtownie, że jeziorko na jakiś czas zniknęło, dopóki wody na powrót doń nie spłynęły. Ciekawe jest odosobnienie tego przypadku, bo przecież jezior tego typu jest w Polsce więcej. Skąd się uzbierało tyle gazu akurat w tym jeziorze i dlaczego tylko raz, a w innych nie, tego nie wiemy. Z braku lepszego wytłumaczenia kładziemy to na karb rzadkiego zbiegu okoliczności.
Więcej znajdziesz w „Polska Niezwykła warmińsko-mazurskie”.

Zebrał - Stanisław Bednarz


Komentarze z KKK


Przypadek jest niezwykle ciekawy i kojarzy mi się z niezwykłymi wydarzeniami, jakie miały miejsce 14.I.1993 roku w Jerzmanowicach pod Krakowem. Tam też doszło do potężnej eksplozji w czasie burzy, w wyniku której został rozerwany na drobne kamyki wapienny ostaniec zwany Babią Skałą. Jego odłamki rozleciały się w promieniu 600 m od epicentrum eksplozji.
Być może te dwa odległe od siebie w miejscu i czasie incydenty mają ze sobą jakiś związek. Różnica jest taka, że w pierwszym przypadku w powietrze wyleciało jezioro, w drugim wapienny ostaniec, no i w pierwszym przypadku rzecz miała miejsce w maju, w drugim w styczniu. Pozostałe szczegóły obu incydentów są podobne z tym, że w Jerzmanowicach miała miejsce awaria w dostawie prądu elektrycznego do okolicznych domów, ludzie poczuli dziwny, „chemiczny” zapach, a potem zaczęły rodzić się… trojaczki!
Niestety nie wiadomo, jak było w przypadku Stańczyków, bo dostępne źródła milczą na ten temat. Może któryś z Czytelników wie coś więcej na ten temat??? (Arystokles)


Robert, bardzo ciekawe zjawisko 😀, tak mnie zainteresowało, że poszukałem inne informacje.

Ciekawy wpis -> http://goldap.org.pl/2015/05/szanowna-redakcjo-9/, nawet daty rozbieżne 😏 , ale efekt wybuchowy ten sam 😉.
Pierwotna misa jeziorna była typowym wytopiskiem. Wskutek naturalnej ewolucji została ona szybko wypełniona osadami organicznymi, przy czym z osadów uwalniały się znaczne ilości metanu. Wskutek wyładowania atmosferycznego w taflę wody nastąpiła potężna eksplozja mieszanki gazu błotnego (metanu) i tlenu. Była ona tak wielka, że praktycznie powstała nowa misa jeziorna. O sile eksplozji świadczy fakt, że w odległości 200 m od jeziora zostały wyrzucone 100 tonowe bryły osadów najprawdopodobniej torfów lub gytii. Z relacji miejscowej ludności wynika, że były ofiary śmiertelne (w opracowania z 2013 roku napisano, że ofiar śmiertelnych nie było). Niestety nagrobki na pobliskim śródleśnym cmentarzu, ze względu na ich duże zniszczenie, nie potwierdziły tego faktu.
Z tymi tonami to chyba lekka przesada 😏 .
W dniu 21 sierpnia 1926 roku po deszczu ostatnia masa błota zatonęła i „wywrócone jezioro” pojawiło się z powrotem. 😐 (Paweł)
 


Nie jest wykluczone, że uwolnione gazy mogłyby się przyczynić do masowej śmierci świadków eksplozji.
Mam jednak ważkie pytanie - jaka jest siła eksplozji bagiennej/błotnej, która odwróci warstwy glebowe, tworząc bagnisko? Nie doszło czasem do zapaści, to znaczy do wymiany rodzajów materiałów w gruncie wskutek załamania się stropu komory powietrznej lub innego typu, w postaci implozji?
Jeśli wybuchłby gaz, musiałby on mieć swoje miejsce koncentracji, które zostałoby rozszczelnione dość gwałtownie. Gdyby gwałtowność nie dała rady odpowiedzieć na pytanie o rozmach eksplozji, czy nie chodziłoby raczej lub również o jakieś zjawisko podziemnego zapłonu gazów ziemnych, ewentualnie podpowierzchniowego zapłonu inicjowanego sztafetowym zapłonem po-napowierzchniowym po uwolnieniu się bąbli gazu zdolnego do wybuchu, co zostało zapoczątkowane przez ładunek elektryczny związany z burzą po tym, jak komory tego gazu zostały zdestabilizowane przez różnicę ciśnień związaną z frontem atmosferycznym?
Dochodzi także możliwość konieczności poznania dodatkowej gałęzi mechaniki jezior, stawów, czy małych akwenów w ogóle - ich otoczenie może cechować się czymś niespodziewanym, a co okresowo przyprawia nas o pytania, na które, bazując na dostępnej wiedzy, nie mamy odpowiedzi. Zupełnie jakby stawy i jeziora były bardzo wolno palącym się lontem, bowiem uwolnić mogą to, co normalnie i poza nimi skrywane jest w komorach pokrytych wieloma metrami stabilnej i kompresującej wszystko gleby. Jeziora i stawy są natomiast zmieniającymi się i mniej stabilnymi obiektami, które właśnie to czasem udowadniają. (Smok Ogniotrwały)

O ile się orientuję, to podobne erupcje miały miejsce w Kamerunie, gdzie eksplodowały dwa jeziora: Monoun w dniu 15.VIII.1984 r. oraz Nyos w dniu 21.VIII.1986 r. Tylko że tam były to erupcje dwutlenku węgla, które zabiły okolicznych mieszkańców w promieniu 25 km od jeziora, i to były erupcje związane z wulkanizmem na tym terenie. W przypadku Stańczyka mogło dojść do erupcji metanu, który mógł się znajdować w złożu pod jeziorem i zapłon od pioruna, co dało drugą eksplozję. Nie jest wykluczone - zważywszy rozbieżności co do daty wydarzenia - że mogło chodzić tam o trzy wybuchy: jeden w lipcu 1920 roku, drugi w dniu 31.V.1926 i trzeci dnia 30.VI.1927 roku. (Arystokles)