poniedziałek, 31 lipca 2017

Meteoryt Divina



Divina – meteoryt kamienny należący do chondrytów oliwinowo-bronzytowych. Spadł 24 lipca 1837 w okolicach miejscowości Divina na Słowacji.

24 lipca 1837 roku około godziny 11.30 czasu miejscowego w całkowicie pochmurny dzień nastąpił upadek pojedynczego kamiennego meteorytu – chondrytu zwyczajnego H5. Meteoryt o masie 10,75 kg wbił się w podłoże na głębokość 70 cm. Jeszcze po trzydziestu minutach był ciepły. Upadek nastąpił na południowym stoku pasma Javorniki, w okolicach miasta Divina, w pobliżu powiatowego miasta Żylina. Największy fragment o masie 9,91 kg znajduje się obecnie w Muzeum Narodowym w Budapeszcie. Pierwsze opisy zjawiska upadku i budowy meteorytu powstały w 1840 i 1854 roku.

Pierwszym z nich jest nagy-divinai, który spadł 2 lipca 1837 roku o godzinie 11.30 w komitacie trenczyńskim między pasmami górskimi: Divina i Budatin. Upadek miał miejsce przy nieco zachmurzonym niebie, towarzyszył mu odgłos podobny do grzmotu pioruna, a świadkami wszystkiego byli liczni chłopi pracujący na pobliskim polu.


Jan Lottner, diviński duchowny, który prawdopodobnie także obserwował wydarzenie, natychmiast pośpieszył na miejsce upadku, skąd zabrał, jeszcze pół godziny po zajściu pozostający ciepłym, kamień, by podarować go ziemiance, wdowie, hrabinie Ludowice Csákyné z domu Lasanszky [słow. vdova grófka Ľudmila Csáky, rodená Lašanský]. Tylko jej patriotycznemu usposobieniu zawdzięczamy to, że ten jakże wartościowy skarb trafił do Muzeum Narodowego. O meteoryt bowiem zabiegało także muzeum wiedeńskie, lecz hrabina udostępniła mu kamień jedynie w celu obejrzenia i  sporządzenia opisu. 17 lipca 1838 roku kamień stał się własnością Węgierskiego Muzeum Narodowego. Lottner zaś podarował muzeum wiedeńskiemu ważący 4 łuty [~70 g] fragment, który odkruszył się od kamienia w momencie spadku.

W 1844 roku Józef Sadler mając na uwadze doskonały stan kamienia, jego wielkość i charakterystyczne właściwości nazwał go królem wszystkich europejskich meteorytów*. W istocie wówczas nim był.

Ze względu na swój kształt meteoryt nagy-divinai podobny jest do huby drzewnej; przez jego zaokrągloną powierzchnię biegnie bruzda dzieląca go na dwie równe części. We wspomnianej zaokrąglonej części można wyszczególnić wiele zagłębień na kształt muszli, fragment dolny zaś wolny jest od jakichkolwiek wyżłobień. Czarna skorupa jest niewyraźna, matowa; miejscami gładka, miejscami chropowata. Część właściwa jest koloru popielatoszarego, jaśniejszego lub ciemniejszego – w zależności od miejsca. Występują na niej także brązowe, rdzawe plamy i ciemnoszare drobne kropki w dużych ilościach. Widoczne są również plamy czystego żelaza i siarczanu żelaza. Waga meteorytu wynosi 19 funtów [~10,6 kg].


Opracował – Stanisław Bednarz

______

* Rocznik Towarzystwa Nauk Przyrodniczych Królewskich Węgier (A Királyi Magyar Természettudományi Társulat Évkönyvei) [pod redakcją Török József], I. tom, 35 s.

niedziela, 30 lipca 2017

DD Jordanów 20170730: Samolot czy UFO?



Ten incydent miał miejsce w Jordanowie, w niedzielę 30.VII.2017 roku. Szliśmy właśnie na grzyby wzdłuż ulicy Mickiewicza, kiedy zauważyłem na niebie nad SW horyzontem przesuwającą się biały punkt, który poruszał się z południowego-zachodu na północny-wschód.
- E, to samolot – myślę.
Ale nie, domniemany samolot nie zostawia za sobą smugi.
- Pewnie jest gruba warstwa ciepłego i suchego powietrza – mówię do towarzyszącej mi żony – i dlatego nie ma smugi...
I w tej chwili domniemany samolot po prostu… znika.
- UFO czy jaka cholera? – myślimy, ale chwilowo zostawiamy ten problem, bo grzybasy czekają

A oto metryczka tej obserwacji:

TYP INCYDENTU: DD
MIEJSCE: Jordanów, ul. Mickiewicza na początku Bystrzańskiego Dział
– N 49°38’46,23” – E 019°48’09,53”, 491 m n.p.m.
DATA: 30.VII.2017 r.
CZAS: ok. 07:05 CEST/05:05 GMT
CZAS TRWANIA: ok. 3-5 sek.
ILOŚĆ OBIEKTÓW: 1
ŚWIADKOWIE: 2 osoby
ZDJĘCIA: nie było
PRAWDOPODOBNE WYJAŚNIENIE: nie ma.

Warunki pogodowe były następujące:

TEMPERATURA POWIETRZA: +12°C
WILGOTNOŚĆ POWIETRZA: 70%
WIATR: bezwietrznie
CIŚNIENIE ATMOSFERYCZNE: 1017 hPa
ZACHMURZENIE: 0,0
WIDZIALNOŚĆ: nieograniczona/CAVU

Początkowo sądziliśmy, że to samolot, ale ten obiekt znikł bez śladu w powietrzu. Potem w trakcie grzybobrania wielokrotnie widzieliśmy przelatujące nad nami samoloty, które lecąc na różnych wysokościach nie zostawiały smug kondensacyjnych, ale za to mogliśmy słyszeć odgłos pracy ich silników. Obiekt ten znajdował się na azymucie ok. 225° i na wysokości ok. 15° nad widocznym horyzontem. Czas trwania obserwacji wynosił maksymalnie 5 sekund. Nie zaobserwowano żadnych dodatkowych efektów audio i wizualnych.


Być może był to jakiś meteor, który spalił się w atmosferze, ale w takim przypadku obiekt byłby o wiele jaśniejszy i świeciłby własnym światłem, a nie światłem odbity. Poza tym gdyby to był samolot, to byłby on srebrzysty albo białosrebrzysty, lub (zważywszy położenie słońca) ciemniejszy na jasnym tle nieba… Inne wyjaśnienie nie przychodzi mi do głowy. 



Komentarze Czytelników


Robert,    

Jestem pewien , że był to samolot , który zwyczajnie zmienił kurs i przestał odbijać światło od swojej powierzchni. Często obserwuję samoloty startujące i podchodzące do lądowania na lotnisku w Pyrzowicach. Punkt obserwacji Zabrze Rokitnica, odległość w linii prostej 23 km. Im większy pułap i mniejszy obiekt tym łatwiej stracić go z oczu (Henryk)

Robercie,
- najpierw spojrzałem na zdjęcie i zastanawiałem się, kto znowu robi nas w balona takim czymś... jednak po chwili doczytałem, że zdjęcia nie było, zatem jest to fotomontaż, acz z jasnej strony Mocy.
Trzymając się terminologii, owszem, jest to UFO. Podobnie skoczki mojej matki.
Ponadto, dziś dowiedziałem się, że jeden facet często widuje dziwne obiekty koło wioski w pobliżu Wielunia, na trasie na Sieradz. Pewnie jest mocno nastawiony w tym temacie, albo mój rozmówca takowym jest, jednak przekazuje, że jakiś czas temu urodziło się w tej wsi dziecko, które ma typowe cechy hybrydy, (przekazuję tylko to, co mi powiedziano). Traktuję tę relację jako trudną do potwierdzenia, ale spróbuję się czegoś więcej dowiedzieć.
Pozdrawiam 😊 (Smok Ogniotrwały)


sobota, 29 lipca 2017

H2O poniżej powierzchni Księżyca



Paul Hanna (Reuters)


Wielki ocean wodny znajdujący sie pod powierzchnią Księżyca będzie podstawą do stworzenia ludzkiej kolonii. Uczeni, którzy ponownie zbadali próbki minerałów zebrane w czasie księżycowych misji Apollo, teraz są przekonani o tym, że ogromna ilość wody znajduje się pod powierzchnią Księżyca – odkrycie, które uczyni ludzkie misje księżycowe o wiele łatwiejsze, niż to pierwotnie sądzono.

Uczeni z Brown University w USA zbadali szklane kuleczki – typ kryształów wulkanicznych zebranych w czasie misji Apollo-15 i Apollo-17 w latach 70., i na szczęście to one zawierają podobną ilość wody, co ziemskie bazalty.

Autorzy studium, które zostało opublikowane w „Nature Geoscience” przytaczają dowody na to, że części Księżyca zawierają porównywalnie wielką ilość wody. To – jak sądzą oni – będzie to bardzo użyteczne dla przyszłych misji księżycowych, co oznacza iż woda tam będzie uzyskiwana a nie przywożona z domu.

- Inne studia sugerują, że obecność lodu wodnego w zacienionych regionach księżycowych biegunów albo piroklastycznych depozytów, które znajdują się w lokalizacjach łatwych do osiągnięcia – powiedział autor, dr Shuai Li były naukowiec z Brown University, a aktualnie z Uniwersytetu Hawajskiego. - Wszystko, co pomaga uratować przyszłe wyprawy na Księżyc przed koniecznością zabierania ze sobą wody z Ziemi, staje się wielkim krokiem do przodu i wyniki naszych badań sugerują nam nowe alternatywy.

Uczeni użyli instrumentów i zdjęć z indyjskiego orbitera księżycowego Chandrayaan-1, który analizując światło odbite od Księżyca pozwolił na określenie jakie minerały tam występują.


Poprzednio uważano, że woda może być tylko znaleziona jedynie na obu biegunach, ale warstwy wulkanicznych szklanych kulek, uformowanych kiedy magma się skrystalizowała po wypłynięciu na powierzchnię – zostały odkryte wzdłuż i wszerz powierzchni Księżyca.

- Ten fakt, że dostrzegli oni tą cechę powiązaną ze szkłem mówi nam, że była tam pewna ilość wody w interiorze Księżyca, kiedy te erupcje wulkaniczne miały miejsce – mówi Anthony Colaprete, naukowiec z NASA, który recenzował artykuł.

Wyścig do stworzenia pierwszej lunarnej bazy zaczęły się w ostatnich latach.
W kwietniu br., ESA ogłosiła plany zbudowania wraz z Chinami Moon Village - Księżycowej Wioski, która w przyszłości umożliwiłaby jednodniowy postój w drodze do Marsa.

Podstawy dla misji Księżycowa Wioska rozpoczną się w listopadzie, na kiedy to Chiny planują wysłanie próbnika na Księżyc w celu przywiezienia próbek skał i gleby. Misja Chang-5 będzie pierwszą chińską próbą przywiezienia próbek materii z Kosmosu. Aliści jest pewien problem:



Czy czeka nas Apokalipsa?


Księżyc znajduje się na kursie kolizyjnym z Ziemią i zderzy się z nią w ciągu następnych 65 mld lat. zgodnie z prognozami uczonych, Księżyc jest na kursie kolizyjnym z Ziemią i zderzy się z nią. To mówi nam, że Sąd Ostateczny nie nadejdzie w ciągu następnych 65 mld lat. Nie ma się co bać.

Aktualnie Księżyc oddala się od Ziemi po spirali o skoku 3,8 cm/rok, ale Jason Barnes naukowiec z Uniwersytetu Idaho powiedział dla „Forbesa”, że nasz naturalny satelita zacznie zbliżać się do naszej planety po spirali zwróconej ku Ziemi do spektakularnego połączenia się z nią.

- Wreszcie Księżyc podejdzie tak blisko po spirali i rozproszy swą orbitalną energię kinetyczną w spektakularnej kolizji i połączy się z Ziemią – powiedział Barnes.

Jest zrozumiałe, że Księżyc uformował się 4,5 mld lat temu z odłamków po zderzeniu pomiędzy Praziemią a impaktorem wielkości Marsa – Teą, i powoli oddala się od nas od tego czasu.

Dla ludzi Apokalipsa zacznie się, kiedy rotacja Ziemi wyrówna się z rotacją Srebrnego Globu.

Jednakże może już nie zobaczymy tego wydarzenia, bowiem jak się przewiduje, za 6 mld lat nasze Słońce wejdzie w fazę Czerwonego Olbrzyma, a stanie się to wtedy, kiedy zabraknie mu wodoru do przeprowadzania reakcji termojądrowych, a jego zewnętrzne warstwy zaczną rozszerzać się w kierunku Ziemi, wyżarzając wszystko na swej drodze i wypalając wszelkie życie.       


Moje 3 grosze


Wszystko to pięknie i ładnie, ale osobiście jestem przekonany o tym, że wody na Księżycu będzie pod dostatkiem i to nie na powierzchni, ale pod powierzchnią. Badania amerykańskie dowiodły, że skały powierzchni Srebrnego Globu mają bardzo niskie przewodnictwo termiczne – 1000 razy mniejsze od skał ziemskich. Co z tego wynika? – ano to, że wewnątrz Księżyca może panować stała temperatura, nie mająca niczego wspólnego z dziennym skwarem na +123°C/396 K, czy nocnym mrozem na -233°C/40 K. Być może nawet będą to takie obszary, jakie opisał Daniel Laskowski w swym opowiadaniu „W kryształowej dżungli Księżyca” – zob. http://wszechocean.blogspot.com/2014/06/w-krysztaowej-dzungli-ksiezyca-1.html i dalsze. A skoro tak, to woda może przedostawać się na powierzchnię Księżyca i tam sublimować w przestrzeń kosmiczną.

Znane są takie właśnie miejsca – jednym z nich jest formacja Reiner Gamma na Oceanie Burz (Oceanus Procellarum) na N 7°30’ – W 59°0’. Jest to formacja kraterowa stanowiąca anomalię magnetyczną o wartości 15 nT mierzona z wysokości 28 km, najsilniejsza anomalia zmierzona na Srebrnym Globie – z tego względu być może powstała ona wskutek upadku komety na Księżyc. To właśnie tam następuje przesiąkanie wody z głębszych warstw skorupy księżycowej na jego powierzchnię.

Ostatnio odkryto podobne formacje na Morzu Pomysłów (Mare Igenii) oraz Morzu Brzegowym (Mare Marginis). I rzecz ciekawa – takich formacji nie ma na niewidocznej stronie Księżyca.

Jak dotąd nie ma żadnego pewnego wyjaśnienia powstania tej i innych formacji tego rodzaju. Wikipedia podaje, że podejrzewa się iż są to formacje postkometarne, ale nie ma żadnych dowodów na to. Obecność ferromagnetyków sugeruje, że mogą tam się znajdować wraki rozbitych statków kosmicznych obcego pochodzenia.

Tak czy inaczej, takie katastrofy mogły spowodować wycieki podziemnej wody z wnętrza Srebrnego Globu, które obserwujemy teraz jako szron dający wysokie albedo tych obszarów. Tak więc – ze względu na wodę – pierwsze bazy księżycowe powinny powstać właśnie tam.

Co do zagłady Ziemi w wyniku kolizji z Księżycem, to doprawdy nie ma się co tym martwić. Wyżarzona Ziemia albo straci Księżyc w wyniku ekspansji słonecznej atmosfery, a jeżeli nie, to za 65.000.000.000 lat Słońce będzie już Brązowym lub Czarnym Karłem, a Ziemia…? - no cóż, na Ziemi nie będzie już nikogo, kto mógłby to zobaczyć.           


Opinie z KKK

Cześć,
Bardzo ciekawa sprawa, nawet taki laik w tych sprawach jak ja uważa, że niemożliwe, aby na Księżycu wody nie było. Pytanie ile jej jest i w jaki sposób ją zużywać, aby odzyskać jak najwięcej. Przecież tam nie ma teraz możliwości, aby woda sama się "rozmnażała" lub wydobyta nie uciekła z Księżyca? Miłego i ciekawego wypoczynku. (K A ZE K)


Fajnie byłoby, gdyby było tak, jak w moim opowiadaniu. Niestety to tylko moja fantazja... A jednak podane przez Ciebie fakty pozwalają mieć nadzieję, że na Księżycu jest woda i może nawet życie. (Daniel Laskowski)        


Źródła:


Przekład z angielskiego i komentarz - ©R.K.F. Leśniakiewicz

piątek, 28 lipca 2017

Grzyby sprzed 99 mln lat!



Pogoda, Przyroda & Jordanoviana: Grzyby sprzed 99 mln lat!: Grzyby liczące sobie 99 mln lat znaleziono doskonale zakonserwowane w bursztynie w Birmie. Znaleziono także spożywające je owady...

czwartek, 27 lipca 2017

Przełom w sprawie Fukushimy? (2)



I jeszcze artykuł ze „Sputnika” – AFP:


Robot może wreszcie znalazł stopione paliwo nuklearne na miejscu katastrofy nuklearnej w Fukushimie.

Tym, jak można by powiedzieć, kamieniem milowym w tej długoterminowej operacji dekontaminacyjnej, jest użycie podwodnego robota, który zarejestrował obrazy pewnych osadów, które – jak się podejrzewa – są stopionym paliwem jądrowym na dnie jednego ze zniszczonych reaktorów japońskiej Daiichi-Fukushima EJ.

Zdjęcia wielkich osadów, które wyglądają jak pokłady lawy o grubości 3 ft/ok. 1 m, zostały zrobione pod reaktorem nr 3 – jak twierdzi oświadczenie wydane przez właścicieli zniszczonego reaktora – TEPCO.



Pracownik TEPCO przechodzi obok zbiorników na skażoną wodę w Daiichi Fukushima 1 EJ w Okuma, Fukushima, Japonia, 23.II.2017 roku.

Pierwszy proces byłej rady koncernu TEPCO o katastrofę w Fukushimie rozpoczął się w Japonii.

W ujawnianiu ciężkich uszkodzeń reaktora w rezultacie stopienia rdzenia, robot sfotografował szczątki pomieszane z częściami reaktora, prowadząc techników do podejrzeń, że obliczony na dziesięciolecia proces rozbiórki będzie o wiele trudniejszy, niż to początkowo sądzono.

Rzecznik TEPCO oświadczył, że potrzebny będzie dodatkowy czas na uzyskanie pełnego przeglądu sytuacji po katastrofie.

Według Deutsche Welle ekstremalnie wysokie poziomy radioaktywności wymagają tego, by ciągle pompować czystą wodę do reaktora w celu schładzania go.


Robot jak dotąd nie wykrył stopionego paliwa jądrowego w dwóch innych zniszczonych reaktorach z powodu wysokiego poziomu skażenia promienistego.
- Jest oczywistym, że sądzi się iż stopiony materiał wypłynął z naczynia ciśnieniowego reaktora – powiedział rzecznik TEPCO w sobotę.

Trzy z sześciu reaktorów jądrowych Daiichi-Fukushima 1 EJ wyleciało w powietrze w marcu 2011 roku z powodu tsunami spowodowanego przez trzęsienie ziemi o sile 9°R, w odległości 43 mi/~70 km od brzegu.  
 


Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz




środa, 26 lipca 2017

Przełom w sprawie Fukushimy? (1)



Informacja z serwisu Bloomberga:

Zdalnie sterowany robot znalazł potencjalne odłamki paliwa jądrowego wiszące jak sople lodowe w reaktorze nr 3.

Tokio Electric powiedział, że zdalnie sterowany robot wpuszczony do wnętrza reaktora nr 3 w Daiichi Fukushima 1 EJ znalazł wreszcie obiekty, które mogłyby być fragmentami paliwa jądrowego – to potencjalny kamień milowy w wysiłkach zmierzających do likwidacji największej katastrofy atomowej wszech czasów.

Po raz pierwszy TEPCO znalazł coś wyglądające jak stopione paliwo nuklearne. Kiedy likwidatorzy posłali innego robota do reaktora nr 2 w styczniu, to znalazł on czarne bryłki przyklejone do kraty w pierwotnym naczyniu osłony reaktora, ale według ich oświadczenia były one trudne do zidentyfikowania.

Tym razem, dostrzeżone obiekty wyglądają jak sople lodowe, wiszące wokół pręta kontrolnego przymocowanego do dna naczynia ciśnieniowego, w którym znajduje się rdzeń reaktora, co TEPCO Holding Inc. oświadczył na wieczornej konferencji prasowej w piątek – 21 lipca.

Znajdujący się w zewnętrznym naczyniu osłaniającym kocioł ciśnieniowy zawiera pęki prętów paliwowych. Ale pręty stopiły się w kałużę i przepaliły dno naczynia ciśnieniowego, przez co elektrownia przestała produkować prąd po zalaniu jej przez monstrualne tsunami w dniu 11.III.2011 roku.

Robot uzyskał także zdjęcia bryłek materiału, który wyglądał jak stopiony i ponownie zmieszany obok ściany postumentu, betonowej konstrukcji wspierającej naczynie ciśnieniowe.

- Ze zdjęć wykonanych w dniu dzisiejszym wynika, że jakieś stopione obiekty wydostały się z reaktora. To oznacza, że coś stopiło się w wysokiej temperaturze i wyciekło na zewnątrz reaktora. Tak więc jest czymś naturalnym do pomyślenia, że wysoka temperatura stopiła pręty paliwowe, które wyciekły na zewnątrz – powiedział Takamiro Kimoto – rzecznik prasowy TEPCO. – Tak więc w tym sensie jest możliwe, że stopione obiekty znalezione tym razem, są stopionymi odłamkami prętów paliwowych lub być może czymś koło tego – powiedział on dodając, że likwidatorzy myślą o jak one będą analizowane w celu określenia, czy są to faktycznie byłe pręty paliwowe.


Pulpa z paliwa nuklearnego, które się stopiło jest zwana corium[1] i składa się z mieszaniny prętów paliwowych i innych materiałów budowlanych.
- Jest bardzo ważnym znać dokładną lokalizację i fizyczne, chemiczne i radiologiczne właściwości tegoż corium w celu sporządzenia inżynieryjnych planów jego unieszkodliwienia i bezpiecznego usunięcia wszelkich radioaktywnych materiałów – powiedział Lake Barrett, były urzędnik w US Nuclear Regulatory Commission, który był swego czasu zaangażowany w dekontaminację terenu po katastrofie nuklearnej w Three Mile Island EJ w Harrisburgu, PA. – Rezultaty ostatnich badań są wczesnym sygnałem postępu na długiej drodze naprzód.  

Biorąc pod uwagę wysoką radioaktywność we wnętrzu reaktora, mogą tam wejść tylko specjalnie zaprojektowane roboty i wziąć próbki. I bezprecedensowa natura katastrofy w Fukushimie oznacza, że TEPCO musi podjąć wysiłki w oparciu o nowoczesną technologię w celu wyjęcia radioaktywnej pulpy z reaktorów.

Likwidatorzy zdecydowali dokończenie procedury wyjmowania stopionych prętów paliwowych z reaktorów najpóźniej tego lata. Ale można założyć, że procedura wyjmowania z reaktora nr 1 potrwa cały rok finansowy 2018 i skończy się w marcu 2019 roku, zaś opróżnianie reszty potrwa do początków 2021 roku.

Likwidacja reaktorów będzie kosztowała 8 trylionów JPY czyli 72 mld USD – jak wylicza to Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu w grudniu ub. roku. Usunięcie paliwa jądrowego jest jednym z najważniejszych kroków w oczyszczaniu terenu, które może zabrać co najmniej 40 lat (!!!)

Znaczenie tego piątkowego odkrycia mogłoby być dowodem na to, że roboty użyte przez TEPCO mogą działać w silnie radioaktywnym środowisku, w długim okresie czasu, co pozwoli im na zbadanie części reaktora, która może zawierać elementy paliwowe – oświadczył prof. M.V. Ramana z Liu Institute for Global Issues przy Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej w swym emailu. – Jeżeli pewna część z tych fragmentów mogłaby być wydobyta z reaktora i przebadana, to pozwoliłoby to atomistom i naukowcom stworzyć lepszy model tego, co tam się stało w czasie katastrofy. 
    
Likwidatorzy zaczną pobierać próbki z reaktora nr 3 we środę. Odkąd w reaktorze nr 3 jest 6 m wody, co jest o wiele więcej, niż w reaktorach 1 i 2, 30-centymetrowy robot może pójść głębiej pod wodę. Robot jest wyposażony w dwie kamery – jedna na przedzie ze 180-stopniowym polem widzenia, zaś druga na jego tyle.       




CDN.




[1] W czarnobylskiej EJ jest to także sztuczny wysoce radioaktywny minerał zwany czarnobylitem

wtorek, 25 lipca 2017

Amerykanie trenują Kosmicznych Agresorów



George A. Filer III (MUFON)


- Elitarne jednostki wojskowe specjalizują się w użyciu uzbrojenia kosmicznego, zaś Rosja i Chiny rozwijają uzbrojenie antysatelitarne (ASAT) – pisze Greg Walters.

W wielkim magazynie pokrytym blaszanym dachem w Górach Skalistych Kolorado, członkowie ekipy nowoczesnych wojowników kosmicznych spędzają każdy dzień ćwicząc swe umiejętności, by pokonać Wojska Kosmiczne USA w walkach w przestrzeni międzyplanetarnej. Zwani są oni Kosmicznymi Agresorami. Oni mają robić za wrogów Ameryki w czasie kosmicznych bitew w celu pomagania jednostkom Wojsk Kosmicznych USA przygotować się do konfliktów, które mogą któregoś dnia przenieść się w Kosmos.


Specjalista wojskowy sierż. Angel Mendoza przydzielony jako kosmiczny agresor do 527. Eskadry Kosmicznych Agresorów w Schreiver AFB, CO, mocuje antenę śrubową do szutru na linii lotu, w dniu 8.VIII.2016 roku, w czasie ćwiczeń RED FLAG-Alaska (RF-A) 16-3, w Eielson AFB na Alasce.  Przy pomocy dwóch modemów i wzmacniacza, Kosmiczni Agresorzy w czasie RF-A 16-3 zakłócali systemy GPS do nawigacji i uzbrojenia, których piloci używają w czasie ćwiczeń do symulacji pierwszych 10 starć w czasie precyzyjnych (tzw. chirurgicznych) operacji wojskowych lub konfliktu. (Sierż. szt. USAF Shawn Nickel)

- My tu robimy za „złych chłopców” – mówi kpt. Christopher Barnes, szef trenerów z 26. Eskadry Kosmicznych Agresorów. – Naszym zadaniem jest nie tylko zrozumienie różnych typów zagrożeń od naszych potencjalnych wrogów, ale także odtworzenie ich i powtórzenie na użytek „dobrych chłopców” z USAF.

26. i 527. Eskadry Kosmicznych Agresorów są zakwaterowane w dwupiętrowym baraku w Schriever AFB, w Kolorado, zaopatrzone w najnowocześniejszy sprzęt radiowy i satelitarny i nazywanym „stodoła”. Za budynkiem znajdują się misy anten śledzące niebo. Podczas gdy symulowany jest atak Kosmicznych Agresorów, starsi oficerowie wojsk amerykańskich i funkcjonariusze wywiadu są ostrzeżeni, że zagrożenie z Kosmosu jest bardzo realne.

Ameryka polega na kosmicznych projektach siłowych na całym świecie – od pocisków rakietowych do okrętów na morzach świata. Nawet system GPS stanowi 31 satelitów na wysokich orbitach, które są własnością rządu USA i są kierowane przez USAF. Logo 527. Eskadry Kosmicznych Agresorów i 26. Eskadry Kosmicznych Agresorów są umieszczone obok siebie na drzwiach wewnątrz bazy Kosmicznych Agresorów w Schriever AFB.

Niektórych martwi to, że zakłócenie amerykańskiego systemu satelitarnego i naziemnych systemów może posłać siły USA z powrotem do przestarzałej ery systemów celowania, komunikacji i nawigacji – głęboko podcinających przewagę na polu bitwy.  Tej wiosny, retoryka amerykańskich wojskowych mówiących o potrzebie unowocześnienia amerykańskiej obrony i nawet możliwości ofensywnych w przestrzeni kosmicznej została poparta faktem, że Rosja i Chiny bardzo szybko rozwijają swe bronie ASAT.


- Podczas, kiedy nie mamy wojny w kosmosie, nie sądzę byśmy mogli powiedzieć, że mamy absolutny pokój…Wiceadmirał Charles Richard – dowódca amerykańskich sił strategicznych (Stratcom) powiedział to na konferencji w Waszyngtonie w marcu br. – Musimy przygotować się do konfliktu, który rozciągnie się także na przestrzeń kosmiczną.

Jego przydział operacyjny włącza także dowodzenie okrętem podwodnym USS Parche (SSN-683), będącym okrętem flagowym amerykańskiej floty podwodnej. Adm. Richard poprzednio służył jako dyrektor Wydziału Broni Podwodnych (N97) w Waszyngtonie, i był odpowiedzialnym za planowanie, programowanie i finansowanie wykonania zadań operacyjnych i modernizacji amerykańskich sił podwodnych i ich wsparcia.

W swych uwagach, wiceadm. Richard wskazał na doniesienia prasowe mówiące, że Chiny rozwijają arsenał laserów, dział elektromagnetycznych, broni mikrofalowych w celu zneutralizowania amerykańskich satelitów szpiegowskich, łącznościowych i nawigacyjnych.


Amerykańscy wojskowi właśnie teraz otworzyli Narodowe Centrum Obrony Kosmicznej - NSDC.[1]
(Na podstawie – WWW.space.com/tech-robot)


Moje 3 grosze


Przerażający jest pęd Ludzkości do samozagłady, dlatego teraz wcale nie dziwię się, że upadły znacznie bardziej zaawansowane cywilizacji Atlantydy i Atlantyki. To wygląda mi na logiczny ciąg cywilizacyjnych „lat” i „zim”, w czasie w których one się rozwijają i upadają, by z popiołów zrodzić się na nowo ab ovo.

Czasami zastanawiam się nad tym, czy wszystkie wielkie przemiany geologiczne czy klimatyczne nie były skutkiem jakichś działań wojennych? Dość dokładnie ujął to Stanisław Lem w „Astronautach”, „Dziennikach gwiazdowych – podróż dwudziesta”, „Wizji lokalnej”, „Powtórce” w których opisuje on rozmaite kataklizmy powstałe wskutek wojen w Kosmosie i w Czasie. NB, jest on także autorem ponurej wizji bojowej stacji kosmicznej Amerykanów w „Obłoku Magellana”.  Czy takie coś nie byłoby możliwe? Otóż bardzo możliwe. Te ponure przepowiednie z lat 50. spełniają się właśnie TERAZ…


Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz






[1] Od słów National Space Defense Center.