-
Chciałbym wam zakomunikować pewien dziwny fakt - rzekł na koniec. - Ja jeden,
jak może pamiętacie, dotykałem bomby atomowej - tej jedynej, którą
rentgenowaliśmy. Jak wykazała analiza mikrochemiczna, na prawej rękawicy mego
skafandra pozostał bardzo drobny ślad trycenturu...
Stanisław Lem – „Obłok
Magellana”
Cała nasza archeoastronautyka,
czy też, jak kto woli - paleoastronautyka czy paleoufologia - poszukuje śladów
Obcych i Kontaktu z Nimi na Ziemi. I słusznie, boż jak na razie stan techniczny
naszej astro- i kosmonautyki nie zezwala nam na poszukiwania śladów pobytu
Obcych na innych planetach Układu Słonecznego. Jak dotąd, człowiek zawędrował
dopiero na Księżyc, dokonał tam kilku lądowań i... wycofał się z
wielkoskalowych badań tego ciała niebieskiego, a szkoda!
Niektórzy zwolennicy spiskowej
teorii dziejów są zdania, że Amerykanie znaleźli na Księżycu ślady Obcej Cywilizacji
Naukowo-Technicznej (dalej CNT) i dlatego ludzie już nie latają na Księżyc, by
nie kusić licha... - czego zresztą nie potrafię zrozumieć. Czyżby NASA i co za
tym idzie rząd USA - przestraszyły się wszystkich możliwych i niemożliwych
implikacji tego faktu? Czyżby selenonauci znaleźli jednak jakieś ślady obcej
bytności na powierzchni naszego naturalnego satelity? Zastanówmy się, jakie to
mogły być ślady.
Kopiąc się w źródłach z lat 60.
i 70. w opisach eksploracji Księżyca przez Amerykanów natrafiłem na ciekawa
wzmiankę o radioaktywnej skałce, którą oznaczono jako „Rock-13”. Podobnież
„Rock-13” była od 50 do 300 razy bardziej radioaktywna, niż wynosiło tło
naturalnego promieniowania skał Księżyca![1] To dziwne, skąd na Księżycu taka
radioaktywność - czyżby otwarte złoże transuranowców. Nie udało mi się
dowiedzieć niczego więcej na temat „Rock-13” z Mare Tranquillitatis, zatem mogę przypuszczać, że sprawa została
przez NASA utajniona... - jak wiele innych niewygodnych dla uczonych faktów. A
może to nie była żadna skałka, tylko... wrak pojazdu kosmicznego Obcych??? -
jak przedstawia to rysunek naszych węgierskich kolegów z „UFO Magazínu”.
Jeżeli na Srebrnym Globie
znajdują się radioaktywne skałki, to czy nie są one być może jakimiś
pozostałościami po czyichś [czyich!? - na wszystkie Żółte Psy Kosmosu!]
atomowych instalacjach? Jeżeli analizy wykazały, że znajdują się tam izotopy i
izomery pierwiastków o liczbach atomowych od 58 do 71 - lantanowce i od 90 do
106 - aktynowce, to znak bez ochyby, że zostały one tam wyprodukowane przez
Kogoś, bowiem pierwiastki takie mogą powstać tylko i wyłącznie w reaktorach
jądrowych - a szczególnie izotopy i izomery. A to może oznaczać tylko jedno:
ktoś już na Księżycu przed nami był! I dlatego właśnie ów znamienny fakt został
przez NASA utajniony!
Srebrny Glob w ogóle jest
ewenementem, bo spójrzmy tylko na osobliwości jego orbity, to od razu rzuca nam
się w oczy to, że odstaje od reszty ciał tego rodzaju w Układzie Słonecznym.
Także trzy inne księżyce dwóch innych ciał niebieskich: Marsa i dużej
planetoidy 134340 Plutona[2],
wykazują dziwne właściwości. Pluton po zdegradowaniu go do planety karłowatej
wcale nie zmienił się pod względem ilości księżyców – ma ich pięć. Oczywiście
„prawdziwym” księżycem jest Charon, natomiast Nix, Hydra, Kerberos i Styx to
małe okruchy skalne wychwycone przez Plutona w czasie orbitowania wokół Słońca…[3]
Wszystkie „normalne” księżyce w
Układzie Słonecznym obiegają swe planety po niemal kołowych orbitach o
minimalnym mimośrodzie - e i z
nachyleniem orbity do równika planety - n wynoszącym 0°. Jakby ktoś miał
jakoweś wątpliwości co do niezwykłości takiego Phobosa [Fobosa], to niech sobie
obejrzy zdjęcie jego powierzchni. No i co? No co tam robi jakiś czarny monolit,
którego obecność wychwyciły kamery sondy Mars Global Surveyor?... Czyżby
spełniła się literacka wizja Arthura C.
Clarke’a zawarta w „2001: Odysei kosmicznej”?
Co do Marsa, to spójrz
Czytelniku na rekonstrukcję kompleksu piramid i figur na Cydonii. Jeżeli to
jest dziełem przypadku, to w takim razie
piramidy Gizech, Nubii czy Meksyku też nimi są i cała rzecz nie jest warta
strzępienia języka po próżnicy...
Ze swej strony proponuję, by w
czasie penetracji geologicznej i petrograficznej skał Księżyca, Marsa i innych
planet typu ziemskiego - w tym asteroidów i księżyców Jowisza - poza Europą,
która wydaje się być pokryta wodnym wszechoceanem, szukać tych wszystkich
izotopów i izomerów, które wymieniam w poniższej tabeli:
Izotop/izomer
|
T1/2 (lata)
|
Typ rozpadu
|
Udział procentowy
|
10Be
|
1,6 x 10^6
|
B-
|
|
14C
|
5730
|
B-
|
|
26Al
|
7,2 x 10^5
|
B+ we
|
|
36Cl
|
3 x 10^5
|
B-
|
|
40K
|
1,25 x 10^9
|
B-
|
0,0117
|
41Ca
|
10^5
|
we
|
|
50V
|
3,9 x 10^7
|
B- we
|
0,25
|
53Mn
|
3,7 x 10^6
|
we
|
|
60Fe
|
10^5
|
B-
|
|
59Ni
|
7,6 x 10^4
|
we
|
|
79Se
|
6 x 10^4
|
B-
|
|
81Kr
|
2,1 x 10^5
|
we
|
|
87Rb
|
4,9 x 10^10
|
B-
|
27,83
|
93Zr
|
1,5 x 10^6
|
B-
|
|
92Nb
|
3 x 10^7
|
we
|
|
94Nb
|
2,4 x 10^4
|
B-
|
|
93Mo
|
3,5 x 10^3
|
B-
|
|
97Tc
|
2,6 x 10^6
|
we
|
|
98Tc
|
4,2 x 10^6
|
B-
|
|
99Tc
|
2,13 x 10^5
|
B-
|
|
107Pd
|
6,5 x 10^6
|
B-
|
|
115In
|
4,4 x 10^14
|
B-
|
9,57
|
126Sn
|
10^5
|
B-
|
|
123Te
|
1,3 x 10^13
|
we
|
0,903
|
130Te
|
2,4 x 10^7
|
?
|
33,8
|
129I
|
1,6 x 10^7
|
B- we
|
|
135Cs
|
3 x 10^6
|
B-
|
|
137La
|
6 x 10^4
|
we
|
|
138La
|
1,06 x 10^11
|
B- we
|
|
144Nd
|
2,1 x 10^15
|
?
|
|
146Sm
|
1,03 x 10^8
|
a
|
|
147Sm
|
1,08 x 10^11
|
a
|
15,0
|
148Sm
|
7 x 10^15
|
a
|
11,3
|
149Sm
|
10^16
|
a
|
13,8
|
150Gd
|
1,8 x 10^6
|
a
|
|
154Dy
|
3 x 10^6
|
a
|
|
166mHo
|
1000
|
B-
|
|
182Hf
|
9 x 10^6
|
B-
|
|
186Os
|
2 x 10^15
|
a
|
1,58
|
202Pb
|
5,3 x 10^4
|
we
|
|
205Pb
|
1,51 x 10^7
|
we
|
|
208Bi
|
3,68 x 10^5
|
we
|
|
210mBi
|
3 x 10^6
|
a
|
|
226Ra
|
1600
|
B-
|
|
229Th
|
7,3 x 10^3
|
a
|
|
230Th
|
7,54 x 10^4
|
a
|
|
232Th
|
1,4 x 10^10
|
a
|
|
231Pa
|
3,27 x 10^4
|
a
|
|
233U
|
1,59 x 10^5
|
a
|
|
234U
|
2,45 x 10^5
|
a
|
|
235U
|
7,04 x 10^8
|
a
|
|
236U
|
2,34 x 10^7
|
a
|
|
238U
|
4,46 x 10^9
|
a
|
|
236Np
|
1,2 x 10^5
|
B+ we
|
|
237Np
|
2,14 x 10^6
|
a
|
|
239Pu
|
8,3 x 10^7
|
a sr
|
|
243mAm
|
7 x 10^3
|
a
|
|
245Cm
|
8,5 x 10^3
|
a
|
|
246Cm
|
4,78 x 10^3
|
a
|
|
247Cm
|
1,56 x 10^7
|
a
|
|
248Cm
|
3,4 x 10^5
|
a sr
|
|
250Cm
|
7,4 x 10^3
|
a sr
|
|
247Bk
|
1,4 x 10^3
|
a
|
|
251Cf
|
890
|
a
|
Uwagi: a = rozpad
typu alfa z wyrzuceniem cząstek α (4He); B+ - rozpad typu beta z
wyrzuceniem z jadra szybkiego antyelektronu β+; B- - rozpad beta minus z
wyrzuceniem z jądra szybkiego elektronu β-; we = wychwyt elektronu; sr =
samorzutny rozpad.
Dlaczego akurat te? Odpowiedź
jest prosta - dlatego, że te ciała chemiczne odznaczają się następującymi
osobliwymi właściwościami:
·
Są one radioaktywne, a niektóre z nich nawet
bardzo silnie.
·
Ich czas połowicznego zaniku (T1/2)
wynosi od tysiąca do kilku miliardów lat.
· Wszystkie, z małymi wyjątkami, są wytwarzane sztucznie
w reaktorach jądrowych i nie występują w stanie naturalnym!
Co z tego wynika? Otóż wynika
to, że gdyby w trakcie analiz znaleziono choć jeden izotop któregokolwiek w
wyżej wymienionych pierwiastków, to znaczyłoby, że został on przez Kogoś
wyprodukowany!...
Co więcej, gdyby była tego
większa ilość, to określałoby to możliwości danej CNT. Wytworzenie kilku gramów
czy nawet miligramów pewnych izotopów wymaga ogromnych nakładów energii i
czasu!
W kilku publikacjach poruszyłem
możliwość istnienia w naszym Układzie Słonecznym jednej czy nawet kilku Sond
Bracewella. W jednym z artykułów wskazałem na kometę Kohoutka, jako możliwego
„gościa” z Kosmosu. Sondy te - postulowane już w latach 60. przez Australijczyka
- prof. dr Ronalda Bracewella byłyby
wysyłane z siedliska CNT czy nawet Super CNT we wszystkie zakątki Galaktyki, z
zadaniem wyszukania innych CNT i nawiązanie z nimi otwartego kontaktu. Taki
gwiazdolot można zamaskować jako kometę i wprowadzić go do układu planetarnego,
gdzie sonda prowadziłaby swą misję eksploracyjno-kontaktową, aż do nawiązania
otwartego kontaktu. Mogłoby się to odbywać etapami, wedle następującego
schematu:
·
Obserwacja zdalna niejawna.
·
Obserwacja i dozór bliski, niejawny.
·
Kontakt niejawny.
·
Dozór jawny.
·
Kontakt jawny z wybranymi przez Nich
przedstawicielami CNT.
·
Jawny i otwarty Kontakt z całą CNT, albo...
·
... unieszkodliwienie sił i środków militarnych
bądź nawet zniszczenie CNT w przypadku ujawnienia przez nią wrogich zamiarów i
kroków wojennych...[4]
Zasadniczo taki scenariusz
Kontaktu z innymi CNT jest możliwy. Nie jest to mój pomysł, bo zaczerpnąłem go
z powieści będącej trzecią częścią „trylogii proximiańskiej” Krzysztofa Borunia i Andrzeja Trepki – „Kosmiczni bracia”, w
której odważnie i wizjonersko przedstawili problem kontaktów tak z Obcymi CNT,
jak i przybyszami z dalekiej Przeszłości i Przyszłości naszej własnej rasy!
Wnoszę do tego jedynie maleńką poprawkę: otóż początkowe fazy Kontaktu będą
realizowały roboty, bowiem najracjonalniejszym i najtańszym się wydaje
eksploracja przestrzeni kosmicznej przy pomocy rozumnych maszyn lub neuromatów.
Zwłaszcza te ostatnie - będące kombinacją maszyny i żywej istoty - cyborgami -
doskonale nadają się do tego zadania. Wizję pędzącej z prędkością 0,75c rakiety
Gea
z powieści Stanisława Lema – „Obłok
Magellana” można śmiało zastąpić wizją sondy kosmicznej poruszającej się z
prędkością >0,25c, ale wyposażonej w nieśmiertelną praktycznie załogę
rozumnych maszyn, które po dotarciu do docelowego układu planetarnego mogą
rozpocząć działania eksploracyjno-rozpoznawcze.
Jak się wydaje, kometa Kohoutka
- 1973f [1973XII] - była tylko z pozoru „zwyczajną” kometą, boż nie spełniła
pokładanych w niej nadziei na „kometę stulecia” - świeciła tylko z jasnością
zaledwie +1m,5 czyli jak pośledniejsza gwiazda naszego nieba... - a
wszystkie obliczenia mówiły o jasności rzędy co najmniej -5m,00! I
co ciekawsze - nie udało się nawet uzyskać radarowego obrazu jej jądra. Znaczy
się „kometa stealth”?
Drugi zawód w ostatnich czasach
sprawiła nam Kometa Milenijna, alias C/1999 S4 [LINEAR] - która odkryta we
wrześniu 1999 roku miała okazać swój świecący warkocz i głowę o jasności co
najmniej -4m,00 na przełomie lat 2000/2001 - stąd nazwa. Niestety,
jak w przypadku komety Kohoutka, kometa Linear również wystawiła nas do
wiatru... A może Komuś zależało na tym, by Ziemianie nie dowiedzieli się, jak
wyglądają naprawdę jądra tych komet? Bo co zobaczyliby zamiast porowatej bryły
skalnej oblepionym brudnym śniegiem? - stalowy czy tytanowy kadłub
kosmolotu???...
Co do komet, to nie sprawiły
nam zawodu jasne komety z lat 1995-97 - chodzi o kometę C/1996 B2 Hayakutake i
kometę C/1995 O1 Hale-Boppa. Obie były jasne, a pierwsza z nich ponoć przybyła
do nas spoza Układu Słonecznego. Ciekawe, że informacja ta została szybciutko
wycofana z agencyjnego serwisu, podobnie, jak informacja o Meteorycie
Grenlandzkim. Okazało się bowiem, że hipoteza i pozaukładowym pochodzeniu komet
i meteorytów jest herezją XX wieku w astronomii i za jej głoszenie można
stracić posadę w obserwatorium astronomicznym.
Traf chciał, że w dniu 18 stycznia 2000 roku, na terytorium Yukonu w
Kanadzie spadł meteoryt TAG [Tagish Lake]. Badania wykazały, że nie jest to
zwykły meteoryt, ale okruch materii, który pochodził z dysku akrecyjnego
Protosłońca sprzed 4,5 mld lat, albo z innego układu planetarnego... Skoro mogą
do nas przylatywać komety i meteory z innych układów planetarnych, to dlaczego
nie kosmoloty z załogami auto- i neuromatów???
W Układzie Słonecznym istnieje
jeszcze jedno ciało astronomiczne, które podejrzewam o to, że może być
bracewellowską sondą Obcych. Jest to Planetoida Kovala albo 2060 Chiron. Asteroid
ten znajduje się na niemal kołowej orbicie pomiędzy orbitami Jowisza i Saturna,
z aphelium wnoszącym 13,7 AU. Planetoida ta charakteryzuje się tym, że choć ma
orbitę asteroidy, to nie należy do żadnej z „rodzin” jowiszowych czy
saturnowych asteroidów, ale porusza się całkowicie samodzielnie! Na dodatek
stwierdzono ze zdumieniem, że 2060 Chiron ma średnicę około 200 km i... otoczkę
pyłową jak kometa! Czyżby to była tylko kometa złapana przez pole grawitacyjne
Jowisza lub Saturna i wepchnięta na tak dziwną orbitę pomiędzy nimi?...
Następnym dziwnym ciałem
niebieskim (czy tylko?) jest planetoida oznaczona jako 1991 DA/5335 Damocles.
Tajemniczym jest to, że 5335 Damocles porusza się po wydłużonej orbicie z
peryhelium = 1,5 AU i aphelium = 19 AU - czyli od punktu pomiędzy orbitami
Ziemi i Marsa aż pod orbitę Uranu! Gdybym miał za zadanie umieścić stację
badawczo-nasłuchową i szpiegowską, która miałaby kontrolować cały Układ
Słoneczny, to umieściłbym ją właśnie na Damoclesie. A może Ktoś to już
wykorzystał???...
Z powrotem na Ziemię.
Oczywiście na Ziemi też jest wiele śladów Obcej obecności lub obecności dawnych
CNT. Pisało na ten temat już wielu, ja tylko przypomnę trzy artefakty, które
dowodzą wprost tego, że poza nami na Ziemi jest jeszcze nieznany Ktoś...
Pierwszym z nich jest znany
Czytelnikom „Nieznanego Świata” tzw. „radio-artefakt koszycki”, którego
odnaleziono w niezwykłych okolicznościach w słowackich Košicach, w sierpniu
1996 roku, a który znikł w niewyjaśnionych okolicznościach - najprawdopodobniej
wykradziony i wywieziony do Rosji, przez służby specjalne tego kraju. Sprawę
dla polskiego Czytelnika opisał dr Miloš
Jesenský na łamach „Nieznanego Świata” i w książce „Bogowie atomowych wojen”
(Ústi nad Labem, 1998, przekład mój) ów dziwny radio-artefakt miał postać
niewielkiej skrzynki z ciemnego metalu, która pokryto napisami w nieznanym
języku. NB, litery inskrypcji były łacińskie, ale sam język, którego użyto nie
przypominał żadnego z języków używanych w Europie...
Dr Jesenský pisze o tym, że owa
skrzynka była silnie radioaktywna i porażeniu promienistemu uległo kilka osób,
które miały z nią jakikolwiek kontakt. Wraz z Bronisławem Rzepeckim z „Czasu UFO” i Marianem Książkiem zwiedziliśmy koszyckie katakumby i podziemia we
wrześniu 1996 roku, w drodze na II Międzynarodową Konferencję Ufologiczną w
Debreczynie na Węgrzech. Wrażenie było przygnębiające, bo przy okazji
zaliczyliśmy miejskie więzienie, izbę tortur i kilka kilometrów ciasnych i
dusznych korytarzy pod centrum miasta. Czuło się historię tego miasta i ciała
astralne ludzi, którzy żyli tu przedtem...
W czasie IX
Środkowoeuropejskiego Kongresu Ufologicznego w Koszycach pod koniec listopada
2000 roku, miałem okazję poznać red. Miroslava
Sambora z „Košickiego Večeru”, który zapytany o aferę z „koszyckim
radio-artefaktem” powiedział mi, że była to tylko historia medialna, mająca na
celu podniesienie nakładu KV i nic za tym się nie kryje. OK., ale dlaczego w
takim razie miejsce, w którym ponoć znajdowała się tajemnicza szkatułka,
zostało bardzo dokładnie odcięte od świata poprzez zamurowanie wszystkich
wiodących doń przejść, co widzieliśmy na własne oczy? Tego już pan redaktor nie
umiał wyjaśnić... Komu - na wszystkich Braci Dobrze Czyniących - zależało na
tym, byśmy nie dotarli do tego miejsca? Bo rzecz jest niezwykła, a skrzynka
musiała zawierać coś silniej promieniotwórczego, niż zwykła ruda uranu czy toru
lub radu. Być może skrzynka została wyprodukowana na
terytorium Imperium Rzymskiego i w Koszycach znajdowała się od czasów jego panowania,
czyli od I wieku p.n.e. Sam napis wykonano literami łacińskimi, ale w języku
Awarów, Łużyczan czy Celtów, których wpływy tam się krzyżowały w owym czasie.
Co zawierała? Nie rudę uranu czy toru, ale np. 239Pu+IV -
który używa się do produkcji bomb jądrowych. Jego T1/2 wynosi 24.400
lat, a zatem mógł on pochodzić jeszcze z poprzedniej cywilizacji - np. z
platońskiej Atlantydy, lub z czasów Kontaktu antycznych bogów-astronautów z
Ziemianami. Kto wie, czy takim radio-artefaktem nie była także biblijna Arka
Przymierza i legendarny Święty Graal!? Oba te artefakty religijne miały w sobie
świętą MOC, która to MOC wcale nie musiała się objawiać tak, jak pokazują to
nam hollywoodzkie szmiry - z hukiem, trzaskiem i łomotem - a całkiem cicho,
podstępnie i śmiertelnie... Bo przed promienistą śmiercią wtedy nie było
żadnego ratunku. Dziś także...
Kolejnym radio-artefaktem jest
fragment dziwnego czegoś, znalezionego nad rzeką Waszka w Republice Komi w WNP.
Jest to dziwny spiek lantanu, ceru i kilku innych pierwiastków, który mógł być
wytworzony jedynie sztucznie... Uczeni rosyjscy wiążą jego pochodzenie ze
spadkiem Meteorytu Tunguskiego. Pisano już o tym znalezisku niejednokrotnie,
więc nie będę się już rozpisywał na ten temat.
Trzecim radio-artefaktem jest
formacja skalna zwana El Enlandrillado na pograniczu peruwiańsko - chilijskim.
El Enladrillado po hiszpańsku oznacza tyle, co szachownica. Są to dwie potężne
platformy skalne, odkryte w 1968 roku. Znajdują się one na wysokości 3.200 m
n.p.m. i zajmują obszar około 700 m2. Bloki kamienne zawierają pewną
ilość tlenku uranu - nie jest tego wiele: 0,0124% i promieniują z
intensywnością około 32,6 kBq/m2. Tyle podaje Arnold Mostowicz za Simone
Weisbard.[5] A zatem otwarte złoże smółki uranowej? Ba! -
ale na dodatek kontrolowane przez UFO - jak podaje S. Weisbard - które pokazują
się tam nader często... Myślę, że jest to kolejne wyzwanie dla
„nieznanoświatowych” eksploratorów w rodzaju Romana Warszewskiego!
NB, jedynym miejscem, do
którego można porównać El Enlandrillado jest naturalny (czy aby???) reaktor
jądrowy w Oklo w Gabonie. Działanie tego „naturalnego urządzenia jądrowego”
jest proste i polega na tym, że kiedy w szczeliny w złożu rud uranowych wpływa
woda, to zaczyna to reakcję łańcuchową - bo woda zatrzymuje neutrony inicjujące
reakcję łańcuchową. Kiedy temperatura się podniesie i woda odparuje, reakcja
zatrzymuje się samoczynnie. I tak w koło Macieju od tysięcy lat. Problem polega
na tym, że ruda w Oklo wydaje się być... sztucznie wzbogacona! - tzn. stosunek
zawartego w niej uranu-235 do uranu-238 jest zupełnie inny, niż we wszystkich
innych złożach świata. Jak podaje to dr Jesenský - wynosi on nie 3 : 97, ale aż
17 : 83! Pytanie za 64.000 € brzmi: kto i kiedy wzbogacił gabońskie rudy w
uran-235??? Natura? - ale jaki fizykalny mechanizm za tym stoi? Tego właśnie
nie wie nikt... Gdyby ten stosunek był inny, to „naturalny reaktor jądrowy” w
Oklo nie działałby. Ale czy ten reaktor
jest stuprocentowo naturalny? - pozwolę sobie wątpić...[6]
Czy możemy się spotkać z takimi
znaleziskami w Kosmosie? Moja odpowiedź brzmi: TAK. Czegoś takiego powinniśmy
się spodziewać, bo skoro Obcy przebywali lub jeszcze nadal przebywają w
Układzie Słonecznym, to powinny po Nich pozostać jakieś artefakty, zaś
znalezienie chociaż jednego z nich powinno wywrócić nasze pojęcia o historii
Ziemi i nawet Układu Słonecznego!... Rzecz w tym, czy uczeni i politycy będą
mieli tyle odwagi, by to przyznać? Strach przed zmianami i utratą lukratywnych
posadek jest silniejszy od chęci poznania prawdy...
Ekspansja człowieka rozumnego w
Kosmos może doprowadzić do sytuacji opisanej w „Obłoku Magellana”, kiedy to
załoganci Gei odnajdują w układzie planetarnym Proximy sztuczny księżyc
Amerykanów - NB, St. Lem przewidział już w latach 50. amerykański program
SDI/NMD „High Frontier” czyli „Wojny Gwiezdne” - na którym poza zwłokami ludzi
i bombami atomowymi, znaleźli oni mikroślady trycenturu (pierwiastka chemicznego o liczbie atomowej 300 - dziś
nazwano by go Trinilnilum - symbol
Tnn), nazwanego w późniejszych wydaniach - nie wiedzieć czemu - astronem, a nieznanego na Ziemi w XX
wieku... - co było wyraźną wskazówką, że Ktoś ten sztuczny księżyc zwiedzał.
Kto wie, czy kiedy za kilkadziesiąt lat Ludzkość nie odzyska swych sond Pioneer-10
i Pioneer-11,
to nie znajdzie na nich śladów obcej penetracji???... Nie zapominaj Czytelniku,
że zostawiono tam dokładny adres Ludzkości w Kosmosie!
W tej beczce miodu jest jeszcze
łyżeczka dziegciu, bowiem ostatnimi czasy zdarzało się, że niemal na naszych
oczach zostały zniszczone pewne artefakty, czemu dałem wyraz pisząc swe ,,Memorandum # 1/1999" poświęcone właśnie tej sprawie. Istnieje dobrze
zorganizowana opozycja w stosunku do nich, która założyła sobie za cel ich
zniszczenie lub ukrycie przed uczonymi i opinią publiczną. Artefakty takie, jak
np. kule na Kysucach, kamienna kula z Żabna, zostały zniszczone w wyniku
quasi-spontanicznego zrywu ludzi. Piszę quasi-spontaniczny, bo był on doskonale
przygotowany i ukierunkowany, a za nim stali konkretni ludzie. Kto? Tego możemy
się tylko domyślać, bo spektrum jest dość szerokie: od Masonerii oraz
radykalnych i fundamentalnych odłamów Kościoła katolickiego z jednej strony do
służb specjalnych Rosji, USA i Izraela z drugiej strony. Mogą to także być
sfrustrowani uczeni, którzy boją się zmian z wiadomych względów... - i chociaż
jestem przeciwny lansowaniu spiskowej teorii dziejów, to w tym przypadku wierzę
w jakiś wredny spisek - spisek tchórzy, którzy nie potrafią znieść myśli, że
poza nami na tej planecie był/jest Ktoś Inny. Typowy przykład ksenofobii w
wymiarze kosmicznym! Rzecz w tym, że to nic nikomu nie da, a jedynie opóźni
poznanie przez nas prawdy, do której Ludzkość tak czy inaczej dojdzie, w co
głęboko wierzę. A zatem szukajmy najpierw wokół siebie, a potem poza planetą.
Jordanów, 19.II.2001 r.
[1] Zob.
„Astronomia popularna”, Warszawa 1972.
[2] Pluton
od dnia 24.VIII.2006 roku decyzją MUA zmienił status z planety na planetę
karłowatą.
[3] Dopisane
w 2017 roku, ,kiedy są już znane wyniki wyprawy sondy kosmicznej New
Horizons.
[4]
K. Boruń & A. Trepka w Kosmicznych braciach ujęli to nieco
inaczej: a - nadzór niejawny, b - nadzór jawny bezkontaktowy, c - nadzór jawny
z próbami kontaktu, d - działanie odstraszające, e - działania obronne z
ostrzeżeniem oraz f - działania obronne bez ostrzeżenia. Różnice te wynikają z
innej interpretacji znanych mi faktów ufologicznych, których powołani Autorzy
nie mogli znać w chwili pisania swej książki. Podziwiam Ich nieprawdopodobną
wręcz intuicję, z jaką przewidzieli problemy Kontaktu z Obcymi, z wyczuciem,
którego nawet nie ma sam St. Lem w swych powieściach z tego okresu, tj.
lat 50. XX wieku.
[5] Zob. A.
Mostowicz – „My z Kosmosu”, Warszawa 1977.
[6]
Zob. M. Jesenský – „Bohové atomových válek”, Ústi n./Labem 1998 – przekład
mój – zob.: http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html
i nast.