sobota, 2 grudnia 2017

ŚLADY POZAZIEMIAN W KOSMOSIE I NA ZIEMI




- Chciałbym wam zakomunikować pewien dziwny fakt - rzekł na koniec. - Ja jeden, jak może pamiętacie, dotykałem bomby atomowej - tej jedynej, którą rentgenowaliśmy. Jak wykazała analiza mikrochemiczna, na prawej rękawicy mego skafandra pozostał bardzo drobny ślad trycenturu...
Stanisław Lem – „Obłok Magellana”



Cała nasza archeoastronautyka, czy też, jak kto woli - paleoastronautyka czy paleoufologia - poszukuje śladów Obcych i Kontaktu z Nimi na Ziemi. I słusznie, boż jak na razie stan techniczny naszej astro- i kosmonautyki nie zezwala nam na poszukiwania śladów pobytu Obcych na innych planetach Układu Słonecznego. Jak dotąd, człowiek zawędrował dopiero na Księżyc, dokonał tam kilku lądowań i... wycofał się z wielkoskalowych badań tego ciała niebieskiego, a szkoda!

Niektórzy zwolennicy spiskowej teorii dziejów są zdania, że Amerykanie znaleźli na Księżycu ślady Obcej Cywilizacji Naukowo-Technicznej (dalej CNT) i dlatego ludzie już nie latają na Księżyc, by nie kusić licha... - czego zresztą nie potrafię zrozumieć. Czyżby NASA i co za tym idzie rząd USA - przestraszyły się wszystkich możliwych i niemożliwych implikacji tego faktu? Czyżby selenonauci znaleźli jednak jakieś ślady obcej bytności na powierzchni naszego naturalnego satelity? Zastanówmy się, jakie to mogły być ślady.

Kopiąc się w źródłach z lat 60. i 70. w opisach eksploracji Księżyca przez Amerykanów natrafiłem na ciekawa wzmiankę o radioaktywnej skałce, którą oznaczono jako „Rock-13”. Podobnież „Rock-13” była od 50 do 300 razy bardziej radioaktywna, niż wynosiło tło naturalnego promieniowania skał Księżyca![1]  To dziwne, skąd na Księżycu taka radioaktywność - czyżby otwarte złoże transuranowców. Nie udało mi się dowiedzieć niczego więcej na temat „Rock-13” z Mare Tranquillitatis, zatem mogę przypuszczać, że sprawa została przez NASA utajniona... - jak wiele innych niewygodnych dla uczonych faktów. A może to nie była żadna skałka, tylko... wrak pojazdu kosmicznego Obcych??? - jak przedstawia to rysunek naszych węgierskich kolegów z „UFO Magazínu”.

Jeżeli na Srebrnym Globie znajdują się radioaktywne skałki, to czy nie są one być może jakimiś pozostałościami po czyichś [czyich!? - na wszystkie Żółte Psy Kosmosu!] atomowych instalacjach? Jeżeli analizy wykazały, że znajdują się tam izotopy i izomery pierwiastków o liczbach atomowych od 58 do 71 - lantanowce i od 90 do 106 - aktynowce, to znak bez ochyby, że zostały one tam wyprodukowane przez Kogoś, bowiem pierwiastki takie mogą powstać tylko i wyłącznie w reaktorach jądrowych - a szczególnie izotopy i izomery. A to może oznaczać tylko jedno: ktoś już na Księżycu przed nami był! I dlatego właśnie ów znamienny fakt został przez NASA utajniony!

Srebrny Glob w ogóle jest ewenementem, bo spójrzmy tylko na osobliwości jego orbity, to od razu rzuca nam się w oczy to, że odstaje od reszty ciał tego rodzaju w Układzie Słonecznym. Także trzy inne księżyce dwóch innych ciał niebieskich: Marsa i dużej planetoidy 134340 Plutona[2], wykazują dziwne właściwości. Pluton po zdegradowaniu go do planety karłowatej wcale nie zmienił się pod względem ilości księżyców – ma ich pięć. Oczywiście „prawdziwym” księżycem jest Charon, natomiast Nix, Hydra, Kerberos i Styx to małe okruchy skalne wychwycone przez Plutona w czasie orbitowania wokół Słońca…[3]


Wszystkie „normalne” księżyce w Układzie Słonecznym obiegają swe planety po niemal kołowych orbitach o minimalnym mimośrodzie - e i z nachyleniem orbity do równika planety - n wynoszącym 0°. Jakby ktoś miał jakoweś wątpliwości co do niezwykłości takiego Phobosa [Fobosa], to niech sobie obejrzy zdjęcie jego powierzchni. No i co? No co tam robi jakiś czarny monolit, którego obecność wychwyciły kamery sondy Mars Global Surveyor?... Czyżby spełniła się literacka wizja Arthura C. Clarke’a zawarta w „2001: Odysei kosmicznej”?


Co do Marsa, to spójrz Czytelniku na rekonstrukcję kompleksu piramid i figur na Cydonii. Jeżeli to jest dziełem przypadku, to w takim  razie piramidy Gizech, Nubii czy Meksyku też nimi są i cała rzecz nie jest warta strzępienia języka po próżnicy...

Ze swej strony proponuję, by w czasie penetracji geologicznej i petrograficznej skał Księżyca, Marsa i innych planet typu ziemskiego - w tym asteroidów i księżyców Jowisza - poza Europą, która wydaje się być pokryta wodnym wszechoceanem, szukać tych wszystkich izotopów i izomerów, które wymieniam w poniższej tabeli:

Izotop/izomer
T1/2 (lata)
Typ rozpadu
Udział procentowy
10Be
1,6 x 10^6
B-

14C
5730
B-

26Al
7,2 x 10^5
B+ we

36Cl
3 x 10^5
B-

40K
1,25 x 10^9
B-
0,0117
41Ca
10^5
we

50V
3,9 x 10^7
B- we
0,25
53Mn
3,7 x 10^6
we

60Fe
10^5
B-

59Ni
7,6 x 10^4
we

79Se
6 x 10^4
B-

81Kr
2,1 x 10^5
we

87Rb
4,9 x 10^10
B-
27,83
93Zr
1,5 x 10^6
B-

92Nb
3 x 10^7
we

94Nb
2,4 x 10^4
B-

93Mo
3,5 x 10^3
B-

97Tc
2,6 x 10^6
we

98Tc
4,2 x 10^6
B-

99Tc
2,13 x 10^5
B-

107Pd
6,5 x 10^6
B-

115In
4,4 x 10^14
B-
9,57
126Sn
10^5
B-

123Te
1,3 x 10^13
we
0,903
130Te
2,4 x 10^7
?
33,8
129I
1,6 x 10^7
B- we

135Cs
3 x 10^6
B-

137La
6 x 10^4
we

138La
1,06 x 10^11
B- we

144Nd
2,1 x 10^15
?

146Sm
1,03 x 10^8
a

147Sm
1,08 x 10^11
a
15,0
148Sm
7 x 10^15
a
11,3
149Sm
10^16
a
13,8
150Gd
1,8 x 10^6
a

154Dy
3 x 10^6
a

166mHo
1000
B-

182Hf
9 x 10^6
B-

186Os
2 x 10^15
a
1,58
202Pb
5,3 x 10^4
we

205Pb
1,51 x 10^7
we

208Bi
3,68 x 10^5
we

210mBi
3 x 10^6
a

226Ra
1600
B-

229Th
7,3 x 10^3
a

230Th
7,54 x 10^4
a

232Th
1,4 x 10^10
a

231Pa
3,27 x 10^4
a

233U
1,59 x 10^5
a

234U
2,45 x 10^5
a

235U
7,04 x 10^8
a

236U
2,34 x 10^7
a

238U
4,46 x 10^9
a

236Np
1,2 x 10^5
B+ we

237Np
2,14 x 10^6
a

239Pu
8,3 x 10^7
a sr

243mAm
7 x 10^3
a

245Cm
8,5 x 10^3
a

246Cm
4,78 x 10^3
a

247Cm
1,56 x 10^7
a

248Cm
3,4 x 10^5
a sr

250Cm
7,4 x 10^3
a sr

247Bk
1,4 x 10^3
a

251Cf
890
a


Uwagi: a = rozpad typu alfa z wyrzuceniem cząstek α (4He); B+ - rozpad typu beta z wyrzuceniem z jadra szybkiego antyelektronu β+; B- - rozpad beta minus z wyrzuceniem z jądra szybkiego elektronu β-; we = wychwyt elektronu; sr = samorzutny rozpad.

Dlaczego akurat te? Odpowiedź jest prosta - dlatego, że te ciała chemiczne odznaczają się następującymi osobliwymi właściwościami:
·        Są one radioaktywne, a niektóre z nich nawet bardzo silnie.
·        Ich czas połowicznego zaniku (T1/2) wynosi od tysiąca do kilku miliardów lat.
·  Wszystkie, z małymi wyjątkami, są wytwarzane sztucznie w reaktorach jądrowych i nie występują w stanie naturalnym!

Co z tego wynika? Otóż wynika to, że gdyby w trakcie analiz znaleziono choć jeden izotop któregokolwiek w wyżej wymienionych pierwiastków, to znaczyłoby, że został on przez Kogoś wyprodukowany!...

Co więcej, gdyby była tego większa ilość, to określałoby to możliwości danej CNT. Wytworzenie kilku gramów czy nawet miligramów pewnych izotopów wymaga ogromnych nakładów energii i czasu!

W kilku publikacjach poruszyłem możliwość istnienia w naszym Układzie Słonecznym jednej czy nawet kilku Sond Bracewella. W jednym z artykułów wskazałem na kometę Kohoutka, jako możliwego „gościa” z Kosmosu. Sondy te - postulowane już w latach 60. przez Australijczyka - prof. dr Ronalda Bracewella byłyby wysyłane z siedliska CNT czy nawet Super CNT we wszystkie zakątki Galaktyki, z zadaniem wyszukania innych CNT i nawiązanie z nimi otwartego kontaktu. Taki gwiazdolot można zamaskować jako kometę i wprowadzić go do układu planetarnego, gdzie sonda prowadziłaby swą misję eksploracyjno-kontaktową, aż do nawiązania otwartego kontaktu. Mogłoby się to odbywać etapami, wedle następującego schematu:
·        Obserwacja zdalna niejawna.
·        Obserwacja i dozór bliski, niejawny.
·        Kontakt niejawny.
·        Dozór jawny.
·        Kontakt jawny z wybranymi przez Nich przedstawicielami CNT.
·        Jawny i otwarty Kontakt z całą CNT, albo...
·        ... unieszkodliwienie sił i środków militarnych bądź nawet zniszczenie CNT w przypadku ujawnienia przez nią wrogich zamiarów i kroków wojennych...[4]

Zasadniczo taki scenariusz Kontaktu z innymi CNT jest możliwy. Nie jest to mój pomysł, bo zaczerpnąłem go z powieści będącej trzecią częścią „trylogii proximiańskiej” Krzysztofa Borunia i Andrzeja Trepki – „Kosmiczni bracia”, w której odważnie i wizjonersko przedstawili problem kontaktów tak z Obcymi CNT, jak i przybyszami z dalekiej Przeszłości i Przyszłości naszej własnej rasy! Wnoszę do tego jedynie maleńką poprawkę: otóż początkowe fazy Kontaktu będą realizowały roboty, bowiem najracjonalniejszym i najtańszym się wydaje eksploracja przestrzeni kosmicznej przy pomocy rozumnych maszyn lub neuromatów. Zwłaszcza te ostatnie - będące kombinacją maszyny i żywej istoty - cyborgami - doskonale nadają się do tego zadania. Wizję pędzącej z prędkością 0,75c rakiety Gea z powieści Stanisława Lema – „Obłok Magellana” można śmiało zastąpić wizją sondy kosmicznej poruszającej się z prędkością >0,25c, ale wyposażonej w nieśmiertelną praktycznie załogę rozumnych maszyn, które po dotarciu do docelowego układu planetarnego mogą rozpocząć działania eksploracyjno-rozpoznawcze. 

Jak się wydaje, kometa Kohoutka - 1973f [1973XII] - była tylko z pozoru „zwyczajną” kometą, boż nie spełniła pokładanych w niej nadziei na „kometę stulecia” - świeciła tylko z jasnością zaledwie +1m,5 czyli jak pośledniejsza gwiazda naszego nieba... - a wszystkie obliczenia mówiły o jasności rzędy co najmniej -5m,00! I co ciekawsze - nie udało się nawet uzyskać radarowego obrazu jej jądra. Znaczy się „kometa stealth”?

Drugi zawód w ostatnich czasach sprawiła nam Kometa Milenijna, alias C/1999 S4 [LINEAR] - która odkryta we wrześniu 1999 roku miała okazać swój świecący warkocz i głowę o jasności co najmniej -4m,00 na przełomie lat 2000/2001 - stąd nazwa. Niestety, jak w przypadku komety Kohoutka, kometa Linear również wystawiła nas do wiatru... A może Komuś zależało na tym, by Ziemianie nie dowiedzieli się, jak wyglądają naprawdę jądra tych komet? Bo co zobaczyliby zamiast porowatej bryły skalnej oblepionym brudnym śniegiem? - stalowy czy tytanowy kadłub kosmolotu???...


Co do komet, to nie sprawiły nam zawodu jasne komety z lat 1995-97 - chodzi o kometę C/1996 B2 Hayakutake i kometę C/1995 O1 Hale-Boppa. Obie były jasne, a pierwsza z nich ponoć przybyła do nas spoza Układu Słonecznego. Ciekawe, że informacja ta została szybciutko wycofana z agencyjnego serwisu, podobnie, jak informacja o Meteorycie Grenlandzkim. Okazało się bowiem, że hipoteza i pozaukładowym pochodzeniu komet i meteorytów jest herezją XX wieku w astronomii i za jej głoszenie można stracić posadę w obserwatorium astronomicznym.  Traf chciał, że w dniu 18 stycznia 2000 roku, na terytorium Yukonu w Kanadzie spadł meteoryt TAG [Tagish Lake]. Badania wykazały, że nie jest to zwykły meteoryt, ale okruch materii, który pochodził z dysku akrecyjnego Protosłońca sprzed 4,5 mld lat, albo z innego układu planetarnego... Skoro mogą do nas przylatywać komety i meteory z innych układów planetarnych, to dlaczego nie kosmoloty z załogami auto- i neuromatów???

W Układzie Słonecznym istnieje jeszcze jedno ciało astronomiczne, które podejrzewam o to, że może być bracewellowską sondą Obcych. Jest to Planetoida Kovala albo 2060 Chiron. Asteroid ten znajduje się na niemal kołowej orbicie pomiędzy orbitami Jowisza i Saturna, z aphelium wnoszącym 13,7 AU. Planetoida ta charakteryzuje się tym, że choć ma orbitę asteroidy, to nie należy do żadnej z „rodzin” jowiszowych czy saturnowych asteroidów, ale porusza się całkowicie samodzielnie! Na dodatek stwierdzono ze zdumieniem, że 2060 Chiron ma średnicę około 200 km i... otoczkę pyłową jak kometa! Czyżby to była tylko kometa złapana przez pole grawitacyjne Jowisza lub Saturna i wepchnięta na tak dziwną orbitę pomiędzy nimi?...

Następnym dziwnym ciałem niebieskim (czy tylko?) jest planetoida oznaczona jako 1991 DA/5335 Damocles. Tajemniczym jest to, że 5335 Damocles porusza się po wydłużonej orbicie z peryhelium = 1,5 AU i aphelium = 19 AU - czyli od punktu pomiędzy orbitami Ziemi i Marsa aż pod orbitę Uranu! Gdybym miał za zadanie umieścić stację badawczo-nasłuchową i szpiegowską, która miałaby kontrolować cały Układ Słoneczny, to umieściłbym ją właśnie na Damoclesie. A może Ktoś to już wykorzystał???...

Z powrotem na Ziemię. Oczywiście na Ziemi też jest wiele śladów Obcej obecności lub obecności dawnych CNT. Pisało na ten temat już wielu, ja tylko przypomnę trzy artefakty, które dowodzą wprost tego, że poza nami na Ziemi jest jeszcze nieznany Ktoś...

Pierwszym z nich jest znany Czytelnikom „Nieznanego Świata” tzw. „radio-artefakt koszycki”, którego odnaleziono w niezwykłych okolicznościach w słowackich Košicach, w sierpniu 1996 roku, a który znikł w niewyjaśnionych okolicznościach - najprawdopodobniej wykradziony i wywieziony do Rosji, przez służby specjalne tego kraju. Sprawę dla polskiego Czytelnika opisał dr Miloš Jesenský na łamach „Nieznanego Świata” i w książce „Bogowie atomowych wojen” (Ústi nad Labem, 1998, przekład mój) ów dziwny radio-artefakt miał postać niewielkiej skrzynki z ciemnego metalu, która pokryto napisami w nieznanym języku. NB, litery inskrypcji były łacińskie, ale sam język, którego użyto nie przypominał żadnego z języków używanych w Europie...

Dr Jesenský pisze o tym, że owa skrzynka była silnie radioaktywna i porażeniu promienistemu uległo kilka osób, które miały z nią jakikolwiek kontakt. Wraz z Bronisławem Rzepeckim z „Czasu UFO” i Marianem Książkiem zwiedziliśmy koszyckie katakumby i podziemia we wrześniu 1996 roku, w drodze na II Międzynarodową Konferencję Ufologiczną w Debreczynie na Węgrzech. Wrażenie było przygnębiające, bo przy okazji zaliczyliśmy miejskie więzienie, izbę tortur i kilka kilometrów ciasnych i dusznych korytarzy pod centrum miasta. Czuło się historię tego miasta i ciała astralne ludzi, którzy żyli tu przedtem...

W czasie IX Środkowoeuropejskiego Kongresu Ufologicznego w Koszycach pod koniec listopada 2000 roku, miałem okazję poznać red. Miroslava Sambora z „Košickiego Večeru”, który zapytany o aferę z „koszyckim radio-artefaktem” powiedział mi, że była to tylko historia medialna, mająca na celu podniesienie nakładu KV i nic za tym się nie kryje. OK., ale dlaczego w takim razie miejsce, w którym ponoć znajdowała się tajemnicza szkatułka, zostało bardzo dokładnie odcięte od świata poprzez zamurowanie wszystkich wiodących doń przejść, co widzieliśmy na własne oczy? Tego już pan redaktor nie umiał wyjaśnić... Komu - na wszystkich Braci Dobrze Czyniących - zależało na tym, byśmy nie dotarli do tego miejsca? Bo rzecz jest niezwykła, a skrzynka musiała zawierać coś silniej promieniotwórczego, niż zwykła ruda uranu czy toru lub radu.  Być może skrzynka została wyprodukowana na terytorium Imperium Rzymskiego i w Koszycach znajdowała się od czasów jego panowania, czyli od I wieku p.n.e. Sam napis wykonano literami łacińskimi, ale w języku Awarów, Łużyczan czy Celtów, których wpływy tam się krzyżowały w owym czasie. Co zawierała? Nie rudę uranu czy toru, ale np. 239Pu+IV - który używa się do produkcji bomb jądrowych. Jego T1/2 wynosi 24.400 lat, a zatem mógł on pochodzić jeszcze z poprzedniej cywilizacji - np. z platońskiej Atlantydy, lub z czasów Kontaktu antycznych bogów-astronautów z Ziemianami. Kto wie, czy takim radio-artefaktem nie była także biblijna Arka Przymierza i legendarny Święty Graal!? Oba te artefakty religijne miały w sobie świętą MOC, która to MOC wcale nie musiała się objawiać tak, jak pokazują to nam hollywoodzkie szmiry - z hukiem, trzaskiem i łomotem - a całkiem cicho, podstępnie i śmiertelnie... Bo przed promienistą śmiercią wtedy nie było żadnego ratunku. Dziś także...

Kolejnym radio-artefaktem jest fragment dziwnego czegoś, znalezionego nad rzeką Waszka w Republice Komi w WNP. Jest to dziwny spiek lantanu, ceru i kilku innych pierwiastków, który mógł być wytworzony jedynie sztucznie... Uczeni rosyjscy wiążą jego pochodzenie ze spadkiem Meteorytu Tunguskiego. Pisano już o tym znalezisku niejednokrotnie, więc nie będę się już rozpisywał na ten temat.

Trzecim radio-artefaktem jest formacja skalna zwana El Enlandrillado na pograniczu peruwiańsko - chilijskim. El Enladrillado po hiszpańsku oznacza tyle, co szachownica. Są to dwie potężne platformy skalne, odkryte w 1968 roku. Znajdują się one na wysokości 3.200 m n.p.m. i zajmują obszar około 700 m2. Bloki kamienne zawierają pewną ilość tlenku uranu - nie jest tego wiele: 0,0124% i promieniują z intensywnością około 32,6 kBq/m2. Tyle podaje Arnold Mostowicz za Simone Weisbard.[5]  A zatem otwarte złoże smółki uranowej? Ba! - ale na dodatek kontrolowane przez UFO - jak podaje S. Weisbard - które pokazują się tam nader często... Myślę, że jest to kolejne wyzwanie dla „nieznanoświatowych” eksploratorów w rodzaju Romana Warszewskiego!

NB, jedynym miejscem, do którego można porównać El Enlandrillado jest naturalny (czy aby???) reaktor jądrowy w Oklo w Gabonie. Działanie tego „naturalnego urządzenia jądrowego” jest proste i polega na tym, że kiedy w szczeliny w złożu rud uranowych wpływa woda, to zaczyna to reakcję łańcuchową - bo woda zatrzymuje neutrony inicjujące reakcję łańcuchową. Kiedy temperatura się podniesie i woda odparuje, reakcja zatrzymuje się samoczynnie. I tak w koło Macieju od tysięcy lat. Problem polega na tym, że ruda w Oklo wydaje się być... sztucznie wzbogacona! - tzn. stosunek zawartego w niej uranu-235 do uranu-238 jest zupełnie inny, niż we wszystkich innych złożach świata. Jak podaje to dr Jesenský - wynosi on nie 3 : 97, ale aż 17 : 83! Pytanie za 64.000 € brzmi: kto i kiedy wzbogacił gabońskie rudy w uran-235??? Natura? - ale jaki fizykalny mechanizm za tym stoi? Tego właśnie nie wie nikt... Gdyby ten stosunek był inny, to „naturalny reaktor jądrowy” w Oklo nie działałby.  Ale czy ten reaktor jest stuprocentowo naturalny? - pozwolę sobie wątpić...[6]

Czy możemy się spotkać z takimi znaleziskami w Kosmosie? Moja odpowiedź brzmi: TAK. Czegoś takiego powinniśmy się spodziewać, bo skoro Obcy przebywali lub jeszcze nadal przebywają w Układzie Słonecznym, to powinny po Nich pozostać jakieś artefakty, zaś znalezienie chociaż jednego z nich powinno wywrócić nasze pojęcia o historii Ziemi i nawet Układu Słonecznego!... Rzecz w tym, czy uczeni i politycy będą mieli tyle odwagi, by to przyznać? Strach przed zmianami i utratą lukratywnych posadek jest silniejszy od chęci poznania prawdy...

Ekspansja człowieka rozumnego w Kosmos może doprowadzić do sytuacji opisanej w „Obłoku Magellana”, kiedy to załoganci Gei odnajdują w układzie planetarnym Proximy sztuczny księżyc Amerykanów - NB, St. Lem przewidział już w latach 50. amerykański program SDI/NMD „High Frontier” czyli „Wojny Gwiezdne” - na którym poza zwłokami ludzi i bombami atomowymi, znaleźli oni mikroślady trycenturu (pierwiastka chemicznego o liczbie atomowej 300 - dziś nazwano by go Trinilnilum - symbol Tnn), nazwanego w późniejszych wydaniach - nie wiedzieć czemu - astronem, a nieznanego na Ziemi w XX wieku... - co było wyraźną wskazówką, że Ktoś ten sztuczny księżyc zwiedzał. Kto wie, czy kiedy za kilkadziesiąt lat Ludzkość nie odzyska swych sond Pioneer-10 i Pioneer-11, to nie znajdzie na nich śladów obcej penetracji???... Nie zapominaj Czytelniku, że zostawiono tam dokładny adres Ludzkości w Kosmosie!

W tej beczce miodu jest jeszcze łyżeczka dziegciu, bowiem ostatnimi czasy zdarzało się, że niemal na naszych oczach zostały zniszczone pewne artefakty, czemu dałem wyraz pisząc swe ,,Memorandum # 1/1999" poświęcone właśnie tej sprawie. Istnieje dobrze zorganizowana opozycja w stosunku do nich, która założyła sobie za cel ich zniszczenie lub ukrycie przed uczonymi i opinią publiczną. Artefakty takie, jak np. kule na Kysucach, kamienna kula z Żabna, zostały zniszczone w wyniku quasi-spontanicznego zrywu ludzi. Piszę quasi-spontaniczny, bo był on doskonale przygotowany i ukierunkowany, a za nim stali konkretni ludzie. Kto? Tego możemy się tylko domyślać, bo spektrum jest dość szerokie: od Masonerii oraz radykalnych i fundamentalnych odłamów Kościoła katolickiego z jednej strony do służb specjalnych Rosji, USA i Izraela z drugiej strony. Mogą to także być sfrustrowani uczeni, którzy boją się zmian z wiadomych względów... - i chociaż jestem przeciwny lansowaniu spiskowej teorii dziejów, to w tym przypadku wierzę w jakiś wredny spisek - spisek tchórzy, którzy nie potrafią znieść myśli, że poza nami na tej planecie był/jest Ktoś Inny. Typowy przykład ksenofobii w wymiarze kosmicznym! Rzecz w tym, że to nic nikomu nie da, a jedynie opóźni poznanie przez nas prawdy, do której Ludzkość tak czy inaczej dojdzie, w co głęboko wierzę. A zatem szukajmy najpierw wokół siebie, a potem poza planetą.

Jordanów, 19.II.2001 r.




[1] Zob. „Astronomia popularna”, Warszawa 1972.
[2] Pluton od dnia 24.VIII.2006 roku decyzją MUA zmienił status z planety na planetę karłowatą.
[3] Dopisane w 2017 roku, ,kiedy są już znane wyniki wyprawy sondy kosmicznej New Horizons.
[4] K. Boruń & A. Trepka w Kosmicznych braciach ujęli to nieco inaczej: a - nadzór niejawny, b - nadzór jawny bezkontaktowy, c - nadzór jawny z próbami kontaktu, d - działanie odstraszające, e - działania obronne z ostrzeżeniem oraz f - działania obronne bez ostrzeżenia. Różnice te wynikają z innej interpretacji znanych mi faktów ufologicznych, których powołani Autorzy nie mogli znać w chwili pisania swej książki. Podziwiam Ich nieprawdopodobną wręcz intuicję, z jaką przewidzieli problemy Kontaktu z Obcymi, z wyczuciem, którego nawet nie ma sam St. Lem w swych powieściach z tego okresu, tj. lat 50. XX wieku.
[5] Zob. A. Mostowicz – „My z Kosmosu”, Warszawa 1977.
[6] Zob. M. Jesenský – „Bohové atomových válek”, Ústi n./Labem 1998 – przekład mój – zob.: http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html i nast.