sobota, 27 stycznia 2018

Fenomen błyskawicznego przefarbowania

Mieszkańcy wyspy Man tej nocy też zaobserwowali UFO...

Michaił Gersztein


Dostępne do zbadania relacje o przebywaniu na naszej planecie Nieznanych Obiektów Latających zdarzają się stosunkowo rzadko. Do nich należą nie tylko odciski podwozi, wypalone kręgi trawy, nieoczekiwane przerwy w dostawie prądu czy przerwy pracy silników samochodowych… Istnieje jedno unikalne świadectwo, które zwróciło na siebie uwagę badaczy w latach 50-tych. Nazwano to fenomenem błyskawicznej zmiany koloru farby.


MS „Ella Hewitt” – w epicentrum


Trawler MS Ella Hewitt o wyporności 595 ton, był niewiele większy od dużego holownika czy wycieczkowego parowczyka. Ale jego kapitan, 57-letni Fred Sutton nie bał się oceanu i regularnie dostarczał do Liverpoolu pełne kontenery ryb.

W dniu 29.XI.1957 roku, o godzinie 02:30 GMT, trawler szedł na Morzu Irlandzkim na NE od wyspy Man. Nieoczekiwanie marynarze wachtowi ujrzeli potężny błysk, który rozjaśnił niebo.
- Wokół statku pojawiło się naraz jasne świecenie – wspominał potem pomocnik bosmana. – My nie wyczuwaliśmy żadnej wibracji ani nie usłyszeliśmy huku wybuchu.

Zdecydowawszy, że to zapewne była błyskawica wachtowi nie zdecydowali się na obudzenie kapitana.

Kiedy zaświtało, marynarze zamarli ze zdumienia: mostek kapitański i nadbudówka zmieniły kolor! Na miejsce białej farby był widoczny różowy podkład, który nanosi się przed nałożeniem właściwej farby.
- Kiedy wieczorem poszedłem spać, mostek był pomalowany jak należy, ale rano na metalu pozostał tylko podkład – oświadczył kapitan przez radio do biura kompanii rybackiej. – Przez cały dzień łamałem sobie głowę, jak to się stało, a teraz wasza kolej.

MS Ella Hewitt

Następnego dnia z MS Ella Hewitt doszła następna informacja: stara farba wróciła, mostek jest znów biały.

Powróciwszy do portu kapitan Sutton i jego ludzie potwierdzili, że wszystkie te wydarzenia rzeczywiście miały miejsce. w czasie 30 godzin trawler ciął wody Atlantyku z różowym mostkiem. Nikt nie zauważył, jak powróciła stara farba.
- Mogę tylko założyć, że kolor zmienił się wskutek działania jakiegoś promieniowania, które zrobiło przeźroczystym warstwę farby i dzięki temu odsłoniła się warstwa podkładu – mówił dyrektor firmy rybołówczej Wilbour Wilkinson.Kapitan Sutton zasługuje na wiarę, on przepracował już u nas 20 lat.  


Ani to błyskawica ani to rakieta


Załoga statku kabotażowego z Liverpoolu tej samej nocy zaobserwował przelatujący nad morzem obiekt z niebieskim dziobowym stożkiem.
- Przez te 38 lat spędzonych na oceanie, nie widziałem czegoś podobnego – powiedział kapitan Juenlin Jones. – Obiekt ten miał długość 1-2 m i przypominał rakietę. Świecił on jaskrawym biało-niebieskim światłem, a z ogona sypał jasnoczerwonymi iskrami. Ujrzałem tego NOL-a kiedy przeleciał nad dziobem naszego statku. Potem UFO znikło mi z oczu, a gdzieś w oddali zauważyłem potężny błysk.


Obiekt, który zaobserwował kapitan i dwóch wachtowych nadleciał ze strony wyspy Man. MS Ella Hewitt znalazł się w epicentrum rozbłysku. Mieszkańcy wyspy, którzy nie spali w tą noc, także widzieli przelatujące UFO.
- Wszystko to wyglądało jak upadek roztopionych do białości płatków metalu – powiedział jeden z naocznych świadków. – Od nich odpadały kawałki pozostawiające za sobą smugi iskier i płomieni.
Eksperci długo rozkładali ręce. Meteorolodzy stwierdzali, że zjawisko to nie ma niczego wspólnego z pogodą, Ministerstwo Lotnictwa twierdziło, że nad Morzem Irlandzkim nie było żadnej katastrofy lotniczej i ćwiczeń z rakietami. Astronomowie oświadczyli, że obiekt nie mógł być meteorytem – NOL leciał całkiem nisko i co najmniej raz zmienił trajektorię swego lotu.


CE2 Trygve Jansena


W rok po opisanych wydarzeniach, w 1956 roku, norweski robotnik Trygve Jansen wracał swoja ciężarówką do domu w Oslo. Na siedzeniu pasażera znajdowała się sąsiadka pani Biuflot, którą on podwoził. Droga była doskonale im znaną – Jansen jeździł nią od wielu lat w każdy dzień. Koło jeziora Gjersjoen (dzisiaj na południowych przedmieściach Oslo – uwaga tłum.) on zauważył szybko zbliżający się obiekt. Był to „świecący dysk z kopułą i skrzydłami”, który obracał się wokół własnej osi. Emitowane przezeń jaskrawe światło jakby rozchodziło się falami.

Jansen i jego pasażerka od razu zrozumieli, że UFO śledzi ich samochód. Póki jechali wzdłuż brzegu jeziora, NOL przybliżał się do nich sześć albo siedem razy. Ludziom zrobiło się strasznie. Jak tylko droga zaczęła się oddalać od jeziora, NOL zawisł nad ciężarówką. Jansen zahamował. UFO zaczął się spuszczać w dół i po chwili pokazał się przed samochodem. Ludzie poczuli, jakby ktoś ich obserwował. Naraz obiekt zaczął się wznosić i odleciał z przerażającą prędkością, poczym znikł.

Kiedy UFO zawisł nad ciężarówką, Jansen i pani Biuflot czuli na twarzach coś jakby mrowienie i pogorszenie samopoczucia. Pracujący doskonale od wielu lat zegarek Jansena stanął. Kiedy poszedł z nim do zegarmistrza, ten powiedział mu że zegarek został poddany działaniu bardzo silnego pola magnetycznego i jest już tylko do wyrzucenia.

Podjechawszy do domu, Jansen ujrzał biegnącą do niego żonę. Ona przede wszystkim zainteresowała się tym, dlaczego jej mąż zmienił kolor samochodu. Trygwe wyskoczył z kabiny i zobaczył, że paka ciężarówki, który przed Bliskim Spotkaniem z NOL-em była matowego beżowego koloru, teraz stała się jaskrawo zielona!

Sąsiedzi także zwrócili uwagę na niezwykły kolor samochodu. Następnego dnia ciężarówka powróciła do poprzedniego koloru, zaś u kierowcy stwierdzono poczerwienienie skóry na twarzy i lekkie niedomaganie. Panna Biuflot tymczasem czuła się zdrowo.


Farba jeszcze świeża!


Flatbush kiedyś był oddzielnym miastem, ale po pewnym czasie zrósł się z Brooklynem. Dlatego też nikt nie dziwi się ogromnym numerom domów – w Brooklynie mieszka obecnie ponad dwa miliony nowojorczyków.

Rankiem, dnia 9.VII.1936 roku, mieszkańcy kwartału przylegającego do szosy Kings a drugiej strony do 46. Ulicy ze zdumienia przecierali oczy. Drewniane elementy fasad domów były pomalowane na brudno żółto-pomarańczowy kolor. Nie dało się jej zmyć niczym – ani wodą czy rozpuszczalnikiem – sama farba zmieniła swoja strukturę.

Pani Dorothy Moore mieszkającej przy Kings Road w domu pod numerem 4599, jako jedna z pierwszych zauważyła ten fenomen – pisała gazeta „Brooklyn Daily Eagle”. – Ona opowiadała, że nijak nie mogła zasnąć tej nocy. Bezsenność męczyła także jej męża Lestera i ojca Theodore Tanhausena. Pani i Pan William Gross mieszkający w domu pod numerem 1230-E na 46. Ulicy potwierdzili, że oni także nie mogli zasnąć. A rankiem Pani Moore zobaczyła, że skrzydło ich domu zostało przemalowane i lśniło, jakby farba była jeszcze mokra. Dorothy tarła farbę szmatką, ale ta nie dała się zetrzeć i nie zabrudziła tkaniny.

Mieszkańcy skrzyknęli się w komitet ds. ochrony zdrowia. Dyrektor lokalnego wydziału sanitarnego George Ricker oświadczył, że nie ma się czym przejmować. Niektóre budynki w kwartale pozostały takimi, jakimi były. A to oznacza, ze przyczyna zmiany koloru farby nie mógł być kwaśny deszcz czy toksyczny gaz.

Życie we Flatbush kipi we dnie i w nocy, ale nikt nie zauważył momentu zmiany farby. Jeżeli tam się nie obeszło bez UFO, to ich pilotom udało się po mistrzowsku odwieść oczy potencjalnych obserwatorów, albo ukryć się za ekranami niewidzialności.


Zamalowane miasta


Przeglądając stare gazety, ufolodzy odkryli zagadkowe historie podobne do powyższych informacji o błyskawicznym przemalowaniu. W 1906 roku, miasto Arlington, KY, zostało pokryte błyszczącymi plamami w kolorze aluminium. 

Plamy pojawiły się na domach i innych budynkach w mieście, poza tą jego częścią, która znajdowała się na wzgórzu – pisała miejscowa gazeta „Arlington Bee” z dnia 30.VIII.1906 roku. – One były widoczne na białej albo jasnej farbie. Mieszkańcy sądzili, że można będzie je zamalować, ale okazało się, że woda z proszkiem do prania zmywają metaliczny kolor i ponownie przywracają pierwotne kolory.  Wielu właścicieli domów chwyciło za szczotki. Plamy widoczne były na kamiennych płytach i na pomalowanych powierzchniach. Niektóre domy wyglądały tak, jakby wylano na nie całe wiadra farby.  

Ktoś wymyślił, że w okolicy miasta zaktywizował się wulkan, a farba to rezultat wyrzutu wulkanicznych ekshalacji. Dziesiątki mieszkańców miasta rzuciło się do przeczesywania krzaków w celu znalezienia dziur w ziemi. Inni mieszkańcy zwrócili uwagę na to, że metaliczne przedmioty w nocy pojawienia się plam też zmieniły swój kolor. 

W wielu domach przedmioty ze srebra zrobiły się czarne – gazeta potwierdziła krążące po mieście plotki – służącym obrywało się za to, że nie wyczyściły dokładnie sreber. Pewien młody człowiek poskarżył się matce, że oprawa jego okularów ni stąd ni zowąd stała się mosiężna i cała pozłotka z nich znikła. Do jubilera zgłosili się klienci, którzy niedawno kupili srebrne ozdoby, które naraz pociemniały.

Minęło jeszcze 50 lat. W południe dnia 14.XII.1954 roku, nad brazylijskim miastem Campinas pojawiły się trzy NOL-e w kształcie dysków. Jeden z nich wykonywał dziwne ruchy, jakby silnie kołysał się z boku na bok, zaś dwa inne UFO powoli latały wokół niego, dosłownie jakby starając się mu pomóc. Naraz z kołyszącego się dysku jakby wylała się cienka strużka srebrzystej cieczy. NOL wyrównał swój lot, wydając brzęczący dźwięk. Potem wszystkie obiekty zaczęły się wznosić i znikły w chmurach.

Srebrzysta ciecz spadła na dachy, trotuary i ulice, a w jednym miejscu nawet na suszące się na sznurze ubrania. Chemik Risvaldo Maffei zebrał próbki i wkrótce ustalił, że plamy składają się z cyny (Sn) zawierającej 10% innych metali. Nie mógł on ustalić jakich, ale nie był antymon (Sb) i nie żelazo (Fe) czy inne proste domieszki. Metal nie był radioaktywny.

Ten fenomen szybkiej zmiany barw jeszcze czeka na swego badacza.


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 46/2017, ss. 32-33

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz