Teraz trochę na temat
tajemniczych miejsc w okolicy Królowej Beskidów. Chciałbym zacząć od Jeziora
Orawskiego – zwanego po słowacku Oravská Mara czyli Morze Orawskie albo po
prostu Vodná nádrž Orava – Zbiornik Orawski.
Mało kto dzisiaj wie, że tam,
gdzie dzisiaj szumią fale Jeziora Orawskiego, dawno temu znajdowały się wioski:
Hamry (słow. Oravské Hámre), Ławków (słow. Ľavkov), Osada, Słanica (słow.
Slanica) i Ujście nad Orawą (dziś Ústie nad Priehradou – włączone do Trzciany),
część wsi Bobrów (słow. Bobrov) oraz większa część (w tym zabytkowe centrum)
Namiestowa. Ponad wodą pozostały dwa niewielkie wzniesienia, należące niegdyś
do Słanicy – dziś wyspy: Slanický ostrov z kościołem pw. Podwyższenia Świętego
Krzyża z XVIII w. oraz Vtáči ostrov. Slanický ostrov stanowi dzisiaj ważne
centrum kultury, tam znajduje się Oravská galéria – Slanický ostrov umenia.
Slanicky ostrov umenia - widok z powietrza...
...i z brzegów Orawskiego Jeziora - w głębi widoczna Babia Góra
Ale nie tylko to stanowi
osobliwość tego akwenu.
Dawno,
dawno temu – prawdopodobnie jeszcze w Trzeciorzędzie – spadł tam Meteoryt Magura. Znalezisko meteorytów żelaznych na terenie północno-zachodniej Słowacji od 1840 roku
(IAB-MG, TKW 150 kg). Znaleziono wiele brył, o łącznej wadze około półtorej tony, ale większość z nich została przetopiona. Można je zobaczyć w postaci siekier, motyk i innych narzędzi w miejscowych
muzeach. Zachowało się tylko ok. 150-200 kg.
Według Karela Tučeka (1981) w rejonie
karpackiego pasma Magury Orawskiej w północno-zachodniej Słowacji w latach 1830-40 znajdowano wiele żelaznych brył pochodzenia
meteorytowego. Według przekazów okoliczna ludność sprzedawała znajdowane bryły do okolicznej huty,
gdzie wykorzystywano m.in. znaczne pokłady popularnej w tym rejonie rudy darniowej, a znajdowane żelazne bryły były traktowane jako
naturalny surowiec. Prawdopodobnie w tym okresie przetopiono we Franciszkowej
hucie około
1,6 tony materiału. Przetapiania meteorytów zaprzestano dopiero w 1844 roku, gdy
wiedeński naukowiec W. Haidinger
wykazał ich pozaziemskie
pochodzenie.
Miejsce
pozyskiwania, nota bene tak cennego,
materiału dla huty, przez dłuższy czas było przez okoliczną ludność utrzymywane w
tajemnicy. Wiadomo, że znaleziska pochodziły z okolic na zachód od
wsi Slanica niedaleko Námestova. W żwirowych brzegach
rzeki znajdowano bryły żelazne o wagach od jednego do kilkudziesięciu kilogramów. Znaczna ilość znajdowanych fragmentów świadczy o spadku
deszczu meteorytów żelaznych w bliżej nieokreślonej przeszłości. Nie znaleziono
jednak śladów żadnych kraterów. Uważa się również, że ówczesne przekazy mówiące o znajdowanych wówczas bryłach żelaza o wadze ponad 300 kg są mocno przesadzone, a prawdopodobnie największe znalezione bryły nie miały więcej niż 150 kg. W zbiorach
muzealnych zachowało się łącznie około 150-200 kg, największy okaz znajduje się w Tübingen (Niemcy) i ma
wagę 45,5 kg. W zbiorach
Muzeum w Pradze znajduje się 7 fragmentów o łącznej wadze 2,266 kg
(największy 1270 g).
Zachowane
fragmenty Meteorytu Magura mają bardzo zniszczoną, silnie utlenioną powierzchnię. Nie zachowały się ślady skorupy obtopieniowej i regmagliptów.
Za
sprawą badań Haidingera i ze względu na dużą obfitość materiału, żelazo meteorytowe z
Orawy stało się na wiele lat cennym
materiałem badawczym w
europejskich laboratoriach. Znany badacz meteorytów żelaznych V.F. Buchwald stwierdził, że Meteoryt Magura był w XIX wieku dla
badaczy europejskich tym, czym w XX wieku dla meteorytyki amerykańskiej był meteoryt Cañyon
Diablo. W meteorycie Magura po raz pierwszy opisano nowy minerał węglik żelazo-niklu cohenit (ang. cohenite) - (Fe,Ni,Co)3C. Dokonał tego w 1889 roku E. Weinschenk i nadał nowo odkrytemu
minerałowi nazwę cohenit dla uczczenia Emila
Wilhelma Cohena. Również w tym meteorycie w 1847 roku W. Haidinger odkrył fosforek żelaza i niklu schreibersyt
(ang. schreibersite) - (Fe,Ni)3P, który otrzymał swoją nazwę na cześć twórcy kolekcji meteorytów w
Wiedniu, Karla F.A. von Schreibersa.
Stwierdzono w okazach meteorytu Magura występowanie zjawiska pseudomorfozy grafitu, wyodrębniono cliftonit i diamenty - C. Ówczesne badania nad cohenitem pozwoliły stworzyć podstawy
klasyfikacji oktaedrytów.
Ilość znajdowanych kiedyś fragmentów Meteorytu Magura, świadczy, że prawdopodobnie w tym rejonie spadł dawno temu deszcz
meteorytów żelaznych i być może był to spadek kraterotwórczy?!
Mapa Juraja Klama ukazująca pole kraterowe Meteorytu Magura
Taką hipotezę badał tamtejszy astronom
amator i geolog (prawdopodobnie?) i miłośnik meteorytów słowackich Juraj Klam.
Prowadzone przez niego wieloletnie poszukiwania zaowocowały „znalezieniem” na terenach otaczających zbiornik Jeziora
Orawskiego kilku struktur interpretowanych przez niego jako pozostałości po kraterach
meteorytowych. Próbował on swoimi „odkryciami” zainteresować naukowców i opinię publiczną. Swoje spostrzeżenia i wyniki przesłał do Muzeum Narodowego w Pradze, ale jego hipotezy nie
zainteresowały
naukowców. O Meteorycie Magura pisał artykuły do lokalnej prasy, ale nie zainicjowały one dalszych badań weryfikujących hipotezę oraz nie przyniosły znalezisk nowych
okazów meteorytów.
Wydaje
się, że teoria istnienia kraterów ze spadku pod Magurą, jest kontrowersyjna i nie poparta rzetelnymi dowodami.
Ostatnie
okazy meteorytu Magura znaleziono w połowie XIX wieku. Od tego czasu nie udało się znaleźć żadnych nowych okazów.[1]
No cóż, nie po raz pierwszy
utytułowani idioci ignorują bijące w oczy fakty. Jeżeli znaleziono tam formacje
poimpaktowe, to co – poza meteorytami – mogło je uczynić? To właśnie tacy
„uczeni” podrywają zaufanie do nauki i dają fory różnym religijnym urojeniom i
bredniom stanowiącym hamulce rozwoju Ludzkości…
Jest jeszcze jedna strona tego
medalu, bo być może Meteoryt Magura ma jakiś związek z dziwnymi wydarzeniami,
które miały miejsce po zachodniej stronie Babiej Góry – w słowackich Śląskich
Beskidach. Pisał o tym Augustín Víťaz
w czasopiśmie „UFO magazín” nr 2/2003. Krótko przypomnę tą sprawę, bo warta
jest tego. Wszystko zaczęło się tak, jak w dobrym horrorze Lovecrafta czy Howarda –
od dziwnych świateł i trzęsienia ziemi, które odczuli mieszkańcy wiosek
położonych w okolicy góry Magura. Podziemne huki i łomoty trwały całą noc.
Następnie, kiedy ustały, przerażeni ludzie ujrzeli dziwne światła lecące z
drugiej strony Magury (a więc od NE) prosto w niebo. Towarzyszył temu zjawisku
niezwykle wysoki pisk. Wszystko się uspokoiło, ale następnie zaczęli znikać
ludzie i zwierzęta. Potem wieśniacy znaleźli w lesie jakąś ciemną, bezdenną
dziurę, która była idealnie okrągła i bił z niej straszliwy smród.
Tego samego wieczoru znów
zatrzęsła się ziemia. I znów na niebie zapłonęła łuna od jakiegoś światła po NE
stronie Magury. Następnie widowisko i słuchowisko się skończyło… po kilku
dniach kilku najodważniejszych chłopów udało się na miejsce, gdzie stwierdzili
oni, że powstało tam znaczne osuwisko, a sam otwór znikł. Od tej pory już nic
tam nie straszyło wieśniaków.[2]
Czyżby więc w słowackiej wiosce objawili się Ci Dawni z powieści i nowel już tu wzmiankowanych amerykańskich
pisarzy?
Opowiadanie o tym wydarzeniu z
dalekiej przeszłości (XVIII – XIX wiek???) jakoś dziwnie kojarzy mi się z
opowieścią Wincentego – tajemniczego
informatora prof. dr inż. Jana Pająka
– o Tunelu Pod Babią Górą. Być może jest to słowacka wersja tej samej legendy…?
Niestety, mam za mało danych by wygłosić o tym autorytatywny sąd. Oczywiście
sprawą nikt się nie zajął – jak zwykle – boż nie ma żadnych materialnych śladów
tych wydarzeń ergo nie ma samej
sprawy…
Podobnie właśnie jest także ze
sprawą Templariuszy na Orawie.
Na ten temat pisałem już
wcześniej.[3]
Powiem tutaj tylko tyle, że od kilku lat na Słowacji toczy się gorący spór na
temat, czy zamieszkiwali tam słynni Rycerze Świątyni, Fratres Militiæ Templi, Pauperes Commilitones Christi Templique
Salomonis – Templariusze. I znów jak w przypadku Meteorytu Magura,
utytułowani idioci zaprzeczają ich obecności, nawet wbrew dowodom i bijącym w
oczy faktom. Jak dowodzą tego badania dr. Miloša
Jesenský’ego – Rycerze Świątyni przebywali na terytorium Słowacji gdzieś
pomiędzy XII a XIV wiekiem. To właśnie oni wznieśli warowne zamki i osady
stanowiące ich zaplecze logistyczne, stanowiąc jednocześnie coś w rodzaju
współczesnych sił pokojowych ONZ zabezpieczających trakty handlowe wiodące z
Polski i Śląska poprzez Węgry do Italii. Poza tym strzegły one granic pomiędzy
Polską i Czechami a Węgrami, do których wtedy należała Słowacja.
Swoją drogą zastanawiam się,
czy ich wpływy nie sięgały dalej na północ aż do dzisiejszego Krakowa. Wcale
bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że to właśnie oni dali początek opactwu
oo. Benedyktynów w Tyńcu i/albo opactwu oo. Cystersów w Szczyrzycu, które powstały
właśnie w opisywanym okresie: Tyniec w 1044 roku, Szczyrzyc w 1243 roku –
przeniesiony z Ludźmierza, w którym Cystersi zamieszkiwali od 1234 roku. Obydwa
klasztory były ulokowane na trasach wiodących z północy na południe, więc
zapewne musiały zainteresować komandorów po słowackiej stronie Tatr… Ale to już temat z innej ballady.
Jak widać Orawa tak naprawdę to
jest to terra nondum cognita, gdzie
należałoby jeszcze wiele poszukać i pozbierać opowieści, podań, legend o
tamtejszych orawskich tajemnicach.
Foto - Internet
[3]
Zob. - https://wszechocean.blogspot.com/2013/03/templariusze-zamki-i-mga-czyli-podroz.html, https://wszechocean.blogspot.com/2013/03/wedrowki-swietego-graala.html, https://wszechocean.blogspot.com/2017/11/skarb-templariuszy-z-koscioa-w-ludrovej.html, https://wszechocean.blogspot.com/2013/10/podroz-uczona-do-orawskiego-hradu.html, https://wszechocean.blogspot.com/2012/09/podroz-uczona-do-strecna-i-stareho-hradu.html.