wtorek, 15 stycznia 2019

Czy tylko dziki?




A teraz odgłosy prasy z terenu. Poniższy materiał prezentuję dzięki uprzejmości Redakcji portalu Sięmyśli.info.ke, której w tym miejscu dziękuję za zezwolenie do udostępnienia szerszej publiczności. A oto ten materiał:

 Niektórzy z sygnatariuszy apeli o odwołanie rzezi dzików, czemu przeciwni są nie tylko polscy naukowcy i ochroniarze przyrody, ale też leśnicy – mieli potem problemy z pocztą e-mailową, o ile ich skrzynka znajduje się na Onecie. Zamiast potwierdzenia faktu wysyłki jakiejś wiadomości, na ekranach komputerów pojawiała się powyższa, czerwona (co należy kojarzyć z dużym stopniem niebezpieczeństwa) plakietka. Znaczyła tyle, co „Wiemy, że myślisz wbrew decyzjom rządu. Uważaj, następnym razem możemy być mniej mili”.

Jak słychać, Komisja Europejska jest pomysłem odstrzału tysięcy zwierząt zachwycona:

Ponieważ Onet to portal ledwie polskojęzyczny (ledwie, bo kaleczy polszczyznę w sposób ubliżający tak fachowości dziennikarskiej jak samemu językowi), w rzeczywistości niemiecki, można ze sporym prawdopodobieństwem domniemywać, iż zamówienie na mięso i skóry dzików przyszło nie zza Wielkiej Wody, a z któregoś państwa UE. Kiedy bowiem nikt o zdrowych zmysłach nie rozumie uporu urzędników „ochrony” środowiska w Warszawie w kwestii odstrzału dzików, niechże pomyśli o starej, aktualnej prawdzie: „Skoro nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze”. Dziki nie odwiedzają swych świńskich krewniaków w chlewniach. Wirusy pomoru afrykańskiego roznoszą ludzie (teraz będą to myśliwi) oraz puszczane samopas wiejskie psy i koty.

Łamigłówka się układa. Dziki kładzione są również. Pokotem.[1]



***


Ale to jeszcze nie wszystko w temacie dzików. Portal Lublin.112 zamieścił ciekawą informację na temat dzika, który dziwnym sposobem znalazł się na drzewie! Padła hipoteza, że dziki zarażone ASF-em są zrzucane z samolotów czy helikopterów na terytorium Polski, by wywołać epidemię wśród polskiej trzody chlewnej.[2] Nieprawdopodobne? – a jednak nie. Proszę sobie przypomnieć wiadomości z Przysposobienia Obronnego na temat prowadzenia dywersji biologicznej. To jest właśnie jedna z metod. Straż Graniczna niejednokrotnie meldowała o dzikich – nomen-omen – przelotach obcych maszyn przez granicę na Wschodzie, więc to wcale nie jest takie nieprawdopodobne, jak się wydaje. O ile dobrze pamiętam, to nawet jeden An-2 rozchrzanił się w latach 90-tych przy granicy z Litwą…  

A więc dlaczego nie? Talibów w Klewkach ponoć nie było, więzień CIA w Szymanach też miało nie być, a były… Ktoś ma interes w tym, by mieszać w polskim kotle i non-stop od przeszło 30 lat gra na polskiej głupocie – jak widać nader skutecznie! Lepiej pomyśleć nad tym, komu zależy na zniszczeniu polskich lasów i kto przyklasnął głupim decyzjom polskiego rządu w temacie walki z dzikami. No kto? No ten kraj, do którego wyeksportujemy polską dziczyznę… - zgodnie ze starorzymską zasadą – is id fecit cui bono, cui prodest.