poniedziałek, 7 stycznia 2019

W labiryntach Dymitriady: tajemnica świętego chłopca


Dymitr Samozwaniec I

Andriej Czinajew 


W 1997 roku Wszechrosyjska Cerkiew Prawosławna wraz z Dziecięcą Fundacją utworzyły Order Świętego Błogosławionego Carewicza Dymitra. Nadaje się on osobom, które wniosły doniosły wkład w dzieło pomocy cierpiącym dzieciom.

Zapytajcie pierwszego lepszego człowieka , który skończył szkołę średnią, kim był Łże-Dymitr vel Dymitr Samozwaniec I i wam odpowie: samozwańcem, mnichem-uciekinierem Griszką Otriepiewem, który zbiegł do Polski i tam ujawnił się jako carewicz Dymitr, syn cara Iwana IV Groźnego. Tym niemniej tą wersję zakwestionowało wielu słynnych historyków, w tym: N.I. Kostomarow, S.F. Płatonow i K.N. Bestużew-Rjumin.


Zagadki Uglicza


Istnieją świadectwa opisujące uratowanie carewicza, chociaż pośrednie.  Tak więc dziwnym wydaje się zachowanie się carycy-matki Marii Nagayi (Nagoj)[1] w czasie zabójstwa (lub nieszczęśliwego wypadku) w Ugliczu, w dniu 15 (25).V.1591 roku.[2] Ośmioletniego Dymitra zabili lub sam nadział się na swój własny nożyk (tzw. swajkę), którym się bawił. I co robi caryca-matka po wybiegnięciu na dwór? Zamiast rzucić się na pomoc synowi, ona bierze do ręki drąga i zaczyna okładać nim mamkę Wołochową krzycząc, że to ona nie uchroniła carewicza, że to jej syn Osip Wołochow wraz z synem diaka[3] Michaiła BitiagowskiegoDaniłą i siostrzeńcem Nikitą Kaczałowym zarżnęli Dymitra. Jak to zauważa ówczesny prawosławny pisarz Wiaczesław Manjagin – nie trzeba było żadnego śledztwa – siedziała ona w domu przy oknie, i wszystko widziała.

Po kilku minutach nie wiadomo dlaczego, wspiąwszy się na dzwonnicę dzwonnik ujrzał jakiś ruch i uderzył w dzwon. Uderzenie w dzwon alarmowy w tych czasach to rzecz poważna – jeżeli tego nadużyto, to można było dać gardła. W tym czasie nadbiegli bracia Michaił, Andriej i Grigorij Nagoje, caryca dała im swój drąg, a leżący obok martwy carewicz jakby ich nie interesował. Cały czas znajdował się na rękach mamki. Na koniec przyszedł wuj carycy Andriej Aleksandrowicz, najstarszy i najbardziej rozumny w rodzie. On wziął martwe dziecko na ręce i zaniósł je do cerkwi. Nie wiadomo dlaczego nie zawołano lekarza. Natomiast caryca nawet nie spojrzawszy na syna, na parę z mocno pijanym Michaiłem Nagojem – tym samym, który nieco później stanie się twórcą wersji o morderstwie carewicza przez najemników Borysa Godunowa - wezwali do rozprawy ze złoczyńcami.

No i się zaczęło! Zabito Bitianskiego, Wołochowa i Kaczałowa, zabito diaka Trietiakowa,  zamordowano ich sługi, zabito po prostu dobrego człowieka, którego imię nie zachowało się, a tylko dlatego, że dał mamce Wołochowej swoją czapkę. Przez trzy dni ludzie Nagoich patrolowali tereny wokół miasta, mordując wszystkich, którzy uciekli od pogromu. W Ugliczu wymordowano wszystkich, którzy nie zgadzali się z wersją Nagoich o udziale siepaczy Godunowa w zabójstwie carewicza.


Carewicz się uratował!


Jednakże komisja śledcza przybyła z Moskwy i wszyscy Nagoje, za wyjątkiem Michaiła, o ile można wierzyć protokołom z przesłuchań, przyznali iż to sam carewicz jest winien swojej śmierci – zakłuł się nożykiem w czasie ataku padaczki. Marię wysłano do klasztoru, zaś wszystkich Nagoich oraz ocalałych mieszkańców Uglicza zesłano.

Dzwon, w który dzwonnik uderzył na alarm najpierw wychłostano knutem, a potem wyprawili w dalekie kraje, do Tobolska. Przez cały rok zesłańcy z Uglicza wlekli zesłany dzwonna Syberię, gdzie tobolski wojewoda kazał nakazał umieścić na nim „Pierwszy zesłaniec bezduszny z Uglicza” i zamknąć w urzędowej izbie.

Po upływie 13 lat, w Polsce otwarcie pojawił się „człowiek zwący się Dymitrem”. W marcu 1604 roku Borys Godunowna pierwsze wieści o przychylności polskiego króla dla nowo objawionego pretendenta do tronu moskiewskiego rozkazał przesłuchać ówczesną mniszkę Marię Nagoj. Ta zaś z początku twierdziła, że nic nie wie, ale kiedy żona Godunowa zagroziła jej wypaleniem oczu, to przyznała się: - On żyje! Ludzie, którzy już dawno pomarli, wywieźli go z Uglicza!

Na Rusi i w Polsce w pierwszej połowie XVII wieku, krążyło wiele legend o tym, że zamieniono miejscami synów cara i jednego z dworzan, tym sposobem carewicz Dymitr uratował się i żył w ukryciu monastyru na brzegu Oceanu Lodowatego. Ciekawe, że angielski awanturnik Jerome Horsey, przebywający w Rosji w latach 1573-1591 pisał, że brat carycy Marii – Afanasij Nagoj odwiedził go po rzezi w Ugliczu. Dziwne, że chciało mu się skoczyć doń 25 mil/40 km po nocy. Być może przedsięwziął ten wypad po to, by przekazać carewicza Anglikowi? Kto jeszcze mógł wywieźć chłopca na Północ, na Wyspy Sołowieckie, jak nie człowiek kierujący moskiewską kompanią handlową i dysponujący swoimi ludźmi i statkami pływającymi z Archangielska do angielskich portów, a które bez problemów mogły dopłynąć na Sołowki. Chłopca mogli także ukryć w Monastyrze Archanioła Michała znajdującego się u ujścia Siewiernoj Dwiny, do ścian którego dotykały ściany faktorii Anglo-Moskiewskiej Kompanii.

Tutaj nasuwa się jeszcze jedno pytanie: czy Horsey był udanym wyborem Nagojów, czy to on ich wybrał? Wszak w czasie Wielkiej Smuty rząd angielski planował oddzielenie Północnej Rosji od głównej części Rosji i utworzenia tam protektoratu pod zwierzchnictwem Anglo-Moskiewskiej Kompanii. Dokładnie tak, jak nieco później całe fragmenty Indii i innych krajów oderwano na korzyść angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej.


Czy Otriepiew to Dymitr?


Istnieje domniemanie, że Griszka (Grigorij) Otriepiew tak naprawdę był carewiczem Dymitrem. Potomek rodu Nagojów – Matwiej Aleksandrowicz hr. Mamonow uważał Dymitra I za prawdziwego syna Iwana IV Groźnego. Pisał on w 1810 roku:
A co się tyczy naszego Dymitra, to jestem całkowicie przekonany, że był on najprawdziwszym synem cara Iwana Wasiliewicza.

Natomiast w „Piskariewskim latopisie”  są świadectwa o tym, że „Grigorij Otriepiew” przed ucieczką na Litwę dostał się do celi Marii Nagoj vel mniszki Marfy, a ta pobłogosławiła go drogocennym krzyżem carewicza Dymitra. I to właśnie z tym krzyżem, jako potwierdzeniem swej carskiej tożsamości, wyjechał on z kraju. Dlaczegóżby więc matka miała oddawać jedną z niewielu pamiątek po zabitym dziecku jakiemuś tam przybłędzie?

I jeszcze jeden interesujący fakt. Maria Nagoj nigdy nie wnosiła żadnego wkładu na upamiętnienie swego zabitego syna, co w Moskiewskiej Rusi w tym czasie było nie do pomyślenia. Jeżeli ona tego nie wiedziała na pewno, że jej syn w rzeczywistości był żywym.


Kanonizowany męczennik


Jednakże jeżeli uznać Otriepiewa za rodzonego Dymitra, to należałoby wspomnieć jeszcze jedną historię. Wasyli Szujski, który wstąpił na tron po zamordowaniu Dymitra I Samozwańca podjął decyzję by skończyć z carewiczami-samozwańcami i gadkami o nich w narodzie na drodze kanonizowania prawdziwego Dymitra, który zginął w 1591 roku w Ugliczu. W tym celu do Uglicza wyprawiono speckomisję pod kierownictwem metropolity Filareta (Romanowa). Otwarto grób i przy tej okazji po świątyni rozniosła się „nadzwyczajna woń”. Zwłoki niewinnie zabitego były nienaruszone przez rozkład. Trup dziecka ściskał w zaciśniętej pięści garść orzechów.

Procesja ze zwłokami ruszyła do stolicy. Przy wiosce Tajninskiej spotkał się z nią sam car Wasyli ze świtą, a także z zakonnicą Marfą vel Marią Nagoj matką Dymitra. Otwarto trumnę, ale Marfa spojrzawszy na ciało dosłownie oniemiała. Potem podszedł car i rozpoznał Dymitra i rozkazał zamknąć trumnę. Marfa wróciła do siebie w Soborze Archangielskim, gdzie wyjawiła, że w trumnie faktycznie znajduje się jej syn. Ciało carewicza pochowano tuż obok miejsca wiecznego spoczynku Iwana Groźnego.

Tymczasem przy grobie carewicza zaczęły mieć miejsce cudowne wydarzenia i tłumy ludzi zaczęły przybywać do Archangielskiego Soboru. Według dekretu Wasyla Szujskiego została wydana „gramota” z opisaniem cudów Dymitra Uglickiego, którą rozesłano po miastach Rusi. Jednakże po tym, jak jakiś człowiek znajdujący się w stanie krytycznym umarł, postawiony przy sarkofagu ożył. W tymże 1606 roku, Dymitra, tak niewinnie zamordowanego, zaliczono w poczet świętych.

W ponad 200 lat później, imperator Mikołaj I postanowił sprawdzić czy trumna nie jest pusta i polecił otworzyć grobowiec carewicza. Lekarz i anatom N.N. Zasołow uczestniczył w procedurze i opowiedział monarsze:
Ciało dziecka nie było tknięte przez rozkład, jakby było pochowane wczoraj. Odzienie okazało się całe i nie spłowiałe. Przy podnoszeniu wieka grobowca wszyscy poczuli zapach jakby olejku różanego. Pojawiło się także widoczne świecenie. Wszyscy obecni zdumieli się i padli na kolana.

Wtedy Mikołaj I według jego słów mający „materialistyczną strunkę” w obliczu takiego świadectwa podjął znaczącą decyzję. Kazał on przenieść trumnę z wszelkimi honorami do Archangielskiego Soboru na Kremlu i tytułować carewicza świętym Dymitrem. I ponownie wokół grobowca zaczęły się cuda, włącznie z wyleczeniem ślepoty, głuchoty, kulawizny, padaczki i gruźlicy. Niektórzy także mówili, że niekiedy grobowiec staje się jakby przeźroczystym i ciało świętego było doskonale widzialne.

W takim przypadku powstaje pytanie: skoro carewicz Dymitr przez długie lata ukrywał się w klasztorach pod imieniem Grigorija Otriepiewa, to kim jest ten leżący w grobowcu święty młodzianek, którego czci Cerkiew Prawosławna jako patrona cierpiących dzieci: sierot, inwalidów i dzieci ulicy? I tutaj odpowiedzi nie widać i dla dzisiaj żyjących jest ona przykryta welonem tajemnicy.


Moje 3 grosze


W encyklopedycznym ujęciu, carewicz zwany jest Dymitrem Iwanowiczem. Dymitr carewicz – młodszy syn cara Rosji Iwana IV Groźnego i jego siódmej żony Marii Nagoj, książę uglicki, święty prawosławny.

Urodzony 19.X.1582 w Moskwie. Po śmierci ojca w 1584 roku został zesłany wraz z matką przez radę regencyjną do Uglicza, gdzie zginął w wieku 8 lat w niejasnych okolicznościach, najprawdopodobniej przebity nożem w czasie zabawy z kolegami 15.V.1591 roku, w czasie ataku epilepsji. Jedna z licznych wersji wyjaśnień jego śmierci głosi, że matka chcąc uniknąć zarzutów o brak opieki nad dzieckiem stwierdziła, że chłopiec został skrytobójczo zabity na polecenie carskiego faworyta, Borysa Godunowa. O zabójstwo to oskarżano wiele osób, m.in. uglickiego lekarza – Polaka, co miało ułatwić później Polsce osadzenie na tronie moskiewskim Dymitra Samozwańca I. Plotka rozpowszechniana w następnych latach głosiła bowiem, że zmarły nie był wcale carewiczem Dymitrem, który w istocie zbiegł przed prześladowcami i ukrywał się przez dłuższy okres. Siedem lat później pogłoski te odżyły, kiedy zmarł car Fiodor I, brat Dymitra, a na tron wstąpił Borys Godunow, doradca Iwana i faktyczny władca w czasie panowania Fiodora.

Zagadkowa śmierć Dymitra, która przerwała ciągłość dynastii Rurykowiczów, uważana jest za jedno z kluczowych wydarzeń prowadzących do nastania Wielkiej Smuty.

W 1606 szczątki Dymitra zostały przeniesione do Moskwy, m.in. po to by udowodnić ostatecznie fakt jego śmierci. W 1609 roku Dymitr został kanonizowany przez Cerkiew prawosławną i jest m.in. czczony jako patron chorujących dzieci. Znane są liczne przypadki ich uzdrowień przypisywane wstawiennictwu św. Dymitra. W 1997 roku ustanowiono kościelny Order błogosławionego carewicza Dymitra nadawany za „czyny miłosierne”.

Są w życiu narodów wydarzenia, które stanowią punkty węzłowe ich historii. Takim punktem węzłowym, szalenie ważnym dla naszego narodu była rosyjska Wielka Smuta w latach 1598-1613 – kryzys polityczny spowodowany właśnie m.in. przez Dymitriady.

Mało kto dzisiaj wie, że w okresie Wielkiej Smuty istniała realna szansa przejęcia władzy w Rosji przez Polaków związanych właśnie z Dymitrem I Samozwańcem. I gdyby nie fanatyzm religijny, brak wyczucia politycznego i głupota polskiej magnaterii, której zachciało się tronu moskiewskiego (co w gruncie rzeczy mogło się udać, bo Rosjanom było dokładnie obojętne, kto nimi rządzi) i przechrzczenia Rusi na katolicyzm, do czego usilnie namawiał polskiego króla Zygmunta III Wazę inspirowany i wspomagany przez ks. Franciszka Pomaskiego i nuncjusza papieskiego.

Był lubiany, choć i nierozumiany przez poddanych, gdyż „nie czcił” miejscowych obyczajów: nie nosił brody, nie przestrzegał postów cerkiewnych, nie spał po obiedzie (co było w zwyczaju), otaczał się obcokrajowcami, zwłaszcza Polakami. Dodatkowo, był znany ze swych podbojów miłosnych. Liczne intrygi wśród szlachty wywołały rychłe powstanie, które zakończyło się śmiercią Dymitra I oraz ok. 500 Polaków, głównie dworzan i szlachty. Na czele buntu stał przyszły car Wasyl Szujski. Zwłoki Dymitra zostały najpierw pochowane, później odkopane, zawleczone na sznurze uwiązanym do genitaliów na Łobnoje Miesto. Tam zmasakrowane ciało zostało poćwiartowane i spalone. Prochami nabito armatę ustawioną na rogatkach Moskwy i wystrzelono je na zachód – w kierunku Polski.

Po nim pojawił się Dymitr II Samozwaniec zwany Łotrem Tuszyńskim i był kolejnym pretendentem do tronu w Moskwie. Podawał się za cudownie ocalonego Dymitra Samozwańca I. Był najgroźniejszym wrogiem politycznym cara Wasyla IV Szujskiego i jego konkurentem do panowania nad Carstwem Rosyjskim. Mimo że nigdy nie opanował Moskwy, w latach 1608-1610 kontrolował większą część państwa rosyjskiego i zorganizował własną administrację oraz dwór.

Dymitr Samozwaniec II pojawił się po raz pierwszy na niwie publicznej około 20.VII.1607 r. w Starodubie. Po ogłoszeniu, że jest carewiczem Dymitrem przyłączyły się do niego tysiące zwolenników.

Wkrótce Jerzy Mniszech, ojciec Maryny Mniszech, wdowy po zamordowanym carze Dymitrze I Samozwańcu, doprowadził do ich spotkania, w wyniku którego Maryna rozpoznała w nim swojego zmarłego męża. To przyniosło mu poparcie kresowych magnatów takich jak książę Adam Wiśniowiecki, Roman Różyński i Jan Sapieha, którzy postanowili poprzeć także tego kolejnego pretendenta do tronu, dostarczając mu funduszy i 7500 żołnierzy, a wśród nich Aleksandra Lisowskiego i Lisowczyków. Dymitr swoje rządy opierał na wojskach najemnych, szlachcie polsko-litewskiej uczestniczącej ochotniczo w II Dymitriadzie oraz bojarstwie pozostającym w opozycji do rodu Szujskich. Dymitr Samozwaniec II szybko opanował Karaczew, Briańsk i inne miasta, a wiosną 1608 r. podszedł pod Moskwę. Obietnicą masowej konfiskaty majątków bojarów przyciągnął do siebie wielu Rosjan, którzy przybywali wzmocnić jego armię skoncentrowaną koło wsi Tuszyno koło Moskwy. Jego siły początkowo obejmowały 7 tys. polskich żołnierzy, 10 tys. Kozaków i 10 tys. innych żołnierzy. Dzięki napływowi zwykłych Rosjan jego siły wkrótce przekroczyły 100 tys. ludzi. W październiku 1608 roku wziął do niewoli w Rostowie metropolitę Filareta i przewiózł do obozu w Tuszynie. Dymitr podporządkował sobie także miasta Jarosław, Kostroma, Wołogda, Kaszina i kilka innych.

Przybycie króla Zygmunta III Wazy pod Smoleńsk spowodowało, że większość popierających go prywatnie polskich zwolenników opuściła go i przyłączyła się do armii polskiego króla. W tym samym czasie silna rosyjsko-szwedzka armia Jacoba De la Gardie zbliżyła się do Tuszyna, zmuszając Dymitra do ucieczki do Kostromy. Wkrótce jednak Dymitr zebrał siły wystarczające do kolejnego ataku na Moskwę, który mimo że nieudany, doprowadził do odzyskania kontroli nad całą południowo-wschodnią Rosją.

Po podpisaniu przez Szujskiego w lutym 1609 roku sojuszu ze Szwecją (będącej w stanie wojny z Polską) i w konsekwencji wkroczeniu na teren Carstwa Moskiewskiego wojsk królewskich pod dowództwem hetmana Stanisława Żółkiewskiego Dymitr Samozwaniec II zaczął tracić wpływy i sojuszników. Po klęsce w bitwie pod Kłuszynem moskiewscy bojarzy podpisali z hetmanem Żółkiewskim umowę o uznaniu królewicza Władysława Wazy za cara Rosji oraz pomocy wojsk Żółkiewskiego przy wyparciu Samozwańca II spod Moskwy. Po otrzymaniu informacji o tym porozumieniu Dymitr Samozwaniec II zbiegł do Kaługi nad Oką.

Zginął 21 grudnia 1610 roku pod miastem Kaługa zastrzelony w saniach przez Tatara Piotra Urusowa, który zemścił się za wcześniejsze uwięzienie i biczowanie. Dymitr Samozwaniec II został pochowany uroczyście przez mieszkańców Kaługi w cerkwi św. Trójcy.

Był jeszcze Dymitr III Samozwaniec. Dymitr Samozwaniec III – trzeci z kolei pretendent do rosyjskiego tronu, podający się za cudownie ocalałego carewicza Dymitra, syna Iwana IV Groźnego.

W rzeczywistości nazywał się Sidorka i był prawosławnym diakonem. Pojawił się na początku 1611 w Iwangorodzie. Udało mu się zebrać oddział Kozaków, z którymi przystąpił do oblężenia Pskowa. W obawie przed Szwedami musiał się wycofać, jednak w grudniu 1611 Psków uznał go jako władcę.

Szczegóły jego śmierci pozostają bliżej nieznane. Wiadomo, że w 1612 został pojmany i stracony. Tyle Wikipedia.   

Gdyby Polacy nie pokpili sprawy, to dzisiaj Polska stanowiłaby kraj nie od morza do morza, ale od Bałtyku i Morza Czarnego do Oceanu Północnego i Pacyfiku. Niestety, zamiary przechrzczenia Rusi na katolicyzm obudziły Rosjan, którzy dali odpór polskim zakusom, które skończyły się definitywnie w 1611 roku wypędzeniem Polaków z Moskwy przez powstańców dowodzonych przez Minina i Pożarskiego. Po raz któryś z kolei polskie ambicje zostały pokrzyżowane przez zachcianki Watykanu. A cena tej głupoty była straszna. Polska jeszcze czas jakiś była lokalnym mocarstwem, ale pod rządami kolejnych królów elekcyjnych staczała się coraz niżej, aż definitywnie osiągnęła dno w 1795 roku, kiedy to znikła z mapy Europy.


Cóż, jak widać bycie przedmurzem chrześcijańskiej Europy zawsze kończyło się dla nas fatalnie. I co najgorsze, dzisiaj znów Polska kreuje się na forpocztę chrześcijańskiej cywilizacji zachodnioeuropejskiej i boję się pomyśleć o tym, czym się to może dla nas skończyć…  


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 31/2018, ss. 10-11
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz
      
             



[1] Siódma i ostatnia żona Iwana Groźnego.
[2] Wydarzenia te przystępnie opisał  T. Rojek w książce pt. „XIII tajemnic historii”, Warszawa 1987, którą polecam.
[3] Diak to kantor, który w cerkwi prowadzi śpiewy i zna się na obrządku. Towarzyszy i pomaga kapłanowi w jego posłudze, tzn. śpiewa podczas nabożeństw, w czasie udzielania sakramentów lub na pogrzebach.